Po krótkiej chwili dostrzegli między palmami dosyć niecodzienną sytuację. Półnaga kobieta, ubrana w przepaskę biodrową ze skóry jakiegoś zwierzęcia i takiż biustonosz, stojąc z tyłu za klęczącym mężczyzną trzymała mu sztylet na gardle. Sztylet z czarnego metalu. Nie odbijał słońca. Naprzeciwko niej stał drugi mężczyzna trzymający włócznię. Nader prymitywną włócznię, a w zasadzie zaostrzony kij. Na ziemi obok klęczącego leżała wyszczerbiona szabla. Obaj mężczyźni byli ubrani w połatane łachy, choć widać było, że kiedyś były one dosyć szykownym odzieniem. Choć nawet jak odzienie było nowe nie było dobrane z gustem, wręcz przeciwnie, oczy Dunwicka szybko wyłapywały kolejne modowe faux-pas ich strojów. Kobieta nie wyglądała na wyspiarkę, choć skurę miała spaloną słońcem, jednak rysy twarzy i kolor włosów wskazywały na kogoś z północnych krajów.
Pojawienie się piątki obcych wywołało lekką konsternację wśród miejscowych. Zapadła cisza, zza drzew dobiegał tylko szum fal. |