Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2023, 18:55   #176
Prince_Iktorn
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację
Towarzysze zgodzili się w kwestii tego co robić dalej. Marcus zapiął zaczarowany pas po czym skierował swoje kroki do znajdującej się obok sali. Na znajdującym się w środku podeście pokrytym starymi glifami, stał złoty posąg przedstawiający syrenę wynurzającą się z morskich fal. Zawinąwszy posąg w stary płaszcz, Pogranicznik wraz Amazonką i pozostałymi ruszył z powrotem na statek. Gdy mijał komnatę syren, wszystkie ukryły się pod wodą aby nie widzieć nawet zarysu zapakowanego posążka.



Po zejściu z wyspy na pokład statku, przez chwilę Marcus sądził, że posażek się poruszył, czy może mu się zdawało? Jednak zamierzali dotrzymać słowa danego syrenom i po odpłynięciu cisnąć posążek w morze. Zdziwione głosy marynarzy zwróciły uwagę wszystkich na niebo. Pogoda zmieniła się, bardzo szybko. Pojawiły się ciemne chmury, przysłaniając słońce. Gdy obwiązany w płaszcz posążek wpadł do wody i szybko poszedł na dno, trzy smukłe, długie kształty wyprysnęły ponad powierzchnię morza. Powietrze przeszył okrzyk radości. Okrzyk na wpół ludzki, na wpół dziki, zamieniający się w zaśpiew od którego wszyscy musieli zasłonić uszy.




- Wolność! Nareszcie wolne! – tylko te słowa najmłodszej z sióstr zdołali zrozumieć ci, którym udało się cokolwiek wyłapać z ogłuszającej kakofonii dźwięków.
Syreny o ogonach niemal dwukrotnie dłuższych od „Jednorożca” zatańczyły ponad falami, zdawałoby się unosząc się pod niebiosa.
Chmury zgęstniały.
- Do ponownego zobaczenia! – Głos najstarszej przypominał huk sztormowych fal.
- Bo jeszcze się spotkamy! – śmiech średniej był drapieżny… i głodny.

Nie był to jednak koniec. Morze wezbrało, unosząc się, niczym wypychane z głębin przez coś ogromnego. Kształt, wielki niczym wyspa zaciemniał pod powierzchnią i ukazał się, przebijając lustro wody. Kształt rodem z koszmarów, ogromna paszcza mogąca pochłonąć cały statek, tak jak dziecko zjada dojrzałe winogrono. Plątanina macek, każda niemal tak gruba jak kadłub „Jednorożca”. Ryk jaki wydała był ogłuszający, zaś smród dobywający się z gardzieli przyprawiał o mdłości.






Bhatra i Marcus słyszeli stłumione modlitwy marynarzy i żołnierzy wzywających wszystkich znanych i nieznanych bogów, uświadomili sobie także, że być może właśnie znaleźli źródło opowieści o wielkim wirze, „Oddechu Rakui”.
Kraken zanurzył się pod wodę, jedna z macek przylgnęła do burty statku, po czym pociągnęła go za sobą. Morski potwór popłynął, nabierając prędkości niczym atakujący rekin. Wszyscy na pokładzie „Jednorożca”. Przylgnęli do tego co tylko mieli pod ręką, wioślarze chwytali ławki, Aemelia i Diossos przywarli do masztu, wraz z próbującym ich chronić Marcusem, zaś Bhatra przywarła mocno do jednego z wioseł sterowych i rozpaczliwie trzymającego się go kapitana Gelona.
- Nigdy więcej na morze, nigdy więcej. Na litość bogów, jeśli z tego wyjdziemy, do Darsus wracam piechotą…

Chmury zadrżały, po czym zgęstniały i strzeliły błyskawicami wraz z potokiem deszczu.
Kraken pędził przez burzę w stronę Sedef.
Wszystko skończyło się niemal jak przecięte mieczem. W jednej chwili gigantyczna macka puściła statek do przodu, ten przez chwilę jeszcze płynął siłą rozpędu, po czym zaczął zwalniać, zaś deszcz przestał padać. Zaczęło się przejaśniać.





Zszokowani marynarze i pasażerowie „Jednorożca” ujrzeli w świetle wychodzącego zza chmur słońca Wolne Miasto Sedef, zwane także Miastem Pereł.
Przez koło pół godziny wszyscy dochodzili do siebie. Marynarze zgodnie stwierdzili że najwyższy czas zając się wypasaniem kóz. Najlepiej gdzieś w wysokich górach. Kapitan Gelon natomiast zebrał się w sobie i ostatecznie zagonił do pracy wioślarzy. „Jednorożec” ze swą wymęczoną załogą i pasażerami powoli ruszył w stronę portu.

Dowódca żołnierzy Hector oraz kapitan Gelon podzielili się z pozostałymi tym, co wiedzieli o Mieście Pereł. Sedef, położone nad brzegiem morza miało duży, dobrze rozbudowany port, solidne mury miejskie oraz widoczny ponad nimi pałac władcy. Obecnie był nim Nero, najemnik który przejął władzę zbrojnie, jednak jak do tej pory nie było nic słychać o tym aby mieszkańcy buntowali się przeciw niemu. Tytuł „tyrana” zamiast „króla” ma zapewne na celu zniechęcać kogokolwiek do oporu. Samo miasto jest słynne ze swoich poławiaczy pereł. W okolicach miasta jest mnóstwo miejsc bogatych w małże, które w swoich paszczach owe perły ukrywały. Poławiacze nurkowali różnie, najmłodsi i uczący się fachu po prostu nurkowali, natomiast ci starsi i bardziej doświadczeni używali dzwonów, z brązu lub uszczelnianego drewna, przy pomocy których mogli nurkować znacznie głębiej i pracować dłużej, gdyż dzwon zapewniał im powietrze do oddychania pod wodą.


Wpływając do portu, mieli okazję widzieć jak gdzieniegdzie poławiacze, wszyscy szczupli o długich rękach i nogach pracowali przy łodziach i zgromadzonych przy porcie dzwonach, uszkodzonych przez niedawną burzę.
Po przybiciu do mola, Gelon nakazał marynarzom milczeć, po czym spojrzał na drewniany pomost, po którym w stronę przybyszów szła dwójka postaci.


Tęgi mężczyzna w średnim wieku, łysiejący, z naręczem częściowo przemokłych pergaminów pod pachą, obok niego młody, chyba w wieku Diossosa chłopak, w zbroi i z tarczą na której wymalowany był symbol Szarego Jastrzębia. Takie znaki nosili żołnierze z kompanii najemniczej Tyrana, którzy teraz egzekwowali prawo i zaprowadzali porządek w Sedef.
Kapitan Gelon zwrócił się do Bhatry i Marcusa.
- Ten z papierami to celnik. Kojarzę go z widzenia. Co teraz?
 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.
Prince_Iktorn jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem