Karol Lipiński
Wyborna...po prostu wyborna…Nosferatu delektował się smakiem podanej krwi. Pojawienie się pani doktor skwitował jedynie cichym chrząknięciem. Nie ufał, żadnemu Malkavianowi…byli zbyt nieprzewidywalni i chaotyczni w skutek czego byli bardzo odporni na manipulacje. Dla Karola mogło to oznaczać jedynie kłopoty.
Na powrót przymknął oczy wsłuchując się w słowa pozostałych. Nauczył się, że słuchając uważnie innych można się było wiele o nich dowiedzieć…więcej niżby tego chcieli. Robert Aligarii, tak… jego słowa zdradzały nadmierną pewność siebie połączoną z zarozumiałością, cechy, które zgubiły już wielu takich jak on. Książe? Być może, ale nie zdobędzie sobie wielu sympatyków wśród reszty. Deresz nie był lepszy…typowi Ventrue i to oni mieli największe szanse na tytuł.
Jedynie Brian wydawał mu się godny zaufania, mówił to, co myślał i nie wyglądał na osobę pragnącą władzy - podobnie jak Karol.
- Nie widzę potrzeby żeby ktokolwiek musiał odchodzić do niebytu drogi Robercie. – Jego piękny donośny głos znów wypełnił salę. – Nie po to zostaliśmy wybrani przez Radę, aby toczyć z sobą spory, czyż nie mam racji? – Posłał kolejny paskudny uśmiech w stronę Stańczyka. Zapowiada się ciekawy koncert, ciekawe kto będzie grał pierwsze skrzypce… |