Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-08-2023, 20:00   #4
MrKroffin
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację
Wyszedł z mieszkania i skierował kroki w kierunku swojego wcześniejszego lokum. Szczerze wolałby, aby to Julia poszła pogadać ze staruszką. Pani Montgomery nie okazywała mu nigdy sympatii, i trudno jej się było dziwić, bo Seánowi nie raz i nie dwa zdarzyło się pokrzykiwać w nocy pod jej drzwiami, a nawet pewnego razu w amoku zdarzyło mu się kopnąć jej kochanego yorka, gdy ten wredny mały skurwiel tak głośno na niego szczekał, a głowa bolała od kaca.

Cóż, pozostało mieć nadzieję, że demencja starszej pani postępuje i nie pamięta już złego. Zapukał do drzwi, a po dłuższej chwili otworzyła je malutka, pomarszczona kobieta o mętnym spojrzeniu i beznamiętnym wyrazie twarzy.

-Dzień dobry, pani Montgomery… - zaczął Seán bez pomysłu na dalszą część - ehm… jak się pani podoba nowe mieszkanie?

Starsza pani nie odpowiedziała od razu. Mężczyzna, który pracował tyle lat w służbach zobaczył w jej wzroku strach. Znał ten wyraz. Czyżby…

Drzwi uchyliły się gwałtownie, a starsza pani z jękiem poleciała na bok, odepchnięta przez wysokiego, chudego typa, który wypadł z mieszkania z pięścią gotową do uderzenia. Tylko dzięki wieloletniemu szkoleniu ciało Seana zareagowało szybciej, niż jego otumaniony narkotykowymi oparami umysł i uchyliło się przed ciosem. Spłuczka, bo tak nazywany był ciemnoskóry jegomość w luźnym t-shircie i jeansach z obniżonym krokiem, zaśmiał się chrapliwie ukazująć dwie złote plomby.

- Kurwa, wciąż to masz, co? Niezły refleks, białasie. - Pochwalił Seana, jakby byli kumplami. - Wiesz, po co przychodzę, nie?
- Stan… - zaśmiał się nerwowo i zaczął rozglądać po bokach - dobrze wyglądasz, stary. Na siłkę zacząłeś chodzić czy jak?
Wiedział dobrze, że nie ma co przeciągać struny.
- Nie uwierzysz, ale akurat ostatnio byłem w szpitalu i dopiero dziś mnie wypisali, więc no… daj mi jeszcze kilka dni i oddaję wszyściuteńko, jak zawsze.

Spłuczka wyszedł z mieszkania, bez patrzenia w stronę zbierającej się z ziemi staruszki. Podszedł blisko Seana. Jego ręce spoczywały w kieszeniach.

- Coraz częściej są z tobą problemy, białasie, a ja nie lubię problemów… - patrzył wściekłym wzrokiem na rozmówcę. Ten człowiek zdecydowanie był na lekkim haju i… naprawdę był gotów do wszystkiego.
- Ze mną? Problemy? Heh, Stan, jestem jednym z twoich najwierniejszych klientów. Czasem zdarzy się jakiś poślizg w zapłacie, ale wiesz, jak to w życiu…. Za chwilkę kończę jedno duże zlecenie, forsy będę miał w chuj, tylko ten szpital teraz wypadł. Gdyby nie to, zapłaciłbym, serio. Daj mi kilka dni, oddam ci co do grosza, obiecuję, tylko kilka dni…

Wiedział, że Spłuczka bardzo nie lubi wymówek, więc wyostrzył zmysły, by szybko uciec przed kolejnym ciosem i zaczął rozglądać się za czymś, czym mógłby odeprzeć możliwy atak. W ostateczności ten stary mop stojący w kącie powinien pomóc przynajmniej utrzymać napastnika na odległość. Nie mógł pogorszyć swoich relacji ze Stanem, miał najlepsze ceny na rewirze.

- Już to słyszałem, białasie - warknął mężczyzna. - Psujesz mi markę. A tacy kiepsko kończą… - facet wyciągnął z kieszeni nóż sprężynowy i wycelował nim w twarz Seana. Nie atakował jednak. Przynajmniej na razie. - Wyobrażasz sobie, gdyby każdy miał takie poślizgi? Nikt nie brałby mnie serio. Nikt…

- Nie tylko pieniądze mają wartość. - Usłyszeli nagle głos zza pleców Seana. No tak, musiała się przypętać! Stała tam samozwańcza anielica, ze spokojem przyglądając się sytuacji.

- Sean, jest wciąż bardzo sprawny fizycznie. - mówiła do Spłuczki - Na pewno mógłby coś dla pana zrobić, w czymś pomóc… a pan w zamian da mu kilka dodatkowych dni na spłatę długu. Nikt nikomu by wtedy nie odpuszczał, prawda? To by była po prostu kolejna umowa.

Stan przyglądał się jej chwilę, mrużąc oczy, po czym opuścił nóż i zwrócił się do Seana.
- Nowa dupa? - zapytał i nie czekając na odpowiedź dodał. - W sumie… byś mi się przydał. Przyjdę po ciebie dziś wieczorem. Jak się spiszesz to ci dam tydzień, a nawet zmniejszę dług. Tylko kurwa masz się nie chwalić, czaisz?
Seán spojrzał wzrokiem mordercy na Julię.
- Jasne, Stan, przecież wiesz, że możesz na mnie liczyć. Będę gotów wieczorem.

Spłuczka uśmiechnął się krzywo, poklepał Seána protekcjonalnie po policzku i ruszył w kierunku schodów. Mijając Julię, zagwizdał.
- Masz gust, białasie. Ej, mała, jakbyś miała ochotę na kogoś, kto nie jest jebanym przegrywem gołodupcem, to odezwij się do mnie. Jak cię Spłuczka wytarmosi, to o więcej będziesz prosić - zarechotał, oblizał usta i oddalił się, znikając na schodach. Anielica odprowadziła go tym swoim spokojnym, beznamiętnym spojrzeniem.

Gdy usłyszeli trzask starych drzwi wejściowych, Seán podszedł zdecydowanym krokiem do Julii.
- W co ty mnie wrabiasz?! Przestępczość zorganizowana?! Jak mnie przyłapią to już nigdy nie wrócę do służby!
- Więcej wiary w ludzi.
Kobieta uśmiechnęła się lekko i pogładziła Seana po policzku wierzchnią stroną dłoni. Następnie wyminęła go i jak gdyby nigdy nic, powiedziała:
-Powinieneś chyba sprawdzić co u pani Montgomery. Pewnie się, biedaczka, wystraszyła.

Seán już chciał powiedzieć, co sądzi o jej naiwnym idealizmie, gdy poczuł niespodziewany dotyk na swoim policzku. Przeszedł go dreszcz, poczuł się nieswojo, ale przyjemnie… Chyba odzwyczaił się od takich pieszczot. Jej słowa wyrwały go z zamyślenia.
- Tak, może tak…
Podszedł do staruszki, znów czując, że nie bardzo wie, co zrobić i powiedzieć.
- Pani Montgomery… wszystko dobrze?
Niezgrabnie wyciągnął dłoń, by pomóc wstać staruszce.
- A idźcie wy, bandyci, wy! Nie boję się was! - wykrzyczała mu w twarz starsza pani, po czym trzasnęła drzwiami przed nosem Seana tak, że echo poniosło się w całym budynku.
~ Dlaczego zawsze jak chcę dobrze, wychodzi inaczej? ~ zapytał retorycznie w myślach Seán.
- To nie ja, to Spłuczka - rzucił machinalnie, po czym przeszło mu przez myśl coś jeszcze. - Może… ma pani pożyczyć 500 baksów?

Nie oczekiwał odpowiedzi, ale nadzieja umiera ostatnia. Odwrócił się do Julii.
- Ty mnie w to wrobiłaś, więc idziesz ze mną. Chyba że zamierzasz dalej mi rzucać kłody pod nogi, mój niezastąpiony stróżu.
- Oczywiście, że pójdę z tobą. Będę przy tobie do końca twojego życia. - Zadeklarowała poważnie anielica.
- Ok… - odpowiedział po chwili speszony - to spoko, chyba…
Gdyby nie Spłuczka na głowie, z pewnością poświęciłby więcej uwagi tej dziwnej deklaracji. Teraz trzeba było jednak ratować własną skórę.
 
MrKroffin jest offline