King namyślał się dość długo. To jasne, że tych dzieciaków nie może zostawić samych sobie tutaj z trollem. Ruiny, o których opowiadali, to mógł być poszukiwany przez niego zamek. Widział więc 2 wyjścia. Spróbuje zabić trolla i zostawi ludzi, żeby przeczekali śnieżycę i potem samodzielnie trafili do miasta. Albo mógł zabrać ich ze sobą do zamku. Ale jeżeli tam na górze to nie zamek... nie wyglądali na gotowych, by przetrwać trudy śnieżycy. Może w leżu trolla znalazłoby się jakieś odzienie dla nich na podróż? Westchnął ciężko. Nie w smak było mu mierzenie się z takim stworem.
- Nie możecie tu zostać - zwrócił się do nich w końcu. - A tak ubrani na zewnątrz zamarzniecie na śmierć. Tak czy inaczej, widzi mi się, muszę spróbować się zmierzyć z tym stworem. Nazbierajcie kamieni. Będziecie w niego rzucać, gdy nie będę w zwarciu. Każda pomoc się przyda. Spróbujemy też zaprószyć ognia. Rozejrzyjcie się, czy będzie z czego zrobić prowizoryczne pociski.
Miał na wyposażeniu koc i wełnianą czapkę, a do tego butelkę wina. Nie w smak mu było przerabiać je na broń, ale jeżeli nie znajdą nic innego... martwemu na nic mu się nie przydadzą. Westchnął ciężko. Miał nadzieję, że znajdą coś innego.
I miał nadzieję, że ogień będzie skuteczną bronią przeciw stworowi.
Młodziaki winny iść nieco z tyłu by dać mu szansę cisnąć toporkiem z zaskoczenia. Nie Skórowaczem, tego zostawi sobie do walki wręcz.