Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-07-2023, 05:47   #12
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację

ANNO DOMINI MCIXII, Puszcza na granicy Litwy z Kurlandią

- Jesteśmy tu intruzami... Powinniśmy byli zawrócić, gdy znaki ostrzegały... - Svajone trzymała się blisko Zygfryda, a jej rozszerzone oczy lustrowały otoczenie.

Kawalerowi Mieczowi najwyraźniej czerpali jakąś potuchę z rozkazów młodego Zygfryda, czy raczej z jego spokojnej pewności i braku poddania się diabelskiemu wpływowi. Bez wahania ustawili się w szyku, który nakazał młody rycerz, jakby pokładali nadzieję, iż może to jego słowa będą ich ochroną. Rohrbach zrozumiał, iż w tym jednym momencie zyskał władzę nad wszystkimi zwykle powyżej niego, a władzę tą właśnie zapewniały mu diabelskie byty i ich... panowie.

- Moi ludzie nazywają te istoty „Mogiłami, które kroczą nocami”. - wpięła palce w ramię Rohrbacha - Nie trzeba im powietrza, a krwią oddychają, zaś to co już jest martwe...nie może umrzeć. - spojrzała poważnie na Zygfryda - A Deotheri jest jednym z nich. - uśmiechnęła się grymasem kogoś zdesperowanego, jak i potwornie smutnego.
Zygryd nie widział wspomnianego Deotheriego, który udał się do samotnego czarownika. Otoczenie, w jakim się znajdowali ogarnięte było zawieją ziemi, liści i runa leśnego, niczym tornadem z nich stworzonym, przesłaniającym widok. Drobinki niesionej wiatrem ziemi smagały rycerzy po twarzach i oślepiały, gdy odnalazły oczy. Dźwięk walki z bestiami ciągle dochodził do świadomości Rohrbacha i choć czasem nie był w stanie otworzyć oczu, to był świadom chaosu. Dopiero gdy udało mu się rozchylić powieki zrozumiał, iż stracili po drodze jednego z rycerzy wcześniej zajmującego pozycję blisko na prędce ustawionego przywódcy. Tam gdzie stał wyzierała luka w przestrzeni...
Po policzku Zygfryda spłynęła ciepła i gęsta krew. Nie jego.

Wiedźma nie drgnęła nawet, zupełnie nie pomna na podchodzących ludzi. Patrzyła na nich z rozbawieniem i... oczekiwaniem?

Duchowy puch począł się unosić z ziemi i roślinności wokół Kawalerów Mieczowych.





 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem