Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2023, 09:04   #6
killinger
 
killinger's Avatar
 
Reputacja: 1 killinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputację
Czasem znajomi żartowali, że na pewno ma wszczepione 50% genomu rekina. W wodzie czuł się naprawdę dobrze, a jego półeczka z medalami pełna była wartościowych pamiątek. Fakt, że te najcenniejsze zdążyły już lekko się zakurzyć, ale nadal był dobry i nadal woda dawała mu sporo radości.

Teraz paradoksalnie upatrywał w niej szansy na zmniejszenie owej radości, wytłumienie potoku endorfin pompowanych przez rozognione serducho. Był nieuważny, nieco nieobecny duchem, pewne obrazy zapadły głęboko w jego umysł, zaraza rozochoconego libido rozlewała się po całym ciele intrygująco-irytującym dreszczykiem. Jeśli to znaczy być mężczyzną, to dzięki ci Losie, że mnie nim uczyniłeś - myślał leniwie.

Spora dawka wysiłku i 19 stopni ciepła wody z klubowego basenu pozwolą mu wrócić na właściwe tory. Spokojnie doczeka wieczora, godzinka Counter Strike'a na którego umówił się z Łukaszem to dobra odskocznia od płomiennych wizji podsycanych testosteronowym wybuchem. I wtedy zaśpiewa złośliwie płynącym endorfinom "Nie ma fal" głosem młodego barda ze śmiesznym wąsikiem. Swoją drogą ów bard był idolem Łukasza, a kto wie, czy nawet nie czymś więcej. Luki ze swoją odmienną seksualnością miewał czasem dziwne pomysły na piękno i atrakcyjność, ale poza tym był w porządku. Jego najlepszy kumpel od piaskownicy, a przy tym zadeklarowany, choć nie do końca wykomingautowany gej, na pewno doceni też postępy w powiększaniu zażyłości między Kacprem i Kornelią. Nie mógł się już doczekać, kiedy między kolejnymi fragami w CS-ie, rzuci na teamspeaku zdawkową informację o tym, że najlepsze lody są Mokotowie.

Zaśmiał się w myślach. Nie był aż takim pozerem i cholernym snobem, by ubierać najfajniejszą rzecz jaka go spotkała w tak przaśne i wulgarne komunikaty. Poza tym Luki zdecydowanie wolał łagodniejszy język. Nawet jak mu nie szło i padał co chwilę zabity na ekranie swego wielkiego, panoramicznego monitora, mamrotał co najwyżej ciche "kurde" nie sięgając do potężnych zasobów brukowej polszczyzny. Kacper czytał kiedyś o przekleństwach w innych krajach i okazało się, że pod kątem złorzeczenia jesteśmy w ścisłej, światowej czołówce, a możliwości artykulacji w formie wielopiętrowych, złożonych konstrukcji wulgaryzmów mogą nam pozazdrościć wszyscy. Po słowie "kurwa" cały świat poznaje od razu Polaka.

Kurwa - to jedyne co przyszło mu wyszeptać, kiedy zobaczył popieprzoną scenkę rodem z zielonych placów Mińska, szerokich alei Moskwy, zasnutych smogiem dolin drapaczy chmur Pekinu. Kurwa - wyszeptał znowu, zgodnie z zasadą że "Einmal ist keinmal".

Ludzi podzielić można poprzez miliony siecznych idei, możliwości, zasobów, charakterystyk. Można zbudować nieskończoną ilość podzbiorów typów, rodzajów osobowości, cech , przymiotów. Tylko po co dzielić, skoro lepsze jest szukanie łączników, wspólnoty i dobra kryjącego się w synergii?

Jeden podział jest jednak niezaprzeczalny i trwały. Miłośnicy psów i zwolennicy kotów nigdy nie będą czuli się dobrze w jednym koszyczku.

Kacper kochał koty. Do tej chwili jednak nie wiedział, że umie nienawidzić psy. Pierdolony Cerber dla niepoznaki przyobleczony w owczarkopodobne ciało, wyglądał jak uosobienie chaosu. Dwie mundurowe sylwetki, w rynsztunku daleko odbiegającym od standardowego umundurowania krawężników na służbie, zdawały się ledwo panować nad agresją, której czarne jądro zamieszkało w futrzanej bestii.

Dwoje młodych ludzi skutych na ziemi, niczym ofiary złożone w hołdzie Czworonogiej Grozie, drżało kiedy ślina z pyska dziwnie umaszczonego psa kapała tuż obok ich twarzy.

Grozę potęgował zimny spokój siepaczy w mundurach. Chłodno taksowali otoczenie, bystrym wzrokiem szukając czegoś, może kłopotów, a może szans na zaspokojenie sadystycznych instynktów uwolnionych spod kontroli prawa, wyjętych poza nawias odpowiedzialności.

Kacper nie był naiwny i wiedział że za dumnymi hasłami często nie kryje się nic prócz pustki, albo fałszu i obłudy. Amerykański gliniarz wysiadając z wozu udekorowanego dumnym "To serve and protect" mógł zadusić, lub zastrzelić Murzyna. Polski policjant opłacany z naszych pieniędzy mógł za długo bawić się taserem. Bo to tylko ludzie. Czasem dobrzy, czasem podli, najczęściej zmienni w zależności od okoliczności. Jak wszyscy. Prawie wszyscy.

Ci dwaj byli z innej kategorii. Mundury pozbawione jakichkolwiek dystynkcji, bez naszywek z numerem służbowym, danymi jednostki czy komisariatu, bez tak powszechnych w unijnych strukturach nazwisk przypinanych rzepami na piersi. Anonimowi i cieszący się wynikającą z tej anonimowości bezkarnością. W dodatku napędzani do działania jakąś siłą, mrokiem wykraczającym poza otrzymane rozkazy. Jak pierdolony Specnaz. W samy środku stolicy dużego, europejskiego kraju.

Skurwysyny. Służalcze kreatury systemu, który coraz bardziej dryfował w kierunku którego nikt o ilorazie inteligencji wyższym od Forresta Gumpa nie mógł akceptować. Niestety oficjalnie koronowany na Króla Polski Syn, będący drugą osobą boskiego triumwiratu, nie szafował specjalnie szczodrze przy rozdawaniu rozumu Polakom, przeto procesy zrozumienia nierzadko nie przemykały przez gładkie czoła dobrych obywateli pierwszego sortu.

Kacper jednak wyniósł z domu przekonanie o egalitaryżmie jako najlepszej opcji, o tolerancji jako naturalnej pochodnej zdrowego rozsądku, wierząc że różnorodność jest częścią całości, a nie jej zaprzeczeniem.

Mikroładunki przebiegające miedzy jego synapsami powoli przestawały przekazywać logiczne komunikaty, zamiast słów i obrazów, niosły burzę uczuć. Wściekłość i jakiś nienaturalny chłód wdarły się do umysłu chłopaka. Mięśnie napięły się, źrenice rozszerzyły. Ta jawnie chamska eskalacja przemocy policji wobec jego rówieśników wzburzyła go momentalnie, choć sam nie umiał powiedzieć dlaczego. Czuł swoje tętno, potężniejące niczym finał koncertu japońskich bębnów Taiko. Czuł w sobie potężną i dziką, nieujarzmioną siłę, adrenalinowy kop popychał go do działania.

Rwać, szarpać, gryźć... przyglądać się tryskającej posoce. Czy w nieprzysłoniętych chmurami blaskach słońca, ta krew byłaby czerwona? Czy to zwierzę w futrze i zwierzęta w mundurach to zwykłe ssaki, czy twory zrodzone z podłego kaprysu piekieł? Czy ich krew ...

- Spieprzaj ziom - chłopak, którego znał z widzenia przemknął obok niego jak strzała. Z jakiegoś powodu uznano go za niewartego zainteresowania.

Bańka agresywnej wszechmocy pękła w głowie Kacpra. Rozsypała się w pył, niczym kawałek alabastru pod uderzeniem młota. Pozostawiła tylko kołatanie serca i potworną suchość w ustach.

Nie ma znaczenia czy mają czerwoną juchę. Nie ma to znaczenia. Ma znaczenie co i dlaczego robią. Dlaczego w ogóle wolno im to rozbić?
Domyślił się co się dzieje. bo dziewucha na sto procent była stuningowana. Nie, nie chodziło o to, że wydała kupę kasy, by jakiś doktor Szczyt zbudował jej cycki, nos, kości policzkowe i całą resztę, by wyglądała bardziej jak sportowe auto, niż dyskretna osobówka. Modyfikacje sięgały głębiej, dotykały innej sfery, były bardziej permanentne i nieodwracalne. Urodziła się zmieniona. Widział jej pajęcze palce, mogłaby być w przyszłości genialną pianistką, chirurgiem, albo po prostu kurewsko dobrze szydełkować. Nie miała jednak na to wpływu i wyboru. Była młodą laską zabijającą czas śmiechem i chipsami. Tuba Springlesów kołysała się pod buciorami wachmanów, lekki grzechot ziemniaczanych przysmaków był zdumiewająco wyrażny, stanowił przeciwwagę dla gromowego pomruku dobywającego się z paszczy szarobrązowego psa.

Nogi same prowadziły go ku ławeczce, poniżonym dzieciakom, dwóm wielkim facetom bezdusznie wpisującym się w nazistowskie schematy, oraz zwierzęciu, które ewidentnie nim zainteresowane wydało z siebie serię głupkowatych kaszlnięć.

Będąc już jakieś 3 metry od patrolu, zatrzymał się i zduszonym lecz stanowczym głosem wyrzucił z siebie. Va banque.
- Jestem siostrzeńcem podsekretarza stanu w kancelarii Ministerstwa Sprawiedliwości. Mój wujek osobiście spotyka się z wiceministrem i zna wiecie panowie jakiego prezesa. Mój telefon komórkowy jest moją własnością i nie macie prawa bez nakazu odebrać mi go w żaden sposób. Zaczynam filmowanie panowie oficerowie. Myślę że nikomu w KUN nie spodoba się, że na ulicy wielcy faceci atakują dobre, polskie dzieci, przyszłość naszego wielkiego Narodu!

Wujek miał warsztat samochodowy w Zielonce, polityki nie znosił, ale blef musiał jakieś wrażenie na policjantach zrobić.
Zesztywnieli, może w wyrazie jakiejś niepewności, a może tylko knuli następne podłe posunięcie.

Iphone Kacpra nagrywał scenę, wściekłe zwierzę, dwójka nastolatków skuta jak bandyci z Pruszkowa, skonsternowani wachmani. Oraz coraz większa liczba gapiów, coraz liczniejsze grono zwyczajnych Warszawiaków zatrzymywało się na skwerku, najpierw milcząco, potem cicho pomrukując, by w końcu wybrzmieć z narastającą irytacją.

Jest jak jest, ale w każdym przyzwoitym człowieku ta piekielna scena budziła odrazę i zdumienie. W kraju tak doświadczonym przez komunę, automatycznie przepalają się bezpieczniki, gdy przedstawiciele resortu siłowego krzywdzą niewinnych.

Kacper z satysfakcją zauważył kilka telefonów nagrywających wraz z nim. Zauważył oczy ciskające gromy, wykrzywione niechęcią usta tłumu. Nie miało znaczenia czy dziewczyna miała ułamek genomu inny niż pozostali. Nie miało znaczenia, czy była biała, czarna, zielona w paski czy anormatywna. To nie pierdolona prowincja, nie plac przed Kościołem Farnym w Białymstoku, gdzie legalnie spotykali się neofaszyści różnej maści. To duże, kosmopolityczne miasto, to miejsce gdzie tępa propaganda nie odnosi oczekiwanego efektu, tu nadal wolność i niezależność biorą górę nad partykularyzmem, nepotyzmem, cynizmem.

Przynajmniej taką nadzieję miał Kacper Nowicki. Patrząc prosto w oczy szczekającej z nienawiścią bestii.
 
__________________
Pусский военный корабль, иди нахуй
killinger jest offline