Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-07-2023, 09:49   #2
killinger
 
killinger's Avatar
 
Reputacja: 1 killinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputację
here's Johnny

Bolało go gardło. Trener na pewno nie będzie zadowolony. Tylko czy miało to jakiekolwiek znaczenie dla Kacpra? Rok temu przejąłby się pewnie, szukał wymówek, wymyślił jakieś wysoce karkołomne usprawiedliwienie.

Teraz miał to w nosie. Nie był już siedemnastoletnim dzieciakiem, a dorosłym i poważnym facetem, który już od ponad trzech tygodni mógł samodzielnie kupować browar w sklepie! Poza tym to nie przeziębienie było przyczyną paskudnej chrypki, ale fakt, że mało komu dał się przekrzyczeć w młynie na Kamiennej. Wraz z setką innych chłopaków kipieli nieokiełznaną, wybuchową radością, kiedy to oficjalnie Polonia wywalczyła w końcu awans do pierwszej ligi. Na Konwiktorską 6 wracają wspomnienia o świetności, a dziki entuzjazm wiernych kibiców Czarnych Koszul może zaowocować bólem setek gardeł, a i tak wszyscy powiedzą, że było warto.

Ciepłe popołudnie skłoniło chłopaka do spaceru. Dziś nie wybierał się do swej dorywczej pracy w kociej kawiarni. Dostał wolne od zatroskanego pana Janusza, właściciela, który w nieco nieudolny acz pełen dobrych intencji sposób próbował zastąpić Kacprowi ojca. Powodem owej troski był kolejny incydent do jakiego doszło wczoraj.

Łasica i Dzik. Skojarzenie było tak silne, że Nowicki uśmiechnął się do swoich myśli. Miał dość dobry zmysł obserwacji, praca kelnera wyrobiła w nim pewne nawyki. Od razu wiedział, czy klient jest w nastroju do żartobliwego zagadania, co zwiększało szansę na napiwek o jakieś 50%, czy ma kasę, czy jest zły, zniecierpliwiony, czy się śpieszy. Najfajniejsze były młode pary, albo grupy licealistek, rozszczebiotanych w typowo głupkowaty dla swego wieku sposób, pożerających go ciekawie wzrokiem.

Miał świadomość, że w opiętym, firmowym T-shircie z wesołym, kocim nadrukiem wyglądał doskonale. Szczupła sylwetka wyrzeźbiona wieloletnim treningiem pływackim, szerokie barki, wypukła klatka i wąska talia, wspaniale współgrały z jego szerokim uśmiechem. Nie miał problemów by odezwać się, pożartować na granicy flirtu, pochylić się i oprzeć o stolik przed którąś z dziewcząt. Dzięki temu zawsze ładnie zaokrąglał się rachunek, ale nigdy nie wychodził poza ramy zawodowej uprzejmości. Kornelia wyrwałaby mu pewnie nie tylko włosy, ale i paznokcie, albo i kończyny, gdyby szukał głupich rozrywek na boku. Oczywiście zrobiłaby to na swój własny, spokojnie-nieśmiały sposób. O tak, Korni potrafiłaby jednocześnie być delikatną i staroświecką, a przy tym stanowczą do bólu. Jako dorosły facet wiedział że kobiety właśnie takie potrafią być. To znaczy może nie wiedział z autopsji, ale czuł że takie właśnie są i basta. Bo takie są, prawda?

Łasica i Dzik nie byli jednak klientami z żadnej z jego ulubionych kategorii. W zasadzie dla takich jak oni stworzono raczej oddzielną kategorię. Zadymiarze z Żylety z Łazienkowskiej byli przy nich zgrają uczniaków. Ta kategoria nosiła by nazwę powiązaną z Wołominem, albo wręcz recydywą z Białołęki. Czy miało to jednak jakieś znaczenie? Dla Kacpra żadnego. Jego zmarły ojciec wielokrotnie powtarzał, że jeśli chce być prawdziwym facetem, to czasem trzeba zawiesić cywilizację na kołku, by przypomnieć sobie że wszyscy wywodzimy się od barbarzyńskich wojowników. Mama zawsze krzywiła wtedy usta i znajdowała milion argumentów za tym, że rozum zawsze zatriumfuje w konfrontacji z siłą, a osoby mądre po prostu ominą rafy życiowe i pułapki zastawiane przez prymitywów. Taaaa…. Widać że bardzo dawno temu skończyła szkołę.

Łasica miał rozbiegane spojrzenie kieszonkowca, długie, zręczne palce i całkiem przystojną, choć nieco zbyt ptasią twarz. Jak Adrien Brody, kiedy nie jest na diecie. Dzik natomiast był zwalisty, otyły wręcz, i nieogolony. Obaj zachowywali się głośno, prowokacyjnie. Głupawe komentarze o braku piwa w tej spelunie, czy o pieprzonych emigrantach, kiedy usłyszeli śpiewny głos kucharki Nastii dobiegający z zaplecza, ale coś innego przeważyło szalę. Ulubieniec wszystkich, gruby rudy kocur Baltazar, miał pecha bo postanowił przekuśtykać majestatycznie na swych trzech łapach przy stoliku zajmowanym przez te dwa prymitywne indywidua. Jego głośne, pełne urazy miauknięcie, wyrażało raczej zdumienie niż ból, kiedy odziana w ciężki bucior stopa kopnęła kota w niewymowne miejsce.

Proces zawieszenia cywilizacyjnej ogłady nastąpił w sposób tyleż zaskakujący, co nieoczekiwany. Kacper zignorował wszelkie procedury kawiarni, dotyczące niechcianych gości. Mahatma Gandhi zasnął, a zbudził się Conan Niszczyciel. W dwóch długich susach doskoczył do stolika i wyprowadzając cios z całego barku, z impetem uderzył w twarz obleśnego grubasa. Ten poleciał w tył z krzesłem, upadł niezgrabnie i zaczął się gramolić na czworaka, ale to nie on stanowił zagrożenie dla chłopaka. Łasicowaty szybko i zręcznie wysunął się zza stolika i w kilku ruchach powalił większego od siebie młodzieńca i kilkukrotnie uderzył leżącego w twarz. Nowicki grzmotnął głową o ziemię, zamroczony czuł tylko metaliczny posmak krwi w ustach i żądzę mordu.
Jak oni mogli skrzywdzić to kochane zwierzę?

Menadżerka sali jakoś załagodziła sprawę. Łasica był bardziej rozbawiony niż wściekły, przyglądał się przez zmrużone powieki Kacprowi. Łezki wytatuowane na jego policzkach zdawały się spływać w dół, kiedy na zmianę zaciskał i rozluźniał szczęki. W końcu widać podjął jakąś decyzję, bo rzucił od niechcenia „ Chłopak ma jaja. Głupi jest, ale ma jaja”. Przyjął przeprosiny pani Alicji, po czym odholował swego kompana z rozbitym nosem w miejsce, gdzie odchodzą złoczyńcy po dokonaniu srogich występków.

Nowicki dopiero teraz zaczął się bać. Sam na sam z wkurzoną menadżerką nie miał żadnych szans. Koniec jego młodego życia zbliżał się wielkimi krokami, kiedy ONA, sunęła w jego kierunku, wszechmocna niczym góra lodowa na kursie Titanica. Ze swoimi stusześćdziesięcioma centymetrami wzrostu, wesołymi zielonymi oczyma, zadartym noskiem z kilkoma piegami wyglądała niczym krwawa Walkiria. No nie, w zasadzie wcale tak nie wyglądała. Zwłaszcza podając chłopcu chusteczkę i z troską wyrzucając z siebie pytanie.

-Nic ci nie jest głuptasie? Chodź, przyłożymy lód. Co w ciebie wstąpiło, to było niedorzeczne i niepotrzebne. Jakbyś to wcale nie był ty Kacperku.
-Tak Pszepani, przepraszam. Ja naprawdę nie wiem czemu tak…
- Wyszło jak wyszło, żadnego zgłoszenia na policję nie będzie, żadna oficjalna skarga nie wpłynie-
Czterdziestolatka delikatnie przyłożyła chusteczkę do jego rozbitej wargi.
-To dobrze Pszepani, ja naprawdę nie chciałem, tylko Baltazar…

Grube kocisko przyglądało się uważnie otoczeniu, liżąc leniwie łapki i ruszając w dystyngowany sposób puszystym ogonem. Baltazar był jedynym kotem nie przeznaczonym do adopcji, kawiarnia była jego udzielnym księstwem i prawdziwym domem. Formalnie nie należał do nikogo, ale był jednym z pierwszych zwierzaków jakie zamieszkały u pana Janusza i był symbolem tego co było tu dobre. Poza tym uwielbiał Kornelię niemal tak samo jak Kacper. Byli więc swego rodzaju braćmi krwi. Kacper wyczytał w jego żółtookim spojrzeniu akceptację, a może i wdzięczność. Koty nie są zdolne do takich uczuć, ale Nowicki wiedział swoje.

Pan Janusz kazał mu odpocząć od pracy. Naburczał, pogroził palcem, ale po tym wszystkim objął chłopaka i przytulił w kanciasty sposób. Wymamrotał coś o stresie i o tym, że ból przemija i zwinął się z kantorka zawstydzony.

Swobodny weekend wykorzystał więc na mecz, na który wybrał się z Bandytą i Klikiem, swoimi kumplami z klasy. Wojtek Bandyszewski, długowłosy drągal, wyszczerzył zęby i z dumą klepał Kacpra przez prawie cały mecz, powtarzając, że jest zajebisty, skoro przywalił dorosłemu knurowi. W dodatku to na pewno był kibic Legii, skoro wyglądał jak chodząca kupa gówna z przedmieść Warszawy, a zatem zasługa jest podwójna. Temat podchwycił Tosiek Glicki, który w każdym towarzystwie umiał skupić na sobie uwagę i rozkolportował po całej trybunie Kamiennej newsa, że Nowicki napierdolił jakiegoś frajera z L-ką na szaliku. Szacun w Czarno-Biało-Czerwono-Czarnej części stolicy urósł na Level Epic Max. Szkoda tylko że Polonii kibicuje może z 1% mieszkańców miasta…

Kornelia czekała na niego w domu. Jej rodzice byli na jakimś spotkaniu koła parafialnego, w którym pani Krystyna była kimś ważnym, starszym sierżantem sztabowym, czy kimś takim. Korni nigdy nie pytała o to dokładnie, bo nie dbała też o to wcale. Oboje w Kacprem wierzyli, że nie ma w co wierzyć. Dobro jest w ludziach, trzeba je wykorzystywać w życiu, nie dlatego że tak mówi jakaś książka SF napisana przez smutnych kolesi kilkanaście wieków temu, ale dlatego że bez dobra ten świat skończy w jakiś makabryczny sposób.

Nie przekroczyli jeszcze pewnej granicy intymności. Ostatnia baza czekała, nienaruszana zbytnio targającymi falami emocji. Znajdowali zbyt wiele przyjemności w cieszeniu się sobą, by postawić ten kolejny krok. Korn mimo swego otwartego światopoglądu całe życia utrzymywana była w rodzinnej klatce patriarchalnego spojrzenia na świat, zatem Kacper z prawdziwą dojrzałością zadowalał się tym, w czym rzekomo są świetne wszystkie uczennice szkół katolickich. Jego dziewczyna do takiej szkoły akurat nie chodziła, ale świetna była na pewno. On nie pozostawał jej dłużny, skupiony wielce i oczarowany bogactwem jej reakcji.

-Teraz powinniśmy chyba zapalić papierosa – z uśmiechem wyszeptał Kacper, jakieś pół miliona westchnień później. Jego głowa spoczywała na jej udach, ona zaś ciągle miała palce wplecione w jego włosy, jak w chwili uniesienia przed kilkoma minutami.
- Papierosy są passe, prawdziwi luzacy palą jointy – zażartowała. Oboje nie chcieli mieć nic wspólnego z mocniejszymi używkami. Dwa kieliszki na długich nóżkach stojące na nocnym stoliku z mieniącym się na dnie bordeaux, które Nowicki legalnie kupił w sklepie, były więcej niż wystarczającym rozluźniaczem.
- Chwilo trwaj – wymruczał rozluźniony i spełniony młody mężczyzna
- Trwaj, ale nie dłużej niż kwadrans, bo musimy doprowadzić się do porządku, a mama kazała mi obiecać że nic nie zbroimy pod ich nieobecność
- No i słowa dotrzymaliśmy , żadnych wnucząt nie zastaną w domu po powrocie
– mrugnął do niej – więc mamy jeszcze cały kwadrans dla siebie?- Błysk w jego oku przekazał jasny komunikat.

Kolację zjedli razem z państwem Zawadzkimi. Był na niej też wiecznie zabiegany brat Korni, Adam. Chłopak całe popołudnia po szkole spędzał z grupą studentów, poświęcając całą energię projektowi mechanicznego chwytaka do sondy marsjańskiej. Politechnika uczestniczyła z sukcesami w dużym panelu we współpracy z NASA i Europejską Agencją Lotów Kosmicznych.

-Jak to jest, że Malinowski jest jadowity jak żmija i prawdomówny jak Pinokio, a co drugie słowo w jego przemówieniach jest o Bogu? - Często rozmawiali o takich sprawach w domu Kornelii
- Bóg jest dobry, a ludzi którzy się na niego powołują są tylko ludźmi, ze wszelkimi swymi ułomnościami. Mają wolną wolę i rozum, ale to nie wystarcza, błądzą i w swej niedoskonałości nie widzą tego. Malinowski to na pewno dobry człowiek, który zapomniał co jest dobre, bo nikt mu o tym nie przypomina. Bo polityka to nie miejsce dla zacnych i prawych, to nie miejsce dla sprawiedliwych.
- Czy to znaczy, że każdy polityk staje się zły?
- Możesz mieć najlepsze intencje, a kończysz jak ten rockman Łupież, od idei do bycia szmatą droga jest dość krótka
– pani Krystyna, lektorka zgromadzenia dobrych chrześcijan, gorliwie kochająca Jezusa wiedziała, że jego słudzy wcale nie są utkani ze świetlistego blasku, a media potężnego Ojca Kierownika to siedlisko sekciarskiego myślenia sprzecznego z doktryną papieską.
- Tylko czy w tym paskudnym świecie znajdziemy coś lepszego niż KUNa? Oni jedni chociaż coś dają społeczeństwu

Kacper stłumił ciche przekleństwo wypełzające mu na usta. To właśnie Polska, mój dom, miejsce gdzie prawi ludzie nie chcą widzieć w jakim grzebią się gównie, przytłoczeni propagandą telewizji i innych gadzinówek. Miejsce gdzie gorliwa służalczość jest cnotą ważniejszą od innych przymiotów ducha, gdzie pycha wcale nie kroczy przed upadkiem, a ma się bardzo dobrze, miejsce w którym nieprawość ma zawsze solidne alibi, a grzech odpuszcza się ustami rzeczników z piekła rodem.

Ciekawe czy ich krew jest czerwona. Ciekawe.
 
__________________
Pусский военный корабль, иди нахуй

Ostatnio edytowane przez killinger : 08-07-2023 o 10:04. Powód: uciekające literki
killinger jest offline