Celahir ostrożnie wziął zwłoki dziecka na ręce, ze współczuciem patrzył na małego, jego podcięte gardło, z którego ciągle wypływała krew, powoli wsiąkając w rękaw jego białej koszuli. Nie było Ci dane nacieszyć się życiem na tym światem mały… - pomyślał. Nagle mutant otworzył oczy i spojrzał na niego niewinnym, pełnym wyrzutu wzrokiem. Przerażony elf wypuścił go z rąk, obłędnie patrzył jak żywe, jeszcze przed chwilą martwe, ciałko upada na ziemię. Nie zdążyło jednak uderzyć o podłoże, bo drewniana podłoga rozsypała się na tysiące kawałków i zaczął bezwładnie lecieć w dół...
Cały spocony zerwał się z łóżka, ciężko dysząc… Wokół panowała niczym nie zmącona cisza, księżyc świecił słabo i noc była ciemna. Tej nocy spał wyjątkowo niespokojnie, ciągle śnił koszmary, jeden gorszy od drugiego, każdy z zamordowanym dzieckiem jako głównym bohaterem…
Rano, zmęczony nieprzespaną nocą, ciężkim krokiem dowlókł się do bali z zimną wodą, która leżała pod drzwiami jego pokoju i obmył dokładnie twarz. Spojrzał w lustrzaną taflę wody, jakiś czas przyglądał się swojemu odbiciu i był pewny, że postarzał się o dobre sto lat w ciągu ostatniego roku... Czas i historia zostawiały na nim swoje pamiątki... Szybko się ubrał i zszedł na śniadanie, gdzie spotkał już stojącego brata dziewczyny, który rozmawiał z Lilawanderem...
Ostatnio edytowane przez 3killas : 30-09-2007 o 21:57.
|