lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   [Zew Cthulhu] Pavor Nocturnus (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/12418-zew-cthulhu-pavor-nocturnus.html)

MistrzKamil 04-04-2013 23:30

Cholerne węże, węże i toczące się głazy w wąskich przejściach, brrr

villentretenmerth 05-04-2013 00:59

- Zapraszam zapraszam panowie. Nie ma co się bać. Badanie jest całkowicie bezpieczne. Nawet jakby pojawiło się jakieś spięcie, jest ono na granicy wyczuwalności. Więc was nie pozabija. Tu złóżcie rzeczy, za parawanem można się przebrać.
Wszedłem dziarsko do pierwszego Pokoju Snów. Przynajmniej tak mi się wydawało. Podniosłem kartę badania.
- No tak - burknąłem do karty - metody z poprzedniej epoki. Dziś nic ciekawego. Zapraszam, zapraszam, proszę się nie bać - próbowałem zachęcić próbę badawczą do położenia się na łóżku - nie będziemy stymulować was chemicznie, aby prawidłowo określić punkt wyjściowy przypadku.

Aschaar 05-04-2013 09:07

Wyłowiłem sporo rzeczy i wychodziło na to, ze trzeba będzie pogadać z Lukiem, fircyka sobie spokojnie odpuściłem - na razie.

- SPIĘCIE?!?!? Jakby pojawiło się spięcie?!?! - pewnie mnie było słychać w całym kwadracie budynków - Jak pojawić się może spięcie? Czy aparatura nie jest pasywna?

t0m3ek 05-04-2013 09:36

Zjeżdżanie windą w dół, nawet dalej niż parter i niemożliwość zatrzymania się na żadnym piętrze.

AJT 05-04-2013 11:49

Lensowi się śniło, jak leżał zakopany w trumnie, jak próbował się z niej wydostać, by umrzeć w końcu.

Dreak 05-04-2013 12:07

Luke nie bał się śmierci. No dobra, trochę się bał jak każdy człowiek. Ale większy lęk miał do niesamodzielnego życia. W śnie leżał sparaliżowany nie mogący nic zrobić. Z całych sił starał się poruszyć ciałem ale nie mógł. To go przerażało.

Shooty 05-04-2013 16:37

A więc praca... No cóż, choć spędził przy niej już wystarczająco dużo czasu, żeby się przyzwyczaić, to wciąż tęsknił do dawnego życia poza granicami prawa, kiedy wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik, jeśli nie chciało się skończyć w pace. I tej adrenaliny regularnie pompowanej do żył, która działała lepiej niż jakikolwiek alkohol czy narkotyk.

Teraz jednak pracuje w pełni legalnie. Można nawet powiedzieć, że poświęca się dla lepszego jutra. Tfu, ohyda. Ale musi to przeboleć, a wtedy po jakimś czasie obłowi się, jak nigdy dotąd. Wiedza pochłonięta podczas asystowania przy sesjach sprawi, że wzniesie się na wyżyny przestępczości. O tak, w tym przypadku właśnie wiedza jest kluczem do sukcesu.

Będzie pracował, tak jak zawsze. Uważnie obserwował działania innych i samego naukowca. Starał się zapamiętać każdy szczegół, a już na pewno te najważniejsze.

Anonim 05-04-2013 22:42

Kto gdzie:
http://i45.tinypic.com/k0oojr.jpg (Joshi i Johnny są blisko Nelsona na parterze)

Otto:
Dość późno w środku nocy odczułeś, że coś jest nie tak. Coś jest bardzo nie tak. Smith jest martwy w twoim laboratorium. Zarżnięty jak świnia przez zakrzywione ostrza szalonych kultystów. W momencie, gdy naszły cię te dziwne i koszmarne fantazje powietrze lekko zadrgało w twoim laboratorium dokładnie w momencie, gdy Lens i Mike poderwali się w łóżku z krzykiem machając do okoła rękami. W tym samym czasie linie poligrafu wyrównały się w przypadku Tannera. Tak jakby umarł...

Tanner:
Twoja mała prowokacja nie udała się, więc położyłeś się do łóżka. Nie zasnąłeś. Otto próbował cię uspokajać, ale z łatwością wygrałbyś z nim w tym momencie w potyczce słownej. Nie walczyłeś jednak teraz. Jeszcze. Noc mijała spokojnie. Leżałeś w ciemnościach zastanawiając się nad wszystkimi informacjami jakie do tej pory zebrałeś. W lekkim świetle tu panującym zauważyłeś jakiś dym... albo nie... jakby gorące powietrze zafalowało. A chwilę później dobiegł do twoich uszu krzyk Lensa i Mika. Zerwałeś się z łóżka zrywając równocześnie wszystkie kable. Twoje serce bije jak oszalałe. Strach, pierwotny strach, którego po prostu nie wytrzymałeś i jakby zaprogramowany poderwałeś się na równe nogi. Falowania powietrza już nie dostrzegasz, nie jest wcale tutaj gorąco, nie czujesz żadnego gazu, ale przez chwilę... coś się działo tutaj. Coś bardzo złego.

Mike:
Zjeżdżałeś windą co raz niżej i niżej... wyjrzałeś na zewnątrz przez wąską szparę między drzwiami. Zobaczyłeś gromadę wijących się węży. Chwilę później znalazłeś się w pokoju snów... obudziłeś się. Z krzykiem. Twoje serce wali jak oszalałe. Chyba jest gorzej niż wcześniej z twoimi snami. Kontynuujesz spanie? (nie zerwałeś kabli) Czy wołasz jednak o pomoc?

Lens:
Była tylko jedna gorsza wizja w tym koszmarze niż bycie zakopanym żywcem... to, że coś zaczęło otwierać trumnę, w której siedziałeś i nagle sobie zdałeś sprawę, że to było całkiem bezpieczne miejsce w odróżnieniu od tego co zaraz zobaczysz. Coś bardzo nieludzkiego. Coś bardzo obrzydliwego. Obudziłeś się z krzykiem. Twoje serce wali jak oszalałe. Chyba jest gorzej niż wcześniej z twoimi snami. Kontynuujesz spanie? (nie zerwałeś kabli) Czy wołasz jednak o pomoc?

Luke:
Śnisz. Koszmary zmieniły się w zwykłe sny mieszając się ze sobą.

Jones:
Węże? Węże są tutaj! Obudziłeś się w pokoju snów przypięty kablami. W słabiutkim świetle, które tutaj panuje zobaczyłeś jak nie tylko rusza się podłoga, ale i ściany. To jest naprawdę obrzydliwe. Wezwałeś doktor Corbitt. Otworzyła drzwi i pozwoliła wężom zalać również laboratorium. Wydaje się, że jej nie atakują. Pyta czy czegoś nie potrzebujesz.

Johnny:
[odpowiedz na poprzednią sytuację]

Gambit:

Coś zaczyna się psuć z konstrukcją snów. Czy próbujesz przejąć kontrolę? Informujesz innych, którzy chyba tego nie widzą? Próbujesz wybudzić się? Tutaj spokojnie możesz popełnić samobójstwo, żeby obudzić się... ale plusa byś miał naprawiając wszystko w trakcie. Czujesz obecność kogoś jeszcze w tym śnie... jakby o jedną czy dwie osoby więcej. Nikt oprócz ciebie na to wszystko nie zwraca uwagi.

villentretenmerth 06-04-2013 04:12

Obudziłem się łapczywie łapiąc powietrze.
Cały byłem spocony. Drzemka w pracy okazuje się jednak czymś nie właściwym. Spojrzałem na monitor. Wszystko normalnie. Pływaczka wychodziła właśnie z fazy ren. Podniosłem się z fotela i spojrzałem na mojego laboranta.
- Na boga! - krzyknąłem, a potem dostałem afazji.
Z drżącymi rękami i szczęką podszedłem do Smith'a. Wyciągnąłem ręce, ale od razu je cofnąłem. nie mogłem go dotknąć, by nie zniszczyć śladów dla policji. Przyjrzałem się, choć przez kurtynę łez.
Klatka piersiowa Jamesa była rozszarpana a serce wyjęte. Nie! zrobiono to jakimś tępym narzędziem. Przyjrzałem się wnikliwie, chyba sztylet. Widziałem coś prawie że podobnego, tylko raz... Gdy pokazałem magalskiemu szamanowi posążek, ale...
Obudziłem się cały zlany potem. Co za dziwny sen, w którym się śni, że się obudziło. Pierwsze co to spojrzałem w stronę biurka magistra... nie było go. Po chwili uświadomiłem sobie, że to nie moje laboratorium. Tym większy strach mną ogarnął, gdy zwróciłem uwagę, że stoję na środku pokoju. nigdy nie lunatykowałem. Cofnąłem się do biurka. Spojrzałem na komputer. Ludzie jednocześnie zaczęli krzyczeć w pokojach snów. Już chciałem biec do pokoju nr 6. gdy ku mojemu przerażeniu linie z pokoju nr 7. się wyprostowały. Brak tętna. kolejne linie! Śmierć mózgu. stałem jak w ryty próbując zrozumieć jak to się stało

t0m3ek 06-04-2013 06:22

Cholera skąd te węże? Nigdy nie śniły mu się żadne węże, na szczęście tych się nie bał, tylko ta cholerna winda... Próbuje jeszcze raz.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:52.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172