-Mogli nas zostawić we wraku Królowej.- Minotaur siedział na jednej z odzyskanych od tubylców beczek i ostrzył topór, krzesząc deszcze pomarańczowych iskier. Czemu to robił, wiedział tylko on - jego broń już była ostra jak dowcip Kaijińskiego minstrela. Monstrum przez dłuższy czas pracowało w ciszy pośród rozmowy swoich towarzyszy niedoli, nim się w końcu odezwało.
-Mogli zabić nas na plaży. W chacie. Przed chwilą. Teraz. Nie zrobili tego. Oddali nam to, co znaleźli- Rogacz klepnął masywną dłonią w swoje siedzisko.
-Nie wiem, czemu to robią, ale naprawdę boisz się, że nas okradną gdy odwrócimy się do nich plecami, demonie?- Kilgore pokręcił łbem z dezaprobatą.
-Jak jeden wartownik powstrzyma ich, jeśli zmienią zdanie? Poderżną mu gardło i wypiją jego krew.- Rzeźnik z Viridistanu przeciągnął kciukiem po grdyce i mlasnął donośnie.
Wzrok jego czerwonych ślepi spoczął na druidzie.
-Dużo gadasz o polowaniu, Anlaf. Spójrz tam.- Gruby jak lina okrętowa paluch minotaura wskazał na wzmocniony basztami mur który oddzielał wioskę od majestatycznej dżungli.
-Myślisz, że zbudowali ten szaniec po to, żeby nikt nie mógł się stąd wydostać? Nie. Zrobili to dlatego, że to co żyje za nim ma tam zostać. Ten cały kunta-kinte Iks-Pies-Go-Jebał szaman mówi, że wielu wojowników nigdy nie wraca z łowów. Tych wojowników.- Tym razem czerwony olbrzym wycelował w czujnie strzegących swojej domeny wartowników - muskularnych, wysokich jak sosny, urodzonych w puszczy, którzy każdy dzień życia musieli wydzierać z paszczy bezlitosnej natury.
-Nie wierzę w żadne słowo które spływa z jego plugawych ust, ale w to że za murem żyje śmierć uwierzę. Czuję ją.- Kilgore rozdął nozdrza i niuchnął donośnie, szczerząc się przy tym jak opętaniec.
-Jest tutaj, i czeka na nas. Nie, nie idziemy na polowanie. Idziemy jako zwierzyna. Bestia znajdzie nas, nim my znajdziemy ją. To znacznie upraszcza sprawę, tak?- Korsarz zaśmiał się donośnie i klasnął w dłonie z uciechy.
-Nie powiedziałem, że nie idę z wami. Ale, na Seta, nikt nie zadecyduje tego w moim imieniu. Nie jesteś moim kapitanem, skandi. I nie zrobię tego, żeby udowodnić coś tym dzikusom, którzy teraz wypełnialiby nasze ładownie obleczeni w żelazne łańcuchy gdyby sztorm nie zabił naszej Królowej.- Kilgore wstał i rozpostarł potężne ramiona.
-Idę tam, by znaleźć coś czego jeszcze nigdy nie widziałem, i to zabić! RRRRRAAAAAAGHAHAHAHAHAHA! Nie bójcie się śmierci, bracia i siostry - bójcie się życia. Set zaopiekuje się waszymi duszami, a ci z nas którzy przeżyją zjedzą serca poległych, by ich siła nie poszła na marne. Gurthak! Jeśli szczeznę, chcę, byś to ty pożarł moje serce. Uczynię cię wielkim wojownikiem!- Śmiertelna powaga minotaura sugerowała, że właśnie obdarzył pół-orka jakimś wielkim darem. Ale głupi ci Viridiańczycy.