Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2024, 20:01   #17
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Roy
Naukowiec wczołgał się pod funkcjonalny statek i wyżarł w jego podłodze dziurę swoją zdolnością, po czym wślizgnął się do środka. Był to niewielki pojazd. Składał się z panelu sterowania, wąskiego toi-toia rozmiaru szafy, oraz przestrzeni socjalnej. W tej znajdował się okrągły stół otoczony półokrągłą ławą wyłożoną miękkim materiałem. Patrząc po wgnieceniach, przesiadywały na niej wcześniej trzy osoby. Przy suficie znajdowały się dodatkowe szuflady. Wewnątrz nich spoczywały ubrania i racje żywnościowe. Sama natura zespołu statku nie stanowiła wątpliwości: na jednej ze ścian znajdował się duży obraz papieża.
Gdy Roy kończył swoją wstępną analizę pojazdu, wcześniej utworzone przez niego lustrzane drony zarejestrowały nadchodzącą z oddali postać. Nie z lasu, lecz od strony polany na południe od niego. Była to wysoka, naga kobieta o bardzo umięśnionym ciele z rogiem na czole. Szła powolnym, pewnym siebie krokiem. Jeżeli nie zmieni tempa, Roy miał przynajmniej 20 minut za nim nieznajoma dojdzie do statków.
- Wygląda na typowy gwiazdolot Icarii. Ale nie zaszkodzi zebrać tyle informacji, ile się da - mruknął do siebie inżynier, podchodząc do panelu sterowania. Stworzył złączkę, którą mógł podłączyć do niego swój tablet i rozpoczął… nie hackowanie, a kopiowanie całej zawartości dysku bez próby logowania się do systemu. Nie spodziewał się, że programiści Icarii łatwo wykryliby ślady jego hackowania. Ale nie zaszkodzi dmuchać na zimne. Miał zamiar otworzyć kopię systemu statku w wirtualnej maszynie i zhackować ją dopiero na własnym na komputerze. W sytuacji, gdy nie interesowało go przejęcie kontroli nad statkiem, a jedynie dostęp do jego bazy danych, była to najbezpieczniejsza opcja.
Naga kobieta była większą ciekawostką. Jednak w obecnej chwili brakowało mu informacji, by wybrać adekwatny plan działania. Mogła być dzika, chora, bądź pod wpływem jakichś magicznych iluzji których nie rozumiał.
Na szczęście, mimo iż nie był to dedykowany kamuflaż, lustrzane drony były trudne do zauważenia na niebie z dużej odległości. Miał więc opcję przetestowania kobiety w bezpieczny sposób. Do tego celu wysłał jedną z dron, która szybko podleciała w jej stronę. Gdy była pięć metrów w prostej linii nad głową kobiety, wydała głos z wbudowanego głośnika. W tym czasie Roy bacznie obserwował jej reakcję.
- Cześć! Chcesz się pobawić?

Nieznajoma kobieta wyglądała na rozdrażnioną, jeszcze za nim dron się odezwał. Gdy Roy zaczął do niej mówić, sięgnęła dłonią w stronę maszyny, podskoczyła i złapała ją do ręki. Idąc dalej spacerem z niewidzialnym dronem w ręce, spytała: - A to co za niespodzianka? - mówiąc o dziwo opanowanym tonem. Obserwując ją z bliska, Roy był w stanie przyjrzeć się długim włosom zasłaniającym całe plecy oraz podłużnym łańcuchom doczepionym do nadgarstków. Ciężko było ocenić materiał z którego składał się jej róg, ponieważ był on cały czarny i matowy.
- Wybacz mi te wygłupy. Sprawdzałem, czy jesteś zdrowa i cywilizowana. Ale jednak wyglądasz na silną i inteligentną samicę. Choć nie jestem pewien jakiej rasy - przyznał Roy bezceremonialnie. - Jestem Mr. Atom, kontradmirał Neocesarstwa. Powiesz mi skąd uciekłaś? Początkowo brałem cię za prymitywną kobietę z jakiegoś dzikiego plemienia. Ale nie spotkałem jeszcze rdzennych ludów, które nie noszą żadnych plemiennych symboli. Więc jeśli jesteś uciekinierką, to Neocesarstwo może zapewnić ci wolność i bezpieczeństwo. Doceniamy zwłaszcza silnych ludzi… a tym bardziej nadludzi.
- “Samicę”? - zdziwiła się kobieta. - Jesteś kosmitą? Neocesarstwo nie miało być dla samych ludzi? - pytała.
- Ja nie jestem kosmitą. Ale nie powiedziałbym też, że jestem zwykłym człowiekiem - odparł inżynier nieco rozbawiony. - Dwa tygodnie temu stłamsiłem rebelię na planecie zamieszkanej przez rasę krzemowych karłów. Więc zdarzają się nieludzkie planety w obrębie naszej frakcji. Cesarz daje wszystkim te same prawa. W końcu nadludzie też nie są już zwykłymi ludźmi. Tego typu definicje robią się coraz bardziej mętne.
- I huj ty tu robisz? Do Cesarstwa stąd daleko. - zauważyła.
- Pomagam znajomej z odłamu Icarii w misji ratunkowej. Nie jestem tu służbowo. Więc można powiedzieć, że jestem na urlopie poglądowym - wyjaśnił Roy spokojnym tonem. - O szczegóły możesz wypytać moją znajomą. A póki co może sama byś się przedstawiła?
- Najpierw powiedz mi, kim jest twoja znajoma. Pierwsze słyszę, żeby kościół miał odłamy.
- Ja też niedawno się o niej dowiedziałem - przyznał Roy. - Osobiście nie wiem prawie nic o magii i religii, więc zainteresował mnie ten odłam i jego liderka. Wydaje się dużo bardziej pragmatyczna, niż typowi Icarianie. Pani Eidith z… Deathsenders. Chyba tak się nazywają.
- Huh? - kobieta zatrzymała się w miejscu. - To ona dalej jest na służbie? - brzmiała na zdziwioną. - Daj jej znać, że Czarne Owce mają sprawę pod kontrolą. Będzie obciach, jak nas wyręczy. - poprosiła.
- Dobrze. Od razu jej przekażę - zgodził się inżynier. Następnie spojrzał na transmisję z drona, którego wysłał z Eidith, żeby jej w czymś nie przeszkodzić nagłym telefonem.
Kostucha znajdowała się obecnie w lesie, stojąc twarzą w twarz z olbrzymią kobietą-wężem.
- Może poczekam na lepszą porę - westchnął, wracając do swojej pracy. Ciekawiło go ile zajmie mu zhackowanie systemu operacyjnego statku Icarii.
Jak się okazało, dane w ogóle nie były zaszyfrowane. Komputer nie posiadał sterowników do internetu, więc Icaria musiała stwierdzić, że nikt niepowołany się do nich nie dostanie. Jednocześnie nikt nie sprzątał pamięci, w której znajdowały się tysiące logów.
- Jesteś tam? - spytała kobieta, ruszając ponownie w drogę.
- Tak. Eidith jest teraz zajęta, więc potem się z nią skontaktuję - poinformował Roy. - Mogę w czymś jeszcze pomóc?
Mówiąc to był już tylko połowicznie skupiony na rozmowie, gdyż niedbałość Icarii wyraźnie go zirytowała. Przewrócił oczami i zaczął od sprawdzenia logów z ostatniej, obecnej misji. Interesowały go zwłaszcza informacje o załodze oraz manewry i nagrania ze statku po wejściu do atmosfery księżyca.

Statek zarejestrował odlot pod komendą kapitana “11”. Nagranie wskazywało start z lądowiska na jakiejś cywilizowanej planecie, z rozbudowanego portu. Gdy lądowali na księżycu, drugi ze statków już był rozbity. Brakowało nagrań z lotu w przestrzeni kosmicznej. Nie było również pełnej listy załogi, a wyłącznie ID osoby, która aktywowała pojazd. Icaria wyglądała na niepomiernie mniej zorganizowaną od wojska NeoCesarskiego.
- Eh…Ale to ty dzwoniłeś? - zgłupiała kobieta.
- W takim razie się przesłyszałem. Do widzenia - pożegnał się inżynier, odtwarzając na koniec transmisji plik audio odkładanej słuchawki starego telefonu. Wszystkie diody na dronie również zgasły, sugerując, że została wyłączona. Kamera i mikrofon były jednak wciąż aktywne. Nie miałby nic przeciwko, gdyby Czarna Owieczka zabrałaby ją ze sobą i pozwoliła mu się szpiegować. Z ciekawości odtworzył również ostatnie dziesięć sekund nagrania z rozmowy, żeby sprawdzić, czy nie ma omamów słuchowych i kobieta faktycznie zapytała go “Jesteś tam?”.
Dziewczyna faktycznie go dopytywała, zdziwiona, że dron który do niej podleciał, przestał się odzywać. Teraz gdy Roy zakończył rozmowę, odpowiedziała:
- Hm? To cześć! - po czym złapała drona w obie ręce i zaczęła mu się uważnie przyglądać, mrucząc do siebie. - Ale jak tyś to stworzył całe w jedną sekundę? I czemu nazwałeś się ‘atomem’? - oglądając maszynę, przykładała ją sobie przed twarz, obracając w każdą stronę i momentami wpatrując się w kompletnie przypadkowe fragmenty obudowy. - Wybacz, ale drona zabiorę do raportu. - przeprosiła, choć nie patrzyła się akurat w kamerę, po czym ruszyła dalej.
- Co za strata czasu… po co w ogóle zapisują logi, w których nic nie ma? - inżynier narzekał sam do siebie, chodząc w kółko po wąskim statku. Każda interakcja z technologią Icarii wydawała się coraz bardziej go irytować. Zdecydował więc skończyć szybko tą eksplorację i otworzył portal, z którego wyleciał mały rój zwiadowczych pszczół. Nie chciało mu się szukać dostatecznie dużej dziury, ani otwierać nowego wejścia na rozbity statek. Ale z pewnością były w nim otwory, przez które mechaniczne owady mogły dostać się do środka, by przeprowadzić szybki zwiad. Kilka z nich było również wyposażonych w tą samą złączkę, którą przed chwilą podłączył się do panelu sterowania na statku kapitana “11”. Tym razem miał zamiar przejrzeć już zdalnie tylko log z ostatniej misji rozbitego statku.
Pszczoły-nadajniki przelatywały między płytami statku, dając Royowi zobaczyć też jego wnętrze. Była to naprawdę stara i prostacka technologia. Jeszcze dekady temu Atom widział bardziej zaawansowane pojazdy w bandach piratów. Logi w komputerze drugiego statku przybrały ten sam format, co w pierwszym. Wystartował go kapitan o nominale “St. Klaus”, wyruszając z tej samej planety. Maszyna nie nagrała lądowania, co tylko potwierdzało rozbicie.
Data wylotu pierwszego ze statków datowała na tydzień temu. Biorąc pod uwagę prędkość takiej maszyny, pilot najprawdopodobniej od samego początku zmierzał prosto na Arkę Śmierci.
Royowi zostało więc tylko przygotować środki zaradcze na wypadek konfliktu z załogą statku. Postanowił zostawić w wewnętrznych kamerach statku swoje pluskwy, które miały przesyłać mu transmisję dopóki będzie w jego zasięgu radiowym. Pokrył je również cienką warstwą nanitów, które miały za zadanie zdezintegrować pluskwy po siedmiu dniach, bądź jeśli ktoś otworzy kamery. Zostanie wtedy z nich tylko odrobina plastikowego i metalowego proszku, którą każdy normalny inżynier uznałby za kurz i rdzę.
Następnie upewnił się, że nie zostawił po sobie żadnych śladów i na wszelki wypadek rozpylił na pokładzie pochłaniający zapachy aerozol. Potem wyszedł na zewnątrz dziurą w posadzce, którą wcześniej dostał się do środka. Ciężko była zaspawać ją z zewnątrz, tak, żeby od środka nie zostały na niej żadne widoczne spawy. Stworzył więc metalowe koło o odpowiedniej średnicy i kolorze i zamiast typowego spawu, wypełnił szczelinę okręgu nanitami, które miały przybrać tą samą teksturę. Była to przy okazji pułapka, którą mógł zdalnie aktywować. Po otrzymaniu sygnału z wcześniej stworzonych przez niego pluskw, nanity puściłyby metal, co otworzyłoby dziurę w statku. Na ziemi, zmusiłoby to załogę do napraw. W powietrzu, spowodowałoby wypadek i rozbicie statku. A w próżni kosmicznej byłoby śmiertelne dla załogi.
Po skończonej pracy, Roy miał już tylko zamiar aktywować kamuflaż w swoim kombinezonie, wyczołgać się spod statku po przeciwnej stronie do tej z której nadchodziła kobieta i odejść nie zostawiając po sobie żadnych śladów. W tym celu stworzył jeszcze małego zakamuflowanego drona, który lecąc tuż przy ziemi zacierał ślady po jego butach. Wolał nie aktywować od razu odrzutowych butów, wiedząc jak czułe zmysły ma zbliżająca się kobieta.



Eidith, Mike
Wojownicza para była w stanie sprintem biec wzdłuż śladów. W kilka minut przebyli dobry kilometr. Przez ten czas ślady osób oraz glitche w terenie pokrywały się ze sobą. W końcu jednak dotarli do rozwidlenia. Znajdowała się przed nimi pieczara, która mogła prowadzić do podziemi. Weszły do niej dwie pary stóp. W tę stronę nie podążały jednak nienaturalne ślady. Te ciągnęły się w prawo, w znacznie większej ilości niż do tej pory. W tym kierunku poszła wcześniej jedna osoba.
Eidith nie chciała jeszcze zapuszczać się w głąb księżyca. Znacznie bardziej interesowały ją te dziwne ślady, by ocenić z kim lub czym mają do czynienia. Skinęła głową na młodziana by podążali poszlakami glitchy.
Eidith i Mike zgodnie ruszyli dalej w las. Z uwagi na rosnące ilości dziur w przestrzeni, musieli teraz biec obok śladów. Po kilku minutach zza drzew zaczęła wyłaniać się niewielka, otoczona drzewami łąka kwietna. Na jej środku stała groteskowa kobieta.
Miała ciało węża aż do pasa. Jej tors, choć wyglądał na ludzki, miał wynaturzone proporcje. Wychodziły z niego ramiona z więzadeł widocznych gołym okiem mięśni, chronionych blachami pancerza. Jej ramiona były nieproporcjonalnie długie względem ciała. Twarz była jej najbardziej ludzką cechą, urodziwą, lecz niecodzienną z uwagi na zaostrzone uszy oraz czarno-żółte oczy.
Gdy Eidith i Mike zaczęli się do niej zbliżać, była do nich plecami, rozmawiając na komunikatorze.
- Jeśli chowa się w jaskiniach, to wie, kto na nią poluje. Niewątpliwie Hellsing się wygadał. Poczekajcie na mnie.
Gdy kobieta stała w miejscu, czarna maź wydzielała się z jej skóry, spływając na ziemię i przeinaczając ją w błędne plamy, którymi Eidith i Mike podążali. Widok ten przypominał Eidith o stanie w jakim zastała Vlada przed atakiem na Cholula.
To musiał być efekt eksperymentowania na korupcji przez Icarię. Gdy usłyszała nazwisko wyjawione przez istotę, zaczęła stanowczymi krokami się do niej zbliżać.
- Dzień dobry. Czy to wasz statek miał czelność do mnie strzelać? - Palec Kostuchy spoczął na spuście, jednak jeszcze nie unosiła broni. Była pewna, że istota przed nią była minimum problematyczna. Ale może z niej wyciśnie informacje na temat swojego mistrza.
- Dodatkowo ktoś tutaj mnie wołał o pomoc. -

Mike jakby bezwiednie położył ręce na rękojeści miecza i zaczął rozglądać się po polanie oraz szukał miejsc bez plam. Upewnił się również, że samemu w niej nie stoi. Skoro to ta istota je wytwarzała, to nie chciał ryzykować ich aktywacji. O ile nie było już za późno, bo ciągle czuł się nietypowo, ale Great Sage go o niczym jeszcze nie informował.
Kobieta odwróciła się stanowczym ruchem, po czym zamarła w miejscu. - Eidith Lothunn? - zdziwiła się, lecz szybko odzyskała komposturę. Ułożyła jedną rękę na sercu a drugą za plecami, po czym zgięła się w pasie z ukłonem. - Nie spodziewałam się kiedykolwiek pannę spotkać. Mój statek spoczywa na automacie. Nie odróżnia osób. - Wyjaśniła się. - Proszę wybaczyć jeśli zakłóciliśmy panny spokój. Wiem, że Arka Śmierci znajduje się w tym sektorze.
Kobieta była w pełni zajęta Eidith. Wydawała się nieświadomą obecności Mikea.
Mike zastanawiał się, czy się nie ujawnić czy jednak pozostać w ukryciu, póki go Eidith nie wywoła. Obawiał się potraktowania, jako wroga przez tę istotę, która zdawała się nie być przeciwnikiem. Uznał jednak, że zgodnie z naukami mistrzyni, powinien być przebiegły. Dlatego stał się tłem.
- Oh jaka z ciebie wyrachowana młoda dama. - Eidith schowała pistolet do kabury w geście udobruchania, jednak nic nie było bardziej mylnego. Była gotowa zdekapitować ja w każdym momencie, ale jej dobre wychowanie zdołało ją odrobinę udobruchać.
- Ostatecznie takie laserki nie są dla mnie zagrożeniem. Powiedz mi skarbie dlaczego November ucieka przed wami? I przy okazji się przedstaw. - Jak sięgała pamięcią to zamieniła z aspektem plagi może dwa zdania. Były daleko od znajomych więc nie wiedziała co November sobie myślała wysyłając do niej SOS. Cóż niezależnie w jak żałosnym stanie jest może jej jednak pomoże? Określi jak usłyszy jej wersję.

- November podjęła się próby zamordowania Zoana. Na jego komendę rozpoczęliśmy pościg. Nazywam się Jedenaście. Jestem obecnym kapitanem Czarnych Owiec. - przedstawiła się. - Mam nadzieję sprowadzić ją do sprawiedliwości, jak niegdyś ty zarżnęłaś tę szmatę, Sina. - oświadczyła.
Mike nie miał wiedzy na temat frakcji Eidith, jej odłamu czy Czarnych Owiec. Zapytał więc Great Sage’a o informacje kim oni byli oraz ta cała Sina. Niemniej z tonu wypowiedzieli obcej wnioskował, że jego mistrzyni nie będzie zadowolona. W końcu polowano na kogoś, komu chciała pomóc.
“Czarne Owce są ugrupowaniem wewnątrz Magica Icaria. Sin był osobą, która poległa z ręki Eidith.”
Mike zrobił pikachu face. Great Sage nie był taki Great. To się mało kiedy zdarzało i chłopak zapomniał o pewnych ograniczeniach swojej umiejętności. Co z kolei sugerowało, że wiedza ta nie jest powszechna. To zaś oznaczało tajemnicę. A tajemnice to jest coś, czego bohaterzy nie lubią najbardziej, bo muszą wszystko wiedzieć! Dlatego słuchał z większą uwagą, cały czas jednak rozglądając się za potencjalnymi pułapkami. Skupił się przy tym na plamach wężycy. Miał bowiem co do niej złe przeczucia.
Dron transmisyjny podleciał do Mike’a i stuknął go w ramię. Następnie wyświetlił mu przed twarzą emotikonkę chibi-Roya, słuchawkę telefonu, oraz znak zapytania.
Mike położył palec wskazujący na ustach, a następnie przekręcił drona, by wskazać kamerą w kierunku Eidith oraz jej rozmówczyni.
- Jestem pod wrażeniem że jeszcze ktoś pamięta moje poczynania kiedy byłam na twoim miejscu jedena… Jedenaście… To nie jest imię dla osoby. Eleven… Eleven… Jesteś teraz Ellie. - Postanowiła Kostucha nawet nie biorąc pod uwagę odmowy. Przez jej myśl też przeszło rozczarowanie że November jest tak do dupy w tym co próbowała zrobić. Żenada. Jednak ten krótki moment gdy usłyszała “Hellsing musiał się wygadać”, dał jej znać że jej mistrz brał w tym udział. Dlaczego? Ma zamiar się dowiedzieć od November gdy będzie ją miała na osobności.
- Skoro polujecie na aspekt plagi też chce kawałek z tego tortu. Jednak dziwi mnie że nie towarzyszy wam przy tym żaden biskup. Czarne owce są w stanie zgładzić miesiąc? Powiedz mi Ellie. - Eidith sięgnęła do kieszeni spodni i wyciągnęła papierośnicę. Odpalając papierosa czekała na odpowiedź dziewczyny.

- Biskupi nie byli w pobliżu, gdy musieliśmy zacząć pościg. - wyjaśniła, zawieszając wzrok na oczach Eidith. - Magia November najsilniej oddziałuje na ludziach, więc… - poprawiła swój dwumetrowy ogon.
- Dobrze więc zmierzamy do podziemi. - Wzniosła się odrobinę i zaczęła frunąć w tamtą stronę, kiwając przy okazji na Mike’a.
Mike jak gdyby nigdy nic, skorzystał z Odważnika, aby podróżować za Eidith. Tym razem nie używał ICBM, bo miecz był głośny oraz zbyt szybki. Polegał więc na tym, czego nauczył się z Royem. Przypominając sobie o nim, dał znak dronowi, że może nadawać.
- Tutaj Mr. Atom - rozpoczął transmisję głosową dron. Roy widział na kamerze wężową kobietę, która postanowiła dołączyć do Eidith oraz Mike’a. Doszedł więc do wniosku, że póki co lepiej nie wspominać o infiltracji statku i pułapkach, które na nim zostawił. - Jeden z moich dronów nawiązał kontakt z przedstawicielką Czarnych Owiec. Odtworzę wam nagranie z naszej rozmowy. Nie jest zbyt długa, ale poleciła mi przekazać wiadomość dla pani Eidith.
Przesyłając nagranie, dron wyświetlił również obraz z kamery. Eidith i Mike mieli więc okazję zobaczyć nagą kobietę w jej pełnej okazałości.

Mike ruszył za Eidith i wężatką oglądając nagranie Roya. Gdy para pod nim dotarła do jaskini, zrozumiał, że 11 jest dwumetrowym wężem zostawiającym błędny szlam za sobą. Postanowił więc wylądować i ujawnić się, aby nieznajoma nie zatorowała drogi za nim.
- Moja mistrzyni, Roy przekazuje wiadomość - po czym spojrzał na obcą i skłonił się - Nie wiem czy jest do… uszu? - zawahał się - nieznajomej, bo to prywatne sprawy. Przy okazji jestem Mike. - rzekł heros, który praktycznie spadł przed paniami z niebios, wykonując superhero landing.
Kobieta skinęła głową, uważnie analizując spojrzeniem Mikea.
- Roy? - Eidith uniosła brew, patrząc na młodziana. - Więc nie przedstawił mi się imieniem. Nieładnie. Jeżeli to nie dotyczy November to może zaczekać. - Kiwnęła ręką jakby odganiała muchę sprzed twarzy, kierując się w głąb jaskini.
-Zasadniczo chyba jest, albo przynajmniej może być, dron Ci wszystko przekaże, pani - rzekł Mike i wskazał robota.
Kostucha westchnęła i zatrzymała się, kiwając palcem na drona by przed nią się pojawił i pokazał nagranie.
Dron podskoczył w powietrzu kilka razy, jak gdyby uradowany i natychmiast wyświetlił ponownie nagranie z rozmowy Roya z kobietą. Zaraz po zakończonym nagraniu, na ekranie na moment pojawiła się twarz samego naukowca, z dopiskiem “LIVE” w prawym górnym rogu.
- Kobieta obecnie zbliża się do nieuszkodzonego statku. Zakładam więc, że te “Czarne Owce” to również część Icarii? - zapytał bezceremonialnie. Wydawał się czymś zirytowany i nieco rozproszony w tym momencie. - Czy pani Eidith wie coś o nich i o tej konkretnej kobiecie? Nie jestem pewien jak powinienem ją traktować. Wydaje się zdrowa i cywilizowana. Ale nie zaoferowała mi żadnych wyjaśnień. Mogę wyciągnąć z niej informacje siłą, jeśli jest taka potrzeba. Pod wpływem odpowiednich substancji psychoaktywnych, nie powinna pamiętać, że została przesłuchana. Ale wyciąganie informacji zajmie więcej czasu i mogą być mniej spójne i wiarygodne.

- Czarne Owce to grupa wyrzutków która posiada unikatowe zdolności. Sama kiedyś nimi dowodziłam. Na tą chwilę proszę się powstrzymać Panie Roy, November to priorytet. - Z tymi słowami już nie pozwoliła się nikomu zatrzymać i wstąpiła do jaskini.
Mike wzruszył ramionami do drona w geście dezaprobaty i wkroczył za Eidith do jaskini.
- Wolałabym, aby nie maltretowała pani moich żołnierzy. - poprosiła wężowa kobieta, ruszając za Eidith i Mikiem. Było to konieczne, ponieważ jej dwumetrowy ogon barykadował za nią przejście. - Muszę też ostrzec pani towarzysza, jeżeli rusza on z nami. - dodała - Magia November jest niezwykle skuteczna na ludziach. Papież celowo wysłał nas, hybrydy, a w dodatku polecił zwierzęcą postawę. Naukowiec nie był błędny w swoim komentarzu. Mniej cywilizowane zachowanie ma zmniejszać efektywność jej czarów. - wyjaśniła.
Mike skinął głową na znak, że słyszał i zrozumiał - Moja pani, czego mogę się spodziewać po tej całej November oraz jej magii? Mogę się jakoś przygotować? - zapytał bohater Eidith. Spodziewał się, że jeśli straci nad sobą panowanie, ta pozbawi go życia. Był na to gotów, ale miał jeszcze wiele do zrobienia, więc wolał zostawić taką ewentualność na sam koniec swojej przygody.
- Spokojnie Ellie. - Przemówiła kiwając uspokajająco ręką po czym w ułamek sekundy zamieniła się w ogromną skolopendrę, z dość przesadzoną ilością szczękoczułek.
Pełza w zygzakowym śladzie robiąc też pętle po ścianach i suficie.
- Michael, jeżeli nie potrafisz zmieniać formy, polecam ci pełzać na czworaka z mieczem w zębach. - Zaproponowała młodzianowi przy okazji pocierając o siebie szczękoczułki które po bliższym przyjrzeniu się przypominały kosy.

Mike poprosił Great Sage’a, aby ten powtórzył mu słowa Eidith. To, co usłyszał utwierdziło go w przekonaniu, że się nie przesłyszał. Kim jednak był, aby kwestionować słowa swej mistrzyni? Może to część bycia przebiegłym? Widział już wilka z mieczem w zębach w jednej grze, więc z braku lepszego pomysłu, postanowił go udawać. Padł na czworaka, chwycił Odważnik w zęby i dumnie kroczył przed siebie. Na szczęście Hestia postanowiła nie skomentować jego zachowania. Wyczuł jednak rozbawienie pomieszane ze zgorszeniem. A może to jego własne uczucia?
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem