Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2023, 15:00   #1
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
[Pathfinder 2e] Kult Pogorzelisk



Kult Pogorzelisk

~ Wiek Popiołów II ~

W poprzedniej przygodzie…

Cytat:
Wschodni Isger. W miasteczku Rozgórze, podczas Zewu Śmiałków, zebrania, na które przychodzą najemnicy, bohaterowie lub tacy, co do stracenia nic nie mają, rada miasta ujawnia niebezpieczeństwo: stary zamek obok Rozgórza, cytadela Altaerein, która była dotychczas domem dla goblinów z plemienia Cierniowego Kamienia, przeżyła najazd. Posłaniec donosi, że gobliny zostały zmasakrowane niemal do szczętu, zaś niedobitki plemienia umknęły na wzgórza opodal. Przygłupi goblin imieniem Ficko donosi, że z czeluści zamkowych wychynęły dziwne kreatury, które dokonały rzezi plemienia. Zebranie jednak kończy się przed czasem, kiedy z drzwi wyskakuje mefit ognia - pożoga zaczyna trawić ratusz.

Na pomoc przychodzi szóstka bohaterów: Joresk, Lavena, Katerina, Gobelin i Valenae. Ci gaszą pożar i ustalają, że mefit został przywołany przez bandyckiego niziołka imieniem Calmont.

Ustaliwszy kontrakt i wynagrodzenie z radą miasta, śmiałkowie podróżują do starego zamku. Tam stawiają czoła strzegącym ruin diabłom, żywym trupom, smoczemu pomiotowi i wreszcie aresztują niziołka. Ten zdradza im, że w głębinach zamku znajdują się nasycone magią elfów wrota, aiudara, które musiały aktywować się niedawno. Calmont zostaje aresztowany, a drużyna ponownie wyprawia się do zamku, ustaliwszy sekretne przejście z wodzem goblinów, Helbą.

W lochach zamku śmiałkowie stawiają czoła tym, którzy najechali zamek: kultystom Dahaka, smoczego boga zagłady. Kultyści spotykają wreszcie przeciwnika godnego ich samych i zostają pokonani. W tym samym czasie, bohaterowie dowiadują się, że zamkiem interesuje się białowłosa czarownica, która wybudziła strażników grobowca. Dowiadują się także, że gdzieś w podziemiach grasuje stary bies, którego czciły gobliny.

Śmiałkowie wracają do miasteczka. Drużyna zmienia się: bard Gobelin i łotrzyca Valenae odchodzą, zaś do drużyny dołączają kapłan Khair i śledczy Sidonius. Wspólnie, drużyna ustala, że białowłosą czarownicą jest magini o imieniu Voz. Włamawszy się do jej domu, bohaterowie czytają jej notatki i ustalają, że przejście do Starych Grot, miejsca, gdzie znajduje krąg elfickich wrót, znajduje się w jaskiniach parę mil od miasteczka. Nie szczędząc czasu, szóstka śmiałków wyprawia się na miejsce.

Wreszcie dotarłszy, śmiałkowie stawiają czoła wynajętym przez Voz oprychom: półorkom przewodzonym przez okrutną hobgoblinkę, Dmiri. Z początku walka przebiega po ich myśli: najemnicy padają na podobieństwo łanów zboża podczas żniw i wycofują się do groty. W grocie jednak walka odwraca się: nekromantka Voz, w towarzystwie Dmiri, półorków i swoich nieumarłych sługusów, nieomal zabija Katerinę i Joreska i przepędza śmiałków.

Niezrażeni sromotną porażką, śmiałkowie prą dalej i wkraczają po raz kolejny do groty, którą zastają pustą. Szóstka zapuszcza się coraz dalej w ciemne podziemia, aby wreszcie rozprawić się ze starym biesem - Ralldarem. Dowiadują się także tego, że grupa Voz została rozbita, jednak trupów nekromantki ani hobgoblińskiej łowczyni nie odnajdują. Po trudnej potyczce, wreszcie, stawiają czoła hersztowi grupy kultystów - Malarunkowi. Chytrym podstępem śmiałkom udaje się zabić nikczemnika i rozbroić jego pomagierów. Voz uciekła wcześniej przez Wrota Zmierzchu.

Po wszystkich tych przygodach, śmiałkom udaje się dotrzeć do centralnej części podziemnego kompleksu - Kręgu Alsety, gdzie znajduje pięć aktywnych wrót elfów. W swojej kabzie, Malarunk ma klucz do Wrót Łowców - grot strzały poświęcony runami boga Ketephysa.

Drużyna spędza szesnaście dni w mieście, badając magiczne wrota i pracując w zamku. Stare komnaty zostają uprzątnięte, a zawalone schody prowadzące do krypty przywrócone do swej dawnej świetności.

Po dłuższym deliberowaniu nad naturą bramy, śmiałkowie naprawiają przepływ energii zasilających ją i postanawiają przekroczyć próg w nieznane…
~

Wrota Łowców

Przejście przez Wrota Łowców było akcentowane głośnym, suchym trzaskiem, który rozlegał się, kiedy przechodziło się przez mgłę. Fale energii wibrowały głośno: wokół panował całkowity mrok i przez parę chwil nie działo się nic poza dziwnym, nieokreślonym uczuciem ruchu, jak gdyby nagle było się transportowanym przez czeluść całe mile w paru momentach.

Powietrze stało się się gorące. Ba! Gorętsze nawet, niż sugerować miał to cel ich podróży, parne dżungle Mwangi. Kiedy tylko wir energii ustabilizował się, aby stać się za ich plecami ścianą, światło pancerza Joreska oświetliło zarysy tunelu, w którym nagle znaleźli się.



Jeśli to miało być Mwangi, to musieli znajdować się głęboko pod ziemią. Podziemne powietrze wcale nie było wilgotne i nie sugerowało, że lada chwila mieli spotkać się z dżunglą. Przeciwnie: zalatywało tutaj siarką, wszędzie słychać było jednostajny, bulgoczący dźwięk, który przywodził na myśl leniwie płynący potok rozgrzanej do czerwoności skały. Powietrze było gęste, jak gdyby było na poły wypełnione dymem. Gorąco udzielało się wszystkim i już po paru chwilach na czoła podróżników wstąpił pot. Atmosfera była tak ciężka, że miało się wrażenie, że istniał tutaj jakiś nieuchwytny, jednak niezaprzeczony rodzaj obecności.

Za ich plecami znajdowały się magiczne drzwi, które prowadziły z powrotem do Cytadeli Altaerein. Wirująca ściana mgły rozstępywała się za każdym razem, kiedy do tunelu wkraczał każdy z członków drużyny - Wug, Joresk, Katerina, Lavena, Khair i Sidonius.

Na przedzie znajdowała się Renali, która rozglądała się z niepokojem.
– To nie powinno być tak - rzekła ostrzegawczo. – Kiedy przechodziłam przez tunel, nie było… Nie było tego - omiotła gestem tunel. – Nie było lawy.
W istocie, tu i ówdzie lawa wypływała z jednej ze szczelin w tunelu drobnymi, rozjarzonymi do czerwoności strumykami.

Tunel był prosty i mogli zobaczyć jego koniec - był to taki sam portal, jaki znajdował się za ich plecami, umieszczony w ścianie z ciosanego kamienia. Gdyby nie strumienie lawy w kątach tunelu, zapewne to miejsce pogrążone byłoby w całkowitej ciemności. Boczne ściany i sklepienie wydawały się naturalne, choć widać było tu i ówdzie pojawiły się pęknięcia.


 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!

Ostatnio edytowane przez Santorine : 29-07-2023 o 18:54.
Santorine jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem