lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu DnD (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/)
-   -   [D&D FR] Zaginiona kopalnia Phandelver (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/16352-d-and-d-fr-zaginiona-kopalnia-phandelver.html)

TomaszJ 20-08-2016 20:52

- Jaaasne, ignorujcie mnie dalej - teatralnie wywróciła oczami Turmalina, po czym upewniła się, że kulka dobrze leży w łożu broni i wycelowała arbalecik w najbardziej odsłonięty wilczy zad. Nie spieszyła się specjalnie, znalazła dobre oparcie, wyrównała oddech i czekała na dobrą okazję. Mogli ją ignorować, ale to, co wymyśliła wydawało się lepsze od głupich podchodów. A już z pewnością bardziej rozrywkowe.

Pan Elf 21-08-2016 00:28

- Tchórzliwa wiewióra zamknąć się albo Piącha zamknie! - warknęła w stronę Anny.

Piącha nie rozumiała ani trochę, jak można było proponować odwrót od walki. W ogóle nie rozumiała jak Anka mogła być taką trzęsidupą?! Od walki nie można było się odwracać plecami, należało iść jej na spotkanie z wysoko uniesioną głową - albo nisko, zależnie od taktyki - ale na pewno z myślą o zwycięstwie! Nie wolno było chować głowy w piasek.

Piącha nie rozumiała też, dlaczego w ogóle te dziewczę do nich dołączyło. Kompletnie nie pasowała do tej zgrai narwańców. Bliżej jej było do dziewcząt chędożonych wbrew woli po krzakach przez zbójów, niż do walecznych bab, którymi nie wolno było pomiatać jak ścierą.

Przypominała te trzy dziewczyny, które jakiś czas temu Piącha uratowała przed okropnym spotkaniem z zawartością spodni kilku bydlaków. Gardziła takimi bezużytecznymi paniusiami. Według niej kobiety powinny walczyć o swoje, być silne (przede wszystkim fizycznie), niezależne i potrafić przeciwstawić się męskiej tyranii tak, jak to ona sama zrobiła!

Na samo wspomnienie swojego plemienia rozejrzała się szybko dookoła, jakby obawiając się, że za drzewem mogli czaić się wysłannicy jej ojca. Na szczęście nikogo nie było.

- Miażdżyć?! - dopytała dobitniej, bo ręce już ją świerzbiły, a najbliżej była Ania.

Demogorgon 21-08-2016 11:27

Annamierzyła przez chwilę Piąchę ostrymspojrzeniem, rozgniewana jej słowami. Po chwili jednak opanowałą się i westchnęła z rezygnacją.
-Rób jak chcesz. Jak to mówią, to twój pogrzeb. - Powiedziała tylko.

Sayane 22-08-2016 12:22

Rozdział I. Czarne strzały
 
Podnóże jaskini plemienia Cragmaw
10 Eleasias, wczesne popołudnie


Kolizja rozsądku i chęci walki ponownie rozstała rozstrzygnięta na rzecz walki. Drużyna nie miała innej opcji jeśli chciała cokolwiek osiągnąć - wóz był już spisany na straty, mogli jedynie ocalić Slidara. Lub bohatersko zginąć próbując.

Joris cisnął zakrwawioną szmatę na łąkę. Jak można się było tego spodziewać utytłane w krwi i wnętrznościach goblinów wilki nawet nie podniosły łbów. Albo nie były koneserami ludziny, albo były tak wygłodzone, że było im wszystko jedno co żrą. Nikomu jakoś nie było śpieszno zostać wabikiem na wilki, przyszła więc kolej na arbaletę lady krasnoludzicy.
Pierwszy strzał chybił, wywołując groźny pomruk Piąchy. Drugi trafił wilka w zad i - zgodnie z przewidywaniami - spowodował gwałtowną reakcję zwierzęcia. Trzymający łańcuch goblin odskoczył gwałtownie, wrzeszcząc na wilka. Zwierze zatoczyło się i położyło na swojej zdobyczy, na zmianę skamląc, warcząc i liżąc ranę. Najwyraźniej pocisk Turmaliny wywołał więcej szkód niż oczekiwała. Goblin nie zwrócił uwagi na nietypowe zachowanie zwierza, szwargocząc coś do towarzysza. Widać żaden z nich nie spodziewał się, że wrogowie mogą nadal być w pobliżu.

Turmi ostrożnie wycelowała w drugiego wilka, ale ten leżał pod złym kątem - kolejne kule leciały w krzaki nie czyniąc mu krzywdy, aż ostatnia musnęła jego goblińskiego "opiekuna". Zielonoskóry skrzeknął i zaczął rozglądać się za sprawcą bólu. Pewnie uznałby, że trafił go jakiś "dar natury" w postaci szyszki czy ptasiej kupy, lecz znudzona czajeniem się w krzakach i mikrym i rezultatami krasnoludzich strzałów Piącha wytoczyła się z krzaków niczym zielony taran i z wrzaskiem ruszyła przez rzekę, wywijając korbaczem.

Cóż, to było do przewidzenia. Barbarzynka wytrzymała i tak całkiem długo. Reszta drużyny nieco chaotycznie wystrzeliła z kusz i łuków, bardziej próbując nie trafić Piąchu niż celując w przeciwników. Jednak ku ich zdumieniu jeden z goblinów (które widząc szarżującą kobietę chwyciły za łuki) padł od razu. Drugi - ranny - próbował uciekać, lecz półorczyca przerobiła go na mielone. Raniony wcześniej przez Turmalinę wilk leżał na wybebeszonym trupie goblina warcząc groźnie. Drugi ruszył do ataku; z jaskini wypadł kolejny, zapewne spuszczony przez ukrytego tam goblina. Na szczęście korbacz miał porządny zasięg, a rozochocona sukcesem Piącha machnęła nim potężnie raz i drugi, z półobrotu rozwalając wilkom łby. Pozostał tylko ranny kudłacz, który - warcząc - próbował tyłem wycofać się w krzaki.

Reszta drużyny prewencyjnie wypuściła kilka strzał wgłąb jaskini, ale nie było stamtąd słychać ani wrzasków zwiastujących podniesienie alarmu, ani tupotu stóp goblińskiej odsieczy. Wyglądało na to, że droga była wolna. Dopiero wtedy Piącha zauważyła, że z jej ciała wystaje strzała. Z sapnięciem wyrwała ją i ciężko usiadła na trawie.


TomBurgle 22-08-2016 20:18

- Po prostu nie chciałem zdradzić się odpowiedzią - Aidym przepraszającym odezwał się do Turmaliny i Anny - ale dopiero po walce. Oparty o drzewo, na siedząco zarepetował kuszę

- Valko, noga - zawołał psa. Bezskutecznie. Najwyraźniej wilcze mięso było dużo ważniejsze od jego komend. A nawet w ciągu tych kilku dni to nie byłby pierwszy raz kiedy pies zrobił co chciał.

- Piącha, chodźże no tu, ty oszalała miażdżycielko goblinów. Pokaż tą ranę, byle szybko, zanim wróci cała banda - z sapnięciem nieprzystojącym młodemu człowiekowi podniósł się na nogi. Z niepokojem zerkał na zmianę to w głąb jaskini, to na ścieżkę którą odeszły potwory.

- Joris...nie uważasz że to dużo lepsze miejsce na zasadzkę? -

Marrrt 22-08-2016 21:21

Po wyjściu z krzaków myśliwy skrzętnie pozbierał resztki strzał po krótkiej walce jaką gobliny stoczyły z półorczycą. A przyznać musiał, że z zarośli walka ta wyglądała niemal jak z jakiej bajki opowiadanej wieczorami. Wściekła wojowniczka wpada pomiędzy wilców niepomna na rany i siecze ich w swoim nie znającym litości gniewie… Ech… no widok wart podkolorowania i sprzedania w gospodzie przy kufelku. Nawet jeśli w Piąsze tyle było bajkowości co w koziej dupie wdzięku.
Zbierając strzały nie omieszkał też podnieść tych kilku kulek co je wypatrzył w ziemi po czym podszedł z nimi do nadąsanych jakby schabów miłości.
- No, no… Chytre to twoje ustrojstwo. Nie powiem. I jak widać skuteczne - stwierdził z raczej napewno, choć nie całą pewnością, nieudawanym uznaniem - Nie wiem na ile te kulki są wielorazowe, bo w paru się wgniotki zrobiły, ale jakby co to masz. Co byś się schylać nie musiała. Jeszcze byśmy zobaczyli to co wcześniej tylko bocian widział...
Wyszczerzył się do krasnoludzicy w kiecce.

Miał już ruszyć ku wejściu do jaskini, ale zatrzymał się zobaczywszy jak Piącha stoi jakby niezdecydowana nad żywym jeszcze, ostatnim z wilków.
- Swoi z watahy go najpewniej zagryzą i zjedzą - powiedział zatrzymując się obok półorczycy - Najlepiej dobić. Bo co innego? No przecież nie zabrać ze sobą - spojrzał kontrolnie na zieloną - Żeby takiego burka udobruchać trzeba by czasu… Niby znam kilka sztuczek… Jakby kto wpadł na taki pomysł, napewno bym poparł i pomógł w razie potrzeby. Bo sam to nieeee….
Co rzekłszy zostawił Piąchę samą i skierował się do otworu jaskini. Szczerze mówiąc ze zdziwieniem stwierdził, że ma nadzieję, że Piącha się zdecyduje spróbować sił z obłaskawianiem...

O jaskiniach wiedział tylko tyle, że lepiej do nich nie włazić. Ciemno, nisko, łatwo zabłądzić, a jeszcze łatwiej spotkać drapieżnego lokatora. Miał nadzieję poczuć zapach ogniska, albo smród jaki który by świadczył o bliskości goblińskiego obozu. Niestety nie wyczuł nic.

Ułamał więc kawałek gałęzi, owinął go na szczycie swoim rzuconym wcześniej opatrunkiem, posmarował łojem i zabrał za krzesanie ognia. Przy tej czynności zastał go kapłan.
- Sam nie wiem Aidym. Jak na jeden dzień, czuje się już wyzuty z zasadzkowych pomysłów. No i miażdżyć z Piąchą całkiem nieźle się sprawdza. Ale jak masz coś konkretnego na myśli to śmiało.
- Wyzuty po tamtej zasadzce na szlaku? - kapłan pierwszy raz w ciągu wyprawy pozwolił sobie na - lub po prostu nie opanował - złośliwość - To chociaż tą stromiznę olejem wysmaruję … coby usłyszeć że wracają. Valko, nie rusz! - złapał nieustannie szczekającego na wilka psa. Pół siedząc na zwierzęciu, a pół stojąc zrzucił z siebie sakwę i wyjął rzeczoną oliwę, lampę i skórznię. Już prawie był ubrany kiedy pies przestał się wyrywać - bo nie było już do kogo.

Joris zaś z przygotowaną prowizoryczną pochodnią i w swoim stanie zdrowotnym nie czuł się ani trochę zdatnym do zwiedzania podziemi. Ale fason przed Aneczką trzeba było trzymać.
- Pani pozwoli, że oprowadzę po goblińskiej jaskini - wyciągnął ramię do kobiety, po czym skierował wzrok na krasnoludzice - Wam świtezianki to chyba podziemia nie obce więc może przodem, hmmm?


TomaszJ 22-08-2016 21:55

Turmalina uśmiechając się złośliwie wpakowała kulkę w łeb ostatniego wilka ostatecznie zamykając dyskusję, co z nim zrobić. Po czym przyjęła garść amunicji od Jorisa.
- Oczy mam wyżej, Pirytku... a o moje poduszeczki się nie martw, są całkiem wygodnie i bezpiecznie upakowane.
Krasnoludka sprawdziła, czy opatrunek się nie poluzował, ponownie przygotowała do strzału arbalecik i wygładziła sukienkę. Brakowało tylko by wyciągnęła lusterko i zestaw do makijażu... ale niczego podobnego nie zrobiła. Rozejrzała się po grocie.
- To jaskinia krasowa, wypłukana w wapieniu numulitowym przez duży ciek wodny, odsłonięta przez powstanie tu leja, teraz już niewidocznego. Widać, że sam ciek przez ruchy skalne został skierowany gdzie indziej, ale w środku i tak możemy spodziewać się sporej wilgotności, wielu nacieków i pewnie resztek koryta, jakiegoś strumyczka. I pewnie jaskinia płytka nie będzie, takie groty bywają głębokie. Zależy gdzie nastąpił zawał - Turmalina dotknęła ściany groty czując jej wibrowanie w miejscu gdzie olbrzymia masa skalna walczyła ogniś z żywiołem wody. Poczuła jak udziela się jej spokój niewzruszonego kamienia... aż przypomniała sobie, że na dole siedzą brudne, chamskie gobliny. Jak to robactwo śmie kalać taką ładną jaskinię?
- Trzymajcie pochodnię za naszymi plecami - poleciła rzeczowo krasnoludka. Jej źrenice były już tak rozszerzone, że orzechowych tęczówek niemal nie było widać. Nadawało jej to nieco upiorny widok, ale dzięki temu widziała w ciemności doskonale - Idziesz, Yarla? Pokażemy tym powierzchniowcom jak poluje się na gobliny.

Pan Elf 24-08-2016 11:00

Piącha, zasapana i wyraźnie szczęśliwa, usiadła na środku łąki i mruknęła coś pod nosem na temat nowej rany. Jej zdaniem nie wyglądało to aż tak poważnie, jak było w rzeczywistości, to też postanowiła się tym nie przejmować za bardzo.
Jej wzrok natomiast szybko powędrował na ślicznego, futrzastego wilka, który chciał się jak najszybciej wycofać, widząc pogrom jakiego dokonała Piącha. Do tego trochę skomlał i był ranny! Miał taki uroczy pyszczek i ząbki, a o oczkach to już nie trzeba wspominać.
Och, jakże bardzo Piącha chciała wziąć go w swoje ramiona, pogłaskać po mięciutkiej sierści, podrapać za uszkiem. Wilk jednak nie podzielał entuzjazmu półorczycy i dalej się wycofywał. Poza tym był bardzo poważnie ranny, co zatroskało Piąchę.

Wtedy na łąkę wytoczyli się pozostali uczestnicy tej dziwnej zasadzki. Aidym coś tam mamrotał o jej ranach, ale Piącha machnęła na to ręką. Niezależnie od tego czy faktycznie zajął się leczeniem, czy stwierdził, że rany nie są aż tak poważne, Piącha zainteresowała się słowami Jorisa. Chyba po raz pierwszy od początku ich znajomości postanowiła dokładnie przeanalizować całą jego wypowiedź. I, cholera, miał dużo racji!

Piącha podniosła więc w końcu swój zielony zadek i spojrzała na rannego wilka.
Już chciała ruszyć ku niemu i go ogłuszyć, lecz wtedy wkroczyła do akcji Turmalina, bezlitośnie mordując niedoszłego, futrzastego przyjaciela Piąchy.
- TY... GŁUPI... GRUBY... POKURCZU... - wysapała ze złością w orkowym, a wszystkie złe emocje wcześniej kierowane to na Jorisa, to na Annę, skumulowały się na Turmalinie, która dotąd wydawała się Piąsze całkiem przyzwoitym towarzyszem, jeśli nie patrzeć na odwieczny konflikt rasowy.

Podeszła do martwego wilka, z którym już zdążyła związać się emocjonalnie i kucnęła przy nim, głaskając go delikatnie po miękkiej sierści. Owszem, poprzedniego sama zabiła w ferworze walki, nawet nie zastanawiając się nad tym, jak puszyste było jego futerko i jak milusi musiał być. Ale tamten próbował ją zagryźć, a temu spojrzała prosto w jego piękne ślepia i wyobraziła sobie, jak mogła go tulić i głaskać bez końca.

Wstała w końcu i zauważyła, że wszyscy zebrali się już przy wejściu do jaskini. Skoncentrowała swoje spojrzenie na Turmalinie, a złość w niej wezbrała jeszcze silniej.
- Wypatroszę ci wszystkie bebechy, oskóruję twoje paskudne, krasnoludzkie truchło, a łeb nabiję na pal z twoich kości - wywarczała w orkowym, zbliżając się groźnie ciężkimi krokami do krasnoludzicy.

TomaszJ 24-08-2016 14:12

Krasnoludka usłyszała gniewny ton Piąchy i obejrzała się z ciekawości. Od razu dodało się jej dwa plus dwa. Uśmiechnęła się ponuro i ten uśmiech nie wróżył niczego dobrego.
- A więc wyszło zielone szydło z worka! Stajesz po stronie swoich. Nie abym się tego nie spodziewała...
Nie spodziewała się. Naprawdę, ale o tym nikt wiedzieć nie musiał. Skała pod nogami Turmaliny zamruczała groźnie, a kobietka zakasała rękawy, nie cofając się ani o krok.
Podniosła do góry prawicę i skruszyła w dłoni mały kamyczek. Od palców, przez dłoń i przedramię, całą ręka nabrała szarej barwy, jakby Turmi zmieniała się w kamień.
Krasnoludka poruszała palcami skamieniałej dłoni równie sprawnie jak żywej. Ale gdy pstryknęła w nią drugą dłonią, puknęło jak w kamień.
- No to chodź, Turmalinka pokaże Ci jak smakuje krasnoludzka piącha...

Piącha uśmiechnęła się paskudnie i wyciągnęła swój korbacz. Powolne i ciężkie kroki po chwili zmieniły się w bieg z dzikim rykiem na ustach. Piącha chciała jak najszybciej zmniejszyć dystans pomiędzy nią a Turmaliną i ostro przyłożyć jej korbaczem, by rozkwasić tę jej uśmiechniętą buźkę.
- Skoro chcesz bawić się na ostro, tu ugryź to - Krasnoludka była pewna, że Piącha walnie piąchą, ale z korbaczem mierzyć się nie zamierzała. Tupnęła i w stronę zielonoskórej ruszyła pajęczyna pęknięć ziemi, trzęsąc z takim hukiem, że wewnątrz jaskini z pewnością to usłyszano. A z góry posypały się kamienie i ciche trzaski!
Piącha poleciała na krasnoludzicę siłą rozpędu, ale trzęsąca się ziemia spowodowała, że chybiła sromotnie i korbacz świsnął nad głową Turmaliny. Niemniej jednak z bliska wyglądał jeszcze groźniej, toteż geomantka nie cackając się trzasnęła półorczycę kamienną pięścią w brzuch. Orcza księżniczka z jękiem zwinęła się w pół, padając na kolana. Yarla doskoczyła z boku, niezdarnym kopniakiem próbując wytrącić jej z ręki korbacz; a że Piącha trzymała broń mocno, to poprawiła kopem w zadek. Yarla, choć miłowała walkę ponad wszystko, nigdy nie miała zwyczaju wtrącać się w nie swoje porachunki. Jeden na jeden to zawsze było jeden na jeden. Lecz gdy półorczyca na poważnie zamierzała się na życie Turmaliny Yarla wyszczerzyła zębiska niczym raniony kundel w ślepej uliczce. Na to biernie patrzeć nie mogła. Nie pozwoliłaby żeby przedstawiciel zielonoskórej rasy na jej oczach mordował innego krasnoluda i nie zważając na okoliczności ani pozostałych członków grupy Yarla wartko postanowiła wspomóc rasową kuzynkę. Nie chciała zabić półorczycy, lecz tylko ją unieszkodliwić. Najbliższe chwile miały pokazać, jak się los potoczy.

Sayane 26-08-2016 13:27

Rozdział I. Czarne strzały
 
Reszta drużyny przezornie wycofała się na bezpieczną odległość. Nikt nie chciał ryzykować starcia z trzema wściekłymi, uzbrojonymi babami.
-Co tak stoicie? - Anna zwróciła się twardo do Jorisa i Aidyma. -Rozdzielcie je! Jesteście mężczyznami, prawda?! - Zgromiła obu wzrokiem, okazując dobitnie swoje rozczarowanie ich bezczynnością. -Widać sama będę musiała to zrobić. Rzucę swe mizerne, wątłe dziewczęce ciało między te dwie niepohamowane potęgi. Poświęcę swe młode życie, które nie poznało nawet pięknego świata, jeśli muszę. Oh, jakże się boję. Jaka szkoda, że nie ma tu żadnego mężczyzny, który mógłby rozwiązać ten konflikt i ocalić me biedne życie! - Zaczęła dramatycznie wykrzykiwać, powoli zbliżając się do dwóch walczących kobiet.
- A myślałem że chociaż ta jedna wykształcona inna będzie…- Aidym mruknął pod nosem - choć najbliższy mu Joris mógł to usłyszeć. Kapłan wreszcie skończył ubierać zbroję, ale i tak nie kwapił się w środek babskiego combra. Doprawdy, nawet najmłodsze akolitki nie odstawiały takich scen. Przez głowę przelatywał mu tuzin - jak mu się kiedyś wydawało - żartobliwych historyjek o babach. Już nie był pewien czy wszystkie były zmyślone.
Z niepokojem patrzył na szlak gdzie odszedł niedźwiedziożuk. Bo jeżeli Joris sprowadził jego towarzyszy w kilka minut, to za ile mogą wrócić tamci? - zerknął na rzeczonego łowcę
- Myślisz że ta jaskinia ma inne wyjście? Na przykład od góry? - zawzięcie ignorował przetaczające się przed nim fakty.

Myśliwy przeciwnie. Cała jego uwaga była właściwie poświęcona wyłącznie konfliktowi toteż nie zostało w niej wiele na rozważenie słów Aidyma. Jakkolwiek zadane pytanie było dość istotne... Osobiście sercem popierał Piąchę. Nie pomylił się, że coś ją ten burek urzekł. A w takiej sytuacji gniew i w nim by wezbrał na krasnoludzicę. Co jednak go zaskoczyło to fakt, że w Turmalinie widok zbliżającej się z korbaczem półorczycy nie odebrał ochoty do bitki. Joris na ten przykład by spierdzielił na drzewo.
No ale to były baby. A baby jak to baby. Są inne.
Tak więc myśliwy z początku nie reagował nawet gdy Piącha wzięła korbacz łamiąc pierwszą zasadę mordobicia. Lanie zawsze oczyszcza atmosferę. A widać było że obie ze stron go pragnęły. Popieprzyło się na dobre gdy Yarla zdecydowała się dołączyć do wymiany poglądów. Tak jak więc walka wpierw straciła urok mordobicia, tak teraz pozbawiono ją sprawiedliwego jeden na jednego. A jeszcze do tego Aneczka zaczęła miauczeć o pokoju na świecie. No i trzeba było działać.
Wybebeszył na szybko swoją skórzaną torbę na ziemię, szybkim ruchem nabrał w nią lodowatej wody ze strumienia i chlusnął nią na walczących.
- Ja idę do środka. Po Sildara. A Wy albo chodźcie ze mną. Albo dalej sobie urządzajcie ten burdel. Niedźwieżuk napewno skorzysta z tego co z Was zostanie. Piącha… zdaje się miałaś mieć mnie na oku. Dałaś słowo. Słowo honoru zdaje się.
Co rzekłszy pozbierał swoje rupiecie i ruszył z pochodnią w stronę jaskini.

Piącha była pochłonięta ferworem walki. Nie docierały do niej żadne słowa, bo po prostu całkowicie się na nie zablokowała. Ledwo zauważyła Yarlę, która dołączyła do walki, tak bardzo skupiona była na Turmalinie i swojej złości na nią.
Rany co prawda czuła. Bolały jak cholera, ale adrenalina skutecznie pomagała zignorować ból na czas starcia między półorczycą a krasnoludzicami.
Ponownie warknęła groźnie i zamachnęła się swoim korbaczem na Turmalinę. Zadany od dołu cios po prostu nie mógł być celny; półorczyca wywinęła na trawie krzywego fikołka i legła na plecach. Geomantka parsknęła i zabrała się do splatania kolejnego zaklęcia, gdy nagle z jaskini wybiegła trójka przerażonych goblinów. I nic w tym dziwnego. Wywołane przez Turmalinę drgania sugerowały największy koszmar mieszkających w tunelach istot - trzęsienie ziemi. Widać było, że stworzenia wybiegły z kompleksu w panice - nie miały łuków, a pordzewiałe miecze dyndały im u pasków. Pierwszy z goblinów zatrzymał się gwałtownie by nie zderzyć się z Jorisem. Kolejny wpadły na niego, popychając kilka kroków do przodu. Ostatni z biegnących poślizgnął się próbując wyminąć kompanów i wpadł do płytkiego strumienia. Ponieważ tropiciel i reszta blokowali goblinom drogę ucieczki pierwsze dwa wskoczyło do strumienia. Trzeci na czworakach zaczął pełznąć na drugą stronę by jak najszybciej uciec - ciężko powiedzieć czy przed przeważającymi siłami wroga czy drżącą w posadach jaskinią. Pewnie przed tym drugim.



Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:57.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172