Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-08-2023, 18:43   #76
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację



Wieści uderzyły Ann jakby obuchem w głowę. Czuła zagrożenie czające się przy Cyrilu, a w pewnym momencie wręcz zaczęła panikować. Chciała rzucić wszystko i wrócić w jednej chwili do Nowego Jorku, uratować Cyrila.William musiał powstrzymać dziewczynę oszalałą z wypaczonej miłości. Tłumaczył jej jaka to byłaby bezsensowna podróż, że mogłaby tylko doprowadzić jego wrogów do niego samego. Ann uspokoiła się tylko temu, że to okropne uczucie odeszło... ale wciąż wiedziała, że Tremere istnieje, jednak szczegóły ja ominęły.
...póki nie zjawił się wysłannik Księcia.

Dziewczyna patrzyła otępiała na dokument z wyrokiem na siebie (żadne ładniejsze nazywanie nie zmieniało faktu czym to tak naprawdę było). Nieruchomo słuchała opowieści posłańca czując irytację, a w końcu złość, gdy przekazał jej fiolkę i list od Cyrila. Zależy mu na ich więzi... Oczywiście, że zależy mu na utrzymaniu swojej własności na łańcuchu. Wiedział, że ona wypije jego krew, ona też o tym wiedziała. Gdy ściskała w dłoni fiolkę to czuła podekscytowanie i wiedziała, że nic na to nie poradzi. Nie umiała się uwolnić i nie chciała... choć chciała niedawno...

Siedziała na posłaniu wpatrzona w fiolkę leżącą na zwiniętym wyroku. Wiedziała, że niczym nie zawiniła, że nie zasłużyła na karę. Nie przyłożyła palca do całej sprawy, a oni jej odcinali całą rękę. Czuła wściekłość na Cyrila, na Księcia, na Primogenów, który głosowali przeciw Tremere... bo jednocześnie głosowali przeciw niewinnej Ann. Czterdzieści lat? Tyle istniała, włącznie ze śmiertelnym czasem! Dla nich to mogło być nic, ale dla niej to był wyrok śmierci społecznej. Już cierpiała z powodu braku klanu, ale teraz pozostawała uwiązana wolą Cyrila w Stillwater, bez szans na stworzenie znajomości, partycypowania w świecie Spokrewnionych. Za te lata będzie tym samym nic nieznaczącym kundlem, za którym będzie ciągnął się niesprawiedliwy wyrok wskazujący, że jest tylko niewolnikiem krwi.
I nawet nie została określona w wyroku imieniem i nazwiskiem, a tylko imieniem... jak nic nie warty niewolny kundel. Szlag by tego Ventrue!

Nie wypiła jeszcze Vitae, nie w tej sekundzie. Najpierw zadzwoniła do Eleny: podziękować. Wiedziała, że gdyby nie Toreadorka to Cyril nie przetrwałby następnej nocy. Dziękowała jej po stokroć, choć nic nie mogła jej sprezentować, bo i nic nie posiadała. Obiecała, że u niej się pojawi, gdy... dojdzie już do siebie. Nie chciała narażać Eleny na swoje wahania nastroju, jakie teraz by miała. Musiała ustabilizować się wpierw.

Jeszcze tej nocy zawitała w Róży, prosząc o żywy posiłek... posiłek po ostrym doprawieniu. Meta, amfa, może hera. Miracella zobaczyła, że Ann jest w ostrej rozterce i choć nie znała szczegółów to tym razem nie naciskała na bezklanową i jedynie zapisała duży rachunek na konto Williama. Wiedziała, że naćpana Ann będzie jeszcze tu nocować, więc dorzuciła opłatę za pokój do rachunku.
Następnego dnia wyjaśniło się wszystko.
Ann nie zależało, kto by się nabijał z jej nieszczęścia, jak i nie zależało, że nawet Lukrecja tego nie robiła. Wiedziała, że Caitiffka chce wrócić do Nowego Jorku, jak i ona. Czuła nienawiść, jaką dziewczyna roztaczała. Wybrała milczenie.



Dwa dni później Ann zniknęła. Wystarczyło by wypiła krew Cyrila, aby udała się do miasta... i nie wracała. Zaniepokojony William trzeciej nocy pojawił się w Nowym Jorku, by ją odnaleźć i odwieźć do miasteczka. Jak przypuszczał znajdowała się obok siedziby Tremere. Z tego co zrozumiał siedziała przed nią nieruchomo, czasem otoczona cieniami, nie polująca. Siedziała i patrzyła w mury.
Gdy próbował ją zabrać, ta stawiała się mu, nie chciała by ją zabrał. Krzyczała jak nienawidzi Księcia, jak nie rozumie czemu została ukarana. Że William nic nie rozumie i ją krzywdzi.
W końcu Toreadorowi udało się ją zabrać i musiał cierpieć jej uporczywe milczenie pełne bólu.

Relacje z Nadią ostygły. Ann nie miała ochoty spotykać się z nią i choć zyskała swój własny dom, to nie uśmiechało jej się iść do biblioteki. Widziała w Nadii Palafoxa, wobec którego pałała nienawiścią za próbę skazania Cyrila na śmierć. Odseparowała się od wszystkich, woląc samotnie przebywać w mieszkaniu.z dala od innych, jedynie dwa razy w miesiącu jadąc do miasta albo do Eleny, ale w większości by siedzieć naprzeciw siedziby Tremere...

...i gadając do siebie...?


END OF CHAPTER ONE

 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline