Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2023, 13:48   #6
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Eidith
Planeta Croak-7

Gdy postępował podbój galaktyki, ludzie w pewny momencie zmęczyli się wymyślaniem nazw dla każdej z planet. Dlatego zaczęli je numerować na podstawie odległości od gwiazdy danego układu słonecznego. W tym przypadku gwiazda Croak była biała w oczach ludzi, jednak badania wskazywały dużo zielonej barwy w jej falach. Croak-7 było siódmą planetą od tej gwiazdy. To tutaj, na ogromnym gwiezdnym bagnie, Millia prowadziła jeden ze swoich biznesów wykorzystując lokalną populację żaboludów. Ci jednak nie chcieli od dłuższego czasu współpracować.
Gdy Eidith weszła na planetę przez portal, prowadząc ze sobą Yato, Mors od razu się jej ukłoniła. Fernando przywitał się, uchylając kapelusz.
- Mamy Grey Goo. - wyjaśnił Fernando. - Nie wiemy, kto zalał planetę nanitami, ale jest tu już szary ocean maszyn, które nie robią niczego poza zjadaniem materii i tworzeniem większej ilości siebie. - wytłumaczył sytuację.
- Analizowaliśmy ludność, jedna z ich wiosek jest tam. - Mors pokazała na kolekcję drzew w oddali bagna, pod którymi rozwieszone były namioty. - Mają szamańską religię. Wyznają wiatr, ogień, wodę, ale też światło i śmierć. - opisała odpowiedź na przydzielone parze zadanie.
- Myślą, że rozwścieczyli elementy i właśnie śmierć po nich przybyła. - dodał Fernando. - Kara za patrzenie w stronę gwiazd.
Eidith postąpiła parę kroków w przód, minęła Fernando kładąc mu dłoń na ramieniu z uznaniem po czym zbliżyła do Mors. Objęła ją jedną ręką w pasie, a drugą uniosła jej podbródek.
- Mors, nie kłaniaj mi się. Przecież wiesz, że jestem twoja. - Z tymi słowami na twarzy Kostuchy pojawił się delikatny, ciepły uśmiech. Był to pierwszy raz gdy jej usta się wykręciły ku górze odkąd opuściła stację. - Porozmawiamy jeszcze po wszystkim a teraz weźmy się do pracy. - Pocałowała ją subtelnie w usta, po czym zwróciła się do wszystkich.
- Hmm… na tą chwilę ta chmara nanitów przyda się naszej sprawie, jednak będzie trzeba się ich pozbyć. Deszcze bomb EMP powinien załatwić sprawę, Milia na pewno ich nie pożałuje dla dobra jej biznesu. - Odpaliła papierosa i podeszła kawałek by spojrzeć na wioskę. Bardzo dobrze na nią spojrzeć.
- Jak myślicie, przybrać formę biblicznego anioła? Jakaś figura z setkami oczu? Czy może pójść w vanilla żniwiarza? Na tą chwilę mam za mało argumentów do przekonywania dlaczego śmierć chce ich brudnego oleju. - Zaciągnęła się dymem i odwróciła się do swoich. - W sumie też mogę ich po prostu zmusić terrorem. - Dodała.

- Strach naszych wrogów to obawy naszych sojuszników. Jeżeli planujesz współpracę z innymi, odradzałbym reputację horroru. - skomentował Yato.
Fernando wzruszył ramionami. - Jeżeli mamy dzwonić po EMP to musimy się z nimi zadawać? - spytał dla pewności.
- Pochodzenie nanitów pozostaje tajemnicą. - zwróciła uwagę Mors.
Oglądając z tej odległości wioskę, Eidith widziała w niej faktycznie przerośnięte żaby. Duże okrągłe ciała, niewielkie kończyny, oraz podłużne głowy pozbawione szyi. Stworzenia te posiadały wytwory z gliny oraz narzędzia pokroju łopat i kilofów, nie było jednak śladu technologii elektrycznej czy chociażby parowej. Odróżnienie mężczyzn od kobiet było dla kostuchy niemożliwe z uwagi na ich podobieństwo. Niektóre żaboludy nosiły jednak płaszcze, często zrobione z liści. Mógł to być symbol statusu lub wyznacznik roli w społeczeństwie.
- Animals. - Mruknęła pod nosem, przyglądając się ich życiu codziennemu. Sama myśl o tym, że ludzkość też tak bardzo dawno temu wyglądała napawała ją obrzydzeniem. Ale była tu w interesach a nie przyjemnościach.
- W sumie jakby tak się zastanowić te nanity to większy problem niż początkowo mi się wydawał. W końcu dotarło do mnie twoje nawiązanie do Grey Goo Ferdynandzie. - Skinęła głową do kapelusznika. - Yato… Pani Belly wspomniała jaki to z Ciebie wspaniały inżynier. Potowarzyszysz mi do tej masy nanitów. Maszyny mają numery seryjne czy coś w tym stylu… tak sądzę. - Zaciągnęła się dymem ostatni raz krusząc papierosa w zamrożony proch.

- Mamy zostać i obserwować wioskę? - zapytał Ferdynand, gdy Yato ruszył za kostuchą.
- Nanitów zwykle się nie oznacza. - stwierdził Yato. - są za małe, żeby to miało sens… choć nie, nie jestem inżynierem. Pomagałem Belly zrozumieć zachowanie korupcji w jej badaniach, na podstawie moich przeszłych doświadczeń. - wytłumaczył.
Kostucha zmrużyła brwi. - Czyli musze zdemolowac każdą placówke która produkuje nanity? W sumie to nie jest taki zły pomysł. Oficjalnie banuje tą technologie. Zbyt niebezpieczna. - brzmiała dziwnie poważnie i wierzyła w swoje słowa. Zwróciła się po tym do Mors i Ferdynanda. - Mors obserwuj wioskę czy coś się nie dzieje wśród tych dzikusów. Ty Ferdynandzie skontaktuj sie z moją nową bestie i powiedz jej że potrzeba nam czegoś co produkuje impuls elektromagnetyczny, inaczej nic z tej planety nie zostanie. O grey goo tez oczywiscie wspomnij. - Po tych słowach wzniosła się w powietrze i skierowała tam gdzie jest najbliższe skupisko tych upierdliwych machin.
Yato podążał za Eidith wykonując dalekosiężne, kilkukilometrowe skoki. Nie minęło długo, nim znaleźli się na skraju podłużnego oceanu szarej masy. Bardzo powolnym ruchem pochłaniała ona glebę, drzewa, skały i każdą inną materię na swojej drodze. Przez pierwszy kilometr powierzchnia nanitów była wypukła od pochłanianych przez nią rzeczy. Im dalej, tym bardziej gładka i niewzruszona.
- Ludzie? - mechaniczny głos rozległ się od masy. - Odejdźcie.
Eidith uniosła brwi. Była szczerze zaskoczona, że ta masa jest świadoma.
- Nie mogę, jestem tu w interesach. - Zaczęła Kostucha, spoglądając na Yato, nadal nie kryjąc zdziwienia. - No może jak mi powiesz…powiecie? Kto was tutaj zesłał. Wtedy się zastanowię. - Dodała po chwili.

- Przejmuję tę planetę w interesie Toborów. Jest niezamieszkała przez wasz gatunek, odejdźcie. - apelowała maź.
- A ja jej muszę bronić w interesie swojej koleżanki. Konflikt interesów to się nazywa. Między nami… naprawdę mnie nie obchodzi los tych zwierząt. Ale pocą się jakimś cennym świństwem dla mojej wcześniej wspomnianej koleżanki. Dlatego tu jestem. Wątpię żeby twój silikonowy móżdżek wiedział kim jestem, albo wiedział co to strach. Więc słucham jakieś sensownej propozycji od was. - Rozłożyła ręce na boki bacznie obserwując masę. Zmniejszyła też znacznie temperaturę swojego ciała, gdyby masa nanitów chciała ją dotknąć natychmiast powinna zamarznąć.
- Fauna tego świata jest bezużyteczna. Możesz ją wynieść na odchodnym. - zaproponowały nanity.
- Jak ją całą wchłoniesz to już nie będzie produkować więcej oleju. Który jest cenny! - Wystawiła palec ku górze pouczająco. - A to jedyna farma tych zwierząt. Skonsultuje się ze swoją koleżanką. Wasz los jest w jej rękach. - Oznajmiła po czym podeszła do Yato.
- Whats your take on this? Jesteśmy w stanie to usunąć bez EMP? - Zaczesałą włosy za ucho.
Yato zaczął się zastanawiać. - Wysoką temperaturą, może? Albo kwasem? Jeżeli zniszczymy te mechanizm szybciej, niż mogą przetwarzać swoje szczątki na nowe kopie, będziemy mieli ich z głowy. - zawnioskował. - Wątpię, aby Millia była gotowa oddać temu planetę. Zresztą to nie tak, że Tobory zaoferowały jej w zamian jakiś biznes.
- Jako cywilizowany człowiek postanowiłam najpierw porozmawiać. - Przyznała. - Nie wiem, czy Ferdynand już rozmawia z Milią, ale musimy zaktualizować sytuację, że to szlam jest świadomy i nie odpuści. Udajmy się do najbliższego portu, muszę się z nią połączyć. -
Z tymi słowami wzleciała nieco ku górze. - Właściwie to zostań tutaj Yato i obserwuj to, polecę sama. Jak coś się zmieni, kontaktuj się ze mną. - Po tycy słowach poleciała niczym odrzutowiec w górę i zaczęła rozglądać się wokoło za ludzkim portem.


Znalezienie portu nie stanowiło wyzwania. Była to jedyna duża, stalowa konstrukcja na planecie. Straż szybko zidentyfikowała Eidith i wpuściła ją do środka. Byli poinformowani, że przyjdzie analizować sytuację. Z telefonem było nieco gorzej, ponieważ Millia była zajęta. Eidith musiała poczekać nieco na linii, nim CEO pojawiła się na ekranie.
- Tak? Jakieś nowinki? - spytała.
- Cześć bestie. Wysłałam do Ciebie swojego człowieka, ale sytuacja od tego czasu się troszkę zmieniła. Cóż… ocean nanitów powoli pożera tą planetę, to jest świadome i pochodzi od toborów. - Klasnęła w dłonie zbierając przez chwilę myśli. - Chcę byś zdecydowała i zapewniła mi sprzęt jaki można wykorzystać do twojej decyzji. Jestem bardziej niż zdolna do unicestwienia tego. Myślę że zajmie ze cztery cykle, ale wszystko inne na tej planecie nie przetrwa. Więc teraz wchodzisz ty! Jak byś chciała tą sytuację rozwiązać? Atom? EMP? Jestem naprawdę otwarta na eksperymentowanie. Moje solucję są dosyć finalne więc muszę to z tobą skonsultować. - Po tych słowach odpaliła papierosa czekając na decyzję złotowłosej.
- Tak jak wspominałam, potrzebuję tutejszych kosmitów, więc zniszczenie planety nie wchodzi w grę. Gdybym chciała ją wysadzić, nie zawracałabym ci głowy. - zauważyła. - Mogę wysłać ci oddziały z bronią EMP w jeden dzień. Nie możemy pozwolić sobie na bomby, więc trzeba będzie żmudnej roboty na mniejszej skali. - westchnęła. - jak stwierdzisz, że moim ludziom nic nie grozi lub nie masz jak im pomóc bez zabijania ludności i wszystkiego, co jest jej potrzebne do życia, będziesz mogła ich zostawić. Dziadostwo pewnie skryje się pod ziemią, więc będę musiała wpisać stałe patrole do kosztów operacji na tej planecie. - Millia nie była zadowolona z sytuacji.
- Dobrze więc. Postaram się ubić tę masę, tak by nie uszkodzić planety. Sprzęt EMP będzie jak najbardziej mile widziany. Ostrzeż też ludzi jak zobaczą inną istotę poza tą szarą papką, że to jestem ja. Następnym razem widzimy się po wszystkim. Buh-bye - pomachała do złotowłosej po czym się rozłączyła. Zapaliła papierosa i zaczęła grzebać w komórce. Wpisała hasło “mityczne stworzenia” do wyszukiwarki i zaczęła przeglądać obrazy, jeden przykuł jej uwagę, lecz dostała też powiadomienie, że nowe wideo zostało wrzucone od kanału który subskrybowała. Od razu palcem odtworzyła filmik, na którym dwie kotowate istotki bawiły się piłeczką. Paląc papierosa wzleciała na najwyższy punkt portu i zakładając nogę na nogę wpadła w mały cug tego pokroju filmików.
- Cute. - rzuciła pod nosem oglądając kolejny kilku sekundowy klip. Dobrze że nikt nie widział jej jak ogląda takie rzeczy, nawet nie mogłaby się z tego wytłumaczyć. Gdy papieros się już dopalał zgniotła pet w palcach tak że nic z niego nie zostało po czym zamknęła odtwarzacz filmów o słodkich stworzeniach. Wstała na proste nogi i jeszcze raz spojrzała w wyszukiwarkę na obraz istoty w którą się chce zamienić.
- I'm really living a fantasy am I? - pokręciła głową po czym poszybowała w górę i zaczęła drastycznie zmieniać budowę swojego ciała. Bezkształtna masa jaką była Eidith zaczęła przybierać gadzie kształty, potem wyrosły skrzydła agresywnie odpychając powietrze w dół. Kostucha miała fanaberię zamienić się w wielkiego smoka, jednak zachowała w nim swój trademark.
Smok wyglądał wręcz demonicznie, na swojej pseudo łuskowatej skórze miał pełno otworów, z których świeciło fioletowe światło. Pełną swoją przemianę oznajmiła przerażającym rykiem jaki sobie wyobrażała, że taka bestia może z siebie wydać. Jej potężne skrzydła od razu pokierowały ją nad wioskę żaboludzi. Gdy upewniła się, że te maluczkie płazy będą ją z dołu widzieć wydała z siebie spokojny, ale bardzo donośnie słyszalny głos.
- W SWOJEJ ZUCHWAŁOŚCI PRZYWOŁALIŚCIE TEGO CO …yyy… TEGO CO NIE JEST NASYCONY I TERAZ POCHŁANIA WASZĄ PLANETĘ. JA ZRODZONY Z tego… ee…. ŚWIATŁA I CIEMNOŚCI PRZYBYŁEM BY WYPEŁNIĆ WOLĘ TYCH CO …ah fuck… yyy…. NADAL ŚNIĄ!
JESTEM PLACIDUSAX I BĘDĘ OCZEKIWAŁ ZAPŁATY. - Starała się by swoje “zacięcią” były jednak ciche w porównaniu z tymi bzdetami które wygadywała. Była pewna że w jakieś zabobony żab się wstrzeliła. Po przekazaniu wiadomości do dzikusów od razu poleciała w miejsce gdzie zostawiła Yato.

Żaby zaczęły w panice biegać po swojej wiosce, padając na kolana i oddając cześć niebiosom lub uciekając w przypadkowym kierunku z pogromem skrzeczeń. Las rozbrzmiewał tego dnia rżącą paniką ropuch, gdy ”REEEEE” rozchodziło się echem pośród drzew.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem