Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2007, 18:24   #10
Astaroth
 
Reputacja: 1 Astaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znany
Jake nie zważał na otoczenie i żałosne sztuczki Rought. Cały czas bacznie obserwował niebo i tylko szczątki "płomiennego" przemówienia ich przywódczyni docierały do niego. Jednakże pewne słowa przedarły się przez zasłonę obojętności i przykuły jego uwagę. Z tego co zdążył zanotować, to kobieta napomknęła coś o podążaniu "za genialnymi wskazówkami naszej 'krypcianej sztucznej inteligencji' na zachód tej idyllicznej nadal dla 99% naszej społeczności krainy." Twarz Jake'a się rozjaśniła. O ile dobrze pamiętał z lekcji geografii, to na zachodzie jest Kalifornia - miejsce z widokówki. Miejsce o którego ujrzeniu marzył od dziecka i właściwie główny powód jego udziału w misji. Bał się, że ekspedycja skieruje się w inną stronę i cały plan diabli wezmą. Sam nie byłby wstanie przekonać reszty do swojej wizji, gdyby sprawy przybrały niekorzystny obrót. Teraz jednak nie musiał się już martwić. Wytyczne pokryły się z jego prywatnymi planami. Gdy Rought dalej ciągnęła swój monolog, nadmieniąjąc między innymi o imprezie zapoznawczej, Jake zmarszczył czoło. Nawijkę to ty masz, ale to nie jest kurwa piknik. - skomentował w duchu propozycję Joanne. Z reszty jej bełkotu zanotował tylko tyle, że powinni się przedstawić. Pierwszy wyrwał się z odpowiedzią doktorek:
- "Nazywam się Edmund LaBay, jak prawdopodobnie państwo wiedzą, jestem lekarzem medycyny. Jestem odpowiedzialny za składanie was do kupy, w razie wypadków, medyczno-biologiczną dokumentację napotkanych przez nas form życia, jak również obsługę zaawansowanego sprzętu elektronicznego... dojakichniewątpliwienależyicznikGeigera... i analizę chemiczną."
- A ja poskładam ten sprzęt do kupy, jeśli kiedyś nawali. - powiedział Jake, przecierając załzawione oczy, gdyż podmuch wiatru sypnął mu w nie piaskiem - Jake Walters Jr. - kontynuował - kierowca i inżynier/mechanik z krypty.
Na tym zakończył, nie przejawiając najmniejszej chęci do dodania czegokolwiek. Założył okulary i rozejrzał się po okolicy. Natychmiast spochmurniał. Tak był urzeczony wspaniałością bezkresnego nieba, że kompletnie zignorował otoczenie. Teraz dotarła do niego bolesna prawda. Byli na pustyni. Dookoła tylko góry, kamienie i piasek. Gdzieniegdzie tylko pojawiały się karłowate krzewy, lub zamajaczyła jakaś kępka trawy. Kontrast z pięknem niebieskiego firmamentu nad ich głowami był porażający. A jesli tak jest wszędzie? Jeśli cały świat to jedno, wielkie putkowie? - zaniepokoił się na tą myśl. Spojrzał w stronę wejścia do jaskini. Gdzieś tam w mroku krył się właz do krypty, jego do niedawna jeszcze domu. Tam miał wszystko: jedzenie, picie, papierosy, alkohol, ciepłe łóżko. Ale tam też spoczywały młodzieńcze koszmary, które miał nadzieję pozostawić za sobą. Jake westchnął głęboko.
- Lepiej zdychać pod gołym niebem, niż męczyć się do usranej śmierci w tej puszce. - powiedział tak cicho, że tylko on mógł to usłyszeć. Zrobiło mu się trochę lżej na duchu po tej deklaeracji, ale ziarenko strachu przed niepewnym jutrem zakiełkowało na dnie serca.
 
Astaroth jest offline