lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum rekrutacji (http://lastinn.info/archiwum-rekrutacji/)
-   -   [D&D ed. 3.5] Miasto Pajęczej Królowej: Snucie Sieci (http://lastinn.info/archiwum-rekrutacji/12082-d-and-d-ed-3-5-miasto-pajeczej-krolowej-snucie-sieci.html)

Sierak 06-08-2013 09:36

Dzień 1., godzina 05:41 - Szith Morcane

Wiedząc co znajduje się poniżej drużyna z Wodospadów Sztyletu przygotowała się na najgorsze mierząc się z nieznanym, nieumarłym stworzeniem. Jako pierwsza sfrunęła na dół Mariele obserwując z ubocza jaskinię i szukając wzrokiem dalszych zagrożeń. W ślad za trzepoczącymi skrzydełkami niewidocznej niebianki poszedł Pantiln w osłonie niewidzialności, bez najmniejszych problemów ześlizgnął się po linie jakby taka forma pokonywania przeszkód nie stanowiła dla niego najmniejszego problemu. Niziołek wylądował na ziemi omiatając pomieszczenie spojrzeniem, w przeciwieństwie do Mariele nie dostrzegł schowanego za skrzyniami drowa. Jego wzrok zatrzymał się natomiast na pełnym gniewu spojrzeniu nieumarłego, obdartego ze skóry elfa. Przez moment skrytobójca zawahał się nie wiedząc, czy chce na pewno mierzyć się z potwornym wynaturzeniem. Bestia dostrzegając poruszenie liny zrobiła krok naprzód, zatrzymała się jednak w miejscu nie widząc niczego, co mogła rozszarpać.

W ślad za lekkim niziołkiem na dół zjechała opancerzona część wycieczki, najpierw Bodvar (o dziwo bardzo zwinnie wbrew swej posturze) oraz Samira (mniej zwinnie, ale ciągle na równe nogi). Kapłanka bez problemu zwalczyła strach, brodacz jednak nie miał w sobie tyle silnej woli, jakkolwiek dziwacznie może to brzmieć, rzucił topór na ziemię i trzęsąc się ze strachu usiadł z przerażeniem próbując odczołgać się od ohydnego, ociekającego wciąż świeżą krwią zagrożenia.


Stworzenie jak gdyby tylko na to czekało, bez dalszej zwłoki plunęło w kierunku dwójki (trójki) intruzów zieloną, wymieszaną z własną krwią substancją. Bodvar, który był głównym celem ataku nie miał nawet jak odskoczyć gdyż siedział skulony na ziemi ze strachu, przyjmując na pancerz jak się za moment okazało, kulę kwasu. Ten rozpryskując się ranił nieznacznie stojących obok towarzyszy krasnoluda. Mając chwilę na przyjrzenie się bestii kapłanka tyra wnet połapała się z jaką potwornością przyjdzie się jej zmierzyć. Quth-maren, nieumarli których stworzenie jest na tyle potworne, że większość nawet złych kościołów odstępuje od użytku tych bestii. Popularne wśród wysokich kapłanek Kiaransalee, przywracane do egzystencji zostają poprzez obdarcie ze skóry kleru Lolth w skutek czego złość towarzysząca zdzieraniu żywcem skóry dalej tli się nawet w martwym już umyśle. Sącząca się po nagich mięśniach krew jest wysoko toksyczna, zaś napotkanie pustego wzroku potwora jest w stanie przerazić nawet najtwardszych, gdzie Bodvar był najlepszym przykładem. Nawet w szeregach kleru białej banshee quth-maren były elitarnymi sługami, tak więc jeżeli ktoś oddelegował jedno z nich do pierwszego-lepszego posterunku mogło to oznaczać tylko jedno: w Podmroku panowała wojna domowa.

Chwilę, która minęła na ataku nieumarłego wykorzystali Felethren i Bodwyn zeskakując po linie na ziemię obok wstrząśniętych towarzyszy. Ci jednak podobnie jak krasnolud, nie zdołali oprzeć się potwornej emanacji i jego śladem zostali sparaliżowani przez strach, co oznaczało że uratować sytuację mogła tylko Samira i Pantiln.

Wtem zza skrzyń dało się dostrzec cztery szare, lśniące pociski szybujące w kierunku walczących które rozbiły się z głuchym łoskotem na pancerzu kapłanki (swoją drogą jedynej oprócz niewidzialnego niziołka, która przetrwała przerażające spojrzenie nieumarłego). Z drugiej zaś strony, a konkretnie zza pleców wyłonili się dotychczas niewidoczni strażnicy uzbrojeni w krótkie miecze i glewie (których niebianka musiała zwyczajnie przeoczyć robiąc zwiad), po czym zaatakowali skulonego w przerażeniu barda. O dziwo oboje chybili okrutnie nie mogąc trafić leżącego na ziemi przeciwnika, ich uwagę przykuł za to znajdujący się niecały metr dalej mroczny elf...

***

Wartownik (42): KP 17 (dotyk 12, nieprzygotowany 15), MRO Wytrw +5, Ref +3, Wola +1; odporność na czary 16;
Wartownik (30): KP 18 (dotyk 13, nieprzygotowany 15), MRO Wytrw +5, Ref +4, Wola +1; odporność na czary 16;
Strażnik Czarów (40): KP 17 (dotyk 13, nieprzygotowany 14), MRO Wytrw +2, Ref +5, Wola +6; odporność na czary 18, redukcja obrażeń 10/adamant;
Quth-maren (76): KP 14 (dotyk 11, nieprzygotowany 13), MRO Wytrw +3, Ref +4, Wola +9; cechy nieumarłych, niepodatność na kwas, odporność na elektryczność 15, odporność na ogień 15, odporność na odegnanie +2;


***

Dusza Ucznia (Felethren; 9 godzin) - +1 z olśnienia do poziomu czarującego, +2 do rzutów na Wolę, testów koncentracji i inteligencji (po aktywacji);
Ostra Krawędź (Samira; 66 minut) - zwiększenie zasięgu uderzenia krytycznego do 17-20);

sheryane 06-08-2013 17:07

Być może kapłanka nie uległa przerażającej aurze obdartej ze skóry istoty, ale z pewnością zawahała się nad prostą decyzją "co dalej". Wszystkim nagle przerażenie odjęło ochotę do walki. Co gorsza Bodwyn był już osaczony, a cała reszta niezdolna do czegokolwiek. Ona sama zaś nie mogła odwrócić się plecami do najgroźniejszego - do tego nieumarłego - przeciwnika, bo nie takie było jej powołanie. Ledwie minęło uderzenie serca, a już przeszła od rozmyślań do działania. Poderwała tarczę w górę, wypowiadając pojedyncze słowo, a manifestacja boskiej energii przybrała u jej boku formę długiego miecza utworzonego z czystej mocy.
Samira rzuca boski odwet

Ostrze zatańczyło obok niej, gotowe atakować każdego, kto spróbuje trafić kapłankę w kościanym pancerzu. Samira natarła na najgroźniejszego z przeciwników, mając nadzieję, że pozostali zbiorą się w garść i poradzą sobie z dwoma wojownikami, podczas gdy ona przytrzyma tamtą dwójkę. Ostrze kapłanki sięgnęło nieumarłego. Próbował się odsunąć i prawie mu się udało, jednak Samira z łaską Tyra była szybsza. Rana nie była zbyt poważna, ale mogła zaboleć. Toksyczna jucha spłynęła strumieniem z rozcięcia.

Samira atakuje quth-marena vs KP 14: 4 + 11 = 15
Samira zadaje 11 obrażeń

Barthirin 09-08-2013 09:32

Zeszli w dół wąskim tunelem na spotkanie z tajemniczą istotą, pilnującą równie tajemniczego pomieszczenia. Tuż przed końcem szybu Felethren odetchnął głęboko i puścił linę, zeskakując na posadzkę. Wstał z amortyzującego skok przysiadu i wyciągnął kuszę mierząc w ciemność pomieszczenia. I wtedy to zobaczył. Ohydne, paskudne stworzenie rodem z jakiegoś piekła, albo wszystkich piekieł naraz. Odsłonięte ścięgna i włókna mięśniowe tańczyły, jakby próbując uwolnić drzemiącą w nich siłę.

A do tego te oczy. Puste, pełne nienawiści studnie. Felethren spojrzał w nie i od razu zorientował się, że popełnił błąd. Zwyczajowy uśmiech spełzł mu z twarzy, a zastąpił go grymas żywego przerażenia. Drow cofnął się kilka kroków, potknął o własne nogi i wyrżnął tyłkiem o ziemię. Nadal próbując uciec, znaleźć się jak najdalej od strasznego stworzeni poczołgał się tyłem w stronę ściany. Zaczął gorączkowo myśleć nad jakimś wyjściem, chciał znaleźć drogę ucieczki. Ale puste oczy monstra hipnotyzowały go, przykuwały wszelką uwagę i uniemożliwiały mu rozejrzenie się po komnacie.

Kątem oka zobaczył Bodvara, którego embrionalna pozycja i grymas strachu na twarzy normalnie sprawiłyby, że Felethren tarzałby się po ziemi ze śmiechu. Ale w tym momencie widok bezsilnego krasnoluda napawał jeszcze większym lękiem.

- Cholera, to był błąd... - zdołał wykrztusić, nadal zwracając się w stronę quth-maren.

Avarall 09-08-2013 10:56

Kto mógłby się spodziewać, że przyjdzie im się spotkać z 'czymś' takim? Wprawdzie dokonali wcześniej zwiadu, Bodwyn był świadom o obecności w tej sali dwóch istot. Gdy zeskoczył z Felethrenem na dół, wystarczyło jedno spojrzenie na niezwykle obrzydliwą kreaturę, by stanąć unieruchomiony niczym posąg. Obdarty ze skóry, plugawy nieumarły o przerażającym, pustym spojrzeniu pełnym zła okazał się widokiem zbyt przerażającym dla Bodwyna. Trudno dowieść, czy przyczyna strachu była naturalna lub też miała inne źródło. Nie miało to jednak znaczenia - skutek był taki sam. Serce, które próbowało wyskoczyć przez gardło, lodowaty pot, drgawki ogarniające ciało oraz niemożliwość wykonania jakiegokolwiek ruchu były czymś rzadko spotykanym, a nawet niegodnym istoty, w której płynęła krew smoków.

Słowa drowa były bardzo celne. Jak inaczej można było nazwać sytuację, w której większa część drużyny została sparaliżowana strachem? Może jednak jeszcze nie był to ich koniec, o ile uda im się na czas zapanować nad własnym ciałem i stawić czoła istocie przesiąkniętej do szpiku złem.

Sierak 12-08-2013 15:17

Dzień 1., godzina 05:41 - Szith Morcane

Widmowe ostrze dryfujące wokół kapłanki na moment zaskoczyło przeciwników i jakoś ostudziło zapał do ataku. Ona sama za to nie miała zamiaru próżnować i czym prędzej ruszyła naprzód napierając na budzącego odrazę nieumarłego, tnąc nagie mięśnie znajdujące się na jego torsie. Krew buchnęła z ran zalewając ciało umrzyka, on sam zaś zdawał się zionąć wręcz pragnieniem zmiażdżenia inkwizytorki, rozerwania jej na kawałki tu i teraz. Samira walczyła niestety praktycznie sama, gdyż większość drużyny została sparaliżowana przez strach, a Pantilna jak zwykle było ani widu, ani słychu.

Niziołek pojawił się tak nagle, jak zniknął wcześniej zaraz obok sylwetki jednego z drowich wartowników. Jego niewidzialność rozproszyła się dokładnie w momencie, w którym wbił sztylet w bok mrocznego elfa dzierżącego krótki miecz. Elf wrzasnął, stal w ciele musiała sporo narozrabiać w jego wnętrznościach, pełen złości zamachnął się na odlew ostrzem chybiając Pantilna o włos. Drugi ze strażników nie czekał na rozwój wydarzeń tylko przeskoczył nad Bodvarem i pognał w kierunku skrzyń i miejsca, gdzie podłoga kończyła się na wielkiej rozpadlinie w międzyczasie wydzierając się wniebogłosy (co ciągle niewidoczna Mariele zrozumiała jako INTRUZI, NAZIEMCY).

Quth-maren naparł z całych sił na Samirę wymachując w powietrzu łapami. Oba uderzenia były jednak tak niecelne, że kapłance wystarczała obrona zapewniana przez kościaną zbroję do zbycia zagrożenia machnięciem ręki. Widocznie przerażająca prezencja była głównym atutem umrzyka i nawet to nie było w stanie powstrzymać wyznawczyni Tyra. Realne zagrożenie pojawiło się dopiero sekundę później, kapłanka dostrzegła wyłaniającego się zza skrzyń drowiego maga w ostatniej chwili, dokładnie w tej w której ten kończył inkantację zaklęcia. Samira znała ten gest aż za dobrze, jednak spostrzegła go zbyt późno by podjąć próbę kontrczarowania.

Biała niczym śnieg błyskawica przecięła jaskinię wzdłuż rozświetlając na moment jej mroki, obejmując swym blaskiem nieumarłego, kapłankę i niziołka, o włos mijając rannego wartownika. O ironio, największą siłę uderzenia odczuł na sobie quth-maren przyjmując na siebie pełen jego impakt. Samira i Pantiln zdążyli w ostatniej chwili odskoczyć, niestety oni również dostali się w zasięg działania zgubnej magii co mocno nadwątliło ich sprawność bojową. Po kilku sekundach, kiedy blask zaklęcia opadł i jaskinia wróciła do swojego poprzedniego, mrocznego stanu, wszyscy zainteresowani z przerażeniem stwierdzili że błyskawica nie zrobiła na umrzyku praktycznie żadnego wrażenia. Ba! Ten zdołał niemal całkowicie zniwelować uderzenie, a w dodatku zaczynał regenerować szramę powstałą po cięciu kapłanki!

W międzyczasie Bodvar, Bodwyn i Felethren walczyli z paraliżującym strachem, co udało się jedynie temu drugiemu. Cóż powiedzieć, właśnie przybyły posiłki...

***

Wartownik (42): KP 17 (dotyk 12, nieprzygotowany 15), MRO Wytrw +5, Ref +3, Wola +1; odporność na czary 16;
Wartownik (8/30): KP 18 (dotyk 13, nieprzygotowany 15), MRO Wytrw +5, Ref +4, Wola +1; odporność na czary 16;
Strażnik Czarów (40): KP 17 (dotyk 13, nieprzygotowany 14), MRO Wytrw +2, Ref +5, Wola +6; odporność na czary 18, redukcja obrażeń 10/adamant;
Quth-maren (67/76): KP 14 (dotyk 11, nieprzygotowany 13), MRO Wytrw +3, Ref +4, Wola +9; cechy nieumarłych, niepodatność na kwas, odporność na elektryczność 15, odporność na ogień 15, odporność na odegnanie +2;


***

Dusza Ucznia (Felethren; 9 godzin) - +1 z olśnienia do poziomu czarującego, +2 do rzutów na Wolę, testów koncentracji i inteligencji (po aktywacji);
Ostra Krawędź (Samira; 66 minut) - zwiększenie zasięgu uderzenia krytycznego do 17-20);

Avarall 15-08-2013 21:52

Minęło trochę czasu nim bard zdążył poukładać wielki kłębek myśli w swej głowie i przełamać strach. Prawdopodobnie w zebraniu się 'do kupy' miała swój udział Mariele, która moment wcześniej w swej bezcielesnej formie zbliżyła się do swego pana, by wesprzeć go unikalną, magiczną aurą, chroniącą przed efektami zła.
Dopiero po przezwyciężeniu przerażenia miał wyraźny obraz aktualnej sytuacji. Była ona tragiczna. Bodvar i Felethren w chwil obecnej byli całkowicie wyłączeni z walki, najwyraźniej wciąż nie mogąc poradzić sobie z chyba nadnaturalnym strachem. Jedynie Samira wraz z niziołkiem nawiązali jakąś walkę z plugawym nieumarłym i trójką drowów.

Należało działać szybko i zmienić obecną sytuację na polu walki, gdyż wyglądało na to, że przy obecnym stanie rzeczy drużyna śmiałków była skazana na zgubę. Tu jednak miał wkroczyć Bodwyn i za sprawą swych umiejętności przeciągnąć szalę zwycięstwa na swoją stronę. Oczywiście w jego wachlarzu zagrań nie było raczej niczego, czym mógłby szybko wyeliminować choć jednego z wrogów. Minstrel potrafił jednak coś innego - posiadał zdolności wpływające na resztę towarzyszy, wypełniające ich serca inspirującą muzyką, by zagrzać ich do walki oraz zwiększyć możliwości bojowe. Popis tych umiejętności miał zaprezentować i tym razem. Przerzucił szybko zza pleców gołębią harfę przewieszoną wcześniej przez ramię i bez zwlekania zagrał pierwsze nuty. Melodia była dość nieskomplikowana jak na te grane dotychczas przez barda, zaś jej charakter wyraźnie nawiązywał do wojennych pieśni. Wbrew pozorom dzięki wprawnej grze barda dźwięki harfy nie gryzły się z typowo bojowym charakterem muzyki. Wkrótce do melodii dołączył także śpiew Bodwyna, tym razem nieco niższy niż zwykle i bez żadnych zdobień. Słowa pieśni były proste, układały się w krótkie zwrotki traktujące o odwadze i heroicznych czynach. Było w nich jednak coś więcej, aniżeli w zwykłej pieśni śpiewanej żołnierzy czy przez zwyczajnego minstrela. Jej wpływ był po stokroć razy mocniejszy, mogący zmienić niepewnego giermka w odważnego rycerza, potrafiący pokonać niemal każdy strach, nawet ten, którego źródłem była przesiąknięta złem plugawa kreatura.


Bodwyn używa inspiracji odwagi z wykorzystaniem słów kreacji (bonus +8 )
Bodwyn otrzymuje 7 stłuczeń

Sierak 17-08-2013 13:15

Dzień 1., godzina 05:41 - Szith Morcane

Przełamawszy strach (dzięki sporej pomocy swojego chowańca) Bodwyn zakasał rękawy i rozpoczął swoje przedstawienie. Sięgając po harfę przeoczył zachodzącego go z flanki drowa, co przypłacił płytkim cięciem przechodzącym przez lewe udo, atak ten nie przeszkodził mu jednak w utrzymaniu koncentracji. Lecznicze właściwości gołębiej harfy szybko zaczęły nadrabiać stres na który naraził swoje ciało używając dawno zapomnianego języka Stwórców. Muzyka i pieśń minstrela odbiły się głośnym echem po ścianach jaskini wędrując niżej wgłąb rozpadliny, wypełniając ją melodią.

Inspiracja płynąca z ust harfiarza była aż nazbyt wystarczająca, by krasnolud i mroczny elf przełamali paraliżujący ich dotychczas strach. Bodvar czym prędzej złapał za topór i wykonując niewielki rozbieg dwukrotnie ciął z całych sił rozrywając cielsko nieumarłego. Pierwsze uderzenie niemal odrąbało umrzykowi rękę wytrącając go całkowicie z równowagi, drugie zaś rozorało mu klatkę piersiową na wylot. Quth-maren z niedowierzaniem spoglądał na przerażającego przeciwnika ledwo utrzymując się na nogach. Dzieła dokończyła Samira przebijając trzewia umrzyka, a potem dobijając go płaskim cięciem przez szyję, oddzielając głowę od reszty ciała. Żrąca jucha buchnęła z przerwanej arterii szyjnej, kapłanka zasłoniła się przed nią tarczą i odkopała martwe ciało na ziemię.

W międzyczasie Pantiln załatwiał porachunki z drowem, który dopiero co zranił grającego minstrela. Sztylet może nie dorastał do pięt toporowi Bodvara, jednak wiedziony inspiracją Bodwyna zdołał powalić mrocznego elfa na ziemię. Na placu boju został tylko włócznik i kryjący się gdzieś za skrzyniami czarodziej. Tym pierwszym zajął się Felethren wyzwalając wpierw moc zaklęcia nałożonego przez kapłankę, a później koncentrując splot w ten sam sposób, co dosłownie sekundę temu przeciwnik. Elf przebiegł kawałek nie chcąc złapać w obszar czaru kogoś ze swoich, po czym wyzwolił z hukiem olśniewającą błyskawicę. Drow-wartownik rzucił się w bok zauważając w porę nadchodzące zagrożenie, jednak nie był zbyt szybki by uciec przed piorunem i przyjął na siebie pełen impet zaklęcia. O dziwo (i chyba także ku swojemu zaskoczeniu) gdy opadł cały blask wartownik pozostał nietknięty, chroniony przez swoją rasową niewrażliwość na magię.

Korzystając ze swojego szczęścia włócznik dobiegł dwa kroki i dźgnął zaskoczonego Felethrena, powołując do życia okropnie wyglądającą bruzdę na jego brzuchu. W tej samej chwili środek pola bitwy stał się efektem burzy lodowej zapewne wywołanej przez ciągle chowającego się za skrzyniami czarownika. Wszyscy będący w centrum rzucili się na boki chcąc uniknąć pełnego uderzenia lodowych odłamków. Bodvar i Bodwyn dostali dość lekko, kilka odłamków spadło na nich w chwili w której odskakiwali na bok, Samira również większość impetu przyjęła na tarczę. Najmocniej oberwał Pantiln być może ze względu na swój rozmiar, niziołek był w coraz gorszym stanie i dalsze prowadzenie starcia mogło się dla niego źle skończyć...

***

Wartownik (42): KP 17 (dotyk 12, nieprzygotowany 15), MRO Wytrw +5, Ref +3, Wola +1; odporność na czary 16;
Wartownik (-2/30): KP 18 (dotyk 13, nieprzygotowany 15), MRO Wytrw +5, Ref +4, Wola +1; odporność na czary 16;
Strażnik Czarów (40): KP 17 (dotyk 13, nieprzygotowany 14), MRO Wytrw +2, Ref +5, Wola +6; odporność na czary 18, redukcja obrażeń 10/adamant;
Quth-maren (-12/76): KP 14 (dotyk 11, nieprzygotowany 13), MRO Wytrw +3, Ref +4, Wola +9; cechy nieumarłych, niepodatność na kwas, odporność na elektryczność 15, odporność na ogień 15, odporność na odegnanie +2;


***

Dusza Ucznia (Felethren; 10 rund) - +1 z olśnienia do poziomu czarującego, +2 do rzutów na Wolę, testów koncentracji i inteligencji (po aktywacji);
Ostra Krawędź (Samira; 66 minut) - zwiększenie zasięgu uderzenia krytycznego do 17-20);
Inspiracja Odwagi (Bodvar, Bodwyn, Felethren, Samira, Pantiln; koncentracja + 5 rund) - +8 do testów ataku, obrażeń oraz rzutom obronnym na strach i zauroczenia;

sheryane 01-09-2013 19:08

Kapłanka nie miała czasu oglądać się za siebie i sprawdzać, jak czują się pozostali. Ale już z pierwszymi nutami rozchodzącymi się w powietrzu poczuła, jak w jej sercu kiełkuje nadzieja na wyjście z walki w jednym kawałku. U jej boku po chwili pojawił się Bodvar, a wyprowadzony przez niego cios dodał jej otuchy. Dodał jej tyle, że podniesiona na duchu dokończyła dzieła. Cielsko zmory zwaliło się na ziemię, brocząc toksyczną krwią. Bardzo dobrze. Taki był koniec wszelkich wynaturzeń.

Białowłosa poczuła również, jak zużyta została energia zaklęcia nałożonego na Felethrena. Ponownie jaskinia wypełniła się jaskrawym blaskiem i ponownie w powietrzu rozszedł się zapach ozonu. Wszystko działo się bardzo szybko i ledwo oczy Samiry zdążyły ponownie przyzwyczaić się do mroku, a już całe towarzystwo zostało zbombardowane odłamkami lodu.

Niestety wyznawczyni Tyra stała zbyt daleko, by zając się magiem natychmiast. Pozostawało mieć nadzieję, że drużyna wytrzyma jeszcze trochę pod magicznym ostrzałem. W jej zasięgu pozostawał jednak drowi wartownik. Miecz utworzony z czystej mocy zwrócił się w jego kierunku, natychmiast reagując na myśli i broniąc swej stwórczyni. A realne ostrze, które dzierżyła kapłanka, uniosło się do ciosu.

Samira atakuje wartownika (vs KP 17): 18+19=37 (sukces!, krytyk!)
Potwierdzenie trafienia krytycznego (vs KP 17): 6+19=25 (sukces!)
Obrażenia zadane wartownikowi: 20

Niesione magią muzyki i mocą zaklętą w nie przez Felethrena sięgnęło celu, wgryzając się porządnie w żywą tkankę. Kapłanka miała nadzieję, że to odwróci uwagę wojownika od jej towarzyszy i sprowokuje go do ataku.

Barthirin 01-09-2013 21:44

Quth-maren padł martwy na posadzkę. Jego oczy nie petryfikowały już nikogo, a kwaśna ślina nie stanowiła większego zagrożenia. Potwór nie żył i oby tak pozostało. Jeden z wartowników też został powalony. Jeszcze tylko jeden i ten przeklęty czarownik, chowający się, jak tchórz za skrzyniami.

Po niezbyt udanym zaklęciu błyskawicy Felethren postanowił sięgnąć po bardziej konwencjonalne środki. Kusza była już wcześniej naładowana, wystarczyło tylko wycelować i nacisnąć spust. Palec drowa już wędrował do cyngla, już prawie go oplótł. Drugi strażnik był jednak szybszy. Wbił ostrze w brzuch zaklinacza.

Na moment oczy Felethrena zasnuła mgła. Między palcami lewej ręki poczuł ciepło krwi. Wiedział, że drugiego ciosu nie przeżyje. Chciał cofnąć się, odsunąć, wyjść z zasięgu wartownika, ale nogi miał jak z kamienia. Zasłonił głowę ręką, czekając na zgubny cios.

Ale ten nie spadł na niego. Otworzył oczy i z ulgą zobaczył Samirę atakującą przeciwnika. To dało elfowi czas na zebranie się do kupy. Ponownie uniósł kuszę i wycelował we wroga. Nacisnął spust i...

Felethren strzela z kuszy w wartownika: KP 17: 26 (sukces)
Obrażenia: 12


Trafił i zaraz opuścił kuszę, skupiając się na swojej ranie. Krew siąpiła, będzie musiał się tym zająć. Całe szczęście, że magiczna zawierucha go nie dotknęła, bo byłoby z nim cienko. A oprócz wartownika był jeszcze ten sukinsyn czarodziej!

Avarall 02-09-2013 01:08

Zainspirowanie do boju i przełamanie strachu w sercach towarzyszy było właśnie tym, czego drużyna obecnie potrzebowała. Dopiero teraz, bez lęku, mogli stanąć naprzeciw zagrożeniu. Natarcie bohaterów dość szybko pojawiło się w pokonaniu plugawego nieumarłego oraz jednego z wartowników. Mimo zmniejszenia liczby wrogów sytuacja nie była zbyt sielankowa. Wkrótce bowiem drowi mag, wciąż kryjący się za osłoną, przywołał lodową burzę w celu zmiażdżenia śmiałków. I choć większości zdołało się jakoś uchylić przed nadchodzącym atakiem, to cała drużyna w mniejszym lub większym stopniu poczuła efekty czaru. Co prawda nadnaturalny, leczniczy wpływ gołębiej harfy koił rany i uśmiercał ból dzięki niesionej przez nią muzyce, ale mogło dziać się to zbyt powoli na potrzeby obecnego starcia.

Bodwyn po chwili zakończył swą inspirującą pieśń i puścił harfę, która dzięki skórzanemu paskowi przesunęła się bardziej na plecy barda. Moment później sięgnął po łuk (robiąc przy tym kilka kroków, jeśli było to konieczne by mieć dostęp do drowa w linii prostej) i naciągnął strzałę na cięciwę. Wiedział, że w obecnej sytuacji najlepszym rozwiązaniem byłoby rozprawienie się wpierw z rzucającym czary, jednakże ten był zbyt dobrze skryty, by minstrel z dystansu mógł go łatwo przeszyć strzałą. Nie pozostało więc innego jak dobić nieszczęsnego wartownika. Dzięki swej muzyce, wciąż odbijającej się w głowach słuchaczy mógł bez problemu trafić, a przynajmniej powinien, bowiem to, co stało się ułamek sekundy później mocno zaskoczyło Bodwyna. Strzała jakiś cudem miast przeszyć ciało drowa, najzwyczajniej w świecie powędrowała gdzieś znacznie indziej, łamiąc się gdzieś na pobliskiej ścianie. Jak mogło do tego dojść? Czy stało się tak z powodu zdenerwowania barda, czy może los zagrał mu na nosie? A może był to najzwyczajniej w świecie czynnik losowy? To już teraz nie miało znaczenia. Efekt był taki sam - wartownik wciąż stał na dwóch nogach.

Bodwyn oddaje strzał z łuku w wartownika: krytyczne pudło


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:08.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172