Lidia w milczeniu wpatrywała się w ciemność, w której zniknął tajemniczy jeździec. - Tak.- skinęła głową na słowa Armoda. Sama nie miała ochoty zostać tutaj ani chwili dłużej. Zwłaszcza, ze noc była jeszcze młoda i wciąż wiele mogło się wydarzyć, a ona miała już zdecydowanie dość wrażeń na ten wieczór.
- Och - wzięła gwałtowny wdech, kiedy przypomniała sobie o Panu Fryderyku. Po czym obróciła się na pięcie i szybko ruszyła do wozu, by sprawdzić, czy podczas ataku wilczarzy, jej kotu nie stała się krzywda. |