Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2007, 22:33   #6
Mortiis
 
Reputacja: 1 Mortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znany
Ten dzień prawdopodobnie nie różniłby się niczym szczególnym od pozostałych szarych dni w krypcie, gdyby nie fakt, że Andy należał do „szczęśliwej” szóstki, która ma wybrać się na zewnątrz.
Odprawa, jak odprawa. Stali, czekali i słuchali jak nowo mianowany naczelnik poraz chyba milionowy raz już słyszeli instrukcje, a teraz jeszcze raz, chyba tak na wszelki wypadek.
-bla bla bla …. 4 lata.. bla bla bla interesuje nas wszystko… bla bla bla…
W końcu skończył i wszyscy mogli wejść do strzeżonego do tej pory przedsionka.
Włazy tuż za nimi zaczęły się za nimi zamykać. Ostatnie spojrzenia na kryptę. Ostatnie uśmiechy i pożegnania. Każdy z nich reagował inaczej. Stał patrzył się lub prostym gestem pokazywał gotowość działania, jedynie Rought wybiła się z szeregu. Prawdę mówiąc Andy nie zdziwił się jej pożegnalnym gestem. Wyciągnięta ręka w stronę Naczelnika z „międzynarodowym znakiem pokoju” zaskoczyła naczelnika. Nikt do tej pory nie ośmielił się pokazywać mu zaciśniętej pięści z wyprostowanym środkowym palcem. Zaczęło się. Otwieranie bramy przebiegało przy akompaniamencie głośnego wycia syreny…potem mrok wlał się do przedsionka a zaraz po nim „to” powietrze… chłodne, rześkie, ale jakże inne od tego wewnątrz. Andy dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że Rought trzymała go w tej chwili za rękę. W końcu znali się tyle lat, więc to naturalne zachowanie nie wydało się mu dziwne. Zawsze wspierali się różnego typu sytuacjach.
Oboje powoli poruszali się po ciemnej jaskini. Gdy w końcu wyszli, wszyscy już tam byli. Widok powalał na kolana. Człowiek przyzwyczajony do ścian, szarości i ciasnoty chyba by umarł z przedawkowania terenu. Andy rozglądał się pochłaniając coraz to większe połacie terenu. Ale to rzucało na kolana to niebo. Prawdziwe niebo. Niebieski bezkres z białymi obłoczkami…
Stał tak zahipnotyzowany jeszcze chwilę. Ocknął się na słowach profesorka
-…Jesteśmy na powierzchni, panowie i panie.
Wtedy dopiero zorientował się, że patrzą na niego, a raczej na nich, gdyż nadal stał z Joanne. Każdego z nich znał. Może nie osobiście, ale z widzenia. Patrząc na każdego z nich zauważył, że największy ładunek niesie profesorek.
„Nie powinien się przemęczać. W takim wieku to może grozić śmiercią. W końcu jest tutaj najstarszy.”
- Może potrzebujesz pomocy z tym ładunkiem? Zapytał wprost naukowca, nie ruszając się nawet o krok.
 
__________________
Give me your soul, give me your black wings
I'm the Devil, I love metal !!
I'm the Devil I can do what I want !!
Mortiis jest offline