lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu DnD (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/)
-   -   Piraci z "Ponurej Klary" (18+) (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/11573-piraci-z-ponurej-klary-18-a.html)

Glyswen 21-09-2012 21:16

-Zacznij zatem od trzymania tego swojego plugawego ozora za zębami! - Kapłan ostrożnie schował znalezisko między fałdy ubrań, po czym bez większych ceregieli wyciągnął drogie jedwabie i atłasy wyścielające wnętrze skrzynki. Po wszystkim na powrót zamknął wieko kufra i ruszył do swojego garnca ugotowanej wody.
Obawiając się ewentualnej sraki, czy innego rzygania opróżnił zawartość manierki zmasakrowanego przez podniebnego drapieżnika, Zylda. Następnie skrzętnie przepłukał gorącą cieczą środek pojemnika i napełnił go po same brzegi.
Resztę życiodajnego płynu, zalegającego na dnie naczynia po prostu wypił gasząc pragnienie, bądź przemył nim rany powstałe na przestrzeni ostatniej godziny.

Widząc spojrzenie Ventrixa, wyszczerzył swój krzywy zgryz.

Nie dał mu ani kropli. Niechaj kutas usycha z pragnienia. Sam sobie zasłużył.

-Oj... Chyba skończyła mi się woda. Wybacz PRZYJACIELU - Jar zrobił efektowną pauzę - ale dla ciebie nic nie zostało.

Triumfujący O'slaew zwinął cały swój dobytek z powrotem do wora, po czym ponownie zwrócił się do zielonoskórego.
- Cóż... Pragnieniem będziesz musiał się martwić kiedy indziej. Teraz lepiej wprowadź swój plan w życie. Jesteś kozak to idź przodem. Ja z Katty będziem osłaniać tyły.
No juże! Bo Ci mordy do zmielenia uciekną.

Qumi 21-09-2012 21:43

- Kiedy byłem w Kara-Tur widziałem ptaki z ogromnymi, różnokolorowymi piórami w ogonie. Trochę mi je teraz przypominasz, kapłanie. - odparł złośliwie. Był ciekaw czy ten kurewski kapłan wie chociaż do czego bije goblin.

- Więc, podsumują, nie pierdol mi tu o przyjaciołach i przymknij się jeśli nie masz nich, kurwa, wartościowego do powiedzenia. Jeśli mamy któregoś z nich uwięzić to musimy działać razem. Najlepiej rozdzielić ich, np. rzucić kamieniem, żeby któryś podszedł, a potem resztą się zająć. Co sądzisz o tym Katty? Bo nie mam już ochoty więcej słuchać o ckliwych wyznań naszego kompana. - dodał i spojrzał jeszcze raz na jaszczuroludzi.

andramil 23-09-2012 12:00

Wybuch magicznej mocy nie tylko oślepił piratkę, ale również nie mało ja poparzył. Starała się odskoczyć od źródła zagrożenia, jednak jej reakcja była zbyt wolna. Niszczycielska moc dosięgła ją niechybnie.

Jednak mimo wszystko miała szczęście. Kilka poparzeń może i nie wpływało motywująco, jednak widząc stan mnicha dziękowała losowi za szczęście jakie ją spotkało. A chciała wcześniej sama otwierać skrzynię.

Magiczne niespodzianki zawarte w skarbie odebrały jej ochotę na wszelakie roszczenia do trzymania przeklętego przedmiotu.

- Śmiało możesz to nam nosić - Szepnęła z cicha otrzepując się z pyłu i kurzu. Prawdopodobnie jednak nie usłyszeli jej, pochłonięci do reszty swą walką kogutów. Takie kłótnie nie przeszkadzały by jej w najmniejszym stopniu gdyby tylko wiedziała, że walczą o jej względy, a tak... odrzucana, zaniechana i niechciana... Jej kobieca duma została urażona.

- Dobry pomysł, nawet jeśli wszyscy się na raz zejdą to możemy zaatakować ich z zaskoczenia. Da nam to przewagę. - Zaaprobowała pomysł goblina. Po czym poczęła szukać dobrego kamienia i nie najgorszej kryjówki do zasadzki.


Rzut obronny
Obrażenia

Wnerwik 26-09-2012 20:10

- Jesstem głodny - stwierdził trzeci z więźniów, równie nietypowy co jego pozostali kompani. On właśnie był tym "swoim" o którym mówiły jaszczury - nie dziwił się, że uciekły na jego widok, zostawiając go tutaj, by zdechł z głodu. Bały się go. Może ujrzały coś w jego żółtych oczach? Swego rodzaju groźbę?
Możliwe. Swego czasu Szczęki (gdyż tak właśnie zwano tego stwora) pożarł przeszło połowę swego plemienia.
Może o nim słyszeli?
Nawet jeśli nie i tak było się czego bać.
W końcu to ponad dwumetrowy jaszczur, o potężnej posturze, ważący ze sto pięćdziesiąt kilogramów. Sto pięćdziesiąt kilogramów mięśni obleczonych w czarną łuskę pokrytą białymi hipnotyzującymi wzorami. Mięśni napędzających potężną, wypełnioną ostrymi kłami szczękę, szerokie łapy zakończone długimi pazurami i przeszło metrowy ogon, który potrafił być równie niebezpieczny co szpony, jeśli przeciwnik tylko na chwilę o nim zapomniał.
Prócz prymitywnych tatuaży jego łuskę pokrywały dziesiątki blizn. Trudno było zliczyć je wszystkie. Ponoć swój ślad zostawiła na nim każda broń znana mieszkańcom Faerunu, lecz żadna nie była w stanie go zabić.
Odziany był w prostą biodrową przepaskę, choć równie dobrze mógłby się bez niej obejść. Prócz niej nie miał na sobie nic prócz kościanych ozdób - obręczy na lewym barku i makabrycznego naszyjnika z palców pokonanych wrogów.

Oczywiście, pomógł swym towarzyszom zniszczyć kraty. Siedzenie w celi nie przeszkadzało mu, lecz był głodny. Musiał na coś zapolować.
Co prawda, w celi miał dwie ofiary, lecz nawet on musiał przyznać, że starcie z nimi mogło by go kosztować wiele sił. O wiele łatwiejsze było upolowanie łuskowatych pobratymców.
Rozejrzał się chwilę po pomieszczeniu, w poszukiwaniu swojego dobytku. Nie zabrano mu zbyt wiele, gdyż w przeciwieństwie do innych piratów nie potrzebował bogactw.
- Jesstem głodny - powtórzył. - Iiidę ssaabić mych braciii... - Wysyczał do swych kompanów. - Jeśśśli chcecie, moszszecie iśść za mną. Zosstawię wam trochę mięssa... Mosze.

Mizuki 28-09-2012 00:09

Po krótkiej i naznaczonej jakże jadowitymi słowami naradzie grupa trzech piratów postanowiła co robić dalej. Katty bez większych trudności odnalazła kamor na tyle ciężki, by móc cisnąc nim daleko i wystarczająco duży aby zwrócić uwagę łuskowatych tubylców.
Prawdziwe wyzwanie dopiero czekało... Dość strome zbocze skalnego cyplu usiane było wszelkiego rodzaju kamorami, zapewniającymi pewną zasłonę. Z drugiej jednak strony przeprawa przez nie w dodatku zachowując dyskrecję nie będzie łatwa, w szczególności dla Jara pozostającego nieco w tyle za swoimi wygimnastykowanymi towarzyszami.
Jako pierwszy ruszył Ventix trzymając się zewnętrznej, najbliższej oceanowi stronie zbocza. Willow ruszyła bardziej w lewo, tak by odciągnąć uwagę jaszczurców jak najdalej od towarzyszy. Tuż za Ventixem ruszył z miną zaszczutego szczura O'sleaw. Na pewno nie pierwszy raz zdarzyło mu się skradać, jednak z pewnością pierwszy raz tak wiele od tego zależało...
Swąd ryb, zapewne zgniłych ryb, pomieszany z odorem topielców unoszących się na falach gdzieś dalej starał się wbić ich nozdrza głębiej w czaszkę. Posapując cicho stawiali kolejne, niepewne kroki po obmywanych przez lata wodą skałach. Coraz bliżej i bliżej niczego nieświadomych gadów...
Katty w końcu zajęła dogodną pozycję, skryta za jednym z większych kamieni na skraju skalnego cyplu i początku piaszczystej plaży. Przywarła plecami do niego, dla pewności wyglądając jeszcze na domniemanych wrogów. Prawdopodobnie trwała między nimi intensywna wymiana zdań, dla samej dziewczyny język ten przypominał bulgot starego gara postawionego na ogniu.
Ścisnęła kamień w ręku i naprężyła mięśnie. Już miała cisnąc nim w pobliskie zarośla kiedy jeden ze stworów wskazał ramieniem w stronę oceanu...

"Czyżby ich dostrzegli?"

W głowie Katty zakotłowało się od najróżniejszych planów awaryjnych, pomysłów i wniosków... Wszystko rozwiał jeden, dostrzeżony dopiero po kilku sekundach szczegół: Jaszczurce nie wskazywali na jej skrytych w skałach po przeciwnej stronie cypla towarzyszach. Na wodzie, zdaje się jakieś trzysta metrów od brzegu ukazał się czarny kształt... Zbliżał się.


Chwila ta była również bardzo nerwowa dla Ventixa i grzebiącego się gdzieś za nim Jara. Przez chwilę wydawać im się mogło, że cały plan diabli wzięli i za sekundę na ich łby zwali się tuzin rozszalałych, ponad dwumetrowych wojowników. Adrenalina sprawiła, iż jedynym co mogli słyszeć było przeraźliwe bicie ich własnych serc. Zdawało rozchodzić się echem po całym ich ciele, wprawiając w wibracje wszystkie flaki.
Brak spodziewanej szarży w ich kierunku wzbudził jednak pewne zaintrygowanie... Odwrócili swoje spojrzenie ku morzu dostrzegając statek, który skupił na sobie całą uwagę pozostawionych przy okręcie strażników.


Tymczasem we wraku

Nie czekając na swych towarzyszy Szczęki pomknął w kierunku drzwi. Kierował nim instynkt, z którym najwidoczniej nie chciało mu się specjalnie walczyć. Jaszczur był głodny tu i teraz, a pozostali niech robią co im się żywnie podoba z własną, nieapetyczną egzystencją.
Okręt przypominał teraz niezręcznie wypatroszoną rybę... Po kątach, które niegdyś składały się na służącą czemuś całość, podskakiwały na wodzie wszelkiego rodzaju beczki [niektóre wciąż nienaruszone], szmaty, drzazgi, papiery, garnki, liny. Pomieszczenia, które niegdyś wypełniały wnętrze szkieletu teraz były trudne do rozróżnienia. Wszystko zdawało się potrzaskane, rozprute poszarpanym ostrzem.
Nie zważając na to jaszczurzec ruszył w kierunku otworu - drzwi - dawniej prowadzących na pokład, który w tej chwili stał niemal w pionie niczym ściana.
Po ich drugiej stronie czekał go jednak jedynie zawód... Nieznani mu jaszczuroludzie umykali właśnie w kierunku dżungli, nie patrząc za siebie. Cóż mogło ich tak przerazić? Czyżby Szczęki?

Uderzenie fali - wszystko zadrżało niczym oddech łechtanej w odpowiednim miejscu dziewki... Zaraz coś trzasnęło niepokojąco głośno, przypominając Haikowi, że kręcenie się po wnętrzu tak poranionego okrętu nie jest zbyt dobrym pomysłem.
Ghrom, raczej mało zaintrygowany zawartością beczek unoszących się na wodzie popędził w stronę otworu, w którym chwilę temu zniknął Szczęki. Chociaż czasami, pośród drewnianych obiektów, dało się dostrzec zwłoki marynarzy raczej nie posiadali przy sobie niczego co zwróciłoby jego uwagę.
Haik został sam...
W amoku skakał od jednej do drugiej beczki, chlustając przy tym brudną wodą na wszystkie strony. Od czasu do czasu ciskał przekleństwem przekonując się, że ich wnętrze albo świeci pustkami, albo wydobywa się z niego fetor dawno zgniłego już jedzenia lub, co bardziej mogło ranić nadzieje rozbitka, unosił się w nim jedynie zmieszany z wodą proch.
Uderzenie kolejnej fali sprawiło, że cały szkielet zawył... Chyba z rozkoszy wywołanej tymi morskimi "pieszczotami". Ponownie coś trzasnęło, tym razem zmuszając barda-samozwańca do desperackiego uniku. Potężna belka uderzyła w taflę wody, rozpryskując ją na wszystkie strony. Tornhaim odetchnął głośno zanurzony w wodzie po szyję... Wtedy też poczuł nieprzyjemny, oślizgły dotyk gdzieś na karku. Rzucił się przed siebie niczym urażona panienka cedząc przez zęby przekleństwo...
Było to zbutwiałe ciało kapłana, który nie tak dawno temu zafundował im iście kwiecistą przemowę twierdząc, że od tej pory ich życie przemieni się pasmo męki. Jedna z jego gałek ocznych posłużyła już chyba za karmę dla "rybki", gdyż mężczyzna bez problemu mógł zajrzeć przez oczodół do wnętrza czaszki. Tym co bardziej do zainteresowało był zwój zaciśnięty w dłoni brodacza i niewielki kompas, trzymany w drugiej.
Drobne kości dłoni trzasnęły głośno, kiedy Haik rozwierał je wydobywając fanty.
Kolejna fala uderzyła we wrak, tym razem jednak miast drżenia, jęków czy trzaskań dało się usłyszeć jeden wieli huk. W kilka sekund szkielet okrętu rozpadł się niczym domek z kart. Na całe szczęście...? Trójka piratów stała już na plaży, dobrych kilka metrów dalej.
Nie zważając na niezadowolony wyraz pyska Szczęk, czy też ciche pomrukiwanie równie rozjuszonego ucieczką ofiar Ghroma, Haik rozwinął zdobyty od topielca zwój... Spojrzenie całej trójki padło na rycinę, wywołując niepokojący skurcz żołądka.





----------------------
Dzikie jaszczurce - test nasłuchiwania.

andramil 04-10-2012 23:22

Katty nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Nie to, żeby uniknięcie walki z przerośniętymi jaszczurkami wielce ją smuciło, jednak wizja desantu z nieznanego statku, niezbyt przyjaźnie wyglądającego, nie była wielce ciekawsza. Trzeba było uciekać i to czym prędzej. Wskazała swym towarzyszom nadciągające niebezpieczeństwo - kolejne na tej przeklętej wyspie - i już chciała odwrócić się do taktycznego odwrotu, gdy mały szczegół przykuł jej uwagę. Detal ów miał ponad dwa metry wzrostu.

Nie przejmując się zdaniem swych żywych kompanów zwinęła dłonie w tubę i krzyknęła z sił całych, tak by postacie na plaży usłyszały ją dokłądnie.
- Japa! Piorun! Czy jakoś tak... - dodała szeptem - Tornhaim! Chodźta tu!

Wnerwik 05-10-2012 13:24

Szczęki warknął z niezadowoleniem widząc umykające jedzenie. Niby mógł ich gonić, pewnikiem pewnie byłby nawet w stanie ich dopaść, pożreć, a z ich kości zrobić sobie biżuterię, lecz jakiś wewnętrzny głos podpowiedział mu, że powinien poczekać na swych towarzyszy.
Czyżby chciał ich chronić? Skąd. Po prostu wiedział, że miejscowe jaszczury znają swoje tereny lepiej niż on. Wolał mieć kogoś, kto będzie mógł bronić jego pleców... i kogo będzie można zjeść, będąc głodnym.
- Co sssssię tak gapicie w tę sssszzzzmatę? - Syknął na swych towarzyszy, niezadowolony tym, że go opóźniają. Kompletnie nie obchodziło go gdzie byli - dżungla nie była taka zła, w podobnej dziczy się wychował. I nawet było jedzenie! A ci stali, z wywalonymi gałami, zadziwieni.
- Jedzenie nam ucieka! - Dodał, chcąc zmotywować ich do wysiłku. Wtem usłyszał jakiś cieniutki, słaby głosik, który nawet się nie umywał do jego ryku. Szybko zlokalizował osobnika wydającego ten odgłos - z daleka trudno było poznać, ale chyba to była ludzka samica... i chyba skądś ją kojarzył. Wołała jakąś "Japę" i "Pioruna". Czyżby chodziło o nich?
Wskazał ją pazurem.
- Chodźmy tam - warknął. Co prawda, jedzenie w tym czasie pewnie umknie jeszcze dalej, ale może tutaj znajdzie go więcej?

vanadu 05-10-2012 14:31

Cóż, sytuacja nie była ciekawa, na statku nic się przydatnego nie trafiło a do tego ten cholerny statek. Jaszczury zwiały a sytuacja nie wyglądała obiecująco. Wtedy usłyszał znajome nawoływanie. Cóż, chwycił co miał i rzucił się biegiem w stronę wydm.

Dobiegłszy rozejrzał się i lekko zdziwionym głosem rzekł: Willow, Ventrix, Jar witajcie. co jest właściwie grane? Znaleźliście coś przydatnego? Nikt inny nie ocalał?

Qumi 05-10-2012 21:30

Goblin był bardzo zmieszany zaistniałą sytuacją. Był wręcz nieco wściekły. Jaszczur na pewno sporo by powiedział o wyspie, ale teraz stracili okazję. Znowu będą błądzić i chodzić po omacku.

Westchnął.

Nagle Katty zaczęła krzyczeć coś w stronę wraku. Ventix spojrzał przed siebie i zobaczył swoich kamratów.

- A niech mnie klepnie po tyłku Loviatar! Toż to nasi... - za namową Katty biegli do nich, ale co dalej?

Goblin zaczął rozglądać się. W dżungli mogli czaić się jaszczuroludzie, ale grupa musiała prędzej czy później udać się tam w poszukiwaniu pożywienia. Mogli też spróbować się ponownie wdrapać na skały i tam poczekać i poobserwować...

- Dżungla czy skały? - spytał kapłana i Katty.

andramil 05-10-2012 22:00

- Resztę załogi chuj strzelił. Tak samo jak i sprzęt. Zdani jesteśmy tylko na siebie.
- Las. Nadbrzeże szybko spenetrują i nas znajdą. Mamy dość liczną grupę więc nie ukryjemy się zbyt łatwo. Schowajmy się w dżungli i znajdźmy pożywienie oraz bezpieczne miejsce na nocleg. Potem pomyśli się co dalej
- Rzekła po krótkim przywitaniu i skierowała swe kroki w stronę zielonej ściany.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:54.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172