18-04-2024, 21:03
|
#311 |
| Wnętrze Bhtzarku, noc 21/22 Pierwszego Siewu 2E 581
Bliskie na początku zwarcie, I'ne przekuł w przewagę, przyjmując niewielkie obrażenia, co tylko zaostrzyło apetyt na odwet, ujął oburącz rękojeść i wyprowadził prędką serię mając w zasięgu wszystkie metalowe stwory. Kiedy już taniec z ostrzem rozpoczął nie mógł przerwać Khajiit, nim starcie nie zostanie zakończone, wtedy dopiero, tak tresowany. Nie mógł i nie chciał, tak się stęsknił za rzemiosłem.
Kiedy się już May rozzuchwalił, kiedy u boku sojuszników poczuł, śmielej zaczął poczynać sobie z mieczem. W dwa kroki wyminął blaszanych strażników i zaatakował od tyłu odbijając ostrze z dwymerytu od podłoża, nie zawiódł sprężystością starożytny metal, choć cięższy nieco, to ważony doskonale, jakby pod łapy Khajiickie. Skry krzesał, mechanizmy w pół rozbijał, ostatniego w pobliżu wybił poza most jakby grał w cricket.
Ćwierć sekundy wypoczynku, kiedy brakło zagrożenia, rozglądnął się May wokół, czarownika dostrzegł na moście, znów w wir walki się rzucił, z precyzją eliminował kolejne zagrożenia, tym razem krótkimi cieciami, energię oszczędzając. Yarred z powściągliwością, zaś ork swym przeważonym w topór tarsarem topornie właśnie wtórowali tańcowi mieczy, układając metaliczny balet. Kiedy tylko ostatni w pobliżu konstrukt mechanizm złożył, miecz Maya równo wylądował w jaszczurze.
Choć o życie Bretona przestał się martwić, to nigdzie nie dostrzegał elfiej wiedźmy, wtedy nawet kiedy wszystkie blaszaki w pobliżu zostały unieszkodliwione, i wtedy nawet, a może wtedy jeszcze bardziej, kiedy masa blaszanych krabów wpadła na magiczne runy czarownika czyniąc zamęt i zgrozę blaszanych odpadków.
Złość i zawód walczyły o lepsze w głowie Khajiita, kły szczerzył zły, że się zgubiła złota złośnica. Tyły osłaniając, choć nigdy ostatni, pchał wszystkich ku wyjściu, małą tarczą ciało osłaniając złapał jeszcze w biegu dwa unieszkodliwione, a w miarę kompletne konstrukty. Tak na nowo wyekwipowany mignął niebieskobiałym cieniem ku wrotom i świeżemu powietrzu.
Jak mniemał za tropem, który tak diabolicznie zawładnął umysłem Khajiita. W obliczu przestrzeni otwartej dwie nowe zdobycze cisnął bezceremonialnie w dół, jak wcześniej ciskał indorami. Wskoczył na balustradę mostu za mechanizmem wrót się rozglądając. Na uwadze miał, że zaraz może się na most wtoczyć blachara kulista. |
| |