Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-04-2024, 17:09   #86
Athos
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Bochnia rok 1994.

Deszcz smagał wszystkich bez wyjątku. Tych biednych i tych bogatych. Co prawda ci drudzy w większości siedzieli w domach w ciepłych szlafrokach i kapciach, oglądali telewizję dowiadując się, że Andrzej Olechowski, ówczesny Minister Spraw Zagranicznych, złożył w Atenach wniosek o przyjęcie polski do struktur UE. Ci pierwsi dzieli się na tych, którzy mieli gdzie mieszkać i tych, którzy błąkali się po ulicach. Wśród tych ostatnich byli też tacy, którzy nie robili tego na własne życzenie.

Mężczyzna stał w bramie i długo przyglądał się światłu w oknie. Przebijało ono przez gęste zasłony, brudne, bo rzadko zmieniane. Papieros, którym delikatnie się zaciągał, sprawiał, że ręce póki co, miały zajęcie.

- To wszystko musi się skończyć – powiedział na głos postawny mężczyzna. Maciej zgasił papierosa i ruszył w stronę drzwi prowadzących do klatki schodowej.
Chwilę po tym jak dotarł na miejsce, nowy „tato Adasia” wyleciał z okna.
Trzy kwadranse później na miejsce wkroczył wyjątkowo zdolny technik policyjny Maciej Kociołek, który właśnie zaczął służbę. Wszystko wskazywało na to, że było to samobójstwo alkoholika. Zresztą tego samego zdania, w oparciu o zgromadzone na miejscu dowody, byli przełożeni policjanta jak i prokurator.

Tak trafiłem ponownie do Izby Dziecka, jednak teraz miałem patrona. Prywatnego ochroniarza, który najpierw zapewnił mi stabilną rodzinę zastępczą, a później wyjątkowy start. Zawsze stał z boku, do czasu kiedy pierwszy raz zabrał mnie do Maca. Byłem dumny, nie dlatego, że był kimś. Był tam dla mnie. Był pierwszym człowiekiem, który zrobił coś dla mnie. Tak go zapamiętałem. Jako bohatera. Był dla mnie jak... zresztą nie. Nie miało być filmowo. Teraz mierzył do równie bliskiej mi osoby, a ja strasznie się bałem. Nie o siebie. Jeśli mieliście przez chwilę wątpliwość to gówno mnie znacie. W moim życiu zawsze był tylko Maciej. Później pokochałem Grzegorza, z którym chciałem ułożyć sobie życie, ale była też Pola.

- Adam, przepraszam - usłyszałem głos Maćka i ucieszyłem się. W końcu ten, który czuwał nad całym planem się pojawił. Zaniepokoiły mnie jednak jego słowa. To on dokonał zamachu na życie Arkadiusza Latały, nie Wiktor, którego od samego początku podejrzewałem. Coś było nie tak. Mieli zginąć wyłącznie ci, którzy zgwałcili moją matkę. Co prawda wszystko wymknęło się spod kontroli, kiedy zakochałem się w Grześku i gdy ten wykonał potajemnie test na ojcostwo z wynikiem negatywnym, o czym oczywiście wiedziałem, bo sam miałem już wynik dużo wcześniej. Zawiodłem was, bo mieliście mnie za potwora, pozbawionego uczuć degenerata. Taki jednak nie jestem. Nie spałbym z własnym bratem. Genetycznie nic mnie nie łączyło z Grześkiem, mieliśmy innych ojców i inne matki, inne też powinniśmy mieć nazwiska. Życie bywa poplątane. Zdarzyło się tak, bo papierologia jest ważniejsza od faktów. Nie wierzycie? Zapytajcie pierwszego lepszego prawnika. Ich interesuje nie prawda, lecz stan faktyczny na konkretny dzień. Nazwisko ma się po mężu matki, jeśli jeszcze nie doszło do faktycznego rozwodu, nikogo nie interesują uczucia.
Maciej nie miał skrupułów w temacie młodego Latały. Szybko rozwiał wątpliwości moje i śledczych. A słysząc jego słowa, czułem coraz większe emocje, aż w końcu byłem nimi przerażony.

- Nie bał się. Był twardzielem i maczo - tak Maciek zaczął swoją opowieść o wydarzeniach, których nie znaliśmy, bo tylko Latała, on i żywy nocą las byli świadkami. - Jeden prosty telefon i sprawa załatwiona. Szukał haka na Wiktora i obiecałem mu go dostarczyć za osiem tysięcy - tak opowiadał Kociołek. - Skurwiel jeszcze przez kilka sekund negocjował na piątkę, ale powiedziałem, że ma trzy sekundy, zanim się rozłączę. Musiałem grać na jego emocjach i się udało. W sumie nic nie traciłem, ale wyczułem jego słabość. Wściekał się na Wiktora: "ta suka i ten fiut zapłacą więcej, więc poddaje się" - tak spuentował. - "Przyjdzie na kolanach prosić o łaskę dla Matkowskiego, a wtedy się zastanowię Maćku, jak ma mi dogodzić" - śmiał się. - Nie pomyliłem się więc, jaki ojciec taki syn. Był kawałkiem gnoja, nie miałem skrupułów, a on się nie spodziewał. Ciekawym trafem pieniądze zniknęły, a los mi sprzyjał. Wyrzuciłem dokumenty Wiktora, tak aby wynikało, że był na miejscu i poszarpał się z Latałą. Świadkowie wydarzeń z festynu mogli śmiało zeznać, że Wiktor miał motyw. Dalsze wydarzenia zapewniły mi alibi, Wiktor nie mógł odpuścić sprawy, a dowody i logika wskazywały na niego. Bał się ciągle o naszą panią prokurator, potrzebował mocnego wytłumaczenia gdzie był w nocy. Skłamał więc i potwierdził moją wersję wydarzeń odnośnie czasu, kiedy młody Latała został kaleką. Ja byłem kryty, bo Marysia od razu przystała na wersję wydarzeń, w których noc spędziła w ramionach ukochanego szefa. Eh te kobiety, nawet marzenia czasem dają namiastkę przyjemności. Ciekawi mnie jednak mina Poli - zwrócił się do prokurator - co wtedy czułaś? Śliniłaś się na widok Wiktora, a tu proszę taka niespodzianka. - Kociołek wciąż celując w plecy Matkowskiego, wszedł do środka.

Osobiście nie wiedziałem w co gra Maciej, plan był prosty. Mieli zginąć ojciec Poli i Marian Bida, nie rozumiałem po co wmieszał w to Arkadiusza Latałę , a przede wszystkim dlaczego chciał tak poniżyć Polę.
 
Athos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem