lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/)
-   -   Zagubiony Książe (http://lastinn.info/archiwum-sesji-rpg-z-dzialu-horror-i-swiat-mroku/2551-zagubiony-ksiaze.html)

Doerner 15-03-2007 15:38

Alessandro odprowadził wzrokiem człowieka, który zaskoczył ich w trakcje rozmowy. Wysłuchał Jonathana i Eriki. Powiedział poważnie:

- Nie ma co popadać w przesadę, ale chyba i tak omówilśmy co trzeba. Nie okłamaliśmy naszego hmm...gospodarza. O ile pamięć mnie nie myli właśnie wychodziliśmy. A jeżeli chcecie jeszcze o czymś pomówić to z pewnością znajdzie się jeszcze czas i odowiednie miejsce. Coś gdzie nie będziemy zaskakiwani takimi niespodziankami.

Visconti wstał. Postawił kołnierz i poprawił kosmyk blond włosów, który w irytujący sposób, miał zwyczaj lądować mu na czole. Włożył ręce w kieszenie swojej brązowej skórzanej kurtki zapinanej na dwa rzędy guzików. Nachylił się do wciąż obojętnego na zachodzącę wokół wydarzenia Victreda i spokojnie powiedział:

- Sarnusie, wychodzimy. Wydaje mi się, że spotkanie dobiegło końca. Jeżeli to nie kłopot, byłoby wspaniale gdybyś do nas dołączył i dał nam możliwość czerpania radości z Twojego towarzystwa. Zatem jeżeli nie masz nic przeciwko, to chodźmy.

Alessandro z pewnym wachaniem ostrożnie położył dłoń na ramieniu Victreda:

- Sarnusie, proszę...wychodzimy.

Maczek 15-03-2007 16:33

Erica starała się myśleć prosto i wyrachowanie. Jednak nie było to łatwe. Ten spokrewniony zrobił na niej mimo wszystko miłe wrażenie i chyba rzeczywiście cieszył się że może gościć u siebie tyle nowoprzybyłych. Możliwe że to forma prestiżu. Najpewniej jest z klanu Torreador. Jednak jej uwagi, jak się temu przyjrzeć mogły mieć sens. Ciężko to stwierdzić. Faktycznie wyszedł jakby się nieco za bardzo spieszył. To udawane zainteresowanie też było podejrzane, ale może to taki właśnie typ. Może tak właśnie reaguje w podobnych sytuacjach.

Jonatan również zauważył podekscytowanie gościa. Nie było to zresztą nawet zbyt trudne. Wyraźnie nie potrafił kamuflować swoich emocji. Jego reakcja była bardzo naturalna. Dodatkowo słowa jakie wypowiadała Erica były, choć się starała to ukryć, pełne niepewności i zwątpienia. Jednak tak wprawne i doświadczone oko jakie posiadał Jonatan bez problemy wyłapało te niuanse

Śpiewak przerwał koncert. I na Sali zapanowała burza braw i okrzyków aprobaty. Teraz orkiestra ma chyba jakąś przerwę. Po chwili gdy wszyscy wstawali do pomieszczenia weszła kelnerka która wcześniej przyszła razem z tym starszym z wyglądu mężczyzną.

- Państwo już wychodzą? Mamy najlepsze gatunki napojów… wyraźnie była zmieszana i starała się odnaleźć w sytuacji. Coś ją gnębiło. – Jeśli państwu podobał się występ pana Greca, na pewno zaśpiewa jeszcze raz, jak tylko orkiestra odpocznie. – gdy to nie poskutkowało, kobieta zaczęła powoli panikować. Starała się znaleźć argumenty dla których nowi goście mogą jeszcze zostać.

Junior 15-03-2007 21:05

„Rano trzeba wstać, rano to jest
tak gdzieś po pierwszej, bo później już nie”


Z dyskretnie ulokowanych głośników sączyła się miła, skoczna muzyka. Język wydawał się przyjemnie „śliski”. To chyba jakiś wschodni język. Didier miał problem z oddzieleniem poszczególnych dźwięków, a co dopiero z próbą przypasowania brzmienia do znanych jemu języków. Nijak nie mogło to być jednak złą wiadomością tego poranka. Właśnie! poranka. To zabawne jak słonce prześwitujące przez zasłonę było miłe jego licu. Cieszył się jak dziecko że nastał dzień. Czyżby pomny ostatnich doświadczeń, miał niczym dziecko znów bać się ciemności nocy?

Nie pozwalał sobie popsuć humoru czarną myślą. Leżąc wciąć w pościeli, chwycił hotelowy telefon. Wybrał numer wewnętrzny i długo nie czekał kiedy odezwał się miły głos.
– Dzień dobry. Czym mogę służyć?
- Chciałbym samówić śniadanie. Potfójne cappucino, pieszywo, krem szekolatowy i owoce. Dużo świeżych owoców. Pokój 216.
- Oczywiście proszę pana. Czy życzy pan sobie czegoś jeszcze?
- Proszę nie zadawać takich pytań
– Didier próbował się zaśmiać, ale żart wyraźnie nie natrafił na podatny grunt, więc salwował się ucieczką – Śniadanie wystarczy. Dśiękuję.

”... świat lepszy jest piękny jest świat..”
Didier z zadowoleniem łowił kolejne dźwięki. Chorwacki. To musiał być chorwacki. Obiecał sobie w duchu że zainteresuje się tamtejszą muzyką. Wciąż w dobrym nastroju, wyciągnąć ubranie na „dziś”. Złożywszy względny komplet udał się do łazienki. Dokładnie wymył zęby. Świeży smak mięty, sprawił że od razu poczuł się czystszy.

– Dzwonię z pokoju 217. Sejdę jednak na śniadanie do restaurasji
Pół godziny później, ogolony, uczesany, pachnący i świeży maszerował korytarzem w stronę restauracji hotelowej. Z pod raczej swobodnego garnitury wyciągał mankiety koszuli, by zapiąć misterne spinki. Lubił robić takie rzeczy w ruchu. Lubił także te drobiazgi. Pióro, papierośnica, zapalniczka, zegarek. Czy amerykanie w ogóle wiedzą co to znaczy dobry smak?

***

Śniadanie nie było pyszne. Kawa natomiast pożywna. Zresztą czy warto się na tym skupiać? Teraz kiedy wsiadał do taksówki? Z zamiarem wyprawy do tak zwanego elizjum? Stopniowo powracały myśli ostatniej nocy...
Dśnień dobry. Proszęm pod ten adres – poczym podał kierowcy kartkę na której zanotował lokalizację „miejsca gdzie zabetonowano księcia”. Zapowiadało się fascynująco...

Atanael 16-03-2007 00:25

Sarnus pojrzał zdziwiony na Alessandra, który właśnie złapał go za ramie. W jego oczach dosłownie pływało rozkojarzenie. Po chwili jednak jego twarz, jaki oczy nabrały nieco „Życia” i Sarnus uśmiechnął się nieznacznie do Ventra. Po chwili odezwał się powolnym i spokojnym głosem.
-Oczywiście... Już idę...
Powiedział spokojnie wstając z miejsca i przeciągając się. Jego ubranie delikatnie się pogniotło, jednak nie zamierzał robić nic w celu zmiany tego stanu. „Kolejne spotkanie, na którym „zasnąłem”... Huh...”. Pomyślał Sarnus najwidoczniej lekko znudzony całymi zajściami dookoła. A właściwie to nie wiedząc, co się dookoła niego dzieje, ale nie było to nic na tyle nowego, żeby Sarnus miał się czuć niespokojny. W sumie to było nawet normalnego, co prawda ten akurat wampir nigdy nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji, toteż i teraz wydawał się zupełnie spokojny, choć spokój Sarnusa bardziej przypominał rozkojarzenie. Stanowczo wolał teraz posłuchać Alessandro, jako, że nie miał innych pomysłów, a zostanie tu samemu, było na tyle nudnym konceptem, że nie wartym nawet rozwagi...

Maczek 25-03-2007 13:41

Dookoła zaczęło robić się zamieszanie. Sarnus lekko rozkojarzony wstał i wyraźnie zamierzał iść za pozostałymi jednak ci równie wyraźnie nie bardzo kwapili się jednak do wyjścia. Allesandro spokojny jak zawsze przygiął się czy jego stanowcze słowa dotarły do malkawiana gdy zauważył ich pozytywny skutek wyraźnie się rozluźnił i również był gotów do wyjścia.
Jonathan wyprostowany i czujny jeszcze siedział na wygodnym fotelu. Bacznie rozglądał się dookoła jakby czegoś szukał czy czegoś się obawiał. Zdążył juz wykazać się swoją spostrzegawczością dlatego jego zachowanie wprowadziło lekki niepokój. Najpierw uważnie przyglądał pomieszczeniu i klubowi później kelnerce i w końcu przeniósł wzrok na Ericę. Wszyscy najwyraźniej czekali na to co on teraz powie czy zrobi. Zapadła chwila niepewności. W tle dało się dostrzec wyraźnie zdenerwowaną i roztrzęsioną kelnerkę której zachowanie nie pomagało w zachowaniu zimnej krwi w tej sytuacji. Poziom stresu zaczął gwałtownie rosnąć. Sytuacja wyraźnie zaczęła wymykać się spod kontroli.

Jonathan jednak pełen opanowania obserwował. Otoczenie nie wydawało się ukrywać niczego niespodziewanego. Paranoidalnym wzrokiem wampir jednak dla pewności jeszcze raz przyjrzał się wszystkim nietypowym szczegółom. Jednak nic specjalnego nie dostrzegł. Wszystko toczyło się normalnym trybem tak jak było w momencie gdy grupa wampirów weszła do lokalu.
Kelnerka była kobietą w wieku około 35 lat. Widać było że dba o swoje ciało. Było wysportowane i zgrabne. Miała nienaganną postawę. Mogło to świadczyć o tym że często jeździ konno lub uprawia inna dyscyplinę gdzie postawa ma duże znaczenie. Kobieta nie wyglądała na taką co z byle powodu traci nerwy. Wręcz przeciwnie. Robiła wrażenie osoby opanowanej i poważnej. Do tej pory robiła zwyczajnie to co do niej należało. Pełen profesjonalizm. Teraz jednak ktoś najwyraźniej uzmysłowił jej niewybaczalną pomyłkę a ona właśnie zaczęła zdawać sobie sprawę że maleją jej szansę na naprawienie błędu. Strach przeradza się w panikę wyraźnie boi się tego co stanie się jeśli jej się nie uda.
Przyszła kolej na Ericę. Wszyscy czekali, jednak Jonathan musiał się upewnić. Kelnerka gdy zorientowała się że jest ignorowana również umilkła. Goście nie wychodzili więc jest nadzieja. Wampirzyca natomiast była pełna sprzecznych uczuć wyraźnie nie rozumiała dlaczego sytuacja zamarła. Nie było to w jej naturze aby czekać i zastanawiać się co zrobić dalej. Jej rosnąca pewność co do swojego osądu sytuacji i zachowania Spokrewnionego który przed momentem wyszedł mieszały się z brakiem decyzji zarówno swojej jak i pozostałych na temat tego co dalej. Wyraźnie uspokoiło ją kiedy kelnerka zamilkła.
Ogólnie w pomieszczeniu panuje nastrój niepewności i zamieszania.

Kelnerka wyczekująco patrzy na zgromadzonych w pomieszczeniu niezmiernie ważnych gości.

Solaria Angelik Lind 25-03-2007 14:43

Erica szybko analizujac sytuacje doszla do wniosku ze jadnak bedzie obstawac przy swoim. Zwrucial sie do kelnerki. Jej twarzprzybrala przyjazny wyglad:

-prosze sie nie denerwowac i przygotowac dla nas drinki najlepiej co mocniejszego( usmiechnela sie jeszcze szezej) i przyniesc nam. My na chwile musimy wyjsc bo musze pokazac cos moim towarzyszom i mam nadzieje ze jak wrocimy to juz wszystko bedzie gotowe i bedziemy mogli sobie tu w spokoju omowic nasze sprawy w tym sympatycznym miejscu.

Odwrocila sie i spojzala na Jonathana a jej wzrok wyraznie mowil- wyjdzmy z tad i to szybko.

Tammo 25-03-2007 14:43

Jonathan zerwał się, ostrym, energicznym ruchem. Przeciągnął się, zakręcił głową, rozluźniając mięśnie karku, rozprostował kości. Zaplótłszy dłonie razem wyciągnął je przed siebie.

- Masz rację, niestety. Choć, możliwym jest, że jak wyjdziemy, to na dłużej, jest jeszcze to drugie spotkanie o którym mądrze przypomniał nam nasz pracodawca niedawno.

Jonathan starał się nie wspominać imion, ale pozostać przy prawdzie. Jak najbardziej. Oceniwszy, że mu się udało, rozluźnił się wyraźnie i z pewną fascynacją spoglądnął na kelnerkę.

- Przepraszam - powiedział miękko - Moi towarzysze gotowi mnie pewnie pobić, bo jesteśmy już spóźnieni na spotkanie, a jeśli teraz nie wyjdziemy, spóźnimy się jeszcze bardziej, oni zaś nie znoszą się spóźniać. Gdyby nie me nalegania by poczekać jeszcze trochę tu na jedną osobę, pewnie byśmy dotarli na czas. Zatem naprawdę powinniśmy wychodzić. - głos był smutny, lecz kojący a twarz mężczyzny rozjaśnił niewielki, nieco nieśmiały uśmiech - Ale wyznam, ciężko mi to zrobić, kiedy bowiem patrzę na panią, nie mogę nie dostrzec, że pani zależy, żebyśmy zostali. A pani... jest śliczna!

Wypaliwszy to, wampir zająknął się na przedostatnim słowie, spuścił nieco oczy. Najwyraźniej kobieta wzbudziła w nim opiekuńcze instynkty, a jej zmieszanie i strach uczyniły ją wrażliwą; podkreśliły jej kobiecość. Jonathan bowiem mówił niskim głosem, cicho, choć z żarem.

- Pani pracodawca zapewne prosił panią o zatrzymanie nas na chwilę dłużej, prawda? - głos Rogersa był pełen zrozumienia i sympatii, ale on sam miał problem po swoim niedawnym pełnym emocji zapewnieniu by spojrzeć kobiecie wprost w twarz. Jego zakłopotanie dało się wyczytać niczym w otwartej książce. Nagła myśl uderzyła go, bo rozszerzył oczy i rzucił z troską i determinacją - Czy nasze wyjście może pani grozić jakimiś konsekwencjami? Pan, który tu był z panią jeszcze przed chwilą wydawał się przemiłym człowiekiem, więc pewnie nie prawda? - niepokój i szczera troska spowodowały, że Rogers niemal chwycił dłoń kelnerki, zreflektował się natychmiast cofając dłoń, ledwie musnąwszy skórę kobiety.

- Rany, przepraszam.

Wziąwszy parę głębokich oddechów mężcyzna opanował swoje emocje i spokojniejszym, choć wciąż opiekuńczym tonem powiedział:

- Przepraszam, ostatni raz ktoś zrobił na mnie takie wrażenie w przeciągu tak krótkiego czasu, kiedy byłem w liceum. - leciutki rumieniec począł barwić policzki mężczyzny - Musi pani uważać me zachowanie za strasznie głupie, postaram się więc wziąć w cugle; ale proszę mi powiedzieć, czy nasze wyjście coś na panią sprowadzi? Strasznie bym tego nie chciał. Naprawdę. Może dałoby się to załatwić inaczej? Powinniśmy wyjść, już jesteśmy spóźnieni, a niegrzecznie jest kazać innym czekać, ale na pewno można coś wymyślić. Jakiś kontakt może z pani pracodawcą? Pochwalenie pani, parę słów w stylu, panie X, ma pan prawdziwą perłę w zespole?

Doerner 25-03-2007 16:11

Alessandro ze zdumieniem przyglądał się Jonathanowi. Co to za cyrk? Skąd ta troską o kelnerkę? Pewnie zostanie ostro zrugana i co z tego? Czy on liczy, że nastepnym razem kiedy się tutaj pojawi, dostanie najlepszy stolik tylko dlatego, że przymilał się do tej kobiety? Ventr dostrzegał inny problem. Wychodząc tak nagle, grupa mogła urazić gospodarza. Oto bowiem pojawiają się nieznane wampiry, która przychodzą nieproszone i zajmują stolik zarezerwowany dla kogoś innego, pewnie też spokrewnionych, a spotkawszy się z kurtuazyjnym przyjęciem właściciela ulatniają się mimo zaproszenia do pozostania. Eech, ale z drugiej strony omówili już wiekszość szczegółów, poza tym za przymilnościa gospodarza mógł kryć się podstęp. Ten wampir pewnie chciał się czegoś o nich dowiedzieć, a informacja to ważna broń! Visconti chciał skrócić scenę wyjścią, więc mimo woli wsparł Jonathana.

- O tak, nie wychodzimy dlatego, że mamy pretensję do obsługi, na przykład do pani. Lokal jest przemiły a personel fachowy! Mam nadzieję, która jak zakładam, podzielają moi przyjaciele, że nie spotkają panią żadne przykrości. Jestem gotów osobiście zapewnić właściciela, że nie zgłaszamy żadnych pretensji do pani pracy. Proszę się nie martwić.

Visconti usmiechnął się uspokajająco do kelnerki, po czym zwrócił się do pariasa:

- Jonathanie, myślę, że zanim wyjdziemy musimy szepnąć gospodarzowi tego wspaniałego miejsca to i owo. Czy możemy?

Maczek 25-03-2007 23:45

Erica krótkimi słowami najwyraźniej odniosła zamierzony skutek. Kobieta nieco się uspokoiła. Chyba na tyle aby rozsądnie zacząć się zachowywać. Jednak zachowanie Jonathana zaczęło znów wyprowadzać ja z i tak niewielkiej równowagi.
Słowa Jonathana były pełne uczucia i ciepła jednak były również pełne strachu i obawy którą czuła ta kobieta. Tak doskonale wyczuwał jej emocje, że aż niemal idealnie potrafił sie z nimi zestroić. Teraz to były i jego odczucia. Rozumiał ja i wiedział że stanie sie cos strasznego jak wyjdą. Po jego słowach, ta silna kobieta, całkowicie się rozkleiła. Łzy pociekły jej po policzkach i spuściła wzrok.
- Nie wiecie jaki on jest. - powiedziała miękko i ze smutkiem i strachem. - proszę zostańcie, jeszcze choć trochę.

Erica. Nie wierzyła własnym oczom i uszom. Dla niej sytuacja była już jasna i przejrzysta.

Solaria Angelik Lind 26-03-2007 00:40

Po zachowaniu kobiety Erica juz byla pewna ze ma racje, wiedziala ze cal ta sytuacja jest wyrerzyserowana a kobieta jest pod dzialaniem jakiegos uroku. Spojzala na nia , usmiechnela sie lekko, polozyle jej reke na ramieniu w przyjaznym gescie i powiedziala:

- Prosze sie uspokoic, nic pani nie grozi zawsze mozemy zadzwonic i powiedziec ze chcemy spotkac sie tutaj, ale narazie musimy wyjsc na 15 min bo obiecalam moimtowarzyszom pokazac pewnw miejsce ktore jest wazne dla naszych interesow a chcialabym zebysmy zdazyli przed zamknieciem.

Po tych slowach usmiechnela sie do kobiety. Odwrocila sie i skierowal w strone Alessandra. Podeszla do neigo i pchnela go lekko tak zeby spowrotem usiadl. Kiedy ten juz klapna na kanape lozy usiadla mu na kolanach objela i pzrytulila sie. Pozycja ta pozwalala jej na powiedzenie tego co chciala tak aby kobieta nie slyszala. Nachylila sie bardziej i wyszeptala Alessandrowi do ucha:

-Ona jest pod wplywem prezencji albo jakiegos innego uroku. Komus bardzo zalezy zebysmy tu zostali

Uwolnila Ventra z uscisku, wstala i powiedziala do Jonathana:

- To co pojdziemy teraz na chwile pokaze wam tp biuro i wracamy a ty zadzwonisz do kontrachentow ze spotykamy sie tutaj.

Po tych slowach skierowala wzrok na kelnerke:

- To co mozemy byc pewni ze jak wrocimy to wszystko bedzie juz gotowe??
Ja poprosze cos mocnego

Usmiechnela sie do kobiety. Spojzala na Alessandra pozniej na Jonathana. Miala ochote trzepnac go w glowe za te scene ale sie wstrzymala, jeszcze by jej oddal i co by bylo


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:42.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172