Dobiegła na miejsce, dysząc ciężko. Wdychane w czasie sprintu powietrze kłuło w gardło i przełyk. Zwolniła kilkanaście metrów przed szopą i próbując wyrównać oddech, zaczęła zbliżać się do wejścia. Nie było sensu się ukrywać, nie zamierzała robić żadnych podchodów. Nie była komandosem, nie miała broni, a w środku był ojciec. Szła powoli, czekając na jego reakcję.
__________________ A quoi ça sert d'être sur la terre? |