Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2024, 04:45   #141
Dekares
 
Reputacja: 1 Dekares nie jest za bardzo znany
Popołudnie po powrocie do obozowiska:

Siostra Gwendolina skończyła odprawiać nabożeństwo pogrzebowe w intencji poległego miecznika Gustawa Beckera. Stojąc w siąpiącym deszczu Stefan przypomniał sobie czego dowiedział się o zmarłym podczas powrotnego marszu nad rzekę. Nie było tego wiele, Hugo powiedział że Gustav był dobrym kompanem choć trochę krzykliwym i zbyt skorym czasami do wina, co wpakowało go kilka razy w tarapaty zarówno z ich Panią sierżant jak i strażą miejską w kilku miastach które przemierzyli w ramach swojego najemniczego życia, ale okazywana sprawność w boju i odwaga zawsze ratowały go przed poważnymi karami ze strony swojej szefowej. Bolko z ewidentnym sentymentem wspominał całkiem sporo dzikich burd w jakich mieli wspólnie z Beckerem udział po różnych karczmach. Zapytani o to jakiego boskiego patrona przede wszystkim czcił zmarły zakłopotani odpowiedzieli, że nie widzieli zbyt często aby ten się modlił ale wskazali na zakryty ubraniem wiszący na szyi zmarłego Młot Sigmara jako dowód na powszechne w Imperium stawianie Młotodzierżcy na pierwszym miejscu przez zmarłego.
Jeager rozejrzał się po zgromadzonych przy płytkim grobie żałobnikach, głównie innych miecznikach z północnej prowincji. Zapanowała chwila kłopotliwej ciszy, wszyscy wiedzieli że należałoby powiedzieć coś więcej jednak chyba nikt nie chciał być tym pierwszym. Stefan wziął głęboki oddech i zdecydował się pchnąć ceremonie dalej zanim grób który wykopali wypełni się po brzegi deszczówką:
- Nie znałem tak dobrze Gustawa Beckera jak Wy - tutaj spojrzał na mieczników otaczających grób - Ale mogę powiedzieć jedno o nim, stawiając razem z nami czoła pomiotom chaosu walczył dzielnie i z determinacją, bez wahania ruszył razem z nami powalić bestie nie z tego świata, kreaturę która chciała pożreć jednego z nas. Zapamiętajmy jego odwagę i bądźmy gotowi na takie same poświęcenie jak On, a wyrzucimy te północne ścierwa z granic naszego Imperium!
Stefan schylił się i wziął garść świeżo wykopanej ziemi po czym cisnął ją na leżące w grobie ciało zawinięte w płótno.
- Gustaw Ty stary draniu, będzie nam Ciebie brakowało!- rzucił Bolko powtarzając stary gest rzucenia grudy ziemi. Nie powiedział nic więcej, ale jego słowa przepełniały szczere emocje człowieka który stracił dobrego kompana dlatego znacznie bardziej przemówiły do reszty niż oklepane przemówienie Stefana. Reszta ostatecznie zaczęła podchodzić nad skraj grobu i żegnać się z kolegą już znacznie swobodniej.
Minęła jeszcze długa chwila zanim w końcu chwycili za łopaty w siąpiącym deszczu, ale nikt nie wydawał się żałować tego czasu.

__________________________________________________ _________
Wejście do Lenkster:

Zbliżając się do Zająca Stefan wymienił kilka uprzejmych pozdrowień z miejscowymi w tym z miejscowym kowalem, co przypomniało mu o tym że powinien go odwiedzić jutro z rana w kwestii opchnięcia mu goblińskich broni.
Jeager nie spodziewał się wielkich zysków z tej transakcji ale zawsze lepsze coś niż nic a metal to zawsze cenna rzecz dla kowala nawet jeśli pewnie nie nada się na nic innego niż przetopienie na gwoździe.
Te rozmyślania zajęły jego umysł do czasu aż wmaszerowali na plac przed zajazdem. Stefan niejako instynktownie dołączył do grupy szykującej stoły do posiłku ale kiedy dowiedział się że na ten będzie trzeba jeszcze trochę poczekać szybko wybrał się w kierunku świątyni Sigmara aby pożywić się najpierw ważniejszym duchowym pokarmem. Nie zabawił tam tak długo jakby chciał biorąc pod uwagę ogrom łask jaki otrzymał od Młotodzierżcy w trakcie wyprawy, na czele z faktem, że jeszcze w ogóle żyje! Ale zdążył pomodlić się na tyle długo aby dokonać uczciwego rachunku sumienia z ostatnich dni, obiecał poprawę swojej postawy aby więcej nie przyniósł sobie tyle wstydu jak na bagnach oraz bardziej panował nad swoim gniewem.
Wracając miał nadzieje że uda mu się jeszcze załapać na posiłek, miał zamiar najeść się szybko i o ile nie zostaną wyznaczone mu jakieś nowe obowiązki udać się jak najszybciej do swojego rodzinnego domu.
Udało mu się wrócić do zajazdu gdy rozpoczynała się przemowa Petry, ta nie wywarła na nim jakiegoś wielce pozytywnego wrażenia ale postanowił sobie w duchu dać kobiecie jeszcze szansę na poprawienie swoich dowódczych umiejętności zanim trafi u niego do szufladki z oficerami pod którymi lepiej nie służyć jeśli chce się przeżyć. Informacja o podejściu wroga tak blisko stolicy zmartwiła go do głębi ale jednocześnie pobudziła do działania. Pragnął jak najszybciej ruszyć do walki z wrogiem który zagrażał jego rodzinie. Poza tym jego zmarły przedwcześnie dowódca nauczył go, że nie wystarczy tylko utyskiwać i zrzędzić na oficerów, że źle dowodzą, jak chce się coś zmienić to należy samemu wziąć dupę do roboty i wiele rzeczy naprawić samemu.
Z tą myślą w głowie rezolutnie ruszył w kierunku miejsca w którym zniknęły obydwie szlachcianki. Po chwili rozglądania się po wnętrzu Zająca zobaczył, że siedziały sobie przy jednym z zaciszniejszych stolików w lokalu zatopione w rozmowie, zbliżając się do stolika zdołał usłyszeć wyrzucaną przez Petre wiązankę której nie powstydziłby się zaprawiony trzydziestoletnią służbą sierżant zakończoną czymś w stylu pi***ny czaroklecha!
Zdecydował się stanąć z boku stołu na baczność, na tyle blisko aby zostać zauważonym ale jednocześnie nie narzucać się zbyt nachalnie. Przeczekał tak chwilę aż Petra zwróciła na niego uwagę i zmierzyla go taksujacym spojrzenie, ewidentnie nie była zachwycona tym że ktoś im przeszkadza ale odezwała się uprzejmie:
- Tak Jeager? O co chodzi?
Stefan zrobił krok naprzód, skłonił się obydwu szlachciankom jak najuprzejmiej potrafił po czym odezwał się do Petry:
- Pani, chciałem tylko…- Jeager na chwilę speszył się ewidentnie zakłopotany całą sytuacją - Rozumiem że mamy teraz chwilę odpoczynku, chciałem się tylko spytać czy nie byłoby jakiś innych zadań których mógłbym się podjąć jutro? Mówiłaś Pani, że jutro będziecie dyskutować na zamku o tym gdzie wyruszymy dalej. Pomyślałem od razu, że może trzeba by zawczasu przeprowadzić rozpoznanie trasy marszu żeby uniknąć niespodzianek które mogłyby nas spowolnić w stylu zerwane mosty albo i zagrozić bezpośrednim atakiem. Skoro wróg jest już pod stolicą znacznymi siłami to trzeba założyć, że jego zagony zwiadowców i łupieżców są już w okolicy i nie próżnują. Wychowałem się w tej okolicy więc śmiem prosić o wykorzystanie mojej wiedzy w ewentualnych działaniach na tym polu. Poza tym jeśli mógłbym się przydać w jakikolwiek inny sposób, na przykład trzeba by wykonać jakieś prace związane z przygotowaniem środków do leczenia przyszłych rannych albo pomóc przy spisywaniu jakiś dokumentów, czy po prostu pomóc ładować wozy to chciałbym się jakoś przydać - Jeager skończył swój wywód nerwowo spoglądając na obydwie szlachcianki w oczekiwaniu na odpowiedź Petry.

__________________________________________________ ______
Wieczór gospodarstwo Jeagerów na obrzeżach Lenkster:


Stefan nareszcie doszedł do domu, zbliżając się usłyszał znajomy gwar gwar kobiet z domu, mama i siostry pewnie jak zwykle siedziały do późna przygotowując zioła i jedzenie. Pamiętał jak te obowiązki zawsze przeradzały się w przeróżnego rodzaju zabawy przynoszące jemu i reszcie dzieci tyle radości… . Zmusił się do powstrzymania się przed natychmiastowym wejściem do domu i uściskaniem wszystkich.
Z szopy, w której mężczyźni pracowali przy oprawianiu upolowanych zwierząt słychać było odgłosy zbyt dobrze mu znanej krzątaniny. Skierował się najpierw tam, aby porozmawiać z ojcem. Jeśli miał usłyszeć złe wieści to wolał, aby to tata mu je przekazał.
Czy jego siostra Eryka zdecydowała się (i zdołała) wyjechać ze stolicy zanim wróg pod nią podszedł, obawiał się, że nie zawsze podchodziła z wielką determinacją co do swoich obowiązków jako akolitka Pani Miłosierdzia.
Czy pojawiły się jakieś wieści o jego starszym bracie Franzie, albo o jego przyjacielu Hansie Peterze?
Obawa co usłyszy od ojca za drzwiami szopy zjadała go od samego rana i spowodowała, że zatrzymał się przed wejściem, oparł o ścianę i przez chwilę pozwolił się pochłonąć wspomnieniom związanym z tym miejscem. Wciągnął w płuca znajomy zapach krwi i wnętrzności, który dla innych może był odrażający, ale dla niego był miłym przypomnieniem setek dni ciężkiej, ale dającej satysfakcję pracy w rodzinnym gronie.

- Wchodź do środka! A nie kryjesz się pod ścianą Młokosie! - usłyszał doskonale znany głos wuja.
Ruszył do środka wyciągając rękę w geście pozdrowienia:
-Witajcie, Niech Sigmar bę… - Stefan zamarł w połowie pozdrowienia widząc, że jego ojciec i wuj nie są sami. Przy surowym drewnianym stole do ćwiartowania mięsa siedziała z nimi dwójka mężów, ten sam kolor włosów, identyczne piwne oczy i pewnie setka inna drobnych szczegółów anatomicznych, które rejestruje się mimochodem wskazywało że są blisko spokrewnieni.
- Witaj Herr Jeager, myślałeś, że tak łatwo się nas pozbędziesz? - powiedział starszy z mężczyzn wstając i ruszając w jego stronę z paskudnie wyglądającym długim nożem ubrudzonym krwią.

__________________________________________
Następny dzień rano, podwórze zajazdu:
Maszerując z dwójką towarzyszy i trójką psów wesoło biegających pomiędzy nimi Stefan zjawił się w Zającu kierując się czym prędzej do miejsca przebywania werbowników margrabiego von Falkenhorsta.
Podczas drogi wspominał cały czas wczorajszy wieczór w szopie, a konkretnie specyficzne powitanie Jego i Albrechta oraz Olafa, poczucie humoru całej trójki było niezwykle specyficzne dlatego cieszył się w duchu że wszystko skończyło się dla nich dobrze. W końcu Albrecht nie widział tego, że kiedy ruszył uściskać Stefana z nożem w ręku oczy ojca Stefana stwardniały a ręka powędrowała pod blat stołu w miejsce gdzie Stefan doskonale wiedział, że znajdowała się broń ojca.
Tym bardziej z rozbawieniem wspominał pełną ulgi minę ojca gdy zobaczył ich uścisk i udawana "zadźganie" syna połączone z kupą śmiechu.

Zbliżając się do stołu przy którym sam zapisał się do regimentu uśmiechnął się jeszcze szerzej widząc porucznika Eryka rozmawiającego tam z Petrą.
Zatrzymał się regulaminowe kilka kroków od stołu i zamaszyście zasalutował dwójce oficerów która już od kilku sekund obserwowała jego wejście do zajazdu:
- Panno von Falkenhorsta , Panie Poruczniku Eryku! Mam tu dla państwa nie byle gratkę! - Jeager szybkim ruchem odsunął się w bok i zwrócił do tyłu aby ukazać dwójkę towarzyszących mu mężczyzn:
Pozwolę sobie przedstawić Albrechta i Olafa Wieselów, jednych z lepszych żołnierzy jakich znam, wspólnie walczyliśmy kiedyś na południu. Są dobrzy z włócznią i procą, obydwoje świetnie tropią, a kunsztowi zakładania wszelakich myśliwskich pułapek Albrechta dorównuje jedynie sprawność jego syna w odnajdywaniu i omijaniu podobnych sideł ze strony wroga. Są odważni i dobrze znoszą trudy żołnierskiej służby. No i mają ze sobą te oto tu wspaniałe bestije które wywęszą i zagryzą każdego wroga - przy ostatnich słowa wskazał na dwa psy towarzyszące swoim panom.
Omawiani osobnicy stali milczącą podczas wystawiania im przez Stefana tej laurki beznamiętnie wpatrując się w jakiś punkt na ścianie, co tylko utwierdzało Stefana w przekonaniu, że najchętniej wybuchnęliby histerycznym śmiechem słuchając tych wszystkich pochwał pod swoim adresem:
-Właśnie przybyli do mnie domu w odwiedziny oraz aby zapytać się czy nie chce zaciągnąć się z nimi do jakiegoś regimentu albo chociaż wskazać im porządną jednostkę do której mogliby się zgłosić do służby. - Tutaj Jeager zrobił chwilową pauzę spoglądając na obydwoje dowódców najbardziej szelmowskim uśmiechem na jaki było go tylko stać:
-Oczywiście wiadomo że wszystkie “Porządne” jednostki z okolicy o odpowiednim Rodowodzie i Tradycji pomaszerowały już dawno na wojną albo”wycofały” się już do Hochlandu dlatego pozostało mi sprowadzić ich do naszego regimentu dekowników i maruderów aby mogli zaoferować swoje usługi.
Teraz zmienił ton zupełnie, stając się zupełnie poważny:
- To świetni żołnierze, dobrzy towarzysze którzy nikogo nie porzucają na pastwę wroga, ręczę za nich własnym słowem, że nie zawiodą w chwili próby i będą świetnym dodatkiem dla naszego oddziału.

Stefan zamilkł czekając na jakąś odpowiedź ze strony oficerów werbowników na jego prezentację gdy niespodziewania odezwał się Albrecht:
- Pani Petro, Panie Poruczniku Eryku, opis Stefana jest może trochę przesadnym opisaniem naszych zdolności ale rzeczywiście dobrze walczy włócznią i proca oraz znamy się na tropieniu. Chcielibyśmy zaciągnąć się do waszego regimentu, Stefan wypowiadał się o nim w samych superlatywach, zachwalając jednostkę na każdym kroku....

Przez następne piętnaście minut Albrecht i Olaf zagłębili się w rozmowę z oficerami wypytując się o wszelkie meandry umowy na jaką by się zgadzali po czym zaskoczyli go zupełnie końcowym stwierdzeniem które rozpoczął Olaf:
- Te warunki wydają się nam jak najbardziej sensowne i myśli że z chęcią zasililibyśmy wasze szeregi, tylko musimy postawić jeden warunek - tutaj zrobił przerwę spoglądając na ojca, szukając u niego aprobaty do powiedzenia następnego zdania, której ten udzielił wyraźnym skinieniem głowy
- Chcemy służyć pod rozkazami tego to tutaj Stefana Jeagera, jakie on już rozkazy od szanownych oficerów i sierżantów dostanie to jego sprawa ale my chcielibyśmy zawsze walczyć zawsze razem z nim i pod jego przewodnictwem.


Stefan patrzył na swoich przyjaciół z otwartymi ustami i oczami pełnymi niedowierzania, wspominali mu, że chcą byś w jednym oddziale z nim, ale ta deklaracja go zupełnie zaskoczyła.
 
Dekares jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem