06-08-2023, 23:01
|
#15 |
|
Zygfryd przez chwilę poczuł się dumny, że starsi od niego rycerze uznali jego przywództwo. Jeśli jego ojciec, który oddał życie w walce o wyzwolenie Świętej Ziemi z rąk Mahometan, mógłby to widzieć z Niebios gdzie na pewno trafił, to miał nadzieję, że byłby zadowolony ze swojego najmłodszego syna. Ale to przyjemne uczucie szybko minęło w konfrontacji z iście szatańskimi sztuczkami którymi musieli stawić czoła w tej pogańskiej krainie.
Jego plan konnej szarży rycerzy na wiedźmę (która wyglądała jak człowiek, choć spowita jakąś dziwną mocą, pewnie rezultatem jakiegoś plugawego czarnoksięstwa) runął kiedy konie spłoszyły się nagle i jeźdźcy nie mogli nad nimi zapanować.
Widział jak Heinrich, rycerz pochodzący z Saksonii i zawzięty przeciwko poganom, trafił wiedźmę strzała. I nawet jeśli był to jakiś rodzaj upiora, jak sugerowała Svajone, to jednak tamta krwawiła, choć rana nie wydawała się na niej robić szczególnego wrażenia. I wtedy ta kobieta coś zrobiła, usłyszał nagle jakieś głosy niczym szepty samego diabła, a potem ziemia pochłonęła Heinricha miażdżąc mu kości. Młody von Rohrbach wydał z siebie okrzyk zgrozy i na chwilę zastygł, walcząc z odruchem ucieczki jak najdalej od tych bestii i czarnoksięskich mocy. Ale nie mógł przecież zawieść swoich braci i zhańbić honoru rodu....
- Ta dziwka krwawi, można ją zranić! - zawołał do swojego coraz mniejszego oddziału, starając się zapanować na strachem by jego głos zabrzmiał dobitnie.
- Zabijemy ją i będzie koniec tego, pamiętajcie że jeśli zawierzymy się Panu, to jego moc jest większa niż wszelkie sztuczki Szatana! Zostawcie konie i za mną, ubijemy wiedźmę! Gott mit uns, Kyrie Eleison! - W desperacji zaczął odmawiać początek modlitwy, jednocześnie wyciągając miecz z zamiarem poprowadzenia szarży, tym razem pieszych, na tę przeklętą czarownicę.
|
| |