Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-08-2023, 10:09   #3
Lucky7
 
Lucky7's Avatar
 
Reputacja: 1 Lucky7 nie jest za bardzo znany
Lubił Kintargo, bo zapewniało mu pełną anonimowość. Na wmieszanego w tłum chudzielca nikt nie zwracał uwagi. Nawet jeśli ktoś przypadkiem na niego wpadł, to spojrzał jedynie z pogardą i szedł dalej. Akurat w przypadku Lazlo to było dobre. Nie lubił ludzi, nie lubił długich, często prowadzących donikąd rozmów i unikał takowych. Po prostu nie był w tym dobry.

Sam już nie pamiętał, w jakich okolicznościach poznał Calindrę Jhaltero, ale był nią tak zafascynowany, że nie był w stanie odmówić jej pomocy a czarnowłosa potrafiła odwdzięczyć się dobrym wynagrodzeniem. Wtedy myślał, że to będzie jednorazowa robota, ale potem przyszły kolejne zlecenia i tak stał się jednym z jej bardziej zaufanych ludzi.

A przynajmniej lubił o sobie tak myśleć. Żadna inna kobieta nie zwróciła na niego takiej uwagi jak Calindra, choć chodziło tylko o pracę. Skoro co jakiś czas zwracała się do niego z kolejnymi zadaniami, to znaczy, że go doceniała i Lazlo trzymał się tej myśli.

Na spotkanie w jej biurze dotarł jako ostatni, czego szczerze nienawidził. Byli już wszyscy inni, przez co ich spojrzenia skupiły się w pierwszej chwili na nim. Czuł się jak w klatce i nie umiał sobie radzić z takimi sytuacjami. Od razu robiło mu się gorąco i serce zaczynało bić szybciej. Przełknął ślinę i starał się uspokoić, przedstawiając jednocześnie pozostałym mężczyznom, których nie znał.

— Lazlo Velmont — rzucił krótko i zajął miejsce w ostatnim wolnym fotelu.

Psychik był młodym, wysokim ale bardzo szczupłym mężczyzną o wystających kościach policzkowych i byle jak ułożonych włosach. Co mogło zwrócić uwagę, to że nie miał przy sobie żadnej widocznej broni ani pancerza, a za duży płaszcz, pod którym znajdowała się znoszona koszula wisiał na nim jak na jakimś kiju. Nosił też workowate spodnie i buty pod kolano a dłonie skryte miał w rękawiczkach bez palców. W towarzystwie trójki dobrze zbudowanych mężczyzn wyglądał jak dzieciak, który znalazł się w złym miejscu o złym czasie.


Słuchał Calindry z zaciekawieniem i w pełni skupiony na niej. Na Desnę, ależ ona była piękna! I jak pięknie pachniała. Starał się jej nie przyglądać zbyt nachalnie, co rusz spuszczając wzrok, gdy na niego spojrzała. Peszył się przy pięknych kobietach. Właściwie to peszył się przy każdych. Nigdy nie miał do nich śmiałości i pewnie to się już nie zmieni.

Propozycja pracy zaintrygowała go i zainteresowała. Dom na zadupiu i właściciel, któremu z jakiegoś powodu odwaliło. Pachniało to jakąś mroczną magią na milę. No i miejsce podobno nawiedzone było do dziś. Lazlo babrał się od dłuższego czasu w okultystycznym bagnie, więc nie zamierzał odmawiać. Zresztą, tylko głupiec ominąłby szansę tak dobrego zarobku.

Przysłuchał się orkowi, który mówił na siebie Grakka i musiał przyznać, że mówił do rzeczy. Mogliby przejrzeć te papiery i dobrze, że tamten o tym wspomniał, bo Lazlo raczej nie miałby śmiałości o to zagadnąć.

— Tak, plany posiadłości by nam się bardzo przydały. — Wydusił z siebie tylko i odchrząknął, wbijając wzrok w swoje brudne buty. — Na mnie w każdym razie możesz liczyć, Calindro.
 
__________________
Jak wygląda świat, kiedy życie staje się tęsknotą?
Lucky7 jest offline