lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   [+18 wampir maskarada] Lis w kurniku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/14856-18-wampir-maskarada-lis-w-kurniku.html)

Halfdan 07-07-2015 21:04

Harry mknął przez drogę pośród kukurydzy ile tylko fabryka dała, ale i tak nic to nie dało. Ścigający jego pana duch zdążył wślizgnąć się do środka samochodu i wciąż ich prześladował. Inni którzy przybyli wraz z nim na wezwanie w odpowiedzi na ustalony sygnał ruszyli inną trasą - zjawa prześladowała Gerolda i nie mogła czepić się zarówno niego jak i pozostałych. Gerold już trochę ochłonął i siedział w milczeniu na tylnim siedzeniu. Na fotelu pasażera siedziała latynoska nastolatka Maria i nie spuszczała zjawy z oka, szczególnie uważając by nie wpłynęła pod maskę.
Płynęli przez to morze kukurydzy może z kwadrans i już zaczynał usypiać z nudów, gdy krzyk nastolatki sprowadził go do porządku. Zobaczyli na drodze ogromny okręt wojenny z piracką flagą, który wypłynął im naprzeciw. Kierowca przetarł oczy widząc na środku drogi kombajn do kukurydzy, cały obity grubą blachą. W dwóch miejscach miał przyspawane ogromne karabiny. Siedziało na nim może z 5 osób, każda z bronią w ręku. Jeden nawet miał widły. Harry zatrzymał samochód, chciał wycofać, ale zobaczył w lusterku traktor, również obładowany karabinami. Wpadli w zasadzkę!



Rednecki zaczęły strzelać w powietrze, gwizdać i wyć w irytujący sposób, ale przestali gdy jeden z nich, nagi od pasa w górę podniósł do góry rękę. A właściwie to co z niej zostało - gość był ranny i według zdrowego rozsądku nie powinien móc ustać na nogach, nie mówiąc o jeździe na kombajnie. Gdy reszta ucichła, rozległ się jego głos:
-Wzywałeś mości panie? - zaczął z ironią - To jestem kurwa! Myślałeś że przybędę sam? Takiego wała! Nadstaw swoje dupsko, ucałujemy je w ramach hołdu! Zajebać chuja!
-Wieśniaki z widłami buntują się? Serio, Jason? Kurwa, co to ma być! Szykuj... - zaczął spokojnie Gerold, ale nie zdążył dokończyć. Chłopska rebelia ostrzelała samochód, dziurawiąc go na wylot. Gerold i Maria byli nieludzko szybcy i wyskoczyli na czas. Harry był tylko człowiekiem i ostatnim co zobaczył w życiu były lecące w jego kierunku dwie, może trzy płonące butelki z benzyną.










Jennifer skończyła wreszcie papierkową robotę, przebrała się w cywilne ciuchy i wyszła z komendy tylnymi drzwiami. Na parkingu spotkała Roya i gdy zbliżali się do zaparkowanych blisko siebie samochodów, prowadząc rozmowę o tym co będzie jutro na obiad, zobaczyli że na parking wjeżdża właśnie auto komendanta. Coś dużego musiało się stać, że aż udało się starego zwlec z łóżka. Komendant Steve Kovalsky zatrzymał się, posiedział chwilę w samochodzie i gdy wysiadał podszedł do niego Jack O'Brian, jeden z najbardziej wpływowych prawników w całym stanie. Nie był to rzadki widok, Jack i Steve byli przyjaciółmi. Komendant uścisnął mu dłoń i cofnął ją gwałtownie. Spojrzał ze zdziwieniem na przyjaciela, ale Jack odszedł i nerwowo wsiadł do samochodu. Ruszył w stronę wyjazdu. Wyraźnie zły komendant zaklął pod nosem i ruszył na posterunek. W ręku trzymał złamany ołówek, a jego ramię było zakrwawione.
Jennifer pogadała z Royem jeszcze chwilę o tym dziwnym wydarzeniu i już miała wsiadać do auta, gdy usłyszała metaliczny trzask pod komendą.



Wybiegła na ulicę i zobaczyła samochód Jacka wbity w latarnię. Wróciła na komendę i wzięła apteczkę i szybko pobiegła udzielić pierwszej pomocy. Było już jednak za późno, Jack umarł jej na rękach.




Ghul popatrzył chwilę po zgromadzonych i uspokoił się. Vitalij wysiadł z samochodu.
-Jak to, nie znacie mnie? Slava, powiedz im kim jestem. Żądam wyjaśnień. Co tutaj się dzieje? - rzucił i nie czekając ruszył w stronę pałacyku. Alister szybko go wyprzedził i podbiegł do drzwi.
-Teren zamknięty dla zwiedzających! Sabat wykupił wszystkie bilety i nabałaganił w środku. Dość tego, muszę zamaskować ślady, wystarczy już demolki w tym miejscu! - krzyknął i zamknął główne drzwi na klucz



archiwumX 07-07-2015 23:33

- Slava! Rozumiem, że jesteś z Camarilli. To się dobrze składa, bo tam jest kilku oddanych jej spokrewnionych, a ja zmierzam aby im pomóc razem z obecnym tu ghulem Alisterem McGee, który należy obecnie do regenta Adama Estreichera.

Brilchan 08-07-2015 23:50

Słysząc skowyt wilkołaka z wyobraźnią pobudzają rozmową z Jamesem chwycił podejrzany krótki miecz z sali tronowej wyskoczył oknem i wyciągnął swoją łaskę z krzaków gdzie rzucił ją podczas pogoni za Sabatem.

Kiedy dotarł na miejsce okazało się że wszystko jest posprzątane ale jego kochani podopoieczni znów zaczęli się kłócić. Adam stłumił westchnienie i na prośbę Szeryfa sprawdził wszystkich obecnych za pomocą nadwzroku następnie zaczął rozdzielać zadania.

Najpierw dopadł Alistera aby go nakarmić powoli zaczynał mieć dość tchórzliwego guhola i zaczynał się zastanawiać czy ów osobnik pasuje do jego świty- Uspokój się ją zawsze dotrzymuje słowa, masz rację najlepiej będzie jeżeli schowasz się w zamku i dozbroisz teraz będziesz miał dość krwi aby się obronić. Niedługo dołączą do ciebie moi ludzie którzy zgodnie z moją obietnicą sprzątają bałagan w sądzie - Oświadczył po czym już ciszej podał mu hasła rozpoznawcze jego ekipy sprzątającej. Miał nadzieję że teraz ten nieszczęśnika się uspokoi- A teraz potrzebuje żebyś się skupił i podał mi listę wszystkich guholi w mieście jakich kojarzysz trzeba sprawdzić co się z nimi stało-Poprosił.

Następnie zwrócił się do Erica i opowiedział mu o azjatce którą trzeba przesłuchać- Mam nadzieję że odbierzesz to jako skromną nagrodę i podziękowania za kłopoty jakie spotkały twój instytut- Kolejne słowa skierował ku Antoniemu - Gratuluje zwycięstwa i wykonania zadaniem zgodnie z umową sabatnik jest twój. Jednak nalegań abyś przesłuchał go wespół z panem Skutek pewnie ciężko będzie z niego wyciągnąć coś przydatnego przez te ich więzy vinacolum ale z pewnością coś razem wymyślicie

- Wydaje mi się że bez sensu abyśmy całą koterią biegli na komisariat stąd pomysł z guholami jeżeli któreś z nich jeszcze żyje to się podzielony opieką nad nimi wśród zainteresowanych

Wisienki 09-07-2015 00:01

Cytat:

Napisał archiwumX (Post 568311)
- Slava! Rozumiem, że jesteś z Camarilli. To się dobrze składa, bo tam jest kilku oddanych jej spokrewnionych, a ja zmierzam aby im pomóc razem z obecnym tu ghulem Alisterem McGee, który należy obecnie do regenta Adama Estreichera.

- Tak, jestem Slava z Lincoln, przepraszam bardzo ale, a z kim mam przyjemność? Rozumiem, że jest waść jednym z miejscowych Spokrewnionych, również z Camarilii jak mniemam?

Następnie spojrzała na Adama -Opieka nad ghulami to brzmi ciekawie. Chętnie wam pomogę

Cai 09-07-2015 17:48

Patowa sytuacja trwała w najlepsze. Wampirzyca rozglądała się uważnie, czy Gerold nie kazał przygotować na drodze płonącej niespodzianki. Wtedy też sam musiałby się szybko oddalić. Czekała na jakiś gwałtowny ruch, cień zagrożenia. Na razie było spokojnie. Cisza przed burzą. Krążyła po wnętrzu pojazdu. Ostatnim z ciekawszych zakamarków pozostał człowiek z workiem na głowie. Dokładniej twarz pod tym workiem. Zajrzała pod spód.

Kwestie twarzy poruszyły ociężałe tryby w głowie wampirzycy. Myśl, dlaczego Dymitrij, przyszła niespodziewanie. Wydała się tak oczywista, że neurony spaliły się ze wstydu tempem własnych przebiegów. Zwaliła to na karb alkoholu, który pochłonęła za życia. Spowolnienie procesów myślowych to jedno, halucynacje stanowczo zbyt wiele. Takimi wydały się pirackie flagi nad łanami zbóż. Nie była osamotniona. Kierowca z resztą pasażerów podzielali jej delirium, szykując się do manewrów unikających przed nieprzyjacielską salwą.

Miała okazję zostać piratem, dołączyć do jednorękiego kapitana, który wytoczył się ze skrzyni umarlaka i krzyczał obelgi z wysokiego mostka. Skorzystała. Wypłynęła z kabiny, zmierzając w stronę pokładu, przybierała ludzką postać. Plan na udaną noc. Postawić krzyżyk na liście straceńców, wypalić z pięćdziesięciofuntówki i odeprzeć atak krakena. Zwiedzała wzrokiem kombajn-widmo, powstałego z martwych Jasona Brandt'a i tylko jedno pytanie cisnęło się na usta.

- Где это мой ром?

TomBurgle 11-07-2015 14:31

- Też mam taką nadzieję -odpowiedział Jamesowi i nienaturalnie szybko odwrócił się i zagadnął śmiertelnego podoficera prowadzącego samochód - Jak długo służysz w tej konkretnej roli? -
Przez kilka dobrych chwil maglował kierowcę; w końcu zatrzymali się na poboczu, załatwili co było do załatwienia i ruszyli ponownie w drogę. James zaskoczył Tremere przygotowaniem; korzystając z chwili przebrał się w zapasowy komplet ubrań, doprowadził psa do porządku i, korzystając z okazji, napił się na szybko organizując "wyrywkową kontrolę" przechodnia; był bardziej gotowy do działania niż Morgan.
- Jaki jest twój plan co do komisariatu? - James zapytał się z rezerwą w głosie, rozsiadając się w samochodzie.
- Przeciwnik prawdopodobnie jest tam przed nami; do tego jest zmiennokształtny. Według mojego pomysłu razem usuniemy z obszaru zagrożenia kogo tylko się da, przy okazji zbierając informacje. A kiedy dołączy do ciebie reszta… -
Samotny radiowóz wjechał na Howard Street i James od razu zauważył na miejscu niecodzienny widok - samochód wbity w latarnię i kobiętę udzielającą pierwszej pomocy.
- To chyba miejscowy prawnik, znasz go dobrze? - Powiedział do Morgana, wysiadając ostrożnie z samochodu i machając na Karla, żeby trzymał się u jego boku. Po drodze starł krew z jego pyska i oczyścił swoje ubranie.
- Tak, to był jeden z bliskich znajomych jednej z zaginionych - wobec zebranych dookoła ludzi Morgan nie odważył się na nic konkretniejszego, a tym bardziej na komentarz względem nadzwyczaj bogatej wiedzy gościa o lokalnych osobistościach
Goszczący w Omaha szeryf szybko zebrał relacje świadków
- Oni chyba nie uznają twojego autorytetu, Morgan. - Powiedział cicho James. - Powinniśmy według mnie znaleźć pozostałe ghule na komendzie. Z tyłu samochodu tego prawnika siedziała podobno jakaś azjatka, o czarnych prostych włosach, kojarzysz taką osobę? -
- A dlaczego mieliby? Przecież nie istnieję - uśmiechnał się - Nie wszyscy działają w świetle reflektorów - Jedyna azjatka jaka przychodzi mi na myśl, to ta którą zostawiliśmy za sobą przy pałacu - Wrócę za kilka minut - szybko poprosił kierowcę o przewiezienie ulicę obok. W końcu nie mógł się pokazać w takim tłumie z ubraniem zachlapanym rozkładającą się krwią i z odrąbaną nogawką
- Coś czuje że w taką interestującą noc jak ta to nie był wypadek, przyjrzę się temu bliżej. - James rzucił przed rozdzieleniem się, zbliżając się do zmasakrowanego trupa

TomBurgle 19-07-2015 18:57

Morgan szybkim krokiem wszedł w zaułek gdzie był umówiony z Rainwaterem; dwie minuty po czasie, ale bez pokrwawionych i poszarpanych ubrań. Zatrzymał się w cieniu; nawet pomimo jazgotu zaaferowanego tłumu zebranego koło wypadku na ulicy obok usłyszał pojedynczy ludzki oddech w głębi uliczki.


- Ah, Morgan, nareszcie jesteś - na oko trzydziestoletni Leo James Rainwater powiedział szybkim, nerwowym głosem. Jego aura unikalna aura jakby na chwilę straciła swoją spójność - Co się tam stało? - pokazał w stronę wypadku w okół którego kręcili się już i policjanci, i strażacy
- Przepraszam; problemy dzisiejszej nocy zmusiły mnie do nadrobienia paru kilometrów - łagodnie odpowiedział - zerknął przez ramię we wskazywanym kierunku - Wypadek samochodowy. Ktoś upolował kolejną osobę z naszego podwórka - zapauzował na chwilę - co prowadzi nas do pewnej kwesti. Mianowicie to miejsce niekoniecznie jest bezpieczne -
- To ten zmiennokształtny wampir o którym tyle się słyszy? Najciemniej jest pod latarnią. Zresztą jak się tu pojawi to będziemy mieli go szybciej z głowy.-
- Albo oni nas. Odnoszę wrażenie że to wasz problem jest tym większym. Wręcz nadrzędnym w stosunku do naszego. -

- To nasz problem, dotyczy nas wszystkich. Wampiry też będą dotknięte i to mocno, obojętnie jak bardzo go zignorujecie.-
- Jak na chwilę obecną, to przeważa opcja zaangażowania się. Po drugiej stronie niż wasza. Wilkołak-morderca kwadrans temu jakoś wcale nie przekonał moich ziomków. -

- Serio chcesz sobie sam nałożyć obrożę? Wilkołak? Jak wyglądał? Przedstawił się? Nic o tym nie wiem - powiedział wyraźnie zdziwiony. Aura znów zafalowała, tym razem mocniej
Morgan w wielkim skrócie opisał wilkołaka który pojawił się w Josly Castle - A co do obroży...spróbuj to ująć inaczej. Zanim usłyszy to ktoś mniej cierpliwy niż ja... urwał, czując się jak w ciszy przed burzą która zaraz się zacznie - Mam bezpieczne miejsce ulicę obok, a tutaj zaraz coś się stanie - teraz Morgan pozwolił nerwom wyjść w jego głosie; Leo miał zrozumieć wagę problemu

W tym momencie po drugiej stronie zaułka. Odwróciła się w stronę Morgana i zaczęła biec, po drodze rosnąc o kilkanaście centymetrów. Nawet przy skąpej wiedzy Tremere nie było wątpliwości że to wilkołaczyca. Wkurwiona wilkołaczyca.
- Gadaj kurwa! Gdzie go widziałeś! Już bo ci wyrwę te jebane kły! -
- Kogo? - Morgan wrzasnał cofając się kilkanaście kroków i stając obok Rainwatera
Rainwater w geście wyciągnął ręce i krzyknął coś w nieznanym języku. Morgan nie zrozumiał nic, nie bez powodu wywiad używał języka indian jako szyfru podczas wojny. Kobieta się zatrzymała, ale widać że to chwilowy stan, jedno nieostrożne słowo i może znów wybuchnąć
- Ten wilkołak którego widziałeś zaginął jakiś czas temu - powiedział Rainwater - Porwał go Viktor Brack. Mówisz że polował na wampiry? -
- Wilkołak uciekł dachem z Joslyn Castle po okrutnym zamordowaniu Richmonda - Morgan nieco się uspokoił. - Tak jak powiedziałem, wasz problem stworzył nasze problemy - zwrócił się ponownie do Rainwatera
- Czyli ten wasz niedźwiadek współpracuje z Brackiem! Niech to! Jest gorzej niż myślałem -
W tym momencie pojawiają się jeszcze trzy postacie, dwie w bliźniaczych formach naprawdę wielkiego rudo-czerwonego wilka. Trzecią postacią jest kolejna indianka ubrana w tradycyjny strój. Ona wyszła ze świata duchów inaczej niż reszta - widać było rozdarcie rękawicy i można było zaobserwować dziwny świat za jej plecami. Później ręką zaszyła dziurę, która “się zrosła”
- Brack i Buffet organizują …- spojrzał na Rainwataera i jakby znajomą nastoletnią indiankę - Czy to nie miało być spotkanie w cztery oczy? -
Rainwater bez słowa pokazał na róg uliczki. Adam dojechał właśnie na miejsce wypadku. Indianki rozmawiają w swoim języku, ta bardziej nerwowa znowu trochę się uspokoiła.
- Ostatnia szansa na spokojną rozmowę - rzucił z szelmowskim uśmiechem wskazując przeciwny koniec uliczki - A więc wasza szansa na dogadanie się szybko i sprawnie właśnie drastycznie spadła. - westchnał widząc odmowny gest maga - Pamiętaj co mówiłem- wyszedł nieco z bocznej uliczki i charakterystycznym szeptem zawołał nowo przybyłego - Adamie, tutaj! -
- Dobry wieczór Panństwu Możliwe że nie jest to najbardziej dyplomatyczny początek negocjacji ale nigdy nie lubiłem polityki a chcę zadać panu jedno pytanie i spojrzeć wam w oczy kiedy usłyszę odpowiedź Panie Rainwater:
Jak to jest żyć ze świadomością że zniszczył Pan ludzką cywilizacje ?! Wasza bomba atomowa jest jak “Strzelba Czechowa!” W końcu wystszeli nie ważne czy będzie to jutro czy za lat dziesięć lub sto! Ludzkość nie przetrwa a to o mojej rasię mówią potwory. -
syknął - Jednak nie mogę pozwolić na powtórkę z Obozu Oświęcimskiego w żadnym wydaniu wciąż uważam że jest Pan godny najwyższego potępienia jednak nie mogę przymykać oczu na zło innego rodzaju. Dlatego mimo mojej osobistej niechęci jak również sprzeciwu niektórych z moich poddanych jestem gotowy na wspópracę. Z Sabatem poradzimy sobie sami wy profesorze zdaje się macie jakieś niesamowite zdolności co może pan zaproponować I jakiej wspópracy oczekiwaliby pan w zamian ? Chciałbym też zrozumieć dlaczego wy Lupini pracujecie z tym niszczycielem? Co jest gorszego od bomby atomowej? -Spytał czerwonoskórej jednocześnie przyznał moc krwi aby spojrzeć na aurę rozmówców i ocenić ich reakcje na jego słowa. -
Fraktalowa aurą?! Jak to w ogóle możliwe? Co z ciebie za twór Rainwater? -
Spytał wyraźnie zszokowany Regent. Żałował że jego dary krwi nie mogą zmusić tych dziwadeł do odpowiedzi naprawdę pragnął poznać odpowiedzi na swe pytania i zrozumieć ich motywacje.

Lord Melkor 21-07-2015 07:55

James od razu zauważył na miejscu niecodzienny widok - samochód wbity w latarnię i kobiętę udzielającą pierwszej pomocy.

To chyba miejscowy prawnik, znasz go dobrze? - Powiedział do Morgana, wysiadając ostrożnie z samochodu i machając na Karla, żeby trzymał się u jego boku. Po drodze starł krew z jego pyska. Ofiara zdecydowanie nie żyła, miała uciętą nogę i rozpruty brzuch. Morgan rozpoznał ofiarę jako ghula Melindy.

Tak, to był jeden z bliskich znajomych jednej z zaginionych - wobec zebranych dookoła ludzi Morgan nie odważył się na nic konkretniejszego - Wrócę za kilka minut - szybko poprosił kierowcę o przewiezienie ulicę obok. W końcu nie mógł się pokazać w takim tłumie z ubraniem zachlapanym rozkładającą się krwią i z odrąbaną nogawką.

- Coś czuje że w taką interesującą noc jak ta to nie był wypadek, przyjrzę się temu bliżej. -James zaczął przepytywać świadków. Wiedział, że miejscowa policja powinna kojarzyć go jako prywatnego detektywa współpracującego z policją z Lincoln.

Z relacji świadków wynikało że koleś zjechał ze swojego pasa, jechał trochę po przeciwnym po czym przywalił w latarnię. Jechał bardzo szybko. Wyglądało jakby grał “w tchórza” , inne dwa samochody zjechały mu z drogi. Kierowca jednego z tych samochodów mówi że widział na siedzeniu pasażera kobietę, chyba azjatkę w długich czarnych prostych włosach. Drugiego ciała jednak nie ma. Chwilę później wybiegki z komendy policjanci i polecili by James i Morgan się odsunęli (licencja detektywa Jamesa została zignorowana), rozwiesili taśmę.

- Oni chyba nie uznają twojego autorytetu, Morgan. - Powiedział cicho James. - Powinniśmy według mnie znaleźć pozostałe ghule na komendzie. Z tyłu samochodu tego prawnika siedziała podobno jakaś azjatka, o czarnych prostych włosach, kojarzysz taką osobę?

James westchnął, zauważając, że Morgan ich opuścił i przybierając pewną siebie postawę poszedł szukać ghuli pośród policjantów.

archiwumX 21-07-2015 15:14

- Szanowna Pani! Ja jestem Eric Schmidt z klanu Tremere. Ponadto jestem przyjaciele obecnego regenta Adama Estreicherra, który obecnie jest w tarapatach... więc pozwoli Pani, że przed dalszą rozmową uratuję go.

Wisienki 22-07-2015 21:17

Alister próbował zatrzymać Hrabiego ale ten totalnie go zignorował. Anthony jednak zignorować się nie dał. Na ramieniu Vitalija z siłą imadła zacisnęła się dłoń Marchinga.

- Zadałem pytanie - powiedział zimno Anthony. Nie zaszczycił jednak Vitalija spojrzeniem dalej patrząc przed siebie z wysoko uniesioną głową. Hrabia próbował wyrwać ramię ale ręka Marchinga ani drgnęła, ciągle wzmocniony siłą krwi był mocarzem. Dopiero po drugiej próbie puścili rękę dając Hrabiemu do zrozumienia, że to on kontroluje sytuację i jest on wolny bo Anthony na to pozwolił.

Na Vitalim nie zrobiło to wrażenia. Nawet się zaśmiał. Slava powoli podeszła do niego, pocałowała go w policzek i całkiem zadowolona z podjętej przez Marchinga próby przywołania hrabiego do porządku, ze śmiechem powiedziała
- Hej. hej chłopcy, macie więcej niż pięć latek, więc chyba w obliczu wroga nie powinniście rzucać się sobie do gardeł. Zacznijmy więc od początku, Anthony, pozwól że ci przedstawię mego współobywatela z miasta Lincoln Vitalija, który miał szczęście być bratem mego Księcia. -nie mogąc się powstrzymać żeby nie kontynuować zabawy rozpoczętej przez Marchinga.
- No dobra, a teraz na poważnie, bez zabaw i pstryczków w ucho. Co tu się dzieje? Czy książę faktycznie nie żyje?

Zegarek okazał się wyjątkowo przydatnym jedno spojrzenie uświadomiło Adamowi, że jeżeli nie ogarniętej zaraz tego całego bałaganu i nie ruszy w drogę to nie dotrze na spotkanie z Rainwaterem
- Krótko bo nie mam czasu: Tak całą starszyzna z wyjątkiem Johanna wikinga została zabita przez zdradzieckiego Gerolda który okazał się być Tzimisce w przebraniu, Alistera opowiedział im wszystko to co nam i o tym co się potem stało w sądzie. - Rozkazał ghulowi - PAN Smith może wam opowiedzieć o walce z łowcami, A szanowana dama ma teczkę z informacjami na temat sfory sabatu obie te niebezpieczne grupy skretyniały Car trzymał niczym zabaweczki dodatkowo gromadząc dokumenty łamiące Maskaradę! Problem łowców zneutralizowano, nad sabatem pracujemy- Wyrzucił z siebie zrobił krótką pauzę po czym wyraźnie zirytowany kontynuował -Zostałem wybrany tymczasowym regentem na czas kryzysu bo zawsze nienawidziłem polityki i teraz wiem dlaczego! Zamiast jakoś spożytkować nasz szczególny stan dla dobra ludzkości wolicie się kłócić o jakieś wiekowe animozje oraz konflikty na tle rasowym albo gromadzić władzę niczym przerażeni ślepcy nie rozumiejący jak bardzo to wszystko ulotne! - Krzyknął że złością. - Myślałem że mam do czynienia z rozsądnym i dojrzałymi istotami ale skoro wolicie zachowywać się jak śmiertelne nastolatki w high School to zacznę wydawać rozkazy! Antoni udowodniłeś dziś że jesteś znakomitym wojownikiem lecz jeżeli to co mówił Morgan jest prawdą zawiodłeś jeżeli chodzi o opanowanie struktur policji zadanie którego sam się podjąłeś! Ten błąd trzeba natychmiast naprawić, doprowadź się do porządku i się tym zajmij lub zrezygnuj abym mógł przekazać to zadanie komu innemu. Erichu proszę zabezpieczyć świadka potem wedle własnego uznania możecie dołączyć do poszukiwania ghuli lub pomóc Alisterowi. No i waszą dwójka, Pan Szeryf już pomógł mi zabijając sabatnika i od razu wziął się do pracy. Weźcie z niego przykład jeżeli nie pasuje wam szukanie ghuli możecie poszukać sabatników. Kapłan TNT okazał się kolejnym diabłem rozmiłowanym w płomieniach i wybuchach. Zbiegł nam podpalając budynek połączony tajnym przejściem z zamkiem w przejściu jest mina, możecie wypytać się jeńca o adres i ruszyć jego tropem albo odnaleźć tą zagadkową wywłokę Chavez, jest o niej w teczce, brak tropów od czasu gdy uczestniczyła w spaleniu Elizjum. Sami zdecydujcie gdzie się bardziej przydacie. - Zakończył wyglądające jakby się zmęczył. - A teraz wybaczcie ale muszę udowodnić że Bram Smoker miał rację i zmarli podróżują szybko aby zdążyć na negocjacje z wilkołakami które prowadzą wojnę z magami i chcą naszej pomocy. Nie mam nawet czasu się przebrać a to chyba szósta zmiana ubrania dzisiejszej nocy - Mamrocząc pod nosem ruszył w kierunku auta.

- jeszcze jedno pytanie “mój panie” - Slava powiedziała lekko ironicznym tonem - gdzie mogę znaleźć te ghule przy których mam pomóc, wybacz ale mimo wszystko jestem nie tutejsza….

- Tak jak mówiłem szanowanej damie mój guhol dostał rozkaz udzielenia ci tych informacji ale nie sądzę go brać że sobą w razie walki będzie ci jeno obciążeniem krewniaczko jestem pewien że za pomocą słowa lub dyscyplin naszego klanu zdołasz przekonać do siebie każdego nie chcę ryzykować utraty Alistera dość już się biedak wycierpiał powodzenia Pani Słabo a teraz wybaczcie ale nie mogę zrzucać całego ciężaru dyplomacji na barki klanu Tremere, nie damy sobię rady z walką na trzech frontach z sabatem, wilkami i magami. Jeżeli chcemy przeżyć musimy wejść w sojusz choćby tymczasowy! z tymi pierwszymi nie godzi się nawet rozmawiać
- Skłonił się wszystkim z szacunkiem i zaczął biec.

Slava rozejrzała się, zastanawiając się dlaczego Vitali zignorował Regenta i po prostu wsiadł do swojego samochodu. Ta cała sytuacja nieźle ją skonfundowała, na szczęście Anthony zaprosił ją oraz Alistera do swojego samochodu. Po drodze przesiedli się do zamówionej przez telefon w samochodzie taksówki. Zabydeusz zabrał gościa i pojechał do domu pogrzebowego po drodze wzywając do siebie Margaritę, ci wspólnymi siłami załatwiają fikcyjne papiery na przewóz ciała do europy konkretnie do Grecji. Anthony i Slava jadą taksówką na komisariat. Anthony jeszcze u siebie w samochodzie pozbywa się zakrwawionej koszuli i zakłada pod marynarkę biały t-shirt.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:13.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172