lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu DnD (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/)
-   -   [Pathfinder] Panowie Raven Erie (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/14386-pathfinder-panowie-raven-erie.html)

Brilchan 11-07-2014 20:59

- Ano, racja jeden łotr się ostał. Chcecie Panienki go związać i urządzić sąd? Kto wie może się nawróci - Spytał z nadzieją w głosie karczmarek.

Następnie zwrócił się do magiczki - To rzeźnia? Niech mnie panienka nie rozmiesza. To zwykła potyczka i to mała! A o rzeźniach to ja mogę szanownej Pani opowiedzieć. Po za tym ich wina, że zła drogę życia wybrali, a i tak dałem szansę żeby uciekli, lecz widać sprawiedliwość i bogowie chcieli inaczej

Slan 12-07-2014 13:25

Półorka dotknęła czaszki nieprzytomnego zbira i nacisnęła czaszkę, która była dziwnie miękka
- Jak jesteś nekromantą, to go osądzisz, jak nie, to będzie problem - tymczasem mężczyzna z żółtą skórą podniósł Hope, która wstała i nieprzytomnym wzrokiem rozglądała się w około. Tymczasem elfka zbierała łupy z zabitych wrogów.
- Co robimy z ciałami - zapytała półorka
- [i] To co z Hansenem Półkutasem, zakopujemy w ogródku [i] - odparła Elfka. Tymczasem Hope wróciła do zmysłów, znowu uśmiechnęła się ukazując nieco zbyt duże kły i powiedziała.
- Dziękuję wam za pomoc dzielni wojownicy i szlachetne czarodziejki. Truydno opisać nam naszą wdzięczność... Jakie imiona nosicie?

Brilchan 12-07-2014 13:50

Słysząc o nekromancji splunął z obrzydzeniem, po czym odezwał się do magiczki z uśmiechem - Wygląda na to, że również zostałaś rzeźniczką, ale nie trap się damo zasłużyli sobie na to!

- Jam jest Eryk zwany świętobliwym prostaczkiem paladyn w służbie Iomedae i to jej należą się podziękowania nie mnie. Jam jest tylko skromnym narzędziem w jej dłoniach cieszę się, że mogłem się na coś przydać - Odparł na pytanie Hope.

- Jeżeli dacie mi łopatę mogę pomóc kopać groby - Zaoferował.

Rodryg 12-07-2014 14:49

Półorczyca dość namiętnie wzięła się za okładanie nieprzytomnego zbira jak się wkrótce okazało całkiem skutecznie skoro czaszka poddała się z łatwością naciskowi dłoni. Wariat zwany Erykiem oczywiście nie puścił tego bez komentarza na który oczywiście nie mogła pozostać głucha.
- O przepraszam może i mu się należało ale to nie ja rozbiłam mu głowę.

Na wspomnienie o zakopywaniu w ogródku wzdrygnęła się z niepokojem zastanawiając nad tym co i kto jeszcze mógł tam leżeć. Wariat zaś oczywiście przystąpił do wygłaszania kolejnej przemowy w której się przedstawił zebrany.
"Prostaczek... no ciekawe czemu go tak nazywali..." - pomyślała, nad ironią tego przydomku.

- Elphira Gellantar. Dla znajomych Elphi... - odparła na pytanie Hope gdy już trochę się uspokoiła. Bycie nazwaną "szlachetną czarodziejką" nawet ją rozbawiło. Na pewno było lepsze od wyzywania od wiedźmy lub służki sił nieczystych, i tak raczej było za późno na krycie się ze swym talentem - ...mogli byście mi potem odpowiedzieć na parę pytań, co do tego całego zamieszania.

Warlock 14-07-2014 19:45


Nie ma ciemności bez światła, nie ma życia bez śmierci.


Potężny półork wyciągnął swój ostry jak brzytwa sejmitar z głowy zabitego przeciwnika pozwalając bezwładnemu ciału powoli opaść na zbrukaną krwią marmurową posadzkę karczmy. Wytarł pokryte juchą ostrze o łachy trupa, po czym schował broń z powrotem do pochwy zupełnie nie przejmując się panującym wokół niego zamieszaniem.


Kolejny człowiek zginął z jego ręki…


Grimbak nigdy nie rozpaczał nad martwymi wiedząc, że takie jest już prawo wszechświata. Przetrwa tylko najsilniejszy, ale na końcu tej długiej i niezwykłej przygody jaką jest życie każdego spotka upragniona śmierć. Nawet najpotężniejsi bogowie niczym najwyższe góry kruszą się pod niszczycielską siłą upływającego czasu…

- Jakie imiona nosicie? - wyrwał go z zamyślenia kobiecy głos.
Druid podniósł skrytą pod wilczą skórą głowę odsłaniając swe naznaczone licznymi bliznami lico.
- Grimbak - odpowiedział na swój iście ponury sposób - z klanu Złamanego Kła.

- Powiedziano nam, że znajdziemy tu schronienie przed czymkolwiek nas goni. Intryguje mnie dobra wola właściciela tego przybytku, ale zbyt dobrze znam ludzi i jestem przekonany, że nie robi tego zupełnie bezinteresownie - wyciągnął zza pazuchy ręcznie wystruganą fajkę nabitą jakimiś ziołami zerwanymi przy szlaku. Z koniuszka palca spłynęła magiczna iskra, która podpaliła mieszankę, a w przybytku zaczął unosić się miły dla nosa aromat przywodzący na myśl zapach lasu świeżo po intensywnym deszczu. Grimbak zaciągnął się mocno trzymając dym przez chwilę w płucach, by po dłuższej chwili wypuścić go spomiędzy pożółkłych kłów.

- Powiedz mi, piękna pani, gdzie spotkamy niejakiego Nicolasa Ravenwooda?


Tiras Marekul 15-07-2014 11:04

- No rzesz kurwa! - krzyknął Piro, gdy pocisk wbił się w drewnianą belkę robiąc wgłębienie na kilka centymetrów. Biały dym zaczął wydobywać się z otworu po krótkiej chwili. Zaskoczony półork poderwał się na równe nogi by zobaczyć jak krótkobrody krasnolud klnie pod nosem i przymierza się do załadowania broni ponownie. Nie zdążył jednak zrobić kolejnego kroku. Ostrze paladyna sięgnęło go posyłając na podłogę.

- Ktoś kurwa ruszył stołem! Ja nigdy nie pudłuję do chuja! - Huzhbarr był zły, klął i tupał nogą wyraźnie niezadowolony z tego, że pocisk nie dosięgnął celu. Zwalił rzeczy ze stołu, usiadł na krawędzi i opierając kolbę o podłogę zaczął ładować muszkiet.

Wrzawa ucichła po chwili, biały dym i zapach prochu opadły odsłaniając kilka trupów leżących na ziemi. Krasnolud zajęty ładowaniem broni kompletnie zlał pytanie dziewki, pochłonięty tym procesem bez reszty, że nawet zaczął wyglądać na dość spokojnego. W przerwie pochwycił kawał mięsa, który pozostał jeszcze na stole i zaczął go rzuć. Niepohamowany apetyt wręcz sprawił, że twardość owego specjału zupełnie mu nie przeszkadzała. On mógł jeść wszystko.
- I co z tym alkoholem? – rzekł nie odrywając oczu od wykonywanej czynności. Brzmiał nad wyraz spokojnie, co mogło wydawać się podejrzliwe.

Slan 15-07-2014 20:19

- Grimbak? Elphira? To wy! Czekaliśmy na was tak długo ! - rzekła Hope uśmiechnąwszy się z uprzejmością. Tymczasem elfka uśmiechnęła się przesadnie do Eryka.
- Dobrze mocium panie żeście tu przybyli w nasze skromne i dobre progi. Wielce my dziewice nadobne jesteśmy ci wdzięczne i za twą wielką pomoc oferować ci pokój na noc możemy i jutro prowiant ci damy abyś z rana wyruszyć ze złem mógł walczyć i niszczyć wrogów i tak dalej
- Nicolas Ravenwood nie żyje - odparła Hope ze smutkiem - Badał jakąś kopalnię należącą do Salingera, jednego z władców Deadwood i właściciela Saloonu. Zginął, gdy szyb się zawalił. Obarczył nas kosztami odbudowy kopalni i twierdzi, że jesteśmy mu winne złoto.
- Co do Alkoholu, to niestety mamy tylko ten bimber, bo z pewnych przyczyn w Scaringe nikt nie chce nam niczego sprzedać, a do Deadwood raczej nie pojedziemy. Sisi, szykuj pokoje - rzekła elfka.
- Czy pan Grimbak i Pani Elphira mogliby się udać z nami na zaplecze? - zapytała Hope
Jeśli się zgodzili trafili do kuchni. Ogromnej, ale trochę przymałej dla trola bez nóg na niewielkim wózku, gnola w czepku kucharskim mieszającego w garncu gulaszu i goblina skaczącego na miechu.
- Witajcie w xchronieniu - Powiedziała Hope i pocałwał Elphirę i Grimbaka w policzki, a za nią dołączyła się reszta.

Rodryg 17-07-2014 15:37

Nagła eksplozja krasnoluda ją zaskoczyła i przekonała do odsunięcia się o parę kroków by "wspaniały strzelec" nie mógł obwinić jej o swoje chybienie lub ruszenie stołem.

Pół-ork zadał pytanie które ją zaskoczyło, z drugiej strony mogła się domyślić że takich zaproszeń mogło być więcej. Nagły wybuch radości ze strony Hope po usłyszeniu ich imion trochę ją zdezorientował zwłaszcza że zaraz potem posmutniała przekazując smutne wieści na temat właściciela jak i sytuacji posiadłości. Można było się zastanawiać czy takie huśtawki nastroju są w jej przypadku częste.
"A więc Salinger jest takim skurwielem jak słyszałam w plotkach. Cholera i tyle z odpowiedzi na moje pytania." - skomentowała w myślach nowinę o śmierci gospodarza i samowolnym obciążeniu tutejszych mieszkańców kosztami "wypadku". Jeśli i inne plotki jakie słyszała były prawdziwe to nie wykluczone że Salinger po prostu kombinował sobie jak odbić na niedochodowej kopalni nawet kosztem kilku trupów.
Przynajmniej kwiecista przemowa elfki skierowana do rycerzyka trochę poprawiła jej humor, no i wraz z Grimbackiem zaproszono ich na zaplecze.

Nie była do końca przekonana jednak podążyła za Hope w końcu spędzenie tu paru dni też mogło jej pomóc a poza tym i tak nie bardzo wiedziała gdzie jeszcze może się udać. Kuchnia robiła wrażenie swym rozmiarem i wyposażeniem, ojciec zapewne by pozazdrościł. Jednak Elphi nie miała czasu na podziwianie bardziej skupiała się na tym by nie rozdziawić ust z zaskoczenia. Nigdy nie widziała na własne oczy gnola a tym bardziej trolla i to takiego kalekiego dlatego też próbowała nie spanikować. W końcu skoro tu byli to znaczy ze nie byli tak groźni jak ich pobratymcy, choć sam fakt że sterczeli przy garach i właśnie gotowali gulasz był z jednej strony absurdalny z drugiej niepokojący. Żołądek z kolei stwierdził że nie powinna się obawiać skoro do tej chwili nie wszczął buntu i nie zażądał uwolnienia gulaszu. Zanim zdążyła się zebrać w sobie Hope powitała ją w schronieniu i to w dość bezpośredni sposób obściskując i całując w policzek. Zresztą już wkrótce poczuła się jak na jakimś zlocie rodzinnym na których spotyka się dalekich krewnych tylko że została wyściskana przez całą tutejszą zbieraninę. Włącznie z trollem, gnolem i goblinem którzy oczywiście się też przedstawili, w przypadku trolla jednak nie zrozumiała czy po prostu coś wymamrotał czy właśnie się przedstawił.

Gnol zwał się Wawik, zielony kurdupel przedstawił się jako Gibo, w kuchni na chwilę pojawiła się też reszta dziewczyn w celu powitania lecz jak równie szybko się zjawiły tak szybko znikły wracając do obowiązków i gości.
Pół-orczyca miała na imię Ferro, drobna czarnowłosa to Sisi zaś elfka zwała się Raimiel. W czasie dość chaotycznego powitania poprzez grzeczność i częściową dezorientację pogratulowała kucharzom gulaszu czym wywołała radość na ich potwornych gębach. Gdy w końcu zdołała się pozbierać w sobie i przekonać że nie jest to jeden z jej co dziwaczniejszych snów, stwierdziła że już dość nastała się jak kołek i czas zadać parę pytań o cała sytuację.
- Zawsze jesteście tacy bezpośredni ? - wpierw zapytała tylko by skarcić samą siebie za takie gadanie nie na temat - Mniejsza, liczyłam że spotkam się z Ravenwoodem by pomógł mi z moim problemem ale widać cała podróż na marne. - westchnęła ciężko spoglądając się na Gibo który przypominał jej o powodach jej obecności tutaj. - I jak to obarczył was kosztami ? Tak po prostu według własnego widzimisię i be podstaw prawnych ?

Slan 19-07-2014 17:02

Tymczasem Tomasz Szczęściarz pomógł rycerzowi (i ewntualnie Piro) zakopać zwłoki w ogródku. Wskazał na obszar niedawno rozkopanej ziemi
- [i] Tu leży Hansen Półkutas, co go tak nazfali po tym jak założył się po pijaku i wyspamarował członek miotem i poszetł do Varisiańskiego dniedźfiedzia tańczącego. Potem opłapiał u nas Sisi, ale znowu miał szczęście i Fero mu przyfaliła, tyle, że potem się Fafiik się o niego potknął... straszna historia. A fy tlaczego tu przypiliście?

Warlock 21-07-2014 19:16

Druid obserwował z lekką konsternacją na twarzy reakcję Hope. Cała ta sytuacja z punktu widzenia postronnego obserwatora musiała być komiczna, ale dla Grimbaka była ona wręcz żenująca. Człowiek, który oferował im schronienie, ciepłe jedzenie oraz pracę nie żył od dłuższego czasu, zaś właściciel tego zacnego przybytku stracił kilka minut temu kilku swoich ludzi, którzy przyszli odebrać dla niego pieniądze. Teraz, po dokonanym mordzie, mieli zostać przedstawieni władcy okolicznych ziem, a przynajmniej wszystkie znaki na niebie i ziemi na to wskazywały.
Półork zaśmiał się ponuro dostrzegając ironię całej tej sytuacji.

- Czy pan Grimbak i Pani Elphira mogliby się udać z nami na zaplecze? - odezwał się uprzejmy głos należący do uroczej Hope.
Grimbak spojrzał przez ramię w kierunku wielkich dębowych drzwi prowadzących na dziedziniec. Miał szczerą ochotę uciec stąd, ale na zewnątrz wciąż padało. W odpowiedzi tylko wzruszył ramionami i ruszył za kobietą z dłonią opartą na rękojeści wiszącego u boku sejmitara.




Idąc za Hope trafili do rozległej kuchni. Wchodząc do środka Grimbak musiał się nachylić by nie zahaczyć głową o nisko zawieszoną belkę nośną, do której przyczepiono sznur czosnku i wiele innych warzyw, ziół, a nawet dość dobrze doprawioną szynkę. Na środku pomieszczenia znajdował się wielki dębowy stół, a pod ścianą przy garach stał gnoll w czapce kucharza. Nie był on sam, gdyż w jego towarzystwie był jeszcze troll-kaleka, któremu nogi po odrąbaniu nie chciały odrosnąć oraz goblin, który gołymi stopami ugniatał kotlety. W powietrzu unosił się aromat przypraw i smażonego mięsa…

- Witamy w schronieniu! - wykrzyczała rozradowana Hope całując ich.
Chyba w schronisku... dla obłąkanych, pomyślał cierpko zwalisty druid, ale szybko zrezygnował ze zwerbalizowania swych myśli nie chcąc urazić dziewczyny.
- Widzę, że właściciel przybytku oszczędzał na personelu i zatrudnił tu jakąś bandę odszcze… - ugryzł się w język i szybko zmienił temat.
- W każdym razie; przybyliśmy tu z polecenia Ravenwooda, ale ten już nie żyje, a nam powoli kończą się pieniądze. Szukamy pracy… innej niż ubijanie stopami kotletów w kuchni - spojrzał wymownie na godnego pożałowania goblina, po czym kontynuował - Czegoś co pozwoli nam wykorzystać nasze umiejętności w walce i zapewni szybki zysk. Jesteśmy najemnikami, Hope. Mam nadzieję, że to rozumiesz...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:07.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172