Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2023, 22:33   #9
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Już i tak gorąca atmosfera rozgorzała jeszcze bardziej, gdy dymiące kłęby oparów, iskier oraz popiołów wypełniły przestrzeń przed nimi, zgęstniały i przybrały formę widmowego smoka. Katerina bardzo prędko pożałowała przekroczenia przez Wrota Łowców, bo chociaż lubiła tańce napędzane adrenaliną, która nader przyjemnie rozgrzewała krew w żyłach, to popielne inferno godne pierwszego kręgu Piekieł rozsiewane przez teleportującą się manifestację zdecydowanie podawało w wątpliwość opłacalność tego całego zlecenia - ”nic nie jest warte śmierci” pozostawało wszak jedną z nielicznych reguł, jakich przestrzegała w życiu. ”Właściwie to posiadanie cytadeli to za dużo roboty, a Absalom jest piękny o tej porze roku,” przeszło nawet przez myśl muszkieterce przy drugim gorejącym podmuchu, podobnie jak krótkotrwały (acz intensywny) zamiar wyrwania biegiem w stronę avistańskiego wyjścia z piekielnego korytarza i zatrzymania się dopiero w Stolicy Świata właśnie.

Szermierka wyrwała jednak w przeciwnym kierunku, uprzednio dźgnąwszy jeszcze widmo właściwie tylko dla formalności, konstatując że równie dobrze mogła obrać kierunek na Klejnot Morza Wewnętrznego od strony Mwangi i nie mając ochoty przedzierać się przez szczeliny plujące gorącą magmą. Szczęśliwie jednak manifestacja rozpłynęła się pod kolejnymi ciosami jej towarzyszy broni, a wraz z nią zaczęła odchodzić chęć rzucenia tego wszystko na rzecz prostszych i bardziej doraźnych źródeł zarobku. Rzeczona chęć zmalała jeszcze mocniej przy wymianie krotochwili z czarownicą, a odeszła już zupełnie na widok Joreska usiłującego przecisnąć się przez portal w magicznie napompowanej formie.

No cóż, moi kochani, oto dowód na to, że rozmiar naprawdę nie ma za wielkiego znaczenia, gdy nie idzie z nim w parze technika — Katerina zaśmiała się przy tym sięgnięciu po nisko wiszący owoc komedii, zapominając nawet na chwilę o oparzeniach. — Może skoczę do Rozgórza po oliwę, drogi rycerzu, hm?

Mimo że fechmistrzyni czerpała niezmierną radość z obserwacji Joreska, to po chwili - z wielkim trudem i żalem w sercu - oderwała odeń spojrzenie, gdy górę wzięły instynkty i ostrożność. Pomimo że skupiła się na wyglądaniu czy ciężkie powietrze korytarza nie zamierzało aby ponownie skondensować się w manifestację Dahaka, to rzucała też ukradkowe spojrzenia w stronę Sidoniusa. Jednak nie na tyle ukradkowe, by uszły uwadze śledczego.

Czy mam coś na twarzy, Katerino, że tak na mnie zerkasz?

Masz to samo na twarzy co my, doktorku. Oparzenia, sadzę i pył — odparła Bonheur lekkim tonem, ubierając twarz w pozór niewinności. — Nie, nie, kochany, twe wnikliwe wnioski na temat manifestacji po prostu wywołały we mnie chwilę refleksji. Zastanawiam się zwyczajnie, czy nie znam aby tego fałszerza, u któregoś sprawił sobie swój doktorat.


Kolejne chwilowe zawieszenie w ponadwymiarowej nicości okazało się nie wywoływać już tak silnych mdłości, jak to pierwsze. Być może była to kwestia zdolności szybkiej adaptacji organizmu, a być może resztek adrenaliny w żyłach - Galtanka nie poświęciła temu choćby chwili uwagi, z westchnieniem ulgi niepasującym do gnijącego grobowca stawiając pierwsze kroki na garundzkiej ziemi. Parny gorąc loszku był niewiele lepszy od tego pozostawionego za plecami i chociaż nadal wyciskał krople potu z ciała pokrytego popiołem, to na jego korzyść działał brak manifestacji plujących ogniem. Tudzież, ku zaskoczeniu szermierki, jakichkolwiek innych zagrożeń. Brakowało nawet komitetu powitalnego, który spodziewała się zastać po drugiej stronie Wrót. Pomimo że cień cynizmu nie opuszczał jej myśli, to gdy skierowali kroki ku powierzchni - uprzednio lecząc oparzenia gusłami i modłami - Katerina pozwoliła sobie na krztynę ostrożnego optymizmu.

Galtanka musiała aż przesłonić oczy dłonią, gdy stanęli w końcu pośród ruin będących niegdyś świątynią poświęconą Ketephysowi. Intensywna zieleń kniei wokół, przeplatana równie intensywnymi w swoich barwach kwiatami, zaatakowała pierwsza, wespół z parnym powietrzem. Wszechobecna nowość napierała przytłaczająco z każdego kierunku, pod każdym kątem, nie oszczędzając żadnego zmysłu. Brak widocznego zagrożenia pozwolił Katerinie na uważną obserwację tego wszystkiego z nieskrywaną fascynacją na twarzy pokrytej pyłem. Krocząc za towarzyszami dziewczyna zdawała się być bezbrzeżnie pochłonięta podziwianiem widoków, ze sporym opóźnieniem poświęcając uwagę o wiele bliższym punktom w postaci śladów magicznej batalii czy obeliska zwieńczonego pyskiem Dahaka. Katerina obejrzała bliższą okolicę już ze zmarszczonymi brwiami, usiadłszy na kawałku gruzu. Pozwalając bardziej biegłym w arkanach magicznych zbadać prymitywny totem postawiony zapewne przez pobratymców Malarunka, zajęła się w pierwszej kolejności otrzepywaniem pancerza i odzienia z popiołów.

”Utrupionych” to musiało tutaj zostać wielu ktosiów, mój kochany klecho — Kat sarknęła w stronę Khaira, wodząc wymownym spojrzeniem po rzucających się w oczy śladach sugerujących widowiskową batalię, jakich było pełno wokół. Następnie przeniosła spojrzenie na Joreska, wchodząc w słowo Renali do której ten skierował swoje pytanie. — Ja mam, nasz mężny rycerzu. Skoro Khair twierdzi iż to niedokończone zaklęcie miało uderzyć w tutejsze elfy, to powinniśmy udać się do ich wioski. Ech, jak jej tam było... Akrivel! Będziesz nas w stanie tam poprowadzić, Renali?
 

Ostatnio edytowane przez Aro : 20-08-2023 o 15:03.
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem