Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2007, 12:18   #2
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
"To za trzecie udane lądowanie bojowe" pomyślał gdy porucznik pomógł mu oswobodzić się z
resztek lin jego spadochronu. Był zły na siebie, że nie mógł sam rozpiąć tych cholernych uprzęży. We Włoszech nie zdarzyło mu się ani razu, żeby potrzebował pomocy ... co prawda na Sycylii wylądował na drzewie, a lądowanie w Salerno było spacerkiem.

Nie było jednak czasu na dalsze rozmyślanie, zresztą Winters odezwał się do niego

-Chodź cofniemy się trochę i poszukamy mojego zasobnika- Zawahał się. Nie wydawało mu się to dobrym pomysłem, Szkopy prażyli ze wszystkich stron, a oni będą latać po polu i szukać zasobnika.

-Za mną! -rzucił Winters

Colt westchnął, nie było jak zaprotestować, w końcu wojsko to nie prywatna firma. Podniósł się na równe nogi i ruszył za Porucznikiem. Po chwili kule z niemieckiego MG42 zaczęły lecieć w ich stronę. Rzucił się na ziemię starając się nie wychylać ponad jej poziom. Wiedział, że te poszukiwania to niezbyt dobry pomysł, ale w końcu był tylko szeregowcem.

-A do cholery z tym zasobnikiem- powiedział do niego oficer. Alexander uśmiechnął się lekko pod nosem, Ucieszył się, że to Winters jest zastępcą dowódcy kompanii i że spotkał właśnie jego, w końcu mogło być gorzej. Bardzo krótko "znał" Sobela, ale z opowieści i z tego co zdążył się napatrzeć lądowanie z nim mogło by być rzeźnią. O Meehanie nic nie słyszał, może to i dobrze, doświadczenie jeszcze z 82 nauczyło go, że opowieści najczęściej powstają o genialnych i kiepskich oficerach, ci pierwsi byli jednak w mniejszości.

Odwrócił się ostrożnie obserwując teren dookoła nich. W końcu zauważył Niemców, którzy wybrali ich za cel. Na jego oko było to jakieś 250 metrów. Popatrzył w stronę Wintersa

- Poruczniku- starał się mówić na tyle głośno aby tamten go usłyszał, ale
jednocześnie nie na tyle, żeby przyciągnąć więcej uwagi. Kiedy oficer popatrzył na niego wskazał mu ręką pozycję strzelców wroga.

- Może jeden z nas powinien spróbować zajść ich z boku, sir - dodał po chwili raczej z przyzwyczajenia niż z potrzeby. Jednocześni zaczął rozglądać się za jakąś bezpieczną ścieżką, z której mógł by skorzystać aby oskrzydlić tą grupkę. Cóż wiedział, że z chwilą w której wypowiedział te słowa zgłosił się na ochotnika.
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline