Yusuf westchnął delikatnie, slysząc wymianę zdań. - Grożenie Spoonowi to naprawdę zły pomysł. Z nas wszystkich ma największe problemy z... samokontrolą i najmniej rozterek moralnych. - odezwał się Yusuf - Gdybyśmy chcieli zranić twoją rodzinę to najprawdopodobniej teraz jacyś biedni pracownicy publiczni zdrapywali by ją z asfaltu pod twoim domem i szczerze? Gdybyśmy poszli najpierw do ciebie, przed spotkaniem innych członków rytuału to możliwe że tak by było. Brakowałoby mi cierpliwości na odmowę, negocjację i kłamstwa. Po... spotkaniu z De Worde moja perspektywa uległa zmianie. Powiem wprost. Potrzebuję pierścienia, ale nie chcę za niego kąpać się w niewinnej krwi. Zresztą ich śmierci w żaden sposób by nas nie przybliżyły do jego odzyskania, chyba że chirurgicznie zaszyłeś go w wnętrznościach jakiegoś pociotka. Wymień swoją cenę. |
Spoon poczuł narastający głód i zacisnął kły cały się spinając. Nie lubił tracić cennej krwi… To było gorsze nawet od fizycznego bólu. Wpatrywał się w Sanse zmrużonymi wściekłością oczami. Właśnie został przez niego zaatakowany i był gotów oddać cios. Jak nie posłucha Jusufa. Zrobi się paskudnie… |
Tony widział szał narastający w oczach pobratymca. Sam był Brujahem i wiedział doskonale jak łatwo jego klan poddawał się Bestii. Ostatecznie musieli z tym żyć, ale ostatnie czego potrzebowali teraz to totalnej rozwałki w jakby nie patrzeć publicznym miejscu. Nie pomogłoby to w niczym, a z martwego Sri Sansy ciężko byłoby wyciągnąć informacje o pierścieniu. może i Spoon był wściekły, ale powinien był wiedzieć, że zemsta najlepiej smakuje na zimno. Tony położył dłoń na ramieniu Brujaha i spokojnie szepnął: - Oi Spoon, take it easy mate. Wiesz, że to wszystko bo on się boi. O siebie i swoją rodzinę, dlatego tak strzela z dupy, żeby ukryć strach. Odpuść. Bardziej przyda się żywy niż rozszarapny. I to jeszcze w tym miejscu... |
Spoon przeniósł wzrok na Tonego. -Ten sukinkot magicznie sprawił że zrobiłem się głodny… - Wysyczał wściekły. Chwilę jeszcze patrzył na drugiego Bruhja. Oczywiście wiedział, że ten ma rację. Ale nie potrafił tak po prostu się wyłączyć. W końcu przeniósł wzrok na Sanse, zachowując względny spokój ale dalej w jego oczach żarzył się gniew. |
Cath przyglądała się otaczającym ją mężczyznom. Wewnętrzny instynkt samozachowawczy Ventrue coraz głośniej krzyczał, że rozmowa idzie w złą stronę. Wysiłkiem woli wydobyła się z sieci otaczających ją wspomnień. Dyskretnie złapała pod stołem Spoona za rękę i uspokajająco ją uścisnęła. Potem skierowała wzrok w stronę Sri Sansy. |
|
|
Spoon widząc że Sansa współpracuje rozluźnił się nieco. Bliskość Cath sprawiła, że poczuł się bardziej pewnie, bezpiecznie. Nienawidził tych wszystkich magicznych sztuczek bo czuł się wtedy bezbronny. A do cholery bezbronny nie był! W końcu zdecydował się wbić wzrok w stół i mimowolnie zaczął nerwowo uderzać palcami o blat, starając się rozładować napięcie. Będzie musiał znowu polować. Psia mać z czarnoksiężnikami! |
Sri Sansa wyjął telefon. Zadzwonił do swojego ghul, który czekał na parterze restauracji. Tremere poinstruował go szybko na temat drogi powrotnej. |
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:26. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0