Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2007, 17:14   #116
Grey
 
Reputacja: 1 Grey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodze
Światło! Prawdziwe, słoneczne! Co prawda już słabe, czerwone i z trudem wypływające zza odległych gór, ale mimo wszystko prawdziwe światło. Do tego świeże powietrze. Bayard oparł się resztką sił o skałę u wylotu pieczary i ciężko oddychał. Co tam oddychał, rzęził niczym stara kobieta. Przez jakiś czas chwytanie w usta powietrza wręcz sprawiało mu ból.

Ale udało się! Zdołał wyrwać się z pułapki, jaką okazała się ta dziura w górze, co do której od początku miał złe przeczucia. Wtedy spodziewał się tam jakiegoś nieokreślonego potwora, ale gdy owo złe przeczucie przekształciło się w rzeczywistość, ta okazała się niewiele lepsza, a pod pewnymi względami nawet gorsza. W końcu kto spośród zwykłych ludzi mógłby stawić czoła rozwścieczonej czarownicy?! Nie to, że z niedźwiedziem miałby większe szanse. Lecz wtedy śmierć byłaby bardziej zrozumiała... normalna. Bayard zdał sobie sprawę, że jeśli miałby umierać, wolałby, aby stało się w tradycyjny sposób, a nie poprzez jakieś - hokus pokus - nie żyjesz.

Nagle myśli chłopca pomknęły ku towarzyszowi, który pozostał w środku. To okropne, co ten babsztyl mógł z nim teraz wyprawiać. Sama myśl sprawiła, że zakręciło się Bayardowi w głowie. Zastanawiał się przez chwile, czy ów ryk, który słyszał niezbyt wyraźnie, mógł pochodzić z gardła grajka. Jeśli tak, to cierpienie na jakie został skazany przez złą jędzę musiało byś przepotworne... Nie, nie, ale przecież to niemożliwe, żeby chłopakowi stało się coś tak strasznego. To musiało... być coś innego.
Musiało...
Prawda?...

I tak siedział, ściskając kurczowo swój kij, niczym źródło mistycznej mocy, które choć symbolicznie, zapewniało mu odrobinę więcej bezpieczeństwa. Bayard myśląc intensywnie pod skałą, mimo usilnej chęci nie umiał się zdecydować na żaden czyn. Odejść? Ale nie wiadomo dokąd, bo nie postawiłby złamanego grosza na to, że trafi teraz z powrotem do domu. Zresztą, do jakiego domu?! Wcale nie pragnął tam wracać po tym wszystkim. Pozostać i czekać aż jędza wyjdzie i tym razem rozprawi się ze świniopasem? A może, niczym bohaterski rycerz wrócić i upomnieć się o towarzysza, mężnie stawiając czoła magii i złości starej baby?

Ha! Toż mrzonki. Nie wiedział co czynić i tyle. Siedział i myślał, a głowa z każdą myślą bolała go bardziej.
 
Grey jest offline