Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2024, 20:42   #362
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Profesor dzięki interwencji towarzyszy otrząsnął się z zawieszenia jakie mu się przytrafiło nad pacjentką. Rzeczywiście, niepotrzebnie marnował jej bezcenną krew. Musiał się skupić na tu i teraz. Łyk mocnego alkoholu podrażnił język i przełyk. Receptory zarejestrowały uczucie bólu, a reszta ciała wpompowała w krwioobieg odpowiednie substancje pobudzające.
Zagadkowe półtrwanie które go dopadło pozostawało jednak gdzieś z tyłu głowy i nie dawało o sobie zapomnieć.

W końcu metalowe narzędzie sporządzone przez Brana chwyciło utkwiony w ciele kapłanki odłamek. Profesor wydobył go i wrzucił ze stuknięciem do drewnianej miski. Zabrał się za zamykanie rany.
Pacjentka żyła i to było najważniejsze.

Po zakończeniu operacji jeszcze dłuższy czas siedział przy kapłance, to pilnując jej na wypadek pogorszenia stanu to wciąż rozpamiętując wydobyte gdzieś z mroków umysłu… wspomnienie.

***

Z wielką uwagą Soracane wysłuchał opowieści Brana to tym jak drużyna dorwała mordercę jego żony oraz co działo się potem. Uśmiechnął się oszczędnie słysząc że sprawiedliwość została wymierzona.

- Wybaczcie że nie byłem wtedy z wami. Ratując chłopca z pożaru w Targos dowiedziałem się o pewnym miejscu, dawnej elfiej świątyni w pobliżu Samotnej Kniei. Chłopiec ponoć kiedyś tam zabłądził. Chciałem odnaleźć to miejsce. - rzekł kręcąc oszczędnie głową - Chciałem odnaleźć dom dla mojej rodziny. - zatoczył krąg ręką - Lata temu urodziłem się w Damarze w Lesie Szronu. Mieliśmy układ z miejscowym atamanem któremu pozwoliliśmy gospodarować częścią lasu w zamian za rzeczy których nie mogliśmy sami pozyskać. Niestety jego ród z czasem znacząco się wzbogacił. Wraz z bogactwem przyszła pycha. Ostatni włodarz na skraju Lasu Szronu wypowiedział nam wojnę, chcąc ostatecznie nas przepędzić. Trwała ona wiele lat, aż w końcu chcąc to zakończyć zgromadził armię najemników i posłał ją na nasz Las.
Sorcane wyraźnie posmutniał. Zaczął gładzić dłonią grzbiet Śnieżnego Lwa który nie odstępował go na krok.

- Walczyliśmy dzielnie, ale nie obroniliśmy się. Ci którzy przeżyli uszli, ale nie uciekliśmy. Skrwawieni ruszyliśmy przez śnieżne ostępy korzystając z tego że najemnicy byli zajęci grabieniem naszych domostw. Napędzała nas chęć zemsty i straceńczy gniew. Okazało się że nasz wróg rzucił do szturmu wszystko co miał i straży pozostało przy nim niewiele. Wdarliśmy się więc do dworku i uwolniliśmy świat od władyki oraz jego rodziny. - elf zamilkł na dłuższą chwilę - W tamtym czasie robiłem straszne rzeczy. Potomkowie ludzi którzy byli naszymi przyjaciółmi, stali się naszymi wrogami… stali się… zdrajcami. Śnieg w lesie i na polach był czerwony od krwi, ale oni wciąż przychodzili. Kiedy rozwiązaliśmy kwestię ostatecznie jedyne co czułem to gorycz.

- Nasza garstka ocaleńców rozeszła się każdy w swoją stronę, zbyt wielki ból sprawiłoby nam pozostanie na damariańskiej ziemi. Ruszyłem na Zachód trzymając się głuszy, unikając kogokolwiek i dziczejąc. Dopóki nie natrafiłem… na zgromadzenie poświęcone Eilistraee. Rilarra przyjęła mnie do niego jak każdego zbłąkanego wędrowca. Przywróciła mnie do życia i pomogła mi pozwolić odejść mojej przeszłości. Od tamtego czasu towarzyszę grupie i pomagam jak umiem najlepiej - jako przepatrywacz oraz oczy i uszy w krainach przez które przemierzamy.
- zamilkł na moment wpatrując się w ognisko - Dolina Lodowego Wichru to surowa kraina, ale jest w niej dość miejsca dla wszystkich. Niestety to co się teraz dzieje… jest wyzwaniem. Ale musimy mu sprostać. Dzięki waszej pomocy mamy na to szansę. - uśmiechnął się - A wracając… udałem się na poszukiwania świątyni, ale nie zdołałem jej znaleźć. Jednak usłyszałem swego czasu o Białej Bestii krążącej w pobliżu Samotnej Kniei. Poluje ona na drwali i myśliwych. Uznałem że gdybym zdołał ją wytropić i z pomocą mojej braci ubić, może mieszkańcy Samotnej Kniei mieli dowód że można nam ufać i pozwoliliby nam na osiedlenie się w mieście. Niestety nie miałem dość czasu na to, dowiedziałem się o tym co stało się z Rilarrą i wróciłem do obozu.

- Jeszcze raz wam dziękuję za pomoc.
- elf położył dłoń na piersi i skłonił głowę przed drużyną - Bez Tancerki Ostrza… Jest głosem Eilistraee i ukojeniem dla nas którzy zmagają się ze swoją przeszłością.

- Ciekawe czy krasnoludy też się w to wliczają… - mruknął Profesor który dotąd siedział cicho, słuchając jednym uchem, patrząc się głównie w ogień.

- Pani Tańca patrzy z równą troską na wszystkich. - odpowiedziała Maelane.

Profesor zamrugał szybko jakby znów przytrafił mu się stan zawieszenia.

- Przepraszam… - pomasował nasadę nosa - Ja… hmmm… ta ferajna znalazła mnie błąkającego się wśród śniegu z dziurami w pamięci wielkimi jak… hmmmm… brakuje mi cenzuralnych określeń na ten poziom wielkości. I pomimo że puste stronice wspomnień się z czasem zapełniają wciąż jest ich niezliczona ilość. Nie wszystkie one składają się w spójną całość. A niektóre… hmmm… są dość mroczne. - poprawił okulary i trochę się ożywił - Nie będę was zanudzał dzieciaki rozterkami starego krasnoluda. Obiecałem opowiedzieć o tym Czarnym Lodzie.


- Zatrzymaliśmy się w Łowisku Dougana na noc, lecz widzieliśmy że z mieszkańcami wioski jest coś nie tak. Nasze przewidywania okazały się słuszne - w nocy przyszli po nas, ale nie sami tubylcy a człecy z plemienia Wilka! Wyglądało na to że składali krwawe ofiary w kamiennym kręgu za wioską i byli w jakiejś komitywie z jej mieszkańcami. Walczyliśmy dzielnie w barbarzyńcami pod wodzą Isarra Kronenstorma - ubiliśmy jego rozebranych do półnaga odmrożonych wojaków, a na koniec starliśmy się z nim samym. Drań próbował uciec przy pomocy magicznego amuletu, ale jego nikczemny żywot został zakończony przez paladyńskie ostrze Anathema, tego tu oto wybrańca Mrocznej Panny.
Po walce wiedziony ciekawością Bran wziął do ręki wspomniany amulet, a ten przeniósł nas na górski szczyt zaklętym w sobie czarem.
Tam znaleźliśmy jaskinię w której Kronenstorm i jego banda odpoczywali. W środku znajdowały się kosze z urobkiem Czarnego Lodu - minerału zwanego chardalyn. Znaleźliśmy też list z którego wywnioskowaliśmy że barbarzyńcy mieli układ z duergarami. Wydobywali dla nich Czarny Lód, a w zamian dostawali broń zeń wykonaną, która sprawiała iż byli niewrażliwi na chłód, bliżsi ideałom głoszonym przez ich boginię Auril. Ceną tego było jednak zdrowie na umyśle. Odkryliśmy że przyczyną tego stanu rzeczy jest właśnie ów minerał. Przed wiekami powstał on w wyniku zespolenia lodu z resztkami prastarych artefaktów o złowieszczej mocy. I rzeczywiście, część urobku promieniała złą aurą, a część była jej pozbawiona. Jednak tu znów wykazał się Anathem - wyczuł bowiem coś jeszcze.

- Pewna ilość minerału zawierała piekielną esencję. Szaleńcy na ścianach jaskini rysowali symbol lodowego bloku przebitego ostrzem - jest to symbol arcyczarta uwięzionego w Prastarym Lodowcu daleko na północy. Podejrzewam że odłamek z rany był skażony, w jeden lub drugi sposób. Ważne że już nie zagraża życiu Rilarry... I mamy trop który powinien zaprowadzić nas do źródła broni która ją zraniła
 
Stalowy jest offline