Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2023, 15:12   #73
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Przybyli w sześć czarnych limuzyn. Szykownie ubrani, dyskretnie uzbrojeni.


Wyglądali jak żywcem wyjęci z filmów gangsterskich. Ghule klanu Giovanni. Powód takiej stylizacji był oczywisty. Mieli wzbudzać respekt, mieli wzbudzać strach. Byli żywą wizytówką klanu… eleganckiego i bezlitosnego. Biło od nich bogactwo i ziąb zarazem. Było ich dwudziestu czterech i wedle słów Giacomo mieli zabezpieczać całą transakcję. Całkiem spora gromadka jak na zwykłe zabezpieczenie wymiany. Z drugiej jednak strony… to nie była wszak zwykła wymiana. Niemniej wydawali się profesjonalistami i Szkaradziec wydawał się zadowolony z ich obecności, szczególnie że to właśnie on wydawał rozkazy. Czas pokaże czy to dobrze, czy to źle.


Dwupasmowy most stalowy oparty na dwóch filarach. Łączący jeden brzeg lasu, z drugim. Smith “zamknął” dzień wcześniej z powodu uszkodzenia jednego z filarów i zagrożenia zawalenia się mostu pod ciężarem pojazdu. Teraz stali więc po jednej stronie mostu i czekali na przybycie Diabła Weneckiego.
Z przodu były limuzyny Giovanni ustawione wzdłuż obu poboczy drogi. Trzy w jednym, cztery w drugim rzędzie.
Dalej stał policyjny radiowóz Smith’a z jego ghulem jako kierowcą. Larry przybył ze swoimi ghulami czarnym pickupem. Raze wraz z Garrym jeszcze w Stillwater przesiedli się na półciężarówkę Williama, w której to siedziała Ann. Dwóch Malkawian siedziało w pontiacu firebird należącym do Salvatore, który to trzymał kierownicę.
Nadia i Lukrecja zatrzymały się w lesie siedząc w vanie i pełniąc rolę centrum komunikacyjnego i odwodów na wypadek kłopotów. “Ochraniali” je najmłodsi, czyli Charlie, Miracella i Clyde.
Gdzieś tam w lesie ponoć czaiła się Jaine wraz McElroy’em… ich tajna broń która będzie użyta w ostateczności.


Koło północy w końcu zjawił się Diabeł Wenecki, oczywiście z odpowiednią pompą. Na czele zmotoryzowanego orszaku jechał czarny cadillac eldorado, zapewne z samym Tzimisce i jego więźniem. Osłaniany był z boku i z tyłu przez Kainitów na motorach, szesnastu identycznych
łysych wampirów, uzbrojonych w śrutówki i koktajle Mołotowa. Pomiędzy nimi przemieszały się bestie o kształcie umięśnionych przesadnie wilków o straszliwych zębatych paszczach przeznaczonych zapewne do brutalnego rozrywania ciała. I zadawania ran, których nawet Kainita nie mógłby zignorować. Na samym końcu..


… podążała olbrzymia rogata bestia, ów straszliwych vohzd. Porykiwała wściekle od czasu do czasu rozglądając się przekrwionymi oczami. Najwyraźniej Tzimisce spodziewał licznego komitetu powitalnego.

Tzimisce zatrzymał się na środku mostu, wysiadł ciągnąc za sobą związanego osobnika z płóciennym workiem na głowie. Nadszedł czas wymiany…

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline