Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2024, 12:52   #5
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Korytarz doprowadził zaklinacza do zakrętu gdzie wpadł do niewielkiej jaskini. Verryn od razu poczuł charakterystyczny zapach wilgotnej gleby. Mężczyzna nie mógł zwalniać, by nie tracić dystansu do pościgu ale noga tak strasznie go bolała, że chwilami jego ciało przeszywały spazmatyczne fale ciepła. Na lewo dostrzegł dziurę wielkości wozu, która prowadziła jeszcze głębiej. Zabezpieczony belkami korytarz przypominał chodnik w kopalni.
Verryn nie miał wyjścia, musiał kontynuować ucieczkę, więc zszedł ostrożnie po drewnianej drabince starając się oszczędzać nogę. Mężczyzna musiał iść bokiem, gdyż korytarz był zbyt wąski. Po przebyciu kilku metrów dotarł do wielkiej, ogromnej wręcz jamy. Verryn stał na skalnej półce, skąd widać było doskonale oświetloną pochodniami przestrzeń. Jama sama w sobie nie kryła nic nadzwyczajnego, ale na środku zajmowanej przez nią przestrzeni znajdowały się ogromne, złote wrota zdobionymi mistycznymi runami, oraz płaskorzeźbami. Verryn czuł jak to miejsce wibrowało potężną dawką energii splotu kusząc go by zbliżył się i zasmakował tej mocy jeszcze intensywniej.
Gdzieś w głębi umysłu zaklinacza pojawiła się myśl, iż za wielką mocą może kryć się wielkie niebezpieczeństwo, że to może być jedna wielka pułapka, ale myśl, że lepiej byłoby zrobić w tył zwrot i zmierzyć się z goblinami, ale ciekawość i przeogromna chęć zbliżenia się do drzwi zwyciężyła.
Verryn ruszył w stronę złotych wrót, zastanawiając się, czy nie o tym miejscu mówiły gobliny. Skoro są wrota, to i może klucze do nich też były potrzebne?
Zaklinacz szedł bardzo ostrożnie, stawiając każdy krok z uwagą. Skalna półka, na której obecnie się znajdował wisiała dobre dziesięć metrów nad dnem jamy. Zielonoskórzy byli prymitywnymi istotami, lecz tak jak ludzie czy elfy nie potrafili latać i aby dostać się do jaskini musieli użyć drabiny lub lin.

Długo szukać nie musiał. Drabina z dębowego drewna była słusznym i wytrzymałym narzędziem, oparta o zachodni kraniec skalnej półki stanowiła jedyną, słuszną drogę. Verryn postękując z bólu zszedł powoli w dół. Nie była to ani łatwa ani przyjemna przeprawa lecz w końcu udało mu się dotrzeć na dno jamy. Charakterystyczny dla podziemi zapach był tu jeszcze silniejszy i wzbogacony smrodem stęchlizny.
-Wiedziałem, że przyjdziesz…- zadudniło w uszach półelfa. Zaklinacz powoli odwrócił wzrok za siebie, gdzie pomiędzy kilkunastoma stalagmitami w półmroku majaczyły dwie postaci. Pierwsza z nich siedziała ze skrzyżowanymi nogami, nakryta szarym i starym płaszczem. Tuż Za nią zaś stał drugi osobnik słusznej postury. Siedzący ork przemawiał wspólnym językiem, świdrując Verryna czerwonymi ślepiami ukrytymi w cieniu kaptura.
Drugi natomiast, ten stojący obok, miał muskularne ciało i zdeformowaną od ciosu obuchem twarz. Dwuręczny topór oparty o jeden ze stalagmitów, tuż obok jego nogi jasno potwierdzał, czym zielonoskóry musiał się parać.
-Uciekłeś szybciej niż się spodziewałem…- warknął siedzący ork, po czym wstał i ruszył niespiesznie w kierunku złotych wrót, wskazując Verrynowi kierunek gestem ręki, jakby chciał go zachęcić do towarzyszenia mu.
Verryn zaklął pod nosem, z całkowitym brakiem sympatii spoglądając na mówiącego.
- Byłbym szybciej, ale jakiś kretyn mnie postrzelił - powiedział, nie kryjąc niezadowolenia. Nie dodał, że bez tego w ogóle by się tu nie pojawił. - A ty czego chcesz?
Złość wygrała z pokusą zbliżenia się do drzwi i zaklinacz zatrzymał się u podnóża drabiny.

-Jakiś kretyn cię postrzelił… dobre, dobre…- zarechotał szaman. Ork zdjął z głowy kaptur ukazując przystojną jak na standardy swej rasy twarz, ozdobioną runicznymi tatuażami. Głowę od karku aż po czoło dzielił irokez czarno siwych włosów. Kroczył pewnie, lekko się kołysząc na boki.
-Twój pobyt tutaj nie jest dziełem przypadku…- zaczął mówić, zatrzymując się kilka kroków przed zamkniętą bramą do… No właśnie. Do czego?
-Przez wiele długich dni czailiśmy się, nie atakując żadnej karawany ani łowczych. Czekaliśmy na kogoś takiego jak ty. Wyczułem jak krąży wokół ciebie moc, tak jak czuje moc ukrytą tutaj…- prowadził swój monolog nie odrywając wzroku od wrót a Verryn ledwie go słyszał -Ty też to czujesz, nie próbuj zaprzeczyć…- odwrócił się i posłał półelfowi tajemniczy uśmieszek.
- Ależ nie zamierzam zaprzeczać - stwierdził Verryn, na którego opowieść szamana nie wpłynęła pozytywnie. Wprost przeciwnie. - Ale nie przerywaj opowieści w połowie - dodał.
Jego uśmiech był zdecydowanie krzywy.
Ork uśmiechnął się pod nosem
-Pomożesz nam rozszyfrować te słowa, a potem odnaleźć klucz. Jeśli nie sprawisz nam problemów to daję słowo, że pozwolimy Ci odejść żywcem- wyjaśnił przytakując głową.
- Słowo? - W głosie Verryna był cały ocean braku wiary. - I to ma być, twoim zdaniem, wielka nagroda za ranę i porwanie? A wy sobie zgarniecie to, co niby kryje się za tymi wrotami? A jak nie znajde klucza, to, oczywiście, łaskawie skrócicie moje życie…
Ork przewrócił oczami słuchając słów zaklinacza
-Czy wy ludzie wszyscy jesteście zawsze tak negatywnie nastawieni?- syknął ironicznie -Wiem, że słowa orka dla kogoś w kogo żyłach płynie elfia krew jest niewiele warte, ale wyobraź sobie, że niektórzy z nas mają honor i dotrzymują przysiąg. Poza tym iloma ludźmi się otaczałeś, którzy byli kłamcami czy złodziejami?- zapytał, po czym potrząsnął głową -Nie zabijemy Cię. Widziałem w snach jak wrota tej krypty stają otworem. Zdobądź się na tę samą wiarę co ja a wtedy wszystko się uda- skomentował -Ten wojownik to Hosh'Pak. Najznamienitszy z moich wojów. Będzie cię chronił i zarazem pilnował. Nie myśl jednak, że go wykiwasz. Nie jest takim głupcem jak nasi kuzyni z dalekiej Północy. Niestety nie rozumie wspólnej mowy, więc będzie towarzyszył wam ktoś kto będzie tłumaczem- kontynuował -Ale tym się nie frapuj. Najpierw odpoczniesz i zbierzesz siły- dodał na koniec.
- To dobry pomysł - zgodził się Verryn, mając na myśli ostatnie słowa szamana. W całą resztę niezbyt wierzył, no, może z wyjątkiem słów o "najznamienitszym z wojów". Nie miał wątpliwości, że szaman wyśle z nim kogoś, kto ma szanse pokonać maga, gdy ten upora się z zagadkami kryjącymi się za złotymi wrotami, a potem zechce zachować dla siebie część znajdujących się tam skarbów i tajemnic.
- To może zaczniemy od jakiegoś posiłku? - zaproponował.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem