Dzisiaj grała rolę życia. Nigdy by nie przypuszczała, że będzie to rola słupa soli, posągu, czy innej skamieliny. Poraz kolejny wpatrywała się w kogoś, kto wkroczył niespodziewanie na scenę. I jak jego poprzednik miał broń wycelowaną w człowieka. Z każdym wypowiadanym przez Maćka słowem czuła, że rośnie w niej zdumienie i przerażenie, choć jeszcze chwilę temu była pewna, że eskalacja tych uczuć nie jest możliwa. Musiała … potrzebowała się skupić, coś wymyślić, bo przecież to nie mogło się tak skończyć. Trzymając ręce daleko od tułowia, żeby nikogo nie prowokować, odwróciła głowę w stronę Adama. Znowu zdziwienie. Dostrzegła to od razu - znała ten wyraz twarzy, kiedy coś szło nie po jego myśli, gdy nie do końca rozumiał co się dzieje. W dodatku opuścił znacznie broń, jakby zapominając, że w ogóle ją trzyma, że po coś ją trzyma … Więc Kociołek zrobił coś na własną rękę? Przeniosła wzrok na Wiktora. Stał nieruchomo i celował w Adama. Niewzruszenie, mimo tego, że ktoś z tyłu mierzył w jego plecy. Skupiony tylko na jednym, ignorował zupełnie zagrożenie z tyłu. Napięcie między tymi trzema aż strzelało niewidocznymi iskierkami spięć nieznanych jej intencji. I wtedy przypomniała sobie słowa, które padły kilka chwil temu.
“- On tego nie zrobił Pola. Adam jest jeszcze czas …”
Wiktor znał tożsamość zabójcy Arka Latały. Wiedział, że zrobił to Maciek, a jednak nie obawiał się jego gnata? Nie potrafiła tego pojąć. O co tu chodziło? Co to za gra?
Spojrzała jeszcze raz na Wiktora. Kamizelka kuloodporna? To dlatego się nie bał? Niee… Zbierała gorączkowo myśli, próbując znaleźć wyjście. Bez skutku. Krew się poleje, była tego pewna. Kwestia tylko czyja i w jakiej kolejności. Ojciec leżał na ziemi bez ruchu. Bida właściwie już ją nie interesował. Myślała tylko o jednym : jak powie o tym matce … Matka! Telefon, który zabrała, żeby połączyć się z Wiktorem. Telefon dla seniorów. Sama go jej kupiła, z tyłu obudowy miał przycisk SOS - sama go konfigurowała. Rozejrzała się. Wydawało się, że nikt na nią patrzył, zbyt byli zaabsorbowani mierzeniem w siebie. Powoli sięgnęła ręką do kieszeni i nacisnęła, czując jak oblewa ją zimny pot. Teraz musiała ich czymś zająć. Zaryzykowała.
- Mamy zbrodnię, mamy jej sprawcę, mamy jej świadka. Na miejscu jest prokurator i funkcjonariusze policji. Do kurwy nędzy, co to za szopka? Możemy ukarać winnych, każdego podług “zasług”, co wy tu odpierdalacie? Jeśli się nie pozabijacie, a nie dacie rady, bo zawsze będzie ten ostatni, to i tak czeka was wizja gnicia w pierdlu. Maciek? Przestań się wygłupiać i opuść broń. Adam! Tak chcesz zginąć? To już lepiej strzel sobie w brodę, będzie mniej krwii w tej szopie … - wyrzuciła z siebie zupełnie niespodziewanie, stres zawładnął nią całą, przestała panować nad emocjami.
__________________ A quoi ça sert d'être sur la terre? |