Wątek: Starbase ECHO-1
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2024, 19:12   #53
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Grupa w której znalazł się Mikhail, składała się z niego…Sorena i jego ochroniarza oraz Viki.
Była cichsza niewątpliwie, ale brak mechanika w ich szeregach oznaczał problemy z wszelkimi elektronicznymi zaporami na ich drodze. Bez Janosa i Sancheza w ich szeregach każda taka przeszkoda stawała się prawie nie do pokonania.
- Więc… jakie warunki mieszkaniowe panują na waszej stacji, jaki jest stan komunikacji i bezpieczeństwa? Ponoć planeta jest odpowiednia do zamieszkania? Więc pewnie tam wylądują kapsuły ratunkowe mojego statku.- wypytał go Wilds, gdy wędrowali wąskimi korytarzami unikając uszkodzonych pomieszczeń.
- Spartańskie. - stwierdził krótko Mikhail po czym sprostował. - Jest to stara stacja badawcza, pięć kajut po cztery koje. Na ten moment mamy miejsce noclegowe dla czternastu ocalałych zakładając, że to maksimum dla podtrzymywania życia. Niewiele, ale to skromna stacja. Nieszczęśliwie, choć jej powolny rozwój jest uzależniony od wyników prac badawczych.
Cień uśmiechu pojawił się na twarzy geologa.
- Jednak stacja jest warta rozwoju, a świat odwiedzin. Jest piękny i dziewiczy, malowniczy. Ponoć waszym zamiarem było zrobić tournee po nowo odkrytych światach? Myślę, że Elena wyrazi zgodę na wycieczkę. Jak myślisz Vika?
- Myślę że Elena wykorzysta każdą okazję, by wyrwać się ze stacji. Czasami mam wrażenie, że się na niej dusi.- odparła z uśmiechem biolożka.
- SAM. Ilu maksymalnie ludzi na stacji utrzyma podtrzymywanie życia, oraz jak wygląda sprawa z wyżywieniem?
- Maksymalna ilość załogi wynosi dwadzieścia osób. I obecnie dysponujemy zapasami żywności dla większej liczby niż obecne maksimum. Bowiem doliczono zapasy i dla gości. Ilość zapasów ma wystarczyć dla maksymalnej załogi na okres dwóch miesięcy, przy czym wedle nowego rozkładu zajęć, statek z uzupełnieniem powinien przylecieć w przeciągu półtora miesiąca. Należy wziąć jednak pod uwagę, że większość zapasów stanowią wkłady do replikatora.- wyjaśnił tymczasem SAM.
- Ja tą Elenę rozumiem. - stwierdził Soren.- Dziewiczy, prawie niezbadany teren kusi każdego z naturą badawcy i eksploratora. W sumie… ja za takiego eksploratora się uważam.
- Zatem, jestem pewny, że nasza usługa przypadnie Panu do gustu. - oznajmił geolog.
- SAM, rozumiem, że utrzymywanie życia zapewni zapas tlenu dla załogi dwudziestu. Jaka jest realna wydajność zapewnienia atmosfery życiowej przy posiadanych systemach utrzymywania życia na stacji? -
- Znacznie większa od potrzebnej obecnie. Przypominam że póki co stacja pracuje poniżej swojej optymalnej wydajności. Reaktor nie jest nastawiony na pełną moc.- wyjaśnił SAM.- A wynika to z tego, że stacja planowana była na więcej niż tylko moduł podstawowy. I systemy zaprojektowano pod niedoszłą rozbudowę stacji.
- Szacunkowo, luźno, ile modułów jest w stanie przyjąć stacja? - zapytał Ivanovich z ciekawości.
-Moduł podstawowy ma 5 punktów podczepienia. W zależności od zapotrzebowania na energię, oceniam obecne możliwości stacji na od dwóch do pięciu modułów zanim będzie trzeba doczepić kolejny reaktor.- wyjaśnił SAM.
- No cóż. Nie spodziewam się warunków innych niż spartańskie. Sam zaczynałem na dole, więc potrafię się dostosować. Niestety nie wszyscy moi goście są i byli tak… elastyczni jeśli chodzi o warunki bytowe.- westchnął ciężko Soren.
- Na pewno jakoś to będzie.- wtrąciła pocieszającym tonem biolożka.- Jakieś rozrywki się znajdą.-
Tymczasem cała grupa usłyszała ryk dochodzący gdzieś z okolicy.
- Jakieś pomysły? - zapytał geolog ściągając broń z ramienia w dłonie i zabezpieczając ją.
- Strzelać do wszystkiego co nie porusza się na dwóch nogach. - odparł Soren odbezpieczając podręczną broń. - Mam słabość do drapieżników i trzymałem tu parę egzotycznych egzemplarzy. Obecnie uważam że był to błąd z mojej strony.-
Wilds spojrzał na swojego ochroniarza.- Może lepiej udać się w kierunku najbliższej zbrojowni, by się dozbroić?
- W granicach rozsądku. Niektóre egzemplarze w zbrojowni są równie dużym zagrożeniem dla nas, co dla przeciwnika. - odparł zazwyczaj milczący osobnik.- Ostatnie czego tu potrzebujemy to kolejna nieszczelność kadłuba.-
- A to co mamy nie wystarczy?- zapytała biolożka.- W końcu to zwierzęta. Jak gruby mogą mieć pancerz?-
- Hmm…- wzruszył ramionami ochroniarz.- Nie miałbym nic przeciwko nie lepszemu uzbrojeniu, ale nie widzę konieczności w zdobyciu nowego oręża. To co mamy powinno wystarczyć. Chyba.
- Przedstawienie czas zacząć… - stwierdził Mikhail.
Ruszyli więc dalej, uzbrojeni, skupieni… w końcu zbliżali się do źródła dźwięków. Owych złowieszczych ryków. Gotowi do walki. Niemniej ryki powoli zaczęły łączyć się z piskami i charczeniem. A gdy cała ekipa dotarła na miejsce, zobaczyła… robota w smokingu o gładkim obliczu. Maszyna wyglądała na drogą wersję wykonaną z ulepszonych stopów.
I ten robot dusił potwora który wyglądał na krzyżówkę, gada z lwem i jeżowcem. Pysk był pozbawiony oczu, a ciało pokryte długimi kolcami, zwłaszcza na karku tworząc grzywę. Zwierzę dogorywało.
- Och…- robot zauważył zbliżającą się grupę ludzi.- Proszę wybaczyć sir. Niestety to stworzenie stanowiło zagrożenie dla znajdujących się w pobliżu gości i nie udało mi się obliczyć innej opcji niż definitywne zakończenie jego egzystencji.-
- Nie szkodzi. Dobrze zrobiłeś.- odparł ciepło Soren.
- Więc. - spytał Wilds.- Czy znalazłeś jakieś żywych gości lub członków obsługi?
- Tak. Pan Gremain i panna Stone zamknęli się w pokoju wykorzystując klucze dostępu w celach prywatnych. - wyjaśnił automat.- I w czasie awarii AI i alarmu drzwi się zatrzasnęły zamykając ich w środku. Oczywiście zapisałem te dane w pamięci i jeśli będzie trzeba można potrącić im z pen…-
- To nieważne w tej chwili. Zakładam że do tego czasu uporządkowali garderobę.- odparł z uśmiechem Soren.- Więc nie mogą wyjść? System awaryjny jednak działa poprawnie i przyjmuje komendy?-
- Tak.- potwierdził robot.

Mikhail tylko odwiesił karabinek na ramię, widząc brak pożytku.
Dotarli na miejsce i Soren wpisał jakiś kod do drzwi i te się otworzyły.
- Pan Gremain i panna Stone. Macie szczęście w tym całym nieszczęściu. - stwierdził Soren, a skruszeni podwładni wyszli z niedużego pokoju o przeznaczeniu schowka dla mundurów i przebieralni. Z pewnością należeli do załogi. Gremain był wysokim mężczyzną o ogolonej głowie i w dość luźnym stroju o kolorze czerni kosmosu. Panna Stone była niską blondynką, niewiele wyższą od Viki, noszącą szary elegancki strój. Oboje byli skruszeni i zawstydzeni. Biolożka oceniła ich wygląd uznając, że nie wymagają lekarskiej pomocy.
- Panowie i Panie. Czas się zwijać. Mamy jeszcze spory margines czasu, ale myślę że już nie możemy szukać rannych. Proszę wracać.- Elena odezwała się do członków załogi ECHO-1.
- Nasz czas się kończy. - zakomunikował beznamiętnie Mikhail - Pora wracać z tym co mamy.
Słabości ludzie… inżynier sam był człowiekiem i choć jego kultura dawała spory margines błędu w oficjalnym zachowaniu… pewnymi kruczkami które nie wszyscy znali… to były jednak okazje kiedy można było unieść się emocjom. Soren? Lubił kontrolować. Szkoda tylko, że emocje nosił na wierzchu, a ile z nich prawdziwych? Nie Ivanovichowi było oceniać.
- Skoro trzeba.- odparł Soren wzdychając i dodał.- Ruszamy więc z powrotem.-
- Ja bym… wzięła próbki tego uduszonego zwierzęcia. Do badań. To nie potrwa długo.- wtrąciła Vika, a Soren zwrócił się do ochroniarza. - Dopilnujesz jej bezpieczeństwa.-
- Ok.- odparł krótko najemnik.
- Dopilnujemy. - stwierdził geolog - Nie potrwa to długo.
Soren westchnął ciężko. - Niech będzie.-
Jak postanowili, tak uczynili. Soren trochę marudził, gdy biolożka kucając pospiesznie wbiłała igły w ciało potwora pobierając materiał biologiczny z różnych tkanek. Niemniej gdy skończyła ruszyli dalej, by spotkać się z ekipą w hangarze.
Tam zdecydowanie wiele się działo. Do dwóch pojazdów, szarego i żółtego poprowadzone były kable z innych statków. I te kable podłączono do blokad trzymających te statki. Obecnie otwartych.
- No nieźle… to jaki jest tu plan?- spytał wesoło Soren.
- Rozwalimy wrota tym… i odlecimy tym.- rzekł Janos wskazując statki.
- Ciekawy ciekawy… popieram ten plan.- odparł z szerokim uśmiechem przedsiębiorca.- Kto się boi, to niech rusza do waszego. Mój ochroniarz tam pójdzie, więc zapewni bezpieczeństwo.-
- Sir.- wtrącił się dotąd milczący bodyguard.- Nalegam bym został…-
- Bzdura. W Szarej Strzale jest miejsce tylko dla jednej osoby. Polecę nią osobiście. - Wilds przerwał mu wypowiedź swoim stwierdzeniem.
Vicente ogarnął wzrokiem całą grupę. Wyglądało na to, że kilka osób przybyło.
- Janos - zwrócił się do pilota, - z racji funkcji wydajesz się w tej sytuacji najbardziej kompetentny. Rozdysponuj ten cały cyrk i zabierajmy stąd nasze tyłki nim coś w nie przywali.
- Szary to jest wojskowy myśliwiec. Jest pan pewien że sobie poradzi?- Janos zwrócił się do Sorena.
- Oczywiście. W końcu go zakupiłem go, bym nim latać. Mam licencję pilota wyczynowego.- odparł dumnie właściciel statku.
- Uff… to nawet lepiej. Ja sam nie latałem myśliwcami. I wolałbym nie sprawdzać czy potrafię. - dodał rubasznym tonem Janos wzruszając ramionami zadowolony z tego, że zdjęto z niego ten ciężar.
- Ok. To ja nadal Mułem polecę.- zaproponował drugi mechanik. - Copilot by się przydał, jakby ktoś był chętny.
- To jednostka cywilna nieznanego mi modelu… - stwierdził w nieznacznym namyśle geolog przyglądając się badawczo jednostce - …jeśli obsługa jest równie podstawowa jak wygląd to się nadam. To jest, jeśli nie będziemy się śpieszyć. Znam surowe podstawy.
- Muły są zaprojektowane, by każdy mógł nim polecieć. Mają wyjątkowo proste sterowanie. Ja sobie radzę, a nie jestem pilotem.- odparł miejscowy mechanik.
- To wszyscy pakujcie się do muła, wygodnie nie będzie ale pewnie miejsca w ładowni sporo. Panie Soren… proszę do myśliwca. I wyruszamy.- zadecydował Janos. - Vicente powiadom Elenę, żeby już startowała. Nie ma co na nas czekać.
Vicente krótko zdał relację Dedalowi z aktualnej sytuacji i z ulgą zapakował się na statek.
Zarówno ratownicy jak i uciekinierzy wsiedli w do pojazdów. Soren do myśliwca. Janos i Gregor za sterami. Reszta cisnęła się w ładowni Mule'a.
Szara Strzała wystrzeliła. Kilka pocisków wyrwało dziury we wrotach hangaru i różnica ciśnień zrobiła resztę rozrywając je i całe powietrze uciekło z hangaru... wraz ze statkami które wyleciały jak z procy. Zarówno Soren jak i Janos nie używali silników głównych... jedynie manewrowe, by uniknąć uderzenia statku o wrota, a potem pobliskie odłamki statku.

Niemniej wydostali się ze statku i na zewnątrz uruchomili główne silniki wylatując wraz z Dedalem z roju meteorytów. Tam... patrzyć mogli z bezpiecznej odległości jak rój uderza o powierzchnię jednego z księżyców, wywołując lokalne eksplozje i wzbudzając chmury pyłu. Większość jednak poleciała dalej celując w planetę. Dziesiątki pocisków, naturalnych i sztucznych, uderzyło w atmosferę i spłonęło w niej. Reszta spadła na planetę, przeważnie uderzając w ocean. Część jednakże trafiła w obszary lądowe, wywołując miejscowe eksplozje i pożary. Zniszczenia, na oko, nie wyglądały aż tak poważnie. Owszem wzbudziły chmury pyłów i dymu, które zasłoniły około jedną dziesiątą część planety. Niemniej było to za mało, by zdziesiątkować miejscowy ekosystem.
Widowisko się zakończyło. Nastał czas lizania ran przez przyrodę na planecie i rozkminiania sytuacji przez załogę ECHO-1, która zyskała całkiem liczną grupkę niechcianych gości i duży dymiący problem, który rozbił się na ich globie.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem