Aurora Wow, jestem więc zagrożeniem jedynie potencjalnym. Pewnie się przejęzyczył, choć w gruncie rzeczy skoro zabezpieczył gnata to może coś to znaczy. Oprócz tego, że stosuje środki ostrożności względem broni palnej. - Hej. Ty, który słuchasz, czy jak ci tam.. Dirk - zwróciła się do Tego, Który Słucha, idąc za pozostałymi wilkołakami w pewnej odległości. - Dziecko Gai. Bojownik o pokój, tak? Jak to z wami jest: nie powiesz mi, że nie madsz ochoty mnie rozszarpać. |
Ten, Który Słucha Spojrzał chłodno na wampirzyce, ściągając twarz w zniecierpliwionym wyrazie i powiedział spokojnie - owszem mam ochotę Cie rozszarpać pomiocie Żmija,ale ani to czasz, ani to miejsce, ani to wola duchów.- Spojrzał na metyskę delikatnie się uśmiechając i rozluźniając - prowadź wiec do parku- |
Aurora Uśmiechnęła się, marszcząc brwi. - Pomiocie Żmija? Zły adres, Ty, Który Słuchasz. Wyjaśnisz mi to, jak mnie nazwałeś? - zapytała, starając się przybrać i utrzymać w miarę normalną barwę głosu. Uspokoić się trochę, ale tylko trochę.. Gdzie jest Alter? Z pewnością nie wybrał się na przechadzkę do parku. |
Ten, Który Słucha Spojrzał na wampirzyce, marszcząc delikatnie brwi po czym odezwał się łagodnie, choć w oczach zagrały mu ogniki gniewu: - wybacz sam nie posiadam daru czucia żmija, lecz wampiry nim właśnie śmierdzą. Wypaczacie dary Gai- lekko przymknął oczy reflektując się że może być nie zrozumiany - obrażacie Matkę Naturę będąc zaprzeczeniem naturalnego cyklu życia i nastającej entropii. Nie wiem, gdzie i kiedy ale oddaliście swój los w ręce oszalałej Siły Śmierci i Zniszczenia zwanej Żmijem- w nagrodę otrzymując długowieczność i wynaturzone dary natury, które zwiecie dyscyplinami...- urwał pochylając głowę ze smutkiem. - nie wiem wszak czy każdy z Was jest zły do szpiku kości - słyszałem o nieśmiertelnych szukających zbawienia od których nasi najpotężniejsi Teurgowie nie czuli aury spaczenia. Dlatego wybacz jeśli Cie uraziłem. po czym dodał szybko: - Duchy nie chcą Twojej szkody...- Urwał unosząc głowę do góry odsłaniając swoje nagie gardło i rozkładając spokojnie ręce. Wapirzyca zauważyła żyłę tętniącą szaleńczą krwią Lupinów... |
Aurora Czyż nie byłoby słodszym widokiem widzieć całą wilkołaczą krew wszędzie wokół niej, na niej i wewnątrz, godząc się z ognistym strumieniem szału? Byłoby. Szybko odwróciła wzrok. - Sama nie wiem. Oni pewnie też nie wiedzą. Ale po kolei.. Nawet jeśli śmierdzę Żmijem, mam go w głębokim poważaniu. Przemienił mnie pewien wampir, który nie zapytał mnie o zdanie i od lat go nie widziałam. Jestem sama, bez ojca, bez boga, bez duchów. - Przerwała sobie.. Rozmawiasz z wilkołakiem, zarazo! - Skoro brudzę naturze i źle wpływam na entropię, co powinnam zrobić.. Zabić się, dać się zabić? To logiczne. To czemu Twoje duchy nie chcą mojej szkody? - zapytała, całkiem już spokojnie i uprzejmie. |
Ten, Który Słucha Spojrzał na nią spokojnie jakby chcąc sięgnąć wzrokiem do wnętrza jej duszy - kwestia Twojego nie życia i unicestwienia już dawno nie jest logiczna, a leży tylko w Twoich rękach. Czemu duchy nie chcą Twojej zguby ? Nie wiem. Wiem tylko że nasze ścieżki splotły się tu gdyż ich kraniec jest wspólny. W ten czy inny sposób. Duchy nie udzielają prostych odpowiedzi ...- Spojrzał na Metyske, jakby chcąc spytać co dalej |
Max Dire Jestem sama bez boga bez duchów... - zaraz ten świat bedzie bez ciebie - burknął pod nosem. Duchy nie chcą Twojej szkody.... wasze ścieżki splotły się tu gdyż ich kraniec jest wspólny... a ja widze ten kraniec... co raz bardziej zaczynała męczyć go ta rozmowa. Miał dość gadania. |
Nemo Doprowadziła całą grupę do parku, do jednej z bocznych alejek, na której latarnie rozstawione były nieco rzadziej. W pobliżu nie było żywej duszy, więc mogli spokojnie wyjaśnić sobie parę spraw, a w razie jakichkolwiek komplikacji... nikt ich nie będzie widział. - Dobrze, słuchajcie... - zatrzymała się na środku alejki, dokładnie w połowie drogi między jedną latarnią, a drugą - Nie przywykłam do roli mediatora, ani nic w tym stylu... ale widzę, że nie ma wyjścia. Wyjaśnimy sobie teraz wszystko po kolei, rozumiecie? Inaczej nie dojdziemy do porozumienia. Proponuję, żeby zaczął Teurg. Pojawiłeś się najbardziej nieoczekiwanie i mówisz najbardziej niezrozumiałe rzeczy, które być może mogą nam pomóc bardziej niż myślimy - zwróciła się do Tego, Który Słucha - Znam potęgę duchów i wierzę, że nie spotkaliśmy się właśnie w tym miejscu i w tym czasie przypadkiem. Prawda? |
- Masz racje, to nie był przypadek Duchy mnie tutaj skierowały- przytaknął wilczycy - jednakże wizja byłą mało czytelna, zrozumiałem iż popełniliście błąd gdzieś na swojej drodze- Potoczył spokojnym wzrokiem po zebranych, zatrzymując się na każdym przez chwilę. - Mówiąc prościej, byliście w jakiejś kostnicy lub czymś podobnym ? - Popatrzył na Nemo. Widać w dziwny sposób jedynie jedynie jej ufał. W spokojnym błękicie oczu zalśnił przelotny żal, ręce mu drgnęły i nieznacznie zatoczył się do tyłu. Raptownie wciągnął powietrze i tak samo je wypuścił. - Wybaczcie czasem duchy mówią, czasem krzyczą, nawet jeśli ich nie proszę. Ale to nie ważne skupmy się na misji... |
Nemo - W kostnicy? - zdziwiła się - Nie, nie byliśmy w żadnej kostnicy, tylko wiele osób wokoło zginęło bezsensowną śmiercią... Ale! Przez jakiś czas byliśmy rozdzieleni. Max? Byłeś w jakieś kostnicy? Co się stało po tym, jak się rozdzieliliśmy? Przyglądała się Maxowi z zastanowieniem. Wyglądał jak ktoś, kto ma powyżej uszu gadania i całej tej dziwnej sytuacji. A to oznaczało nieodmiennie jedno - że mało opanowany wilkołak może zrobić coś głupiego. Dlatego próbowała pochwycić wzrokiem jego spojrzenie i poprosić go o chwilę cierpliwości i spokoju. Zanim cokolwiek dalej zrobią, muszą dowiedzieć się o co tak właściwie tutaj chodzi. A każdy z nich zdawał się mieć jakąś cząstkę potrzebną do ułożenia tej zagadki... |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:37. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0