Choć nie sądziłem, że do tego faktycznie dojdzie, najdłuższa moja sesja na LI właśnie dobiegła końca. Jest ona zarazem najbardziej dziwaczną i rozwleczoną sesją, jaką na nieszczęście ostatniego jej uczestnika miałem sposobność poprowadzić - i to odpowiedni moment, aby uhonorować Wilczego, który z wielkim uporem i determinacją trwał niemalże do samego końca, okazując się o niebo lepszym graczem niźli ja Mistrzem Gry.
Oddając te honory pragnę wziąć całą odpowiedzialność za opóźnienia w realizacji tej sesji na siebie. Przygoda miała wielki potencjał i początkowo szła z dużym impetem, ale po redukcji do solówki w pewnym momencie sam straciłem do niej serce, za co bardzo przepraszam - niemniej jednak dotarliśmy do jej końca, czego Wilczemu autentycznie gratuluję!