Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2023, 18:58   #1
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
(Storytelling) SPARE



Kwiecień tego roku był wyjątkowo gorący.

Wszystkie światowe agencje notowały rekordy temperatur , ale tego, co działo się w Polsce nie pamiętali najstarsi górale. Dzieciaki w lany poniedziałek ganiały w krótkich spodenkach, uzbrojone w pistolety na wodę, lub po prostu butelki, i żadni dorośli – nawet najbardziej przewrażliwione matki i babcie - nie martwili się, ze bąbelki złapią przeziębienie.

- Giń poczwaro! – wrzeszczał maluch w spodenkach w Psi patrol, oblewając wodą drugiego. – Giń mutancie!
- Synku, nie używamy słowa „mutancie”
– pouczyła go matka, nie podnosząc głowy znad komórki. – Mówi się „anormatywny”.
- Giń anormatywny mutancie!
– wrzasnął posłusznie dzieciak.
- Tylko anormatywny – westchnęła kobieta.
- Giń tylko anormatywny? – w głosie malucha nie było już zbytniego entuzjazmu. Trącił lekko kolegę – Lepiej pograjmy w „łapanie eurola”
- Pewnie! Giń eurolu!
– drugi dzieciak opróżnił wiaderko na głowę pierwszego, który zaczął go gonić z wrzaskiem.




Matka popatrzyła z czułością na swoich dwóch ślicznych synków. Spali jak małe aniołki, jeden obok drugiego. Ciąże mnogie same w sobie nie były częste, a ciąże bliźniacze, gdzie jedno dziecko rodziło się normatywne, a drugie anormatywne były prawdziwą rzadkością.

Ojciec zaciskał nerwowo pięści. Martwił się, czasy nie były dobre na rodzenie dzieci. Nie chciał, żeby jego syn skończył w cyrku, albo w innym, gorszym miejscu.
- Chyba muszę założyć im insta… - pomyślał. – Zacząć zbierać pieniądze na reterapię genową…


Kwiecień owego roku był tez gorący z innych, zupełnie niemeteorologicznych powodów. Zbliżał się weekend majowy, data wyborów prezydenckich. Kraj żył wyborami, manifestacje, zarówno te legalne, jak i nie, wiece poparcia jak i marsze sprzeciwu często blokowały ulice miast.



- Sytuacja jest trudna – przyznał prezydent Malinowski, podciągając rękawy niebieskiej koszuli i składając dłonie w piramidkę. – Jesteśmy demokratycznym krajem, dążymy do tego, żeby każdy nasz obywatel był traktowany w sposób podmiotowy, z poszanowaniem godności, w oparciu o płynące od Boga wartości zapisane w naszej konstytucjii.

Poprawił okulary.

- Nie możemy jednak lekceważyć pewnych sygnałów wysyłanych przez środowiska sprzyjające i popierające anormatywność. Nie możemy dopuścić, żeby nasze normatywne dzieci były zarażane ideologią anormatywności. To niemoralne i sprzeczne z nauką kościoła.

Prezydent popatrzył po zgromadzonych ojcowskim, zatroskanym wzrokiem. Uniósł nieznacznie dłoń, dając znać, że chce mówić dalej.

- Powtarzam: jesteśmy krajem otwartym, nie chcemy nikogo dyskryminować. Martwi mnie jednak problem napływowych osób nienormatywnych. To są kwestie związane z różnego rodzaju niebezpieczeństwami w tej sferze. Są już przecież objawy pojawienia się chorób bardzo niebezpiecznych i dawno niewidzianych w Europie. Różnego rodzaju pasożyty, pierwotniaki, które nie są groźne w organizmach tych ludzi, mogą tutaj być groźne. Badania pokazują, że osoby anormatywne nie chorują, ale mogą zarażać innych… To nie oznacza, żeby kogoś dyskryminować... Ale sprawdzić trzeba – dodał.

Tłum wiwatował.


Bronisław Malinowski popierany przez najsilniejsza partię polskiej sceny politycznej Katolicką Unię Nacjonalistyczną (zwaną w skrócie KUNą), wszedł do klimatyzowanego pomieszczenia, gdzie otarł pot z czoła. Nie znosił upału. Ale nie to martwiło go najbardziej: sondaże nie były przychylne. Jeszcze pól roku temu był pewien reelekcji, ale ostatnio sprawdzona strategia podsycania lęków, którymi żyło społeczeństwo : przed anormatywnymi, covidem, próbą przejęcia Polski przez obce siły i kapitały, zdawała się tracić na siłę.

Wszystko zmieniło się za sprawą młodego – lekko po 40 - energicznego posła z Liberalnych Demokratów (zwanych przez niesprzyjające im środowiska „demoludami”. )


Eustachy Żbik – „Mówicie do mnie po prostu Żbik” – stał się szybko idolem młodych dorosłych, oraz ludzi, którym nie pasowała kierunek, w którym podążała Polska. Mówił o inkluzowym, otwartym, międzykulturowym społeczeństwie. Wiele osób powątpiewało, co do prawdziwości jego personaliów, część postrzegała jako obcego agenta, ba! zarzucano mu ukrytą anormatywność, lub nawet nielegalną terapie genową w celu podbicia różnych umiejętności. Tym niemniej hasło „Żbik zje Kunę i zakąsi maliną” (oraz rozmaite – mniej lub więcej wulgarne jego wersje) zalało Internet, oraz uliczne wiece.


Gdzieś w cieniu tego wszystkiego, czasem z boku sceny, a czasami dokładnie na jej środku toczyło się życie dwóch młodych ludzi mieszkających w Warszawie. Nie znali się, nawet nie wiedzieli o swoim istnieniu. Obracali się w innych kręgach, mieli inne towarzystwo.
Wiedli normalne życie, wypełnione tym, co ekscytowało młodych ludzi.

Jeszcze nie wiedzieli, że już za chwilę machina historii wessie ich, przeżuje i wypluje. Już całkiem niedługo ich życie miało ulec całkowitej zmianie.

Jeszcze o tym nie wiedzieli, upojeni gorącym, kwietniowym powietrzem.

Poznajmy ich
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline