Ten dzień prawdopodobnie nie różniłby się niczym szczególnym od pozostałych szarych dni w krypcie, gdyby nie fakt, że Andy należał do „szczęśliwej” szóstki, która ma wybrać się na zewnątrz.
Odprawa, jak odprawa. Stali, czekali i słuchali jak nowo mianowany naczelnik poraz chyba milionowy raz już słyszeli instrukcje, a teraz jeszcze raz, chyba tak na wszelki wypadek.
-bla bla bla …. 4 lata.. bla bla bla interesuje nas wszystko… bla bla bla…
W końcu skończył i wszyscy mogli wejść do strzeżonego do tej pory przedsionka.
Włazy tuż za nimi zaczęły się za nimi zamykać. Ostatnie spojrzenia na kryptę. Ostatnie uśmiechy i pożegnania. Każdy z nich reagował inaczej. Stał patrzył się lub prostym gestem pokazywał gotowość działania, jedynie Rought wybiła się z szeregu. Prawdę mówiąc Andy nie zdziwił się jej pożegnalnym gestem. Wyciągnięta ręka w stronę Naczelnika z „międzynarodowym znakiem pokoju” zaskoczyła naczelnika. Nikt do tej pory nie ośmielił się pokazywać mu zaciśniętej pięści z wyprostowanym środkowym palcem. Zaczęło się. Otwieranie bramy przebiegało przy akompaniamencie głośnego wycia syreny…potem mrok wlał się do przedsionka a zaraz po nim „to” powietrze… chłodne, rześkie, ale jakże inne od tego wewnątrz. Andy dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że Rought trzymała go w tej chwili za rękę. W końcu znali się tyle lat, więc to naturalne zachowanie nie wydało się mu dziwne. Zawsze wspierali się różnego typu sytuacjach.
Oboje powoli poruszali się po ciemnej jaskini. Gdy w końcu wyszli, wszyscy już tam byli. Widok powalał na kolana. Człowiek przyzwyczajony do ścian, szarości i ciasnoty chyba by umarł z przedawkowania terenu. Andy rozglądał się pochłaniając coraz to większe połacie terenu. Ale to rzucało na kolana to niebo. Prawdziwe niebo. Niebieski bezkres z białymi obłoczkami…
Stał tak zahipnotyzowany jeszcze chwilę. Ocknął się na słowach profesorka
-…Jesteśmy na powierzchni, panowie i panie.
Wtedy dopiero zorientował się, że patrzą na niego, a raczej na nich, gdyż nadal stał z Joanne. Każdego z nich znał. Może nie osobiście, ale z widzenia. Patrząc na każdego z nich zauważył, że największy ładunek niesie profesorek.
„Nie powinien się przemęczać. W takim wieku to może grozić śmiercią. W końcu jest tutaj najstarszy.”
- Może potrzebujesz pomocy z tym ładunkiem? Zapytał wprost naukowca, nie ruszając się nawet o krok.
__________________ Give me your soul, give me your black wings I'm the Devil, I love metal !! I'm the Devil I can do what I want !! |