20-02-2024, 19:37
|
#507 |
| - Nie gaś ducha. - Albur uśmiechnął się współczująco na słowa aktora i serdecznie chwycił Richberta za ramię. Związany przez Drorga, popchnięty na skraj śmierci przez mantikory, biedak potrzebował otuchy. Im więcej, tym lepiej, jeśli miał pociągnąć za sobą resztę 'wampirów'. - Wiem, że się wycierpiałeś i wiem, że ciężko poczuć wolność, gdy ktoś nakłada Ci więzy... Ale przecież bliżej wolności niż teraz nigdy nie byłeś, prawda? - Tak, byliśmy na górze. Tak, przejście działa. Dobitny i największy dowód, że się da, to Cornelius. Wzięliśmy go z powrotem, aby pokazać, że wyzwolenie istnieje. - LaBoeuf dał gestem znak, że potrzebuje jeszcze sekundy nim ruszą dalej. - Nie zaczęliśmy tej przygody jako przyjaciele. Twoi kompani napadli nas wcześniej, ale wiesz od nich, że to oni uderzyli pierwsi. W przewadze. Z golemem, hrabiną, Rexem, Kalimem. Jak to się dla nich skończyło, wiesz. Nie chcieliśmy tej walki i nie chcemy jej teraz. Chcemy przedostać się niżej, bo szukamy przyjaciela, który zaginął.
Richbert patrzył niepewnie, trochę zezując na Corneliusa, który ślepiami włóczył po ciemności pod powałą, a trochę na Albura i jego towarzyszy. - Jestem paladynem Lathandera. - Rycerz nie skrywał świętego symbolu dyndającego na szyi, ale teraz skinieniem głowy zwrócił nań uwagę jeńca. - Chcę, abyście z powrotem ujrzeli światło powierzchni, bo nikt nie zasłużył na taką karę, jaka Was spotkała. Wasza wolność jest w naszym interesie... Mimo tego, jak zaczęliśmy. Ale musimy sobie pomóc, a to wymaga Waszego wsparcia i posłuszeństwa, gdy ruszymy na mantikory. - Nie damy się zdradzić ponownie. - Albur zmroził ton, obniżył nuty. - Gdybyśmy chcieli Was zgładzić, nie byłoby tej rozmowy. I nie pomógłbym Ci wcześniej. Pamiętaj i nie zawiedź nas.
|
| |