Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-07-2023, 10:38   #17
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Witherwood odzyskał wystarczająco dużo mentalnej równowagi, by po raz kolejny objąć prym w objaśnieniach. Wysłuchał dalszych pytań i przykładów Aurory, co jakiś czas nieznacznie przytakując - jakby odhaczał punkty na jakiejś mentalnej liście.
- O tych, którzy przeżyć nie powinni, nie muszą się Państwo martwić. Rzeczywistość ma ciekawą tendencję samodzielnego naprostowywania tego typu niedopatrzeń. Nieszczelność instalacji gazowej, nadszarpnięta linka hamulcowa...
- Poluzowane sznurówki podczas cardio z wilkołakami w pobliskim lesie? -
zagaiła z dostrzegalnym zaciekawieniem Malkavianka.
- W istocie, panno Nicole. Jak wspomniał wcześniej sir Clawton, mogą sobie Państwo pozwolić nawet na jeden czy dwa skromne “wypadki losowe”. Mamy tu na miejscu kogoś, kto powinien być w stanie je wygładzić, ale proszę nie nadużywać tego rozwiązania.
- Jak w mordę strzelił, “Oszukać przeznaczenie” -
mruknął biker.
- A jeśli chodzi o stłamszenie konfliktu w zarodku, to faktycznie jest to koncepcja, od której grupa powinna stronić. Wprowadzenie tak drastycznych zmian w “dominach” byłoby katastroficzne w skutkach dla wszystkich zainteresowanych.
- Ok. Dobra. Niech będzie. A co z checklistą, o której nawijała Blondie? Skąd mamy wiedzieć, kto komu i czym? Bo bieganie w koło po tej zmarzlinie i egzekwowanie podatku egzystencjalnego od przypadkowych frajerów raczej się nie sprawdzi -
wytknął, nawet dość sensownie, Cage. Nicolas zmarszczył brwi.
- Sędziowie nie poruszyli z Państwem tej kwestii?

Aurora prześledziła szybko całą swoją rozmowę z Aglarem i strzeliła palcami gdy zrozumiała, do czego Witherwood pił.
- Zakładając, że ostatnie wydarzenia naszej grupy są analogiczne… mamy teraz na sobie pieczęcie dane w momencie zawarcia geasu. Mój sędzia powiedział, że one o sobie przypomną kiedy mielibyśmy… “negatywnie wpłynąć na całokształt wspólnej agendy” czy jakoś tak… i, że nie będzie to przyjemne, ale lepiej tak, niż dezintegrować czas. To powinno działać jak checklista, tylko miło byłoby wiedzieć w jakich momentach się to aktywuje i w jaki sposób… Wiesz coś o tym Nicholasie? Jeśli dojdzie do walki z sabatierem, który musi przeżyć, to efekt zadziała, gdy pomyślimy o starciu z nim, zaczniemy z nim walczyć czy przed zadaniem ostatniego ciosu? I efekt to będzie nieprzyjemne mrowienie, okulawiający ból czy paraliż?

- Ciężko mi udzielić jednoznacznych odpowiedzi na te pytania, pani Auroro - odrzekł z zafrasowaniem Witherwood. - Można powiedzieć, że nie posiadam informacji z pierwszej ręki - dodał, najpewniej subtelnie próbując skierować dziewczynę na właściwe tory. No i faktycznie, Aurora po chwili przypomniała sobie, że nawet w tej nowej “rodzince” istnieje dostrzegalny podział na zwierzęta równe i równiejsze. Tymczasowi podwykonawcy, tacy jak ona, nosili geas. Jednostki wybrane - te, które zawierzyły całe swoje jestestwo, jak w przypadku Sandy - nie musiały martwić się nadnaturalną papierokracją. Najwyraźniej do tego drugiego klubu zaliczał się również pan Witherwood. A jeśli ognista metamorfoza Sandry po przyjętej przysiędze była w tych sprawach jakimś wykładnikiem, to łatwiej było zrozumieć, dlaczego koordynator niniejszej grupy wygląda jak coś namalaowanego przez Edvarda Muncha.
- Jednak jeśli wierzyć osobom trzecim, to ostrzeżenie następuje na krótko przed podjęciem działań, które byłyby nieodwracalne w skutkach.
- No... dobra. A jak to wygląda od kuchni? Co się czuje? -
pociągnął wątek brodacz.
- Obawiam się, że w tej kwestii również będę mało pomocny. Przekazano mi tylko, że doznania te są wysoce subiektywne, a ich intensywność zależy od stopnia zagrożenia stwarzanego przez podejmowany czyn.

- Rozumiem - odpowiedziała Aurora. - W takim razie chciałabym, abyśmy dostali checklistę najważniejszych osób, jakie tam będą, żebyśmy mogli już w fazie planowania brać je pod uwagę. Doceniłabym również szczegółową historię tego, co się wydarzyło, jeśli takowa jest osiągalna. Dokładne daty, godziny… Może gazety śmiertelnych opisujące, co się wydarzyło z ich perspektywy. Mapy. Nie tylko miasta, ale i okolic z uwzględnieniem możliwie precyzyjnego fizycznego miejsca arcy-fey oraz skarbca, a jak się da to i strony, z której nadejdą nasi goście. Może wiemy coś o wampirach tam obecnych… inaczej będziemy planować, jeśli najsilniejsi tam specjalizują się w dyscyplinach typu wizja, czy dominacja, a inaczej, jeśli to serpentis, czy potencja.
- Sądzę, że będę w stanie przygotować dla Państwa wykaz najistotniejszych osób wraz z posiadanymi przez nie umiejętnościami. Ale...
- Ale o dokładnym harmonogramie wydarzeń i zajęć możesz zapomnieć, Blondie, bo chyba tylko sam Jahwe miałby wystarczająco zasobów, żeby przeprowadzić temporalny rekonesans na taką skalę. Jeszcze garść miesięcy temu próba wysłania nas kilkadziesiąt lat wstecz zakończyłaby się rozsmarowaniem całej grupy na pobliskiej ścianie w towarzystwie purpurowych obłoczków -
wytknął chłopak.
- Sir Clawton ma... rację, oczywiście, ale możemy przynajmniej zapewnić Państwu mapę okolicy zawierającą oznaczone kluczowe lokalizacje - odparł (niemal pocieszającym tonem) Witherwood.
- A skarbiec? Wiemy chociaż, gdzie jest, czy dostaniemy detektor metalu i kopa w dupę na zapęd? - burknął Cage, mierząc paluchem na zmianę to w dzieciaka, to w koordynatora. Pierwszy odezwał się chłopak.
- Jak już będziemy na miejscu, znajdę go bez większych problemów.
- A jeśli ucieleśnieniu niespełnionych dziecięcych marzeń się nie powiedzie... zawsze istnieją inne ścieżki. Inne drogi, które pozwolą pochwycić bezmiar potencjału nim zostanie on stłamszony.
- Ten głos. Znowu. Po raz kolejny. Jak rdzawe żyletki szarpiące skórę. Niczym rozgrzane do czerwoności igły penetrujące bębenki i wrzynające się w mózg. Czym była ta srebrna strzyga? Czemu otulała ją groteskowa parodia ludzkiej powłoki, której zadawała kłam każdym swoim słowem?
- Łał. Po prostu łał. A to mnie wszyscy próbują wmówić, że brakuje mi kilku chomików w kołowrotku - zauważyła Malkavianka, rozładowując napięcie.
Aurora milczała chwilę zbierając swoje klepki. Wiedźma była niepokojąca jak jasna cholera.
- Mimo wszystko wróćmy na chwilę do wydarzeń… Nie chodziło mi o żadną magię, tylko zwykłą, fizyczną i czasochłonną robotę detektywistyczną. Jeśli cała mała społeczność poszła w diabły to śmiertelni na pewno mają o tym artykuły w swoich gazetach, z których my moglibyśmy powyciągać wnioski. Znam kilku nadnaturali, co mogli by coś wiedzieć o tych wydarzeniach, choć raczej z trzeciej, czwartej ręki. Mamy możliwość przeprowadzenia takiego śledztwa? Czy stąd idziemy prosto prawie pół wieku wstecz?

- Pani Auroro, przykro mi. Ze śmiertelnych gazet dowie się Pani co najwyżej o wycieku gazu bądź o masowej histerii, jaka zawładnęła mieszkańcami miasta. Istnieją przynajmniej trzy nadnaturalne ugrupowania, którym zależało na zatajeniu zdarzeń, jakie rozegrały się w Silver Falls i, niestety, dopięły one swego celu - wyjawił Witherwood, ze smutkiem spuszczając głowę. Zaraz jednak ją podniósł.
- Ale... - na moment zawiesił wypowiedź na tym słowie, wbijając swój bezdenny wzrok w sufit. Potem na powrót objął nim zebranych. - Ale przyznam, iż poddała mi Pani interesującą myśl. Z racji tego, że część naszych nowo nawróconych pochodzi właśnie z jednej z tych prominentnych organizacji, zgłoszę się do nich z odpowiednim zapytaniem. Zajmę się tym od razu. Informacje powinny być dostępne jeszcze przed rozpoczęciem misji, ale sam proces ich pozyskiwania zajmie przynajmniej kilka godzin. Być może zechcieliby Państwo w międzyczasie odrobinę odpocząć? Jak rozumiem nowe realia w połączeniu z doświadczeniem bycia wskrzeszonym bywają... wyczerpujące?
- Żebyś, kurwa, wiedział -
potwierdził Cage, po czym rozpoczął kanonadę pytań.
- Macie tu jakiś barek? Fonię? Torebki z juchą? Chociażby pryczę, żeby móc się przespać przed tą samobójczą wycieczką w przeszłość? Cholera, to o to winniśmy byli wypytać w pierwszej kolejności - stwierdził smutnawo.
- Służę uprzejmie - kości policzkowe koordynatora uniosły się w uśmiechu, którego nie było. Wskazał kościstą dłonią na ścianę po lewej, gdzie teraz dało się dostrzec niewyraźny zarys drzwi. Te z każdą chwilą zyskiwały na fizyczności, aż w końcu stały się nie mniej materialne niż Aurora czy jej rozmówcy. Zamek otworzył się ze szczeknięciem.
- Proszę odpocząć, zregenerować swe siły. Dołożyliśmy wszelkich starań, by dostosować pokoje gościnne do Państwa preferencji. - Witherwood kiwnął zachęcająco głową, a warstwa drewna otworzyła się sama z siebie na pełną szerokość. Po drugiej stronie Aurora dopatrzyła się wąskiego hotelowego korytarza. Pary drzwi biegły przez całą jego długość i znikały w ciemności. Niektóre z nich miały... imienne plakietki?
Aurora puściła Bikera przodem pogrążona kilka chwil w swoich myślach, po czym ruszyła za resztą. Każdy z zespołu miał przydzielony jeden z nieokreślonej liczby pokoi. Kroki skierowały ją w głąb, gdy oczy tylko na krótkie momenty spoglądały w stronę drzwi szukając imienia “Aurora”. W pewnym momencie stanęła w miejscu i cofnęła się dwa kroki, jakby ktoś puścił taśmę na wstecznym i spojrzała znów na przed chwilą zignorowane imię na plakietce.
- Panie Nicholasie, Dave do nas jeszcze dołączy? - zapytała wwiercając spojrzenie w plakietkę wyraźnie należącą do kogoś, kogo nie dane było im poznać. Ze zszytych ust Witherwooda wydobył się dym, gdy na krótki moment się zawahał.
- Nie wszyscy goście Sędziów wykazali się powściągliwością tyczącą się kul znajdujących się w państwa piersiach. Czasem również co bardziej… buntownicze osobistości odmawiają jakichkolwiek układów, preferując ostateczną śmierć od służby czy przysługi. Można zgadywać, że pan “Dave” był jedną z takich osób, ale na obecny moment nie jestem w stanie tego potwierdzić.

Aurora wysłuchała Nicholasa, wciąż wpatrując się w imię. Usłyszała odpowiedź… i nie podobała jej się ona, bo brzmiała jak jej własne niegdysiejsze próby zbałamucenia sfinksa bez faktycznego okłamywania go… postanowiła jednak nie drążyć tematu.
- Cóż… językiem internetu z moich czasów… fuck Dave then… - zaśmiała się do siebie śmiechem równie pięknym co przemijającym i wznowiła marsz w poszukiwaniu swego pokoju, a w nim pierwszej chwili prywatności odkąd przywrócono ją światu.
 
Arvelus jest offline