Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2024, 19:53   #16
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Eidith, Mike and Roy
Statek z trójką bohaterów oraz pomocnicą Eidith dotarł nad zielony księżyc w zaledwie kilka godzin. Mors która towarzyszyła Eidith była nietypową postacią: nosiła porcelanową maskę w kształcie ludzkiej twarzy. Reszta jej formy była zwykle skryta pod czarnym płaszczem i długimi czarnymi włosami. Dla przeciętnego człowieka wyglądała niepokojąco, jednak Eidith czuła, że jej towarzysz jest zadowolona z możliwości towarzyszenia jej na misji po tak długim czasie.
Przed zejściem na planetę Eidith zarządziła jej skan. Roy również nie próżnował, wysyłając swoje własne drony na powierzchnię księżyca. Na koordynacie nadawczym SOS znaleźli rozbity statek kosmiczny Magica Icaria. Obok niego znajdował się drugi, który skutecznie wylądował. Z odległości wydawało się, że oba pojazdy są puste. Ten niezniszczony został jednak pozostawiony w trybie obronnym. Gdy drony zbliżyły się do niego, zostały zestrzelone. W międzyczasie analiza Eidith wykazała, że powierzchnia księżyca jest bezpieczna. Atmosfera na nim nie była trująca i nie zamieszkiwały jej żadne nader groźne patogeny.
- Mogę wysłać zakamuflowane drony, bądź wyposażone w lustra, które odbiją lasery do ich źródła - zaproponował od razu kontradmirał, którego chyba lekko zirytowało zniszczenie jego zwiadowców. Tym bardziej, że była to przestarzała technologia Icarii. Czekał jednak na decyzję Eidith, która de facto dowodziła operacją.
- Jak to wygląda z grawitacją? Dla Waszej dwójki zejście na powierzchnię to pewnie żaden problem, ale ja na zapas wolę wiedzieć, czy mam się odważnie dociążyć - rzucił z błyskiem w oku Mike, machając bronią. Próbował być zabawny. Próbował.
Eidith całą drogę na księżyc przesiedziała na kolanach Mors wtulona w nią z zamkniętymi oczami. Możliwe że drzemała, jednak gdy tylko kontradmirał się odezwał spojrzała na niego.
- Mam ochotę wpaść tam po prostu i wywrócić ten statek do góry nogami. Jednak mam wrażenie że ten drugi pojazd należy do biskupa. - Pogładziła Mors po masce i podniosła się stawiając stanowcze kroki w stronę głównego wyjścia statku.
- Panie Atom sugestia z lustrami wydaje się najlepsza na tą chwilę. Mierzi mnie fakt że mają czelność do nas strzelać. Jeżeli Pan potwierdzi zniszczenie dział lub dronów lecę tam w prostej lini i się nimi zajmę osobiście.- Powiedziała odpalając papierosa, po czym spojrzała na Mike’a. - Jakby grawitacja była groźna skany by nam o tym powiedziały. A teraz skup się, jeżeli November naprawde potrzebuje pomocy będziemy mieć przeciwko sobie biskupa. Od mojej ostatniej potyczki z jednym minęły dziesiątki lat więc prawie na pewno mają nowe sztuczki… a może nawet są silniejsi od naszej trójki. - Strzepnęła popiół z papierosa.

Mike już nic się nie odzywał, założył ręce na piersiach i obserwował. Potraktowała go jak idiotę, kiedy sama, wielka dama, zachowywała się w trakcie podróży tak nieodpowiednio. A więc dobrze, od teraz też będzie wszystkowiedzący. Omnipotentny Mike, tak! Chcą bohatera, to go dostaną.
Mike siedząc w towarzystwie Roya i Eidith na chwilę zamilknął. W jego głowie odezwał się bowiem Great Sage, któremu towarzyszył charakterystyczny dźwięk awansu na wyższy poziom. Heros był zaskoczony, bo normalnie następuje takie podsumowanie potyczki niedługo po walce, a tutaj było spore opóźnienie. - Awansowałeś o 300 poziomów. Twój poziom HP wzrósł. Statystyki wzrosły o 0.09. Nie otrzymałeś żadnych SP. - usłyszał Mike. Nie był zaskoczony, bo od pewnego momentu poziomy dziwnie się skalowały i w zasadzie grindował je, ale nie przekładały się tak bardzo na jego faktyczną siłę.
Gdy zaczynał to każdy awans był na wagę złota, a teraz? Teraz poziomy oznaczają bardziej większą pulę doświadczenia, którą zdobył. Gdy nazbiera ich odpowiednio dużo, wtedy faktycznie awansuje i dostanie w związku z tym bonusy. Hestia tłumaczyła mu, że to specjalny system paragonów. Gdy przebił poziom 99, wtedy zaczął wbijać paragony. Ileśtam paragonów przeliczało się na faktyczny awans, ale Mike nie pamiętał jak dużo to było. Po prostu grindował i nie przejmował się tym, bo przestało to być priorytetem. Niemniej dźwięk level up zawsze był dla niego czymś przyjemnym.

- Dziękuję za cierpliwość. Przyjemność będzie po mojej stronie - zapewnił Roy, z szerokim i niskim ukłonem, niczym lokaj. Z jakiegoś powodu nie przeszkadzało mu zaspokajanie wyniosłego charakteru Pani Eidith. Widocznie utrzymywanie dobrych manier było dla niego mniej męczące, niż praca. Może nawet taka odmiana sprawiała mu przyjemność? W każdym razie, ruszając za Panią domu, przywołał w swoich dłoniach tablet na którym migały urywki z nagrań jego poprzednio zestrzelonych dron. Musiał przeanalizować kąty, pod którymi następne lustrzane drony miały odbijać lasery z dział obronnych statku, tak, by go niepotrzebnie nie uszkodzić. - Nie zajmie mi to długo. Za pięć minut będę gotowy wysłać nowe drony.
- Więc zaczynamy. - Zgniotła papierosa w lodowy proch, po czym pociągnęła za dźwignię włazu. - Zostań w moim cieniu Mors. - Zakomunikowała po czym wyskoczyła na zewnątrz.
Naukowiec nie podnosząc wzroku znad tabletu, wyszedł na zewnątrz za Eidith. “Wyszedł” było dokładnym określeniem, gdyż przy pierwszym kroku który postawił na zewnątrz statku, aktywowały się odrzutowe buty na jego nogach i utrzymały go jak gdyby chodził w powietrzu. Na jego plecach zaś wykwitł błękitny portal z którego zaczęły wylatywać drony wyposażone w grube lustra.
- Ah, prawie bym zapomniał - odezwał się nagle i jedną ręką wyciągnął spod płaszcza coś, co wyglądało na mocno zmodyfikowane ostrze plazmowe najnowszej generacji.
- To dla ciebie, Mike - wyjaśnił, rzucając broń do stojącego w wejściu chłopaka. - Możesz go używać jako zwykłego ostrza plazmowego. Ale wbudowałem do jelca koronę krasnoludzkiego króla. Owalna tytanowa obudowa powinna bardziej odbijać ataki szermiercze, niż brać ja na siebie. Więc uważaj na palce. Wskaźnik na płazie pozwoli ci dokładniej kontrolować moc artefaktu, a kierunek ataku możesz wskazać czubkiem miecza. Nie miałem zbyt dużo czasu na testowanie samego artefaktu, więc będziesz musiał sam się do niego przyzwyczaić. Oryginalnie nie wymagał fizycznego celowania, więc po jakimś czasie powinieneś być w stanie kontrolować go samą wolą. Ale kształt miecza może na początku pomóc ci do tego przywyknąć. Robocza nazwa to Thunder Tribulation, lub TiTi Sword. Możesz ją zmienić, jeżeli ci się nie podoba. - kontynuował wyjaśnienia w typowy dla siebie zwięzły sposób. - Aha, i lepiej nie używaj go w zamkniętych pomieszczeniach z elektroniką. Elektryczność statyczna i elektromagnetyzm mogą zakłócić działanie komputerów pokładowych i innej technologii.

Mike zrobił ogromne oczy i widać było na jego twarzy czystą radość. Krzyknął - Dzięki Roy, jesteś najlepszy! Naj, naj, najlepszy! - wołał chłopak, gdy złapał broń, którą natychmiast zaczął oglądać. Po chwili na jego twarzy wykwitł specyficzny, iście łobuzerski uśmiech, ale chłopak jedyne co zrobił, to schował TiTi Sworda do swojego Infinite Baga. Wyglądało to tak, jakby przestrzeń rozwarła się i przyjęła oręż do siebie. W tym samym momencie wyciągnął z niej swój ICBM, którego używał w charakterze środka transportu. Roy zasadniczo nie widział jeszcze broni w akcji, ale dostarczał do niej paliwo, więc miał niejakie pojęcie, jak mogła ona działać. Mike nie wiedział, ale nikt tego od niego nie oczekiwał.
Gdy Eidith kazała Mors schować się za nią, asystentka odebrała tę komendę dosłownie i przewróciła się prosto w cień kostuchy, wpadając do środka. Mimo że Eidith wyskoczyła pierwsza i przodowała podróży na planetę, w pewnym momencie wyprzedził ją Mike, który śmignął obok, trzymając się rakiety balistycznej. Bliższa analiza wskazała, że w rzeczywistości była to przerośnięta piła spalinowa z silnikiem rakietowym. Swoim rozmiarem broń była dostosowana do pancerzy wspomaganych, jednak mniejsza rękojeść schowana wewnątrz większej pozwalała Mike’owi na korzystanie z uzbrojenia.
Z czasem Mike opanował jak kontrolować swój nowy miecz, dzięki czemu szybował w tempie równym z resztą ekipy. Roy wysłał swoje drony, gdy tylko statki pojawiły się w zasięgu wzroku. Lustrzane maszyny dzielnie odbijały promienie laserowe z powrotem na działa, podgrzewając ich lufy do czerwoności. Gdy te zgrzały się wystarczająco, działa zaczęły celować w siebie nawzajem, dokańczając procesu teoretycznie nie z winy Roya.
Im bardziej zbliżali się jednak punktu SOS, tym kłopotliwiej wyglądała sytuacja. Nie było tego widać z transmisji wideo, jednak otoczenie pełne było przedziwnych plam. Nie wyróżniały się one żadną szczególną materią czy barwą, choć miały zauważalny kształt. Były to kawałki trawy czy ślady dłoni na statku, których obserwowanie wprowadzało mętlik w głowie. Roy, Mike i Eidith widzieli trawę i znajdujące się na niej kwiatki, byli jednak w pełni przekonani, że te rzeczy w tym punkcie nie istnieją. Jak gdyby wpatrywali się w złudy, gorączkowe zwidy, jednak pozbawione bólu i zmęczenia typowego chorobie. Przeczucie było porównywalne do oglądania zgliszczy spalonego budynku, który już nie istnieje, choć widzimy go przed sobą nieskalanego. Te przedziwne punkty rozrzucone były teoretycznie losowo, nie zdradzając żadnego zamiaru czy planu, gdy oglądało się je z daleka.
- Czy to jest magia tej November? Pierwszy raz widzę coś takiego - stwierdził Roy z lekkim zdziwieniem, acz jeszcze nie zakłopotany. Zwracał się do Eidith, jako ekspertki w tej dziedzinie. Na szczęście miał proste rozwiązanie na tego typu złudy. Skoro nie były widoczne na transmisji wideo, wystarczyło, że przyciemni szybkę hełmu i wyświetli na jej wewnętrznej stronie nagranie z kamer zamontowanych na swoim hełmie. Nie robiło mu to dużej różnicy. - Jeśli chcecie to zignorować, to mogę stworzyć dla was gogle, które pozwolą wam widzieć przez te iluzje - uprzedził Eidith oraz Mike’a.
Według Eidith sztuczki bycia i niebycia na raz pasowały bardziej do Alice niż do November. Przyspieszyła tworząc soniczny wybuch wokół siebie po czym z niemałym impetem wylądowała na trawie. Wyciągnęła jeden z pistoletów, ale jeszcze nie kładła palca na spuście.
- Nie wydaje mi się by to była sztuczka November. - Broń trzymała wycelowaną ku górze, blisko twarzy, gdy przykucnęła na moment przed jedna z tych zwid. Naprawdę na ten moment nic nie mogła z tego wyciągnąć. - Wszystkie moje tysiące oczu widzą to samo. -

Niezależnie od tego, jak Eidith przyglądała się skażonym miejscom, wyraźnie nie było w nich niczego na co mogłaby wywrzeć wpływ. Trawa wokół pustki była żywa bądź martwa, mogła wyczuć stopą glebę pod butami i delektować się zapachem rosy. Nic z tego nie dotyczyło mylących miejsc w otoczeniu.
Mruknęła bardziej do siebie niż na głos po czym wstała na proste nogi i zaczęła się rozglądać za śladami pozostawionymi przez materialne rzeczy.
- Cóż, z tysiącami oczu, moja technologia tylko by Panią ograniczała - przyznał Roy. Wylądował blisko wejścia do statku, którego działa zostały zniszczone. Ustawił wyświetlacz w swoim hełmie tak, by połowa jego wizji pokazywała iluzje, a druga połowa rzeczywiste nagranie z kamer. - W takim razie uprzedzę was, jeśli zobaczę jakieś złudy, które mają większe znaczenie. A póki co, sugerowałbym najpierw sprawdzić nieuszkodzony statek. Większa szansa, że spotkamy tam jego załogę, jak również osoby ewakuowane z rozbitego gwiazdolota.
Nie tracąc czasu, kontradmirał spróbował swoim tabletem nawiązać połączenie radiowe z mostkiem. Przedstawił się jako “Przedstawiciele Deathsenders i Neo Empire, przybywający na wezwanie SOS” i uprzedził, że w ramach misji ratunkowej dostaną się do wnętrza statku siłą, jeśli nie otrzymają szybkiej odpowiedzi.

-Roy, czy możesz popatrzyć na to jakąś podczerwienią, ultrawizją czy czymś takim? No i pewnie masz jakiś wskaźnik swojego HP czy coś - dodał Mike. Po chwili dokończył wchodząc w złudzenie - Mam wrażenie, że przebywanie w tym będzie nam szkodziło pasywnie, tak jak wolno działająca trucizna, na którą nie zwraca się uwagi, póki nie jest za późno. - rzekł heros.
W momencie w którym stopa Mike’a weszła w nieistniejącą przestrzeń, pojawiła się na ziemi tuż przed nią. Choć chłopak zobaczył, jak ją poprawiło, nie poczuł, że się ruszał inaczej, niż zamierzał.
Eidith znalazła liczne odciski stóp w trawie, podążające szlakiem dziwnych śladów, które ciągnęły się głęboko w las. Naliczyła przynajmniej trzy pary nóg.
Roy otrzymał automatyczną odpowiedź ze statku. Maszyna zidentyfikowała się jako pusta, w stanie oczekiwania, prosząc, aby poczekał na powrót właściciela.
- Jestem w kombinezonie, więc na bieżąco analizuję powietrze przepływające przez filtry i nie wykryłem w nim żadnych toksyn, czy patogenów - wyjaśnił spokojnie inżynier. Jednak po chwili jego głos stał się dziwnie zatroskany. - Ale masz rację, Mike. Jest w powietrzu coś, co może być potencjalnie niebezpieczne dla twojego zdrowia.
To powiedziawszy, przywołał do ręki pistolet ze strzykawką i otworzył płaszcz, pod którym Mike mógł zobaczyć pajęczynę cienkich rurek zbiegających się do szeregu małych fiolek w okolicy pasa. Fiolki wyglądały na wypełnione tym samym żółtym płynem, jednak miały przeróżne hologramowe oznaczenia. Roy zaczął powoli brać je do rąk i ładować jedna po drugiej do pistoletu. W tym czasie na szybce jego hełmu wyświetliło się nagranie z młodą kobietą.
- Przed wycieczką na obcą planetę, powinniście pomyśleć o swoim zdrowiu - zaapelowała do widzów pani doktor. - Brak ziemskich zarazków i zanieczyszczeń, nie oznacza, że jesteście bezpieczni. Ponad czterdzieści procent gości na zielonych egzoplanetach doświadcza ciężkich reakcji alergicznych z powodu nieprzystosowania do ksenoroślinności. Mimo, iż unika się zaszczepiania trującej flory, zarówno naturalne, jak i celowe mutacje genetyczne są codziennością na wielu planetach Cesarstwa. Dlatego pamiętajcie, żeby przy pierwszej wizycie na zielonej egzoplanecie, bądź księżycu udać się na badanie alergiczne do najbliższej placówki AtoMed. Zadbajcie o swoje zdrowie i nie pozwólcie, żeby wasz długoplanowany urlop zakończył się w szpitalu.
- Eh… - westchnął ciężko Roy, kończąc ładowanie strzykawki. - Mojej pierwszej żonie zdecydowanie brakowało charyzmy. Ale miała rację, żeby skupić swoją karierę na badaniu ksenoalergii. Osobiście widziałem setki żołnierzy, którzy otarli się o śmierć przez szok anafilaktyczny na egzoplanetach. Więc mam z tym trochę doświadczenia - wyjaśnił, wyciągając wolną dłoń w stronę chłapaka. - Podaj rękę, Mike. Wstrzyknę ci alergeny, które udało mi się zebrać w tej okolicy i po piętnastu minutach zobaczymy, czy jesteś na coś uczulony.

Mike wzruszył ramionami i podał dłoń Royowi mówiąc - Mi raczej nic nie grozi, mam w końcu boskie ciało. Chociaż poczekaj - wyrwał heros dłoń - Daleko mi do foliarza, ale szczepionki nie powodują autyzmu? - zapytał Mike uświadamiając sobie, że właśnie przed chwilą dałby wpakować sobie w ciało nieznane mu substancje. Zapytał w głowie Great Sage’a o opinię w tym temacie, czy powinien dać się zaszczepić Royowi.
Autyzm stanowi spektrum odchyleń w zdolnościach poznawczych. Setki lat medycyny nie wskazały jednoznacznego związku między ciężkim autyzmem a szczepieniami. Jednakże z uwagi na różnorodność leków takie przypadki nie są niemożliwe. Statystycznie, osoby należące do grup ciężko sprzeciwiających się wynikom medycyny, w tym szczepień, składają się z osób autystycznych, co może zaburzać postrzeganie tego problemu. Analiza fiolki w rękach Roya ocenia jej wartość na 0.015 exp. Będzie to niewystarczające na nabycie nowych zdolności defensywnych. - zanalizował Great Sage.
- To jest test, a nie szczepionka - wyjaśnił kontradmirał. - Jeśli jesteś na coś uczulony, to miejsce zastrzyku zaczerwienieje i zacznie cię swędzieć. Wtedy dam ci leki przeciwhistaminowe i epipen. To będą tabletki i zastrzyk, który bierzesz gdy dostajesz szoku anafilaktycznego i masz trudności z oddychaniem. Na alergię nie ma szczepionki. Przynajmniej nie jednorazowej.
Eidith chciała już ich pytać czy słońce ich czasem w oczka nie razi, lub czy zapakowali ze sobą zmianę majtek. Ślady były jednak ważniejsze, więc postawiła kilka kroków śledząc je, po czym odwróciła się na dwójkę oczekując ich w milczeniu z dość neutralnym wyrazem twarzy, jednak jej oczy bezlitośnie ich osądzały..
Exp to exp, pomyślał Mike i podał rękę.
Inżynier wprawnym ruchem wykonał tuzin płytkich nakłuć na przedramieniu Mike’a. Gdyby odwrócił wzrok, pewnie nawet by ich nie zauważył. Roy nie był pielęgniarzem i to doświadczenie wynikało bardziej z aplikowania trucizn na misjach skrytobójczych. Ale Mike nie musiał o tym wiedzieć.
- Wybaczy Pani. Chcę się tylko upewnić, że Mike nie będzie miał żadnych problemów zdrowotnych na nowej planecie - odparł przepraszająco w stronę Eidith. - Komputery nieuszkodzonego gwiazdolotu zaraportowały, że jest pusty. Nie zakładałbym, że kłamią. Skoro jednocześnie wysyłają sygnał SOS, to nie ukrywaliby się przed potencjalną misją ratunkową. Możliwe, że znaleźlibyśmy na którymś z okrętów dodatkowe poszlaki, gdybyśmy je przeszukali. Ale nawet z moimi dronami zajmie to trochę czasu. Może trzydzieści minut.

- Dobrze więc zostajemy w kontakcie. Michael… - Wymówiła imię chłopaka perfekcyjnie kryjąc swoją niecierpliwość. Zaczęła powoli iść a raczej sunąć tuż nad śladami by nie wydawać niepotrzebnych odgłosów chodzenia.
- Tak? - rzekł chłopak nie rozumiejąc o co chodzi Eidith, ale poszedł w jej stronę. Dziwnie się czuł.
- Zależnie od tego jak bardzo się oddalicie, mogę stracić z wami łączność. Słuchawka Mike’a nie ma zasięgu planetarnego - zauważył Roy, gładząc się po brodzie. Jednocześnie z drugiej dłoni którą wyciągnął przed siebie wyleciał mały i niepozorny dron.
- Ta maszyna będzie działać jako długodystansowy nadajnik. Przy okazji może wyświetlać hologramy, w razie, gdybym znalazł coś ciekawego, co chciałbym wam od razu pokazać.
- Mam. Również. Tryby. Kinowy. Oraz. Koncertowy - zadeklarował wesoło robocik, podlatując do młodego bohatera. - Jaką. Lubisz. Muzykę. Mike?

- Ślady. - Wskazała pistoletem by Mike mógł je zobaczyć, po czym zwróciła się do drona.
- Wycisz wszystko prócz transmisji od Pana Atoma. - Sprzęt wyglądał na nowoczesny więc komenda głosowa powinna działać. W sumie nie brała innej możliwości za opcję.

Dron w odpowiedzi natychmiast wyświetlił przed sobą mały hologram uniesionego kciuka i umilkł na komendę kobiety. Najwyraźniej Roy zaprogramował mu Eidith jako głównego hosta.
Mike już miał się odezwać na temat swoich preferencji muzycznych, ale szybkie zerknięcie na Eidith oraz jej wyraźny rozkaz, wybiło mu to z głowy. Spojrzał na ślady i zobaczył to, co wcześniej jego mistrzyni. Kiwnął głową i udał się wprost za nią niczego nie komentując. Przypomniał sobie, że miał być omnipotentny. Więc był.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem