lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu DnD (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/)
-   -   [D&D] Opowieści z Królestwa Pięciu Miast. Visena - nowi bohaterowie [WL] (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/16009-d-and-d-opowiesci-z-krolestwa-pieciu-miast-visena-nowi-bohaterowie-wl.html)

Umrzyk 18-05-2016 23:38

Opadnięta przez skrzaty Tiva nie spełniła pokładanych w niej nadziei. Nie, żeby miała coś przeciwko dojeniu krów, albo żeby prośba - czy może raczej żądanie - małych, skrzydlatych ludzików wzbudziła w niej jakiś szczególny sprzeciw. Powody były znacznie bardziej prozaiczne. Jeden zaskoczony pies, który położył się na zielonej trawce i próbował zasnąć. Z powodzeniem, przynajmniej dopóki nie dobrały się doń skrzaty. Lila zerwała się z ziemi, gdy tylko poczuła szarpnięcie. Psia sierść nie koniecznie nadawała się do tego, by robić z niej warkocze. Druidka musiała ją przytrzymać i poświęcić chwilę na uspokojenie, próbując nie dopuścić, by jej podopieczna przez przypadek zrobiła któremuś z chochlików trwałą krzywdę. W tym momencie nie groziło im nic poważnego, ale w każdej chwili mogło się to zmienić, prawda? Gdyby psisko choćby przygniotło (bo o rozgnieceniu półelfka nie chciała nawet myśleć i miała nadzieję, że skoro są szybkie, to do podobnych incydentów nie dojdzie) któregoś skrzata cała dyplomacja byłaby na nic. Minęło kilka minut, zanim Lila dała się przekonać do siedzenia spokojnie i cierpliwego znoszenia tych nagłych przejawów skrzaciego zainteresowania. Które z resztą po chwili przeniosło się na Tivę, odkąd Adrik zajął się dojeniem krowy już niepoganianą. Dłuższe jasne włosy do plątania nadawały się o wiele lepiej, co już wkrótce zyskało potwierdzenie w radosnym pisku uczepionego ich skrzata. Tiva aż się skrzywiła na podobne dźwięki, ale nie oganiała się zbyt gwałtownie. Przysiadła na ziemi, tuż obok psa, z nadzieją, że się znudzą. Najwyraźniej i skrzatom dało się we znaki oczekiwanie. Nie trudno się dziwić, że nagłą zmianę obiektu ich zainteresowania druidka przyjęła z ulgą, oszołomiona tempem zachodzącej właśnie wymiany informacji.

Sayane 19-05-2016 09:39

Brzeg Wartki
1 Tarsakh, Śródzimie, Roku Orczej Wiosny
ok. godz. 18.00

Pomysł współpracy między ludźmi i chochlikami względem tępienia zielonoskórych spotkał się z entuzjastyczną reakcją maluchów. Nawet włócznik uznał to za dobry pomysł, a ponieważ duzi nie oponowali względem przedstawionych wcześniej przez niego warunków ustalono co następuje. Skrzaty zgadzają się na dostarczanie informacji o ruchach zielonych w zamian za ich aktywne tępienie przez ludzi (
Nie tylko siedzenie za palisadą i pierdzenie w stołki, prychnął włócznik). Krowę oddadzą - ale dopiero za dwa dni, gdy Knut przyjdzie ustalać szczegóły współpracy. Żebyście nas nie oszukali - burknął mówca. Raz na dekadzień Knut będzie dostarczał im mleko lub przetwory, a Yola poinstruuje ich jak się z taką ilością mleka obchodzić.

Ponad to skrzaty życzą sobie by drużyna dostarczyła im trzy kamienie szlachetne dowolnej wartości, byleby błyszczały. Najlepiej w ciągu dwóch najbliższych dni, ale ostatecznie zadowolą się terminem najbliższego dekadnia. Ostatecznie.

- A spróbujcie nas oszukać…
- złowrogo uprzedził włócznik.
- I nie myślcie, że nie będziemy wam dalej dokuczać! - dorzucił skrzat, który wyplątał się wreszcie z włosów Tivy.


Zostawiwszy uradowane skrzaty wraz z mućką a’ka Mucindą drużyna ruszyła w drogę powrotną do wsi. Dzięki Urukowi wyprawa po krowę okazała się zaskakująco owocna - nie tylko dla Knuta, ale i dla całej Viseny, wiec wszyscy wracali w dobrych humorach. Nawet Panril, który zdążył się przez ten czas niepostrzeżenie zdrzemnąć. Tiva wyplątała ze swojego kurdybanka. Nie wiedziała czy był to przypadek, czy sugestia chochlików, że powinna bardziej zadbać o włosy, ale dobre ziele zawsze się przyda. Bonia paplała wesoło na tematy wszelakie, Yolanda dumała jak wykorzystać w kuchni nowe informacje i dzięki temu zapomniała nawet o bolącej nodze. Uruk rozmawiał z Adrikiem na temat swojego pomysłu i czy sołtys Yarkiss - jakby nie było, brat druida - będzie chętny wesprzeć szpiegowską współpracę z chochlikami. Oczko-obrońca maszerował na przedzie, ciesząc się że nudna misja dobiegła końca i można zacząć się już przygotowywać do jutrzejszej Wyprawy na Bagna. W końcu nie spytał czy mogą zaczarować jego zbroję, ale może to i lepiej - nie wiadomo jakiej zdzierczej ceny zażądałyby za taką usługę…

Drużyna była może w połowie drogi do Viseny gdy sielankową wędrówkę przerwało warczenie psów. Zarówno Tyszko jak i Lila zjeżyły sierść i wąchały intensywnie, unosząc łby. Wyglądało jakby czuły gdzieś niebezpieczeństwo, ale nie mogły zlokalizować źródła. Tyle co bohaterowie zdążyli chwycić za broń gdy z lasu po prawej wyłonił się jakiś latający stwór. Z daleka wyglądał jak wielki nietoperz; dopiero gdy się zbliżył Panril rozpoznał w nim byłego chowańca Arvelusa - złośliwego impa, który służył magowi za wszystko: od szpiega po odźwiernego. Paskudny stwór był niecieższy od kota, mierzył sobie nieco ponad pół metra, ale zakończony szpikulcem ogon dodawał mu długości. Był cały ubłocony i usmolony, a w jednym ze skrzydeł miał niewielką dziurę, która w czasie lotu powodowała cichy świst.
- Ratujcie, ratujcie, dobrzy ludzie ratujcie!! - wyskrzeczał demon podlatując bliżej. Za nim z lasu wynurzyło się… coś.



Trudno było określić to jakiego gatunku należała ta istota. Wyglądała jak przelewająca się kupa mięsa z niby-ludzką, wykrzywioną cierpieniem twarzą w okolicy, w której powinna znajdować się głowa. Patykowate kończyny zakończone były niezwykle długimi palcami zaopatrzonymi w pazury. Wydając z siebie głośny bełkot istota ruszyła w stronę drużyny.


Lomir 19-05-2016 11:05

Panril był wyraźnie zadowolony z obrotu sprawy. Zadanie, w którym nie mógł uczestniczyć z racji uprzedzenia wróżek do jego smoczych oczu, się zakończyło i to wcale nie najgorzej.

Droga powrotna mijała równie dobrze mimo lodowatego, wieczornego wiatru, wdzierającego się w każdy zakamarek. Chłopak nie przepadał za chłodem, więc cieszył się, miał w swoich szatach wysoki, futrzany kołnierz, którym szczelniej się otulił.

Wszystko szło dobrze, do momentu, gdy z krzaków wyskoczył diablik. Nie było to aż takim zaskoczeniem, gdyż czujne psiny jego towarzyszy zaalarmowały ich w porę.

-A co to za cholerstwo...- powiedział mrużąc oczy -Ha, znam cię! - krzyknął głośniej. Odwrócił się do drużyny -Hej, patrzcie, hej! To chowaniec Arvelusa. No ale go coś dopadło, wygląda jakby przeszedł przez wszystkie dziewięć kręgów piekieł... Choć zaraz... dla niego byłoby to jak wakacje... No to nie wiem, ale źle wygląda. - zamilkł na chwilę -Ciekawe czy trafię go kamieniem!-

Wtedy imp podleciał i poprosił o pomoc. Zza jego pleców, z krzaków, wypełzło coś dziwnego. Panril podniósł jedną brew i przechylił się na bok, aby zajrzeć za impa i przyjrzeć się stworowi. Rzucał okiem to na latającego demona to na górę pełznącego mięsa, a jego mina coraz bardziej wyrażała zdziwienie. Chociażby poprzez rozdziawione usta.

Panril zamknął je z głośnym kłapnięciem i powiedział, przymykając jedno oko, wskazując palcem na impa, a drugą ręką podpierając się pod bok - Czy ty aby nie chcesz nas w coś wmanewrować? Umiesz latać, a chcesz ratunku od tego ślimaczącego się czegoś? Bez przesady. Mów, kto to jest i co mu zrobiłeś? To jakaś magia? - powiedział, po czym dodał, szeptem, do siebie - A niech to, byłoby łatwiej to określić, gdyby choć trochę znał się na tej cholernej magii...-

Sayane 19-05-2016 14:03

Imp podleciał do Panrlia, rad z wykazanego przez zaklinacza zainteresowania. Z bliska jego morda była jeszcze bardziej paskudna. Do tego śmierdział dymem, siarką i czymś jeszcze. Tivi ten zapach skojarzył się z czymś mocno trującym.

- Umiem latać, ale lezie za mną cały czas to cholerstwo! - wrzasnął tymczasem imp. - Gdzie nie przycupnę to wyje pod drzewem, pazurami drapie, zeżreć mnie chce, już mnie skrzydła bolą! - dramatycznie rozłożył łapy.
- To demon jest, ale taki pomniejszy, nic specjalnego, tylko łazi i charczy, i zżera co mu w łapy wpadnie. Jak Arvelusowi medalion Viseny pierdzielnął to się narobiło; okoliczna magia poszalała i prócz tego balroga -
imp wzdrygnął się zauważalnie i nieco ściszył głos wymawiając nazwę ognistego demona - wyrzygała różne otchłanne stwory. No pomóż, maguś, nie bądź żyła, co to dla ciebie taki mięsny kleks, jak pulpet na śniadanie, gówno na bucie, pryszcz na dupie!

sunellica 19-05-2016 17:53

Yola niezmiernie się ucieszyła, gdy małe cusie z zapałem odwzajemniły jej chęć pogawędki. Uważnie słuchała co te miały do powiedzenia na temat skrzaciej kuchni, zapamiętując ciekawsze przepisy, czy nazwy ziół, które kiedyś wykorzysta.
Sama też nie pozostała im dłużna, opowiadając co mogą zrobić z krowiego mleka. Dokładnie opisała zastosowania różnorakich produktów mlecznych i obiecała, że gdy wrócą za dwa dni da im kilka łatwych przepisów na biały ser, twarożek, sernik i zsiadłe mleko.

***

Powrót do domu nie był już tak urokliwy jak wymarsz do lasu. Słońce zdążyło schować się za drzewami, zimny wiatr szarpał ubraniami wciskając się w każdy zakamarek. Kapłanka starała się dzielnie trzymać i iść równym krokiem przed siebie, zwłaszcza, że alkohol przestał przyjemnie buzować w żyłach i zrzędliwy nastrój powoli zaczynał powracać na główny plan.

- Ruszże się Panril… - zganiła mężczyznę, który zatrzymał się nagle na środku ścieżki. Fakt spotkania chowańca wioskowego maga, który niedawno poszedł z dymem, wcale Yolandy nie urządzał. Pochmurna dziewczyna łypała na wrzaskliwe stworzenie spode łba, chowając zziębnięte dłonie pod pachy. Chłód skutecznie ostudził jej zapał do czegokolwiek, nawet do pomocy.

- Ale to paskudne… - skwitowała z kwaśną miną, patrząc bojaźliwie na kupę mięsa powoli turlającą się w ich kierunku. - Biedny… - najwyraźniej jednak jeszcze jakieś ciepłe uczucia trzymały się rudowłosej, gdyż po wstępnych oględzinach mizernego cielska oraz wyrazu twarzy osobnika, kapłanka posmutniała i opuściła lekko naburmuszoną gardę.

Nie wiedząc czemu, Yola miała wrażenie, że ten osobnik nie jest taki zły, jak go opisuje imp. Coś w jej sercu podpowiadało, że być może stworzenie te chce się porozumieć ze skrzydlatym, dlatego je tak uporczywie ściga. Kto jednak chciałby się kontaktować z tym przebiegłym diablikiem? Jedyny kto przebywał i rozmawiał z chowańcem był jego właściciel… ale ten, nie żył.
Podobno.

Nogi pod dziewczyną zadrżały na niepokojącą myśl, która wykiełkowała w jej głowie, niczym młode ziarnko fasoli. Przestraszona, schowała się za plecami maga, wyglądając zza jego ramienia na mięsistą bryłę.
-Panril… - szepnęła teatralnie - ...powiedz, że to jest demon… prawda? To nie był człowiek… kiedyś. - Yola musiała odwrócić wzrok od „nieszczęśnika”, nie bedąc w stanie dłużej patrzeć na wykrzywioną twarz.

Plomiennoluski 19-05-2016 18:45

Adrik przysłuchiwał się pomysłom i przepisom skrzatów. Wątpił by miał ich kiedyś spróbować, ale przynajmniej się czymś zajął. Nowe wiadomości też zawsze się przydawały, ot chociażby na długie zimowe wieczory. Umowa z nimi nie była najgorsza, ale kamienie szlachetne miały to do siebie, że były drogie. Niektóre dużo bardziej niż krowa. Chyba że uda im się znaleźć jakieś maciupeńkie, które faktycznie będą warte tyle co nic.


W drodze powrotnej, stwierdził że pomysł może sołtysowi przypaść do gustu, chociaż nie mógł odpowiedzieć na pewno, w końcu jego brat nieco się zdążył zmienić. Jednak jego rozmyślania przerwało pojawienie się małego demona, wołającego o pomoc. Nic dziwnego że ciągnął do Panrila jak ćma do pochodni, Arvelus też się parał magią, więc to było prawie pokrewieństwo mocy. Chociaż wątpił że z demoniszczem podążającym za impem pójdzie aż tak łatwo. - Nie wiem czy to było człowiekiem, wiem że nie jest ani zwierzęciem, ani naturalne. No, przynajmniej mi się zdaje i lezie prosto na nas, przez to skrzydlate nieszczęście. - Odezwał się do Yoli przed Panrilem. - Arvelusa zabiło, czy tylko gdzieś wywiało do któregoś piekła? - Zapytał impa mierząc go podejrzliwym spojrzeniem, tak samo jak wlokącą się kupę mięsa.


Gdy naziemny demon był zajęty powolnym ściganiem... tu Adrik nie był pewien czy demona, czy raczej wszystkiego co żyje. Zdawało się jednak, że jego obowiązkiem jako obrońcy natury, było pozbycie się tego czegoś. - Pantril, masz może przy sobie to żelastwo od Warsa? - Zapytał zaklinacza, po czym wyciągnął swoją dębową pałkę i zaczął cicho szeptać, oraz gładzić drewno, które z każdym ruchem pokrywało się jakby warstewką mchu, by po chwili niemalże ociekać rosą i żywicą. Gdy pałka była już przepełniona magią natury, druid wziął się za eliminowanie stwora. Ułamek oddechu miał niepewną minę nie wiedząc jak zacząć, ale już wkrótce przeszedł do prób metodycznego okładania istoty pałką od czubka, przez całe ciało.

Lomir 20-05-2016 11:42

Yy...to... ten... no... nie wiem? - powiedział Panril, odwracając się przez ramię do Yoli. -Nie podoba mi się ta sytuacja, ten mały diablik mógłby spokojnie uciec przed tym... stworem, jednak chce nas na niego nasłać.-

- Słuchaj, nie ufam ci, ok?* - powiedział wytykając po raz kolejny impa palcem, a drugą ręką trzymając się za bok -Coś mi tu śmierdzi i nie chodzi mi o twój zapach. Bez obrazy. - przewrócił oczami.

Gdy Adrik zapytał Panrila o żelastwo ten oparł -Ale które...- i nie zdążył skończyć, gdyż druid ruszył niczym furiat na mięsną, pełznącą górę i miał zamiar okładać ją kijem.
-Zaczekaj! Nie atakuj go, zobacz w ogóle czy jest agresywny, trzymaj go na dystans. Spróbujmy z nim... porozmawiać? - powiedział unosząc pytająco brew i rozglądając się po drużynie.
-Ktoś może ma jakiś pomysł? Jakieś wykrycie magii albo coś w tym stylu?-

Panril podszedł do góry mięsa, starając się trzymać na bezpieczny dystans. Nachylił się w kierunku "twarzy" stwora

-Hej, haaaaloooo. Jest tam kto? Jesteś złym demonem? - mówił, machając przed jego oczami dłońmi.


*
Jakieś wyczucie pobudek w stosunku do impa?


Wila 20-05-2016 15:43

Zaniepokojona warczeniem psów Bonia chwyciła za broń podobnie jak jej towarzysze. Widok wyłaniającego się latającego stwora był mimo wszystko zaskakujący, ale to na widok pełzającej kupy mięsa dziewczyna rozdziawiła usta. Zamknęła je dopiero po kilku uderzeniach serca przypominając sobie, że do otwartych ust z łatwością może coś przypadkiem wpaść. Miało to oczywiście pewne swoje pozytywne strony. Przestała nimi wesoło peplać, podśpiewywać czy nucić.

Uczyniła kilka małych i powolnych kroczków by ulokować się za plecami Uruka. Jakoś tak… lubiła być za jego plecami. Zwłaszcza w podobnych tej sytuacjach.

Panril stanął na wysokości zadania i nie miała zamiaru mu w tym przeszkadzać, sama nie czując by w zaistniałej sytuacji mogła i powinna się wychylać. Jej starszy brat Ovil przecież zawsze jej powtarzał, że jak nie ma nic mądrego do powiedzenia to powinna milczeć. Rzadko co prawda o tym pamiętała, ale w tym momencie jedyne co jej przyszło do głowy by powiedzieć, to:
- O Ja Cie!

-... jak Arvelusowi medalion Viseny pierdzielnął to się narobiło… - mówił Imp.
- Co? Co? Co? Ale jak to?... To?

Gdy Panril podszedł do góry mięsa i nachylił się w jego stronę, Jacia mimo wieeeeelkiej ciekawości co się stanie, wolała mieć na oku i celowniku latającego demona, któremu uważnie się przyglądała.

Jaśmin 21-05-2016 14:22

Niezbyt przyjazne spotkanie z skrzatami zamieniło się w wymianę przepisów kulinarnych i uprzejmości. Można było mieć nadzieję, że gdy Knut za dwa dni zjawi się negocjować skrzaty stawia się na miejscu. No i klejnoty.
-Tak sobie myślę, że możemy to załatwić na dwa sposoby. Albo wygospodarujemy kilka mniej cennych kamyków ze skarbu, który znaleźliśmy, ale wybierzemy się do jaskini pająków i potłuczemy jeden kryształ na parę mniejszych kawałków...

*****

Demony i diabły. Diabły i demony.
Komu tu zaufać? Jak to mówią - daj demonowi palec, a chwyci całą rękę.
Niemniej, gdy Panril rozpoznał w impie sługę Arvelusa strony konfliktu ustaliły się same. Czarodziej był przecież powszechnie szanowany w Visenie. Jego służący też pewnie nie był taki diabeł jak go malują.
Zresztą to ten śluzowaty stwór był agresorem. Topornik instynktownie wybrał prześladowanego za swego sojusznika.
Oczywiście ile stron tyle decyzji.
...Spróbujmy z nim... porozmawiać? - Panril wyraźnie wczuł się w rolę negocjatora.
-Z bezmyślną kupą mięsa chcesz rozmawiać? - zdziwił się Uruk - Ten tu - wskazał na impa - jest od Arvelusa więc tak jakby po naszej stronie. Zresztą zaraz zobaczymy czy da się temu maślakowi do rozumu przemówić.
Uruk dobył topora upewniając się, że Jacia jest bezpiecznie ukryta za jego plecami.
-Hej ty! Maślaku cholerny! Zbieraj się w dyrdy pókiśmy dobrzy!

goorn 22-05-2016 18:54

Schnapel wybałuszył oko widząc próbę rozmowy Panrila z mięsną bryłą. Przecież to był potwór, bez cienia wątpliwości! I nie potwór nie-ludź, jak ten chochlik z którym można było się porozumieć, ale najprawdziwszy potwór-potwór. Jeśli nie-ludź prosi o pomoc, a goni go ewidentny potwór, to gdzie tu miejsce na rozmyślania? Szczęśliwie Adrik miał podobne zdanie co Oczko i zaczął okładać plugastwo swoją pałką.
No, końcu zaczynało się coś dziać! Chochliki były ciekawe góra pięć minut. Negocjacje nie są mocną stroną wojownika. Co do przepisów, to Schnapel nauczył się kiedyś robić sadzone na ziemniakach, potrafił też opiec zająca nad ogniskiem i więcej mu potrzebne do szczęścia nie było.

Zręcznie wyszarpnął zza pasa topór i obszedł potwora z flanki. Waląc go z dwóch stron na spółkę z Adrikiem, powinni sobie szybko poradzić. Monstrum wyglądało nadzwyczaj paskudnie, ale nie budziło respektu. Wziął potężny zamach, ale zawahał się jednak przez chwilę - gdyby stworzenie jednak odpowiedziało Panrilowi...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:05.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172