Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-10-2007, 17:46   #5
Hermes
 
Reputacja: 1 Hermes ma wyłączoną reputację
Wszysko działo sie tak szybko. Paul był ostatni w kolejce do skakania i wszystko wskazywało na to, że nie da rady dotrzeć do drzwi. Spadochron, broń, amunicja, gratany, racje żywnościowe - to wszystko ważyło prawie tyle co on sam. Wszyscy w samolocie byli już całokowicie rozbudzeni. W końcu ogień artylerii p-lot nasilał się od momentu kiedy wlecieli na ląd. Wreszcie zielone światło i...... Skok. Tyle razy ćwiczony, że wszystkie czynności były automatyczne. Twadre lądowanie na placu, szybkie rozejrzenie się. Nikogo w poblizu. Został sam. Ale to nie czas na rozmyslanie.

-Spadochron z pleców i znikam stąd - mówił półgębkiem do siebie.

Thompson w ręku dodał mu pewności siebie. Sprawdził magazynek i wtedy usłyszał kroki. Obrócił sie celując z pistoletu gotów nacisnąć spust. Sekundę później odetchnął z ulgą i spojrzał w oczy niebrzydkiej Francuzce. Przynajmniej tak ją odruchowo zaszufladkował. Opuścił broń i uśmiechnął się. Machnęła na niego, a on odruchowo poszedł za nią. Sam nie wiedział, czemu. Nie wyglądała na niebezpieczną.
Finebaum uznał, że i tak ma dużo szczęscia. Zewsząd dobiegała kanonada, karabiny maszynowe i działka p-lot strzelały bez przerwy. Przynajmniej miał chwile spokoju i czas, żeby zlokalizować miejsce zbiórki.
Tak rozmyślając wszedł za kobietą do ogrodu, gdzie w rogu, przy murze siedział żołnierz. Co więcej zajadał się batonikiem z żelaznych racji. Obaj do siebie wycelowali, ale to potrwało tylko chwilę. Paul ropoznał kolegę z kompanii.

- Price, cholera wylegujesz się tu? - szeptem zapytał Finebaum - Piknik sobie robisz czy co? Zwijajmy się bo zaraz się tu namnoży Szkopów. A może chcesz się najeść? - spytał ironicznie.

Rozejrzał się za jakąś drogą, którą można by się wycofać z miasteczka.
 
__________________
Si vis pacem, para bellum.
Hermes jest offline