Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-08-2023, 19:18   #10
Morph
 
Morph's Avatar
 
Reputacja: 1 Morph nie jest za bardzo znany


STWORZONE WSPÓLNIE Z KANNĄ

Gliniarze jednak nie znikali, wydawali się równie realni jak on, czy świat wokół niego. Podeszli energicznym krokiem, zachowując niezbędny dystans i ostrożność. Pies już nie warczał, uciszony komendą.
- Dokument rejestracji - powiedział policjant do Karola.
Miał ciemny mundur, bez żadnych oznak, dystynkcji, numerów. Podobnie jak drugi funkcjonariusz.
Tylko na szelkach psa chłopak dostrzegł napis : AT WORK, 26.


Tysiące myśli kłębiły mu się w głowie. Żadna z nich nie orbitowała wokół fantasmagorycznych uwodzicielek, hipotetycznych wyborów drogi na przyszłość, czy unurzanych w chmielowym soku filozoficznych kontemplacji. Widok nietypowych mundurów sprawił wszystkie zmysły wyostrzyły do granic możliwości. Wzrok w jednej chwili upgradowany do 8k. Słuch zwiększył czułość i zakres częstotliwości. Nawet Hi-Res nie oferowało takiego potencjału. Neoza najwyższej klasy. Skupienie pozwoliło przede wszystkim analizować wszystko, co działo się wokół na racjonalnie i bez emocji.
- Dowód mam w kieszeni - odpowiedział krótko - Mogę wyjąć?

Funkcjonariusz nawet nie spojrzał na dowód chłopaka.
- Dokument rejestracji – powtórzył.


- Rejestracji czego? - burknął Karol, nie kryjąc swojego oburzenia zachowanie gliniarza - Samochodu, krowy, czy kajaka?

Funkcjonariusz przez chwile przyglądał się chłopakowi, jakby zastanawiając się czy już go walnąć, czy poczekać jeszcze chwilę. Wrodzone opanowanie zwyciężyło.
- Dokument rejestracji mutacji – powiedział. – I nie pyskuj mi tu. Mamy stan wyjątkowy. Można prewencyjnie zatrzymać każdego na 12 godzin.


- Nie wiem o co mnie pytasz. Co to jest dokument rejestracji mutacji? -odparł nie kryjąc irytacji.

- Nie jesteś z nami na ty. - pouczył Karola drugi funkcjonariusz. - My pytamy, ty odpowiadasz,
Wyciągnął notes i coś w nim zapisał.
- Inne dokumenty poświadczające mutacje?


- Kultura osobista obowiązuje obie strony, panie władzo. Wódki z wami nie piłem, więc grzeczniej proszę. - Karol nie zamierzał dać sobą poniewierać, niezależni kim byli ci dwaj przebierań, jak już zaczął w myślach nazywać gliniarzy - Prosiłbym o podanie podstawy prawnej, która wymaga ode mnie posiadanie takowego dokumentu, a także powodów mego zatrzymania. Prosiłbym również, aby panowie się wylegitymowali i podali numery swoich odznak oraz komisariatu na którym pracujecie.
- To tak w ramach pełnej transparentności tego, co się tutaj odpierdziela - dodał w myślach.
Nic się tutaj nie zgadzało i śmierdziało na kilometr. Tym razem to nie chodziło o żadne bajkowe miraże, pełne erotycznego napięcia, tylko jakiś popierdolony stan wojenny rodem z Orwella, czy innego Huxleya. Z dwojga złego to wolał pląsającą wokół niego wodną nimfę, niż tych dwóch podszyszkowników. Bo na pewno nie nad. - zaśmiał się w duchu.
- Hejkum kejkum, Olo, ratuj!

- Oho, kolega się filmów amerykańskich naoglądał – zaśmiał się, choć jakoś mało radośnie, zdaniem Karola, jeden z mężczyzn. – Lub może prawo studiuje? - zapytał, ale wcale nie interesowała go odpowiedź.
- Zabieramy go – zdecydował, a drugi podał jakiś kod do przypiętego do ramienia urządzenia.
- Idziemy – funkcjonariusz wskazał kierunek – mieli iść w kierunku głównej ulicy.


Karol nie miał już żadnych wątpliwości. Sytuacja nie miała nic wspólnego z normalnością, ani tą nową, ani tym bardziej starą. Tania podróbka kafkowskiego procesu. Karol nie zamierzał w tym cyrku odgrywać roli Józefa K. Tu się zgina dziób pingwina.
Rozejrzał się wokół i zaczął oceniać swoje szanse. Gdyby nie policyjny kundel, to nawet by się nie wahał. Niestety jego obecność redukowała szanse powodzenia misji niemal do zero. Dwadzieścia metrów do bramy, to niby niewiele. Przy dobrym starcie zyska kilka metrów przewagi. Krawężniki pewnie będą lekko zaskoczeni, ale pies zapewne ruszy za nim, gdy tylko wykona pierwszy krok.
Intensywna gonitwa myśli odbywająca się w głowie chłopaka sprawiła, że niczym w jakimś Matriksie pokonał dystans dzielący go od bramy już kilkakrotnie wte i wewte. Raz udawało mu się bezpiecznie wskoczyć do klatki i zatrzasnąć za sobą drzwi. Innym z kolei wściekły pies obalał go na ziemię i wgryzał się w tętnicę udową, rozszarpując nogę na strzępy. Karol w ciągu kilku sekund przerobił w wyobraźni wszelkie możliwości i to po wielokroć. Rachunek prawdopodobieństwa nie stał po jego stronie. W totka też nigdy nie miał szczęścia.
- Raz kozie śmierć - pomyślał podejmując ostateczną decyzję. Z całej siły oburącz pchnął gliniarza, który trzymał psa na smyczy. Liczył, że uda mu się go przewrócić, a spowodowane zamieszanie opóźni pościg.
W następnej sekundzie gnał ile sił w nogach w kierunku ciemnej bramy.

Plan wydawał się całkiem niezły. W końcu – co jest trudnego w ucieczce młodego, wysportowanego (przyjmijmy) chłopaka dwójce policjantów z psem? Nic, mogłoby się wydawać.
Karol w każdym razie tak sadził, kiedy popchnięty aktem desperacji (a może szaleństwa) ruszył przed siebie. Od razu pełnym pędem.
Daleko nie odbiegł, najpierw poczuł uderzenie, jakby coś na niego spadło, a sekundę potem leżał już na ziemi, przygnieciony ciężarem psa.
- Ja dobiegam do furtki w 3 sekundy, a ty? – zdawał się mówić zwierzak.
Kilka chwil potem pojawiali się funkcjonariusze, skuli chłopaka , podnieśli go i pociągnęli w stronę nieoznakowanej furgonetki, która właśnie nadjechała.

 
__________________
“Living and dying we feed the fire,”
Morph jest offline