Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2023, 12:32   #11
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Silver
Później, sala treningowa Blamoral.
- Mam nadzieję się sporo od ciebie nauczyć. - przyznał Ainsley, stając po przeciwnym krańcu sali od Silvera. Wyprowadził lewą nogę w przód, a prawą rękę w tył. Przednie ramie sięgło do przodu. Dłoń miał w pół otwartą, z palcami skierowanymi w górę. Po ruchu jego piersi Silver widział, że oddycha miarowo. Miał pewien podświadomy rytm w swoich ruchach i obyciu. Brakowało mu zapewne doświadczenia w boju, na pewno miał go mniej niż każdy typowy żołnierz. Mimo tego widać było jego wyszkolenie. Przynajmniej podstawy znajdowały się na miejscu. Pytaniem było, czy skopał jego załogę swoimi zdolnościami, czy niesiony ku zwycięstwu przez magię rodziny?
-Ciekaw jestem, co za sztuczki masz w zanadrzu. - Odparł Demon, planował dać Ainsleyowi fory, żeby nie zdemolować zbytnio okrętu. Stanął swobodnie, mierząc młodszego brata spojrzeniem. Kiedy gong oznajmił początek sparingu, Silver wystrzelił do przodu jak pocisk. Gdy zbliżył się na odległość skoku, nagle zniknął, by pojawić się na skraju pola widzenia przeciwnika, nie pozostał tam jednak długo. Szybkimi zrywamy i krótkimi teleportami lawirował wokół przeciwnika, by sprowokować reakcję. W końcu pojawił się tuż nad Ainsleyem i wyprowadził potężne kopnięcie opadające.
Ainsley zachował skupienie, przyglądając się Silverowi. Na początku był widocznie zaskoczonym, jednak nie dał się wystraszyć. Wykorzystywał przedstawienie Silvera, aby przyzwyczaić się do jego prędkości i doszukać jakiejkolwiek rytmiki. Demon widział też, że choć Aisnley nie drgnął nawet jednym mięśniem, zawsze przesuwał się choć odrobinę z jego toru jego potencjalnego ataku, jak przepychany niewidzialnym palcem. Gdy Silver kompletnie zniknął z jego otoczenia, zorientował się, że jedyną odpowiedzią jest góra. Zrobił to jednak zbyt późno. Zaczął przyciągać się do jednej ze ścian i zasłonił twarz, nie zdążył jednak odskoczyć samodzielnie. W efekcie otrzymał soczystego kopniaka w ramię, który odepchnął go kawałek dalej. Jeszcze w locie odzyskał równowagę przestawiony do pionu przez niezależne siły. Po wylądowaniu od razu zaszarżował do przodu. W połowie drogi opadł w ślizg, wystrzeliwując jak pocisk wymierzony w kostki Silvera.
-Brawo, całkiem nieźle. - Skomentował defensywę młodszego brata. Nowe moce Ainsleya wydawały się być pochodną tego, co przekazał ojcu na temat magnetyzmu zawartego w podstawowej Iskrze, którą dysponowali członkowie klanu. Bardzo kreatywne podejście do tematu. Nie było jednak czasu na rozmyślania w trakcie walki. Silver nie pozostawał dłużny i pomknął na spotkanie przeciwnika, wykonując pospieszne obliczenia wektorowe. Gdy zbliżył się na wyliczony dystans, lekko odbił się od podłogi by przeskoczyć nad Ainsleyem. Nie spodziewał się bynajmniej, że to uniemożliwi mu atak, chciał go jedynie ukierunkować. Zmuszony zaatakować w pionie, byłby między młotem a kowadłem, co Silver planował wykorzystać, odbijając impet z powrotem w niego przy użyciu Full Counter.
Choć Aisnley leciał w Silvera wślizgiem, w drodze zaczął się podnosić przyciągany do sufitu. Jego feinta nie zdała się jednak na wiele. Przeskok przez brata na który zdecydował się Silver, pozwolił mu nie tylko przewyższyć linię ataku, ale również skontrować pęd chłopaka wbijając go z powrotem w ziemię. Padając, Ainsley uderzył o podłogę nogami, aby odbić się do pionu. Uderzenie odłamało drobne kawałki podłogi, które chwycił, uzbrajając się w kamienie. Uśmiechnął się do Silvera, gdy ten wylądował.
- To nie będzie łatwe. - przyznał.
-Pokażę Ci potem, jak powtórzyć tę sztuczkę, bywa bardzo przydatna. A póki co, jedziemy dalej. - Silver również się uśmiechnął.
- Chcesz, żebym atakował znów? - spytał, podrzucając w jednej dłoni kamienie. - Moja natura nie jest trudna do zrozumienia, ale spróbuję cię zaskoczyć. - obiecał.
-Kreatywny adept zajdzie dalej, niż potężny, który nie umie wydobyć pełni potencjału swoich zdolności. - Demon pokiwał z uznaniem głową. - Ale oddawanie inicjatywy, to nie mój styl. - Po tych słowach Silver ponownie natarł z ogromną szybkością. Jeśli jednak Ainsley spodziewał się, że czeka go kolejna zmyłka, srogo się pomylił. Starszy z braci atakował frontalnie nieprzerwaną serią, wyprowadzając błyskawiczne, precyzyjnie wymierzone uderzenia. Choć ciosy mogły okazać się bolesne, niosły ze sobą dodatkową lekcję, Silver korygował nimi postawę Ainsleya, pytaniem pozostawało, czy młodszy brat to zauważy.
Patrząc na nadciągającego Silvera Ainsley podrzucał kamień w dłoni. Demon doczytał jednak z jego ruchów, że nie zamierzał go nimi obrzucać, więc zignorował zaczepkę. Seria ataków zapadła na młodszego z braci. Z ledwością odsuwając się od świstów broni, chłopak starał się zarówno ruszać ciałem, jak i przyciągać je do otaczających ich podłoży. Drugi raz z rzędu ten trick nie dawał mu specjalnej przewagi. Pokój był prostokątny, więc oferował tylko cztery kierunki w które Ainsley mógł próbować poprawić swój ruch. Silver był więcej niż w stanie wziąć to pod uwagę, ustawiając chłopaka coraz bardziej pod tor swoich uderzeń, zbliżając się z każdym wymachem. Ruch ręki przyłożył w ramię chłopaka. Ten, krzywiąc się z bólu, podrzucił w górę kamienie, które trzymał w drugiej dłoni. Natychmiast uzyskał kilkanaście nowych potencjalnych wektorów, które wykorzystał, aby wreszcie wyślizgnąć się z natarcia Silvera. Przyciągnął się w kierunku przeciwnym jego cięciom i odbijając się od ramienia brata, przyciągnął swoje nogi do sufitu, szykując kontrofensywę.


Demon odskoczył w tył, nie potrzebował dodatkowego dystansu, ale zadzieranie głowy do pionu było niewygodne.
-Bardzo dobrze, adaptacja i improwizacja. Technicznie bez zarzutu. - Tym razem Silver nie planował robić uników, tylko przyjąć atak czołowo. Ustawił się tak, by mieć solidne oparcie dla nóg i maksymalnie rozluźnił pozostałe mięśnie, różnica w napięciu przed i po była tym, co decydowało o sile, a w tym momencie musiał wykrzesać jej jak najwięcej. Był przygotowany by zareagować na atak z dowolnej strony. Wystarczyło tylko wyciągnąć rękę, by zatrzymać napastnika. - Obserwuj uważnie moment zderzenia. - Zasugerował bratu, planował po raz kolejny skontrować jego uderzenie, w celach edukacyjnych.

Ainsel wystrzelił przed siebie jak superman, celując pięścią prosto w brata. W momencie gdy Silver był w stanie ocenić prędkość jego ataku, Ainsley uruchomił swoją moc przyciągania, zwiększając swoje piętro bardziej niż — jak mu się wydawało — Silver powinien się spodziewać. Różnica między nimi była jednak zbyt wysoka już na poziomie biologicznym. Silver miał dość czasu aby wprowadzić poprawkę. Wyciągnął rękę w kierunku Ainsleya, który poczuł kontrę Silvera, lądując przed nim obolały. - Szczerze, to nie jestem pewien, czy dojrzałem tą technikę. - wyznał, przechodząc do typowej postawy obronnej: przeciągnął jedną nogę w tył, pozostawiając wyprowadzając przeciwne ramię przed siebie.
-Gdybyś załapał w locie, poczułbym się jak idiota. Opanowanie tego zaklęcia zajęło mi kilka tygodni, a udoskonalenie dalszych kilka miesięcy. - Silver uśmiechnął się krzywo. Odbijanie energii było łatwe, bo nie miała masy, trudniej z atakami fizycznymi. - Niemniej, walka jest dobrym sposobem na przyswajanie nowych umiejętności, mam pomysł. - Przyciągnął kilka podłużnych kawałków metalu i zawinął je wokół swoich nadgarstków i kostek. - Spróbuj używać swojej mocy magnetycznej by osłabiać impet moich uderzeń. Uprzedzam, zacznę bić mocniej. - Po tych słowach znów zaatakował błyskawicznie, tym razem jednak obrał inną taktykę. Po szybkim ciosie odskakiwał, po czym znów szarżował wyprowadzając kolejny atak, za każdym razem inaczej. Brak stałego schematu ataków sprawiał, że przeciwnik miał problem z dostosowaniem się. Ainsley zapewne miał wiedzę teoretyczną na ten temat, teraz otrzymywał lekcję praktyczną.
- Raz kozie śmierć. - Ku zdziwieniu Silvera Ainsley wydawał się już wprawionym w walce przeciw temu typowi ataków. Uważnie pilnował ataków Silvera, nie dając sobie popaść w sztuczny rytm. Z drugiej strony, jeśli walczył już z ludźmi na stacji, nie powinno to stanowić zaskoczenia. To powiedziawszy, jego próba manipulacji Silverem za pomocą mangetyzmu była kompletnie nieudana. Ponadto, choć Ainsley nadążał za stylem ataków Silvera, nie był w stanie skutecznie zejść im z drogi ani ich zablokować, dostając jeden cios po drugim. Zbudował w końcu dystans, starając się odzyskać oddech. - Nessie myślała, że cię zmęczę, zanim dolecimy na ten jej handel. - wyjawił Ainsley. - Coś czułem, że się przeliczyła. - przyznał.
Silver poczuł, że założone przez niego metalowe obrączki zaczęły robić się ciaśniejszymi. Brat postanowił wykorzystać je do ataku, nie obrony.
-Mogę tak cały dzień. - Odparł młodszemu bratu z uśmiechem. Nie pozostawał bierny, skupił część swojej mocy by przełamać zaklęcie i naprędce sięgnął ku związkom przyczynowo-skutkowym, modyfikując je. Silver zaprogramował dwie najbardziej prawdopodobne możliwości, jeśli Ainsley jakimś cudem utrzyma czar, zwiększone natężenie pola magnetycznego zacznie ściągać w jego stronę rozrzucone po sali w wyniku ich starcia rupiecie. Jeśli zaś ruszy do ataku, jego własny magnetyzm zacznie utrudniać mu poruszanie, przyciągając go spontanicznie w losowych kierunkach. Sam Demon w tym czasie trwał w bezruchu, co miało dwojakie znaczenie, po pierwsze stanowiło prowokację. Po drugie, chodziło o bezpieczeństwo, reagując przedwcześnie mógł przypadkiem wejść w interferencję z zaplecioną przez siebie siecią, a był dość szybki by adaptować swoją postawę w czasie rzeczywistym.
Technika Silvera szybko przerwała zaklęcie Ainsleya. Brat Silvera nie był już jednak tak nadgorliwy, jak kilka lat temu. Odskoczył w tył, zagarniając zniszczone kawałki sali i posyłając je w stronę Silvera jako pociski. October uniknął ich bez większego problemu. Wyglądało na to, że nowym planem Aisnleya było utrzymanie dystansu i korzystanie z pocisków. - Żebym to ja wiedział, czy w dzień dolecimy. - westchnął.
-Chyba będziesz musiał popracować nad kondycją. - Demon niespecjalnie przejmował się czasem podróży, miał jeszcze bardzo dużo do nadrobienia w trakcie jej trwania. A póki co, skoro młody chciał się mierzyć przy użyciu telekinezy, niech będzie. Silver rozłożył ręce, unosząc odłamki, które Ainsley ominął i zaczął “dyrygować”, posyłając deszcz ostrzy w jego stronę. Ręce młodego Octobera poruszały się niezależnie od siebie, prawa prowadziła błyskawiczne natarcia, a lewa skoncentrowane, silne uderzenia. Żeby jednak nie było za łatwo, co kilka zderzeń obie strony zamieniały się rolami. Postronnemu obserwatorowi mogło się to wydać przesadą, ale Silver chciał pokazać bratu nowe zastosowania dla znanych metod.
Ainsley nie mógł znaleźć się w rytmie ataków Silvera. Widać było po jego twarzy, że nie spodziewał się odzewu atakiem zasięgowym. Ile mógł, starał się blokować nadlatujące pociski swoją magią. Adept nie może jednak dorównać miesiącowi. Gruz uderzał w niego niczym kule, obijając chłopaka mocno i nieustannie, choć Silver i tak ograniczał swoją siłę. - Nie jestem fanem takiego kardio. - przyznał, odskakując wreszcie z pola ataku przyciągnięciem się do sufitu. Jego spocona twarz zdradzała, że kończyły mu się pomysły. Zacisnął mocno dłonie i zaczął przygotowywać się do użycia magii poważniej niż do tej pory. Silver poczuł, jak jego nogi zaczynają odrywać się od ziemi, przyciągane do sufitu.
Demon uśmiechnął się ponownie.
-I tak nieźle Ci idzie, brak doświadczenia kompensujesz bystrością i analitycznym myśleniem. Problem tkwi gdzie indziej. - Wyraz twarzy starszego z braci zrobił się drapieżny. W swobodnej pozie wzniósł się mniej więcej na połowę wysokości hali treningowej i tam zawisł. Kierunek przyciągania nie miał dla niego znaczenia, dół mógł być wszędzie. Odłamki z prawej ręki rozproszył dookoła siebie tworząc swego rodzaju zasiek, na kilku warstwach ochronnych baniek telekinetycznych. Lewe wciąż trzymał na podorędziu, by mieć czym rozpraszać Ainsleya. Jeśli chłopak nie zdoła się przebić, czekało go kolejne bolesne odbicie.

Silver poczuł jak Ainsley cofa swoją magię, widząc, że zaklęcie przestaje działać. Nagle jednak zamarł, zostawiając efekt w połowie drogi między nimi. Uśmiechnął się lekko, a Silver runął w górę, uderzając o sufit. W tym samym czasie Ainsleya wgniotło w podłogę.
Zmieniając kierunek przyciągania wektorów na całej strefie między nimi, Ainsley mógł wymieniać pozycję Silvera ze swoją własną. W uporczywym ataku dwójka braci zaczęła obijać się boleśnie o sufit i podłogę jak dryblowane piłeczki. Ainsley odbijał ich szybciej i szybciej. Ślady po ich zderzeniach zaczynały coraz bardziej przypominać aniołki wybite w śniegu.
Ten typ magii był bardziej tradycyjny dla Januarego. Dzięki sprytnemu, elastycznemu zrozumieniu natury magnetyzmu Ainsley był w stanie wyciągnąć ze swojej mocy podobny efekt. Był on jednak słabszy od Silvera, przez co tak uporczywie obusieczna umiejętność wycieńczyła go prędzej, niż demona. Gdy zaklęcie przestało działać, chłopak leżał wymęczony i poobijany na podłodze.
Silver przeciągnął się, czując, jak trzaskają mu kości.
-Auć… - Jęknął tylko, podchodząc do leżącego brata. - Gdybyś nie był tak sponiewierany, to skopałbym Ci tyłek, za to, jak się właśnie naraziłeś. Taktycznie wątpliwa decyzja, zraniłeś mnie, ale teraz mógłbym Cię bez trudu dobić, gdybym był twoim wrogiem. Niemniej zamysł dobry, gdybyś mógł zmienić punkty zaczepienia kilku celów, zamiast siebie i celu, zrobiłbyś im niezłą sieczkę. - Wyciągnął rękę, żeby pomóc Ainsleyowi się podnieść. - Wstawaj, zaniosę Cię do sekcji szpitalnej.

Ainsley westchnął. - Wiedziałem, że to debilne, ale musiałem sprawdzić, czy faktycznie zadziała. - przyznał. Jego nadgorliwość z dzieciństwa jednak nie przepadła kompletnie. - Nie chce mi się wstawać. Doczołgam się. - jeknął po chwili. Jego ciało zaczęło samoczynnie ciągnąć się po ziemi wolnym tempem, prowadzone jego iskrą.
-Pomysł dobry, tylko wykonanie do poprawy, jak już mówiłem. - Odparł Silver, tłumiąc śmiech na widok pełznącego brata. Wycierał podłogę własną godnością. - Na litość boską, to potrwa wieki. - Westchnął. - Hej hop! - Zawołał podnosząc brata magicznie i wsadzając go sobie na barana. Ile to już lat minęło, kiedy ostatni raz nosił go na plecach? Stare dobre czasy, kiedy wszystko było prostsze. - Trzymaj się mocno. - Dodał pro forma, nie było opcji, żeby chłopak spadł, umocowany mocą starszego brata. Mógł się po prostu teleportować, ale uznał, że ta chwila nostalgii mu nie zaszkodzi, ruszył więc biegiem do skrzydła medycznego.
- Leć szybciej, mam tu reputację do utrzymania. - poprosił Ainsley.

***

Meredith uniosła brew na widok poobijanych braci. - To jego da się posiniaczyć? - spytała. - Byłbyś pod wrażeniem jaki problem miał z tym Jack. Gdy Ainsley wpierw tu przyszedł, łatałam go co tydzień.
- Miałem mało wolnego, więc sparringi były tylko w czwartki. - wykrztusił z siebie Ainsley, kładziony na łóżko szpitalne.
Meredith pokręciła głową z dezaprobatą. - Poskładam go w godzinę. - obiecała, patrząc na skaner.
Silver spojrzał z uznaniem na młodszego brata, rodzinnej tradycji zdecydowanie uczynił zadość.
-Zuch. - Poklepał go po ramieniu i odwrócił się do Meredith.
-Invictus Maneo, moja droga. - Przypomniał jej z uśmiechem motto klanu Armstrongów. - Bez pośpiechu, ma w końcu wolne, to niech choć raz się porządnie wyśpi. - Jak znał Ainsleya, młody sypiał pewnie trzy godziny na dobę, maksymalnie. Nie, żeby sam był lepszy w jego wieku, a obecnie praktycznie nie potrzebował snu, stanowił więc kiepski wzór do naśladowania.

- Oh, nauczyłeś się cierpliwości? - zdziwiła się Meredith. - Mam mentalności pośpiechu z uwagi na twój pracoholizm. Ciężko nad wami nadążać. - przyznała. - Dopiero co mnie Drake ostrzegł, że będzie trochę mniej spał, bo wyskoczyło coś ważnego. Dałam mu koktajle witaminowe, ale postaraj się nie uzależnić całej załogi od kawy. - poprosiła.
Silver zachichotał pod nosem.
-Dalej nie wiem co znaczy to słowo. - Po prostu był nadopiekuńczy, nie pozwalał by rodzeństwo zasuwało na takich samych obrotach jak on sam. - Póki co, muszę nadrobić zaległości z ostatnich trzech lat. Potem niczego nie mogę obiecać. - Wzruszył ramionami. Roboty było dużo, a czas nie miał w zwyczaju czekać. - Drake miał tego pecha, że jego praca nie może zaczekać aż skończę. Dla Ciebie też będę miał niedługo projekt, niech tylko Nessie skończy swoje analizy. Właśnie, te twoje bio-nanity bazują na DNA użytkownika?

- Adaptują się do niego. To główny powód dlaczego działają. - wyjaśniła. - Ciało nie odrzuca nowych organów, bo są do niego dopasowane.
Ciekawe, zamiast tworzyć szablon na bazie docelowego pacjenta, Meredith zaprojektowała taki, który dopasowywał się automatycznie.
-Mam nadzieję, że dadzą sobie radę z moim DNA. - Nie wiedział jaki był zakres zmian w jego kodzie genetycznym po pełnej fuzji.

- To świetne pytanie. - zaciekawiła się Meredith. - Weź proszę jedną z białych tubek z mojej szafy. Znajdź albo zrób sobie ranę i sprawdź jak się zachowają pod nanoskopem. - zaproponowała, nie chcąc odrywać się od Ainsleya gdy dopiero zaczęła go oglądać.
-Już się robi, Pani Doktor. - Odparł tylko i poszedł po fiolkę. Umieścił ją w statywie urządzenia i obejrzał nanity w formie “biernej”, po czym sięgnął po skalpel i rozciął jeden z siniaków, jakie powstały w trakcie tego magnetycznego pinballa, którego urządził jego brat. Pobrał krew i wpuścił ją do tuby, nie był pewien czy hemoliza już się zaczęła, ale powinno być tam dość materiału genetycznego by sprowokować reakcję nanitów. Przyłożył oko do okularu i przyjrzał się ponownie.
Nanity reagowały zauważalnie, jednak wydawały się przybierać formę ludzkich komórek. Ich obecność w fiolce krwi wprawiła nanity w panikę. Zaczęły one nie tylko zwiększać jej objętość ale również budować nową skórę, w której krew mogłaby się znaleźć. Było ich zbyt mało i nie miały dość informacji w otoczeniu aby stworzyć cokolwiek sensownego. Silver mógł jednak wyciągnąć dwa wnioski: naśladują jego ludzkie DNA oraz działają kilkadziesiąt razy wolniej od jego naturalnej regeneracji w obecnej formie. Niezdolność replikacji demonicznego ciała mogła być spowodowana ograniczeniami oprogramowania, brakiem odpowiedniego materiału w nanitach, lub niesamowitą naturą ciała Silvera.
-Wygląda na to, że będzie trzeba zrobić kilka modyfikacji, żeby się do mnie dopasowały. - Młody October oderwał się od nanoskopu i pobrał jeszcze kilka próbek, żeby dać Meredith punkt odniesienia. - Wprawdzie nie planuję ich używać do naprawiania obrażeń, ale lepiej uniknąć ryzyka reakcji autoimmunologicznej.
Jego własne obrażenia już się leczyły, więc nie planował dłużej zostawać w szpitalu.
-Odpoczywaj Ainsley, nie chcę żeby mi potem rodzice suszyli głowę. - Rzucił żartobliwym tonem, poklepał brata po ramieniu i ruszył do swoich kajut. Skoro miał za sobą gimnastykę, przyszła pora na wysiłek umysłowy, a raporty korporacyjne czekały.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem