lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu DnD (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/)
-   -   Spelljammer - Kosmiczny wir przygód (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/16628-spelljammer-kosmiczny-wir-przygod.html)

Gettor 07-01-2017 03:37

Wiele było sytuacji w życiu Kalema, w których nie wiedział co się dzieje. Uświadczenie teleportacji przez gigantycznego chomika jednak przebiło je wszystkie na łeb. Przeniosłszy się z powrotem na Rybną 17 syn stolarza przez długi czas musiał dochodzić do siebie.
Horacy ściskał mu rękę dziękując za dzielny ratunek Cycusia, na co kapitan reagował grzecznym uśmiechem i całkowitym niezrozumieniem rysującym się na twarzy.

- Co? - Zareagował na tłumaczenie Sentine odnośnie “jego winy” i dopiero po chwili dotarło do niego co tamten mówił. W końcu poklepał towarzysza pokrzepiająco po plecach. - Eee… nie martw się tym zbytnio. Dla nas wszystkich to była niezła jazda bez trzymanki, co nie? He he… Dokładnie tak jak mówisz: jak niziołkowi będzie na nas zależało, to wróci.
- Jasne żeśmy pomogli! - Zakrzyknął po chwili tak do Horacego jak i kapitana straży. - Sam, własnoręcznie, musiałem dogonić tego gigantycznego chomika i zmusić go do przeskoku nad wielką siatką! I to były niziołki, panie władzo! I wyraźnie słyszałem jak jeden z nich zwracał się do innego imieniem Wirax. Tak, pan to tu zapisze. W - I - R - A - X. Przez Iks na końcu, właśnie! Jestem pewien, że to jest dokładnie tak jak pan Horacy mówi.

Kalem z jakiegoś powodu czuł się w tamtym momencie tak żywy jak nigdy w życiu. Dosiadał gigantycznego chomika. Przeżył zarówno strzał z bandoletu, jak i teleportację. Żyć nie umierać, trzeba było korzystać!
- Ejj, Jules! - Zakrzyknął za oddalającym się karczmarzem. Kalem podszedł do grommama i uściskał go serdecznie - Myślałeś, że uciekniesz tak po prostu po takiej heroicznej akcji? Będziemy musieli koniecznie ten nasz sukces opić u ciebie w karczmie, nie? Za kilka godzin na pewno się tam u ciebie zjawimy, jak tylko załatwimy swoje sprawy, no!

* * *

Po powrocie na statek kapitan czuł się wprost wykończony i najchętniej przytuliłby na nowo swoje magiczne łóżko. Odsalutował Romualdowi i odsłuchał jego meldunku tak rzetelnie na ile pozwalał mu jego aktualny stan.
- Rozumiem. Prowadź więc do tego nowego towaru. - Powiedział w reakcji na raport giffa i podążył za nim.

To, co Kalem zastał w kajucie z Rixdallem, syn stolarza nie mógł nijak pojąć. Gnom w klatce. Co, gdzie, jak, czemu?
- Eee… co? - Zareagował odruchowo kapitan marszcząc brwi i starając się wsłuchać dokładnie w słowa gnoma. - Że Rixdall, że możesz coś poradzić? Echh… No dobra, jeśli tylko obiecasz, że będziesz grzeczny to chyba możemy się dogadać. Tylko - zwrócił się do reszty załogi - niech nikt nie daje temu małemu piwa. A niczego wysokoenergetycznego do jedzenia. Romuald, bądź tam dobry i oswobodź nasz mały “towar” z klatki. A ty, Towar, pokaż co umiesz.

TomBurgle 09-01-2017 21:11

- Neogów? Ilithidów? - Uli był ciężkim przypadkiem Ledwie ogarnął smażonego gromma, zadał dwa jednowyrazowe pytania i rzucił się na pomoc kolegom. Na całe kilkanaście sekund, bo Kalem, błyskawiczny chomiczy jeździec, zniknął wraz w wierzchowcem. Średni czas koncentracji smoka był krótkszy niż kilkuletniego dziecka. Albo po prosu żył w ciekawych czasach - Rany Julek! - wrzasnął. Po czym zerknął na karczmarza.
- Pieprz się! - zadziwiające, jak mało osób cieszy się na takie stwierdzenie. A Uli się cieszył. Bo znaczyło to że wraz z chomikiem zniknął tylko jeden z jego towarzyszy!
No i miał okazję dowiedzieć się czegoś jeszcze; nie dał Julesowi spokoju pytaniami aż wszyscy szczęśliwym trafem znaleźli się razem przed domem Horacego. Pytał o wszystko - o sam Kciuk, i o mijane stragany, o księgi do przeczytania i o okręty w doku, Juna i Touna, o Rixdalla i Radę, o zaklęcia ochronne i uroki, o magiczną broń i stopnie patentowanych magicznych kufrów - wszystko.

- To niziołki były, w czerwonym surducie był! Róźdżkę magiczną miały, taką o pocisków, magicznych! Takie coś to nie na byle straganie można dostać, prawda?! - prawie że w biegu włączył się w składanie zeznań

- Sentine ma rację, ma rację! Wszyscy są cali, Cycuś jest we właściwej ręce, co mogło pójść lepiej? Jaka wina, ja się pytam? SUKCES! - Uli, choć nikt tego nie wiedział, tańczył swój taniec zwycięstwa na ceglastym grobie Valanda - Że taki zespół powstał przypadkiem? Nieprawdopodobne! -



Statek był gotowy do drogi. Tak już? Przecież dopiero zaczeli zwiedziać Kciuk. A gdzie feta? Wiwaty na cześć obrońców Cycusia? Uli z nosem na kwintę słuchał raportu giffa
- Romualdzie! - Uli dopadł pierwszego oficera zaraz po tym jak
Kapitan przerwał. W międzyczasie zdążył z powrotem wleźć na "swojego" shivaka - Mam sprawę...kilka...naście...sprawy! -
  • Valandowi odbiło! Miej na niego oko! Widziałeś w ogóle co on robił? Kręcił się gdzieś?
  • Poleć no jakiego dobrego zbrojmistrza, bo czas bohaterów wyposażyć jak należy! Ledwie strażnik ma lepszą broń niż my!
  • Targowisko, targowisko, będziemy potrzebować eskorty!




- Skąd on się tu kuźwa wziął? -
- Skąd skąd skąd, a my skąd się tu wzieliśmy? Przecież nawet w tej samej ładowni się obudziłem! - te trochę informacji o Rixdallu i Radzie które posiadał raczej nie pasowało do historii gnoma. - Reorx? Jak Reorx, druga planeta przestrzeni Krynn? Przemawia? -

abishai 11-01-2017 16:51

Gnom ze stoickim spokojem, ale też i ciekawością przyglądał się owym osobnikom. Westchnął głośno słysząc kolejne wypowiedzi pozbawione jak dla niego podstawowej logiki.
-NiejestemTowartylko....AerodonaxRodweliaDonorowicz AxelionaAwmataura..- zaczął gnom, ale widząc miny oswobodzicieli dodał.- Dla wolnomyślących jestem Aerrodyn, a Neogi nadały mi szlachetny przydomek: Upierdliwiec. ZupełnieniewiemdlaczegoPrzecieżtakdobrzenamsięr ozmawiałoiprzedstawialimi
tyleciekawychkoncepcjiktórychpoprawdzienierozumia łemAlenieszkodziItakbyły
fascynujące.

I uniósł palce do góry.-Iobiecujężebędęgrzecznyalezawszejestembomatuś
wychowałamnienauczciwegognoma.Apotrzebujęlaborat oriumRozumiecie? Laboratoriumalchemiczne. Tak na początek.

Po czym spojrzał na smoczka dodając.-Reorx. Kowal świata. Ten który wykuł Krynn, gwiazdy i dusze śmiertelników. Ten który stworzył dwie najwspanialsze rasy świata. Prototyp w postaci krasnoludów i oczywiście ideał w postaci gnomówFaktżeprzezprzypadekalenajwspanialsze wynalazki
powstająwwynikuprzypadku!
- znów następnie zwolnił swą gadaninę.-No i co to za absurdalny pomysł by DużąPlanetęoorbicienumerdwaktórejtrajektorię obliczyłGargduchGadułapotymjakmusięteleskop ... nazywaćimieniemistotyboskiej?Niedorzeczność.

brody 12-01-2017 01:36


Od kiedy Uliordell odzyskał świadomość i część pamięci starał się zbierać wszelkie informacje,jakie tylko zdołał. Zabierał je i kolekcjonował niczym najcenniejsze klejnoty. Nic więc dziwnego, że gdy znalazł się w pobliżu byłego kapera, zaczął zalewać falą pytań.
- O tak odwiedziłem wiele miejsc. Miejsc o których pewnie nawet nie słyszałeś. A Hyrkul, Oerth, Spiral, Toril, sfera Xenix, byłem nawet w dominium przeklętych Illithidów. Wspaniałe czasy. Wiele mógłbym ci opowiedzieć o tych podróżach, wielkich bojach i małych potyczkach. O rabunkach, bogactwach, które przeszły mi przez ręce i o chwilach grozy, których doświadczyłem. Wiele się przeżyło, a teraz… sam widziałeś. Pospolity złodziejaszek mnie pokonał. Ehhh smutne, to życie.
- To, co robisz na Kciuku?
- Emerytura przyjacielu. Spokojne miejsce, a przy tym wielu podróżników odwiedza to miejsce. Można posłuchać wieści ze wieloświata. Jak chcesz, to cię jutro oprowadzę po mieście. Nie jest to może największa metropolia, ale nie mamy się czego wstydzić. Mamy wspaniałe targi, kilka pięknych świątyń, wspaniały ratusz. Kilka ciekawych bractw ma tutaj swoje siedziby i jak chcesz się zaciągnąć, to mogę cię przedstawić komu trzeba.
- A księgi? Jest tutaj może jakaś biblioteka?
- A i owszem. Nigdy tam nie byłem, ale ponoć mają mnóstwo ksiąg. To jednak nie moja domena, nigdy mnie to nie interesowało.
- Rozumiem. Nie każdy musi być uczony, prawda?
- Ależ oczywiście. Jestem tego samego zdania. Moje życie to czarostatki. Przez wiele lat byłem bosmanem na wspaniałym statku. Żegluga była całym moim życiem. Nie liczyło się nic innego, ale to już przeszłość. Teraz tylko domowe pielesze i moja tawerna. W sumie jestem szczęśliwy. Znalazłem kobietę, która mnie pokochała. Czego chcieć więcej…


***
Pojawienie się Aerodonaxa Rodwelia Donorowicza Axeliona Awmataury wywołało niemałą konsternację wśród svengardczyków, jak i gifów. Horacy, także wyglądał na lekko zdziwionego. Zapewne i RIxdall, gdyby ktoś nie zaklął jego postaci w kamień, uniósłby brwi w górę. Niestety nie mógł tego zrobić i nie pozostawała mu nic innego, jak z pokerową miną obserwować całe zajście.
- Dobrze - powiedział po chwili Horacy - Ten mały wygląda na niegroźnego, więc chyba można go wypuścić. Jakby co, to go gify Rixdalla spacyfikują. Romualdzie miej go na oku.
Niziołek wydał rozkaz, jakby był na własnym okręcie. Następnie podszedł do kamiennego posągu i przyklęknął przy nim.
- Kto to ci to zrobił, przyjacielu? Komu się znowu naraziłeś, co?
Svengardczycy, że Rixdall znowu przemówi w ich umysłach, ale nic takiego się nie stało.
Horacy obszedł posąg dookoła. Popukał w kilku miejscach. Wyjął z kieszeni szkło powiększające i przyglądał się z bliska niektórym fragmentom. Na koniec wyciągnął ze skórzanego woreczka, niebieski proszek i posypał nim kamiennego Rixdalla. Błękitna mgiełka opadła wolno na posąg. W kilku miejscach rzeźba zabłysła jasnym światłem.
- Hm… - westchnął niziołek - Sprawa wygląda na bardzo poważną. Kimkolwiek była osoba, która rzuciła tę klątwę, była nie tylko potężna, ale i bardzo złośliwa. Nie tylko zaklęła ciało naszego przyjaciela w kamień, ale także dotknęła czarem jego duszy. Rixdall jest silny i walczy, aby jego świadomość także nie skamieniała na amen.
Horacy podszedł do Kalema i rzekł:
- Skoro teraz jesteś kapitanem tego statku, to muszę cię prosić o dostęp do laboratorium. Ten mały ma rację. Muszę dokładnie zbadać strukturę tego zaklęcia. Zatem jeśli mogę prosić o klucze.
- O klucze? - zdziwił się Kalem - Ja nie mam żadnych kluczy.
- Panie kapitanie… jeśli mogę - wtrącił się Romuald wychylając głowę zza drzwi - Ja mam klucze do laboratorium.
- Świetnie - ucieszył się Horacy - Zatem zabierzmy tam naszego przyjaciela. A ty kolego - Horacy zwrócił się do gnoma, którego gify właśnie wypuszczały z klatki - Pójdziesz ze mną. Opowiesz mi o tej misji, którą powierzył ci Reorxa i co z tym wszystkim ma wspólnego mój przyjaciel.

Kilka godzin później w mesie
- Doprawdy doskonały stek, Arnoldzie - niziołek wyraził swój zachwyt połykając kolejny kawał soczystego mięsa.
- Specjalnie dla pana zrobiłem krwiste. Pamiętałem, że pan takie właśnie lubi. Przynieść jeszcze puree. - odparł gif, okrętowy kuk, kłaniając się nisko.
- Nie, już i tak zdecydowanie za dużo zjadłem.
- Świetnie - ucieszył się Kalem - Zatem możemy przejść do rzeczy ważniejszy…
- A deser, panie kapitanie? - wtrącił się kuk.
- O deser! - zawołał radośnie niziołek - A cóż przygotowałeś smakowitego Arnoldzie?
- Czekolodowa-mangowe muffiny z polewą z polewą z powideł śliwkowych i liściem mięty.
- Brzmi świetnie. Zatem podawaj.
Kalem zagryzł wargi i tylko złapał się za głowę.

Po deserze
- Wyśmienita kolacja. Godna naprawdę najznamienitszych dworów, drogi Arnoldzie. Marnujesz się tutaj, oj marnujesz.
- Wiem, proszę pana. Jednak mój brat Konstanty, przysiągł, że będzie służył panu Rixdallowi do końca swych dni.
- Właśnie Rixdall - wtrącił Kalem odstawiając filiżankę z kawą, którą pił pierwszy raz w życiu - Co z nim, panie Horacy?
- Rixdall, Rixdall… mój biedny przyjaciel. Wygląda na to, że nie jestem mu w stanie pomóc. Zaklęcie, czy też raczej klątwa jest naprawdę niezwykle silna. Udało mi się wykryć świadomość naszego przyjaciela, ale nie udało mi się nawiązać z nim kontaktu. Możemy tylko czekać, aż sam zbierze siły i ponownie do was przemówi. Pan Aerodonaxa twierdzi, że przemówił do niego Reorxa. Jeden z najważniejszych krynnskich bogów Nie lubię, gdy bogowie mieszają się do naszych spraw, ale wygląda na to, że w tej sytuacji nie mamy innego wyjścia. Bogowie tej sfery lubują się mieszać w sprawy śmiertelnych. Tylko co z tym wspólnego ma Rixdall. Pan Aerodonaxa, że ponoć nasz przyjaciel to teraz ważna persona. No cóż.... najwyraźniej musi tak być, skoro sam Reorx się o niego upomina. Niestety na Kciuku nie ma oficjalnej świątyni tego boga. Są jakieś chramy, wspólna świątynia dla całego krynnskiego panteonu, ale to nas w tym wypadku nie urządza. Proponuje, abyśmy udali się na Wingar, to wyspa dwa mosty stąd. W sumie niedaleko stąd. Możemy albo tam iść pieszo, albo uruchomić “Mackę” Jak wolicie. Na Wingar jest duża świątynia Reorxa. Znam tam jednego młodego akolitę. Myślę, że on będzie mógł nam pomóc.

Nazajutrz
Zgodnie z ustaleniami z samego rana na pokładzie “Złotej Macki” Jules. Uli poprosił go w czasie wczorajszego spotkania o mały spacer po Iqtown.
Właściciel “Małpiego Gaju” zbudził wszystkich i nie chcąc słuchać żadnych wymówek, zabrał na przechadzkę.
Wycieczka rozpoczęła się od głównego targu. Ilość straganów mogła przyprawić o ból głowy. Wszelkiego rodzaju tkaniny, ubiory od tanich po niezwykle luksusowe i wytworne. Owoce, warzywa, słodkości, jaki gotowe smażone i gotowane potrawy. Broń, magiczne ingrediencje, przedmioty nasycone magią i najróżniejsze eliksiry. Na targu można było dostać wszystko o czym człowiek mógł tylko zamarzyć. Wszystko było tylko kwestią ceny i zasobności sakiewki.

Drugim przystankiem był ratusz Iqtown. To tutaj rezydował gubernator i wszyscy jego urzędnicy. Strzelisty budynek z dwoma wysokimi wieżami, imponował, ale na razie svengardczycy nie mieli tutaj nic do załatwienia.

Karczmarz pokazał awanturnikom także siedzibę “Gwiezdnych Rycerzy” Wojskowego bractwa, które oferowało swe najemniczy usługi wszystkim tym, którzy potrzebowali ochrony w czasie kosmicznych podróży.
Jules wypowiadał się o nich z wyraźną niechęcią i słabo ukrytą pogardą. Nic w sumie tym dziwnego. Stary kaper nie mógł przecież pałać miłością do samozwańczej kosmicznej milicji. Ponoć założycielem bractwa był emerytowany rycerz solamnijski.

Następnie przeszli obok siedziby gildii kupieckiej o jakże znaczącej nazwie “Dłoń Reorxa” Zrzeszała ona głównie krasnoludzkich i gnomich handlarzy, którzy przemierzali przestrzeń w poszukiwaniu intratnych kontraktów.

Przeszli też obok budynku, gdzie rezydowali członkowie “Śpiewnych Kling”
- Kiedyś marzyłem, aby do nich dołączyć - zwierzył się Jules - Dobre chłopaki, choć rzadko przyjmują kogoś spoza swego kręgu. W władzach dominują elfy i półelfy i są niechętni innym rasom. Jeżeli jednak chcecie zająć się kaperskim fachem, to możecie spróbować. A nuż się wam uda.

Z respektem Jules wypowiedział się też o kompanii “Złote Sztychy”
- Odkrywcy i pionierzy. Przemierzają przestrzeń i wytyczają bezpieczne szlaki dla kupców i zwykłych podróżników. Bez nich nie byłoby żadnych map. Dao Ming jednak to twardy charakter, ponoć bardzo krótko trzyma swych ludzi. Dyscyplina jest dla niego wszystkim.

Na kciuku rezydowali także “Tancerze Snu” oraz “Łowcy Rohgana”. Ci pierwsi byli trupom zrzeszającą wszelkiej maści aktorów, artystów, iluzjonistów i tancerzy. Drudzy zajmowali się z kolei szeroko pojętym łowiectwem. Polowali na rzadki okazy, wyjątkowe zwierzęta, aby później sprzedać je z wielkim zyskiem.

- I taki jest ten nasz “Kciuk” - podsumował wycieczkę Jules - Jak widzicie, choć to niewielka przestrzeń, to istnieje tutaj wiele możliwości kariery i rozwoju. Każdy znajdzie dla siebie coś ciekawego. Dlatego tak wielu podróżników tutaj przybywa i dlatego też ja tutaj mieszkam. Jak już otrzaskacie się z powierzchnią, to zabiorę was do podziemi. Tam się dopiero dzieje, chłopaki. Odprowadzę was na targ i wracam do “Gaju” Jakbyście mnie jeszcze potrzebowali, to zajrzyjcie do tawerny.

abishai 18-01-2017 20:00

Co za cudowne zabawki! I tym razem nie musiał ich dzielić z nikim.


Dla Upierdliwca był więc ten alchemiczne laboratorium było dla rajem. Od razu rzucił się do eksperymentowania z zawartością flaszek i buteleczek. Mieszania proszków i mikstur, co z skończyło się paroma eksplozjami, ale przypadek jest matką wielu wynalazków... przynajmniej wśród gnomów żyjących w Górze Nieważne. Tak czy siak Upierdliwiec szybko urządził sobie w laboratorium własne siedlisko, z hamakiem.. z dzwonkami i silniczkiem parowym. Dzwonki nie służyły one do niczego szczególnego, a silniczek parowy nie miał dość mocy by bujać hamak z gnomem w środku, ale za to dodawał sznytu całej konstrukcji.
Od czasu do czasu przypominał sobie, że miał się wszak zająć robieniem jakiejś mikstury by uratować jakiegoś Rixdalla, ale że Reorx nie wspomniał jaka ma być ta mikstura to zrobił kilkanaście prototypów mieszając na chybił trafił różne substancje. Tak więc wkrótce miał przy pasie kilkanaście alchemicznych mikstur, które... w teorii coś robiły, ale w praktyce, brakowało królika doświadczalnego do ich przetestowania.
Zresztą Upierdliwiec nie miał czasu się nad tym zastanawiać. Wszak było tyle miejsc do obejrzenia, tyle wynalazków do usprawnienia za pomocą, dźwigni, silniczków, dzwonków wajch... bo wszak tych detali nigdy dość!

Gnom miał więc wystarczająco dużo do obejrzenia, by nie zawracać głowy swym wyzwolicielom. Ci wszak rozmawiali i decydowali o tych wszystkich ważnych sprawach, których Upierdliwiec nie rozumiał, więc uprzejmie nie wchodził im w drogę zajęty eksploracją na własną rękę.

Nic więc dziwnego że po wspólnym obejrzeniu Iqtown, Upierdliwiec urwał się reszcie i zaczął zwiedzać okolicę na własną rękę. Nie przejmując się takim detalami jak nikł znajomość okolicy i własne bezpieczeństwo.
„Dłoń Reorxa” mimo nazwy niewiele miała wspólnego z Reorxem, a przebywające w niej krasnoludy i gnomy okazały się tak bardzo przyziemne i pozbawione fantazji. Te fakty wywołały smuteczek u Upierdliwca. No i nie było żadnych gwizdków w siedzibie, ani silniczków parowych.
Mieli chociaż dość cierpliwości by wysłuchać pytań młodego gnoma, ale wysłuchawszy je tracili zainteresowanie i odsyłali do kolejnego osobnika w tej gildii. Jedynie co wyniósł z niej Upierdliwiec to ogłoszenie, że gildia poszukuje kapitana z własnym okrętem. Z którego wynikało że szczegóły można poznać w biurze mistrza Caldona. Zupełnie nie wiedział po co wziął tą ulotkę, ale może znajdzie się ktoś, kto czyta takie lektury do poduszki.

Kolejny cel samotnej wycieczki gnoma była siedziba kompanii „Złote Sztychy”. Pełna półelfów i ludzi o bardzo krótkim temperamencie i dużej ilości monotematycznych obelg Bo też ileż razy mogą robić wyrażenia: pokurcz, kurdupel, śmiechu warte...
W dodatku wyraźnie nie mieli cierpliwości do wysłuchania gnoma do końca (zadziwiające jak często to spotykało Upierdliwca, czyżby przyciągał do siebie takich rozmówców?) i wysnuwali błędny wniosek, że gnom szuka pracy. Niedorzeczność, wszak Upierdliwiec miał już robotę, ratował Rixdalla. Poza tym i tak mu proponowali jedynie stanowisko majtka, a Upierdliwiec jakoś nie miał czasu na pracowanie w roli czyjejś garderoby... choć propozycja była ciekawa.

Uznawszy że dość się już nazwiedzał, gnom wraz z brzęczącymi buteleczkami przypiętymi do pasa, a zawierającymi eksperymentalne mikstury ruszył do świątyni Reorxa. W końcu musiał dowiedzieć się którą z nich potraktować Rixdalla. Co prawda mógł wszystkimi po kolei, ale po co?
Skoro bóstwo samo mogło mu powiedzieć, której użyć. A skoro Reorx się nie odzywał, to... gnom ruszył do jego świątyni. Może tam głos Upierdliwca dotrze do niego? W laboratorium alchemicznym jakoś nie dochodził. Może przez miejscowe fluktuacje?
To że taka wyprawa była dłuższą wycieczką nie przerażało gnoma. Wprost przeciwnie, dodawało takiej wyprawie więcej uroku.

TomBurgle 19-01-2017 00:13

- No, czego? - smok zapytał z głupia frant. Bosman...nie mieli bosmana. Potrzebowali kogoś takiego. Nic tylko zasadzić sidła!




- Laboratorium, tak? LABORATORIUM? - Uli nie był zachwycony istnieniem pomieszczenia którego nie udało mu się splądrować. Ani tym że niziołek rozkazywał jakby był u siebie...albo jakby był przyjacielem prawowitego kapitana...albo najstarszym stażem...albo kimś kto mógł mieć po swojej stronie giffy.
Ale do pierwszego przynajmniej mógł się przyznać.
- Co jeszcze co kapitan powinien wiedzieć? Potwory w ładowni? Kolejny tuzin porwanych istot czekający w kolejce? -
[***]
Po krótkiej etiudzie grillowania giffa na ogniu publicznej uwagi(w którym bardziej chodziło o zaznaczenie swojej drażliwości na punkcie ztajania informacji niż o same informacje) konstrukt z udawanym oburzeniem podreptał za Aerodonaxem i Horacym. Z tego co do tej pory słyszał o Rixdallu, można było oczekiwać należycie zawiłej opowieści




Romuald zameldował Uliemu dostarczenie zmiażdżonego ciała Valanda przez milicję Kciuka, odpowiadając w ten sposób na jego wcześniejsze pytanie o svengardczyka. Określając jego lokalizację, stan i przyszłe plany w bardzo konkretny sposób. Z perspektywy smoka, problemy były dwa. Jednym należało zająć się natychmiast.
- KALEEEEM! SENTINEEEE! - zawył pędząc rurami "Złotej Macki" w stronę mostka. W końcu znalazł obu. Wyjaśnił sytuację. I dodał swoje trzy grosze: że wartoby, oszczercę czy nie, pochować!
A później...później trybiki w głowie zaskoczyły na swój zwyczajowy tor plądrująco-poznawczy.




Targowisko - z którego niektórymi dobrami Uli zdążył się dogłębnie zapoznać podczas pościgu - nie zawiodło. Smok miał już plan, miał już wybrane cuda które chciałby posiadać na własność...ale rozsądek kazał ograniczyć się do patrzenia. No i zakupu tuzina taumaturgicznych utensyliów które miały pomóc mu wydobyć ostatnią tajemnicę krwawej pary. Tym razem tylko tyle. Za to jutro...oj jutro tu wróci. Z gotówką. Tak samo jak zajrzy do "Złotych Sztychów". Jak nie żeby dołączyć, to chociaż żeby kupić mapy.

Gettor 19-01-2017 12:26

- Na Wingar, powiadasz. - Kalem podrapał się po brodzie. - Ostatecznie trzeba będzie się tam przejść, ale najpierw chyba każdy z nas ma swoje sprawy do załatwienia na Kciuku.
Nie był najlepszy w podejmowaniu decyzji. To znaczy: Kalem zawsze uważał siebie za człowieka rozsądnego i rozważnego, ale często popełniał błędy. I wyciągał z nich wnioski, by na przyszłość już ich nie popełnić. Sprawa miała się jednak zupełnie inaczej, kiedy w grę wchodziły inne osoby: odpowiedzialność większa, stres, ryzyko pomyłki rosło pod sam sufir. Był wciąż tylko synem stolarza, mimo iż wszyscy dookoła uparcie nazywali go “kapitanem”.
~ Chyba zaraz osiwieję przez to wszystko, stwierdzał raz za razem.

Nie wykazał zbytniego zainteresowania tym co niziołek i gnom chcieli robić w laboratorium. Zwykle lągł do nowej wiedzy i doświadczeń jak mrówka do miodu. Jednak alchemia, zioła i wszystkie te przybory trochę za bardzo przypominały mu stary bimbrownik w piwnicy jego svengardzkiego sąsiada - na samo wspomnienie chłopak dostawał mdłości.

- Łał… - Kalem nie mógł się nadziwić, że tyle różnych rzeczy może znajdować się w jednym miejscu kiedy Jules ich oprowadzał po Kciuku. - Wiesz, przydałby nam się ktoś o twojej wiedzy i doświadczeniu życiowym. Znaczy jak już stąd odlecimy. Znaczy jeśli będziesz chciał…

“Kapitan” chciał się przejść po targowisku, wobec czego zabezpieczył rozsądną (jego zdaniem) ilość gotówki w ilości nieco ponad stu sztuk złota, a także nieco srebrników i miedziaków. Pierwszym punktem jego wycieczki było kupienie mapy i wypytanie kupca o punkty zainteresowań na Kciuku: w szczególności gdzie na mapie znajdował się port z przycumowanym “Srebrnym Szpakiem”, świątynia o której wspomniał wcześniej Horacy, a także gdzie znajdował się sam Kalem w tamtym konkretnym momencie. Głupio byłoby się zgubić w takim wielkim miejscu skoro był uważany za kapitana.

Następnie Kalem poszukał antykwaritu. Chciał znaleźć książki traktujące o… świecie. O Kciuku, o “układzie słonecznym” dookoła niego, o tym całym “krynnskim panteonie” o którym wspomniał Horacy, o giffach (żeby nieco lepiej poznać czym w zasadzie jest jego załoga) i o czarostatkach.

Zdobyte tomiszcza Kalem zaniósł do “Macki”, do swojej kajuty i schował je pod materacem. Nie to, że nie ufał Uliemu, ale zdążył już zauważyć i doświadczyć “wsysania” wszystkiego co cenne przez małego smoczka i nie chciał utracić swoich nowych “skarbów”. Poinstruował swojego shivaka, by nikogo nie dopuszczał do Kalemowej kajuty i już miał z powrotem wychodzić, kiedy…
- KALEEEEM! SENTINEEEE! - rozległ się metaliczny głos Uliego.
- Co co co? - Zadyszany Kalem wpadł do miejsca skąd dochodził głos. - [i]Coo? Valand… no tak, pochować. Właśnie idę do świątyni, może uda się coś zorganizować.

Jak powiedział, tak uczynił. Kalem nie miał żadnego odniesienia do innych świątyń (poza “kaplicą”, którą mieli w Svengardzie), więc nie wiedział co myśleć o jej wyglądzie.
Budynek był ogromny - człowiek czuł się w nim iście malutki względem wielkich posągów przedstawiających (niewątpliwie) kolejne bóstwa. Przez pewien czas chłopak po prostu chodził w tę i z powrotem nie wiedząc co ze sobą zrobić - był zafascynowany, zaszokowany i całkowicie zagubiony naraz. Jednak w głębii serca czuł, że znajduje się w odpowiednim miejscu - takim, gdzie zamiast ponosić odpowiedzialność za cudze życia może odwołać się do wyższego bytu o ochronę i poradę w tym co dalej robić.

W końcu ktoś do niego podszedł. Starzec przedstawił się jako Cornelius i chętnie odpowiedział na pytania Kalema o… wszystko. Związane z panteonem krynnskim i tą świątycznią, oczywiście. W ten sposób syn stolarza dowiedział się o Gileanie, o Paladine, o Reorxie (tym samym o którym mówił Horacy!) i wielu innych.
Najbardziej chłopaka zainteresował Paladine - “leczenie ducha” było czymś, co Kalemowi by się w tamtym momencie bardzo przydało. Sama obeność w świątyni wpływała na niego bardzo kojąco i czuł, że być może dzięki temu nowemu doświadczeniu będzie mógł wreszcie to wszystko co się dotąd z nim działo poukładać sobie w głowie.
Stary kapłan widząc zainteresowanie chłopaka opowiedział mu następującą historię:
Cytat:

Zanim nastał czas, istniał Chaos i Najwyższy Bóg. To poprzez walkę tych dwóch potężnych bytów, został stworzony Wszechświat.
Z Najwyższym Bogiem mieszkały jego dzieci Takhisis, Gilean oraz Paladine. Wszyscy oni współdziałali z Najwyższym w niesieniu porządku. Chaos ciągle działał przeciwko nim.
Świat powstał na trzech filarach. Były to Dobro, Zło i Neutralność.
Pomiędzy bogami wybuchła wojna o władzę nad duchami. Z wojny cieszył się Chaos, bo prowadziła ona do zagłady świata. Najwyższy przywołał bogów i zaproponował kompromis, aby ocalić świat. Najwyższy pozwolił bogom dać duchom po jednym darze. Bogowie Dobra dali duchom życie i fizyczną postać. Bogowie Zła zarządzili, aby istoty fizyczne cierpiały głód i pragnienie i musiały pracować na zaspokojenie potrzeb. Bogowie Neutralności dali duchom wolną wolę, aby swobodnie wybierały pomiędzy Dobrem i Złem. Bóstwa stworzyły Krynny i inne planety i zamieszkały na nich istoty fizyczne.
Paladine poświecił własną nieśmiertelność, aby ratować równowagę w świecie, po śmierci Takhisisa. Paladine stał się śmiertelnikiem wędrującym po Krynnie i nauczającym. Wierzy on bowiem, że trzeba nauczyć wszystkie istoty miłości do prawa i porządku, aby uznały te pojęcia za swoje i żyły w zgodzie z nimi. I tak też postępują jego kapłani. Niosą ludziom ulgę, pocieszenie i dobrą radę, jak iść przejść życie.
Kalemowi oczy się zaświeciły, kiedy słuchał tej historii. Nie wiedział, czy w nią wierzyć, ale wszystko w nim krzyczało, że “to ma sens”. Życie po raz pierwszy od dawna nabierało dla niego sensu. Chciał tam zostać, chciał już na zawsze czuć ten spokój i błogość ducha. Stary kapłan zaproponował, że nauczy chłopaka modlitwy do Paladine, na co ten chętnie przystał.
Po całym tym doświadczeniu Kalem z żalem musiał pożegnać Corneliusa i wrócić na “Mackę”. Nie mógł się doczekać, żeby zgłębić wiedzę o istocie, która jako jedyna od dłuższego czasu potrafiła zapewnić mu spokój ducha.
O tym, że miał zapytać o możliwość pochowania “poległego” towarzysza, Kalem miał sobie przypomnieć dużo później.

brody 20-01-2017 23:23


- Co jeszcze co kapitan powinien wiedzieć? Potwory w ładowni? Kolejny tuzin porwanych istot czekający w kolejce? - metaliczny głos smoka zabrzmiał nad wyraz nieprzyjemnie.
Romuald instynktownie stanął na baczność i uciekł wzrokiem na sufit.
- Panie… panie… - gif wyraźnie miał problemy z nadaniem odpowiedniego tytuły Uliemu - Panie smoku - wypalił w końcu giff - Nasza sytuacja jest niezwykle trudna. Mówię o nas, załodze. Nastąpiła dość niespodziewana zmiana w szeregach oficerów i dowodzących tym okrętem. Należałoby jednak powiedzieć zmiany, bo to już druga tego typu rewolta w ostatnim czasie. My, jako załoga “Złotej Macki” staramy się być zawsze lojalni. Musi pan jednak zrozumieć, panie smoku, że jesteśmy w pewnym konflikcie interesów. Tak częste zmiany wprowadziły w nasze szeregi sporą konfuzję. Mimo to staramy się służyć, jak najlepiej potrafimy. To, że czasami ta, czy inna informacja nie zostanie przekazana nie wypływa z naszej złośliwości, czy też, bogowie strzeżcie, niesubordynacji. Po pierwsze wykonujemy rozkazy najlepiej, jak potrafimy. Udzielamy informacji zgodnie ze stanem faktycznym, o ile zostaniemy zapytani. I to jest clou sprawy. Zapytani. Jeżeli zostanie nam zadane konkretne pytanie, to odpowiadamy zgodnie z prawdą. W innych wypadkach zachowujemy, powiedziałbym taktyczne milczenie. Mam nadzieję, że pan to całkowicie rozumie.
- Rozumiem, rozumiem - burknął Uli i ruszył za Aerodonaxem i Horacym.

***

Po wycieczce niemal wszyscy wrócili na okręt. Nasi dzielni svengardczycy nie zauważyli, że ich nowy kompan, gnom Upierdliwiec, gdzieś się zapodział. Każdy ponownie zajął się swoimi sprawami i nawet kapitan Kalem nie miał pełnego oglądu sytuacji.
Giffy, co prawda spostrzegły, że “wyszczekany kurdupel” zniknął, ale nikt ich nie pytał o to, więc milczeli.

Ta noc minęła spokojnie. Wszyscy spali dobrze i mieli dobre sny. Jedynie smoczy konstrukt
i giff wartownik czuwali cały czas. Ten pierwszy studiował kolejne tomiszcze dotyczące kosmicznej przestrzeni, a drugi krążył po pokładzie i obserwował pogrążony w mroku port.

***

O świcie na pokład “Złotej Macki” zawitali Jules i Horacy. Cała załoga zebrała się w mesie i przy jajecznicy i gorącej kawie przygotowywała się do kolejnego dnia.
- A gdzie macie tego trajkoczącego gnoma - zapytał stary kaper.
Uważnym obserwator mógł zauważyć, że przy nogach grommama leży marynarski sak, wypełniony po brzegi.
- Pewnie jeszcze śpi - odparł Horacy wycierając kawałkiem chleba resztki jajecznicy z talerza.
- Obawiam się, że jednak nie, panie Horacy - odparł Romuald - Doniesiono mi, że nie wrócił na noc na okręt.
Widząc gromiące spojrzenie Uliego, zaraz dodał:
- Nikt nie pytał i nie było wyraźnych instrukcji, jak mamy traktować tego osobnika.

W tym momencie kilka talerzy przesunęło się nieznacznie. Gdyby okręt znajdował się w przestrzeni nie byłoby w tym nic dziwnego. “Złota Macka” była jednak zacumowana w porcie, więc to wydarzenie wzbudziło czujność giffów.
W następnej chwili talerze podskoczyły, a z półek spadło kilka puszek i blaszanych kubków. W jednej z puszek znajdowała się mąka, która rozsypała się po całej podłodze.
Oczom zdziwionych załogantów, niewidzialna ręka zaczęła coś pisać.i
“Ratujcie mnie! Ja umieram! Horacy, przyjacielu w tobie jedyna nadzieja. Ratujcie mnie, ja umieram.”

Zapadła złowroga cisza. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że autorem krótkiego listu napisanego w rozsypanej mące jest Rixdall. Rixdall, który nadal stał w jednej z kajut, jako kamienny posąg.
Oczy całej załogi spoczęły na kapitanie.

***

Tymczasem na wstęgowym moście
- Czyli mówisz, że nazywasz się Aerodonax Rodwelia Donorowicz Axeliona Awmataura - zapytał bardzo nikłego wzrostu starzec - Dobrze zapamiętałem?
Upierdliwiec kiwnął głową i już potok słów miał wylać się z jego ust, ale bardzo nikłego wzrostu starzec, powstrzymał go gestem dłoni.
- Imię, to ważna rzecz. Określa to kim jesteś i kim możesz być. Coś o tym wiem, bo mnie rodzice Sedperro, to znaczy w naszym języku tyle, co wędrowiec, czy nawet samotny tułacz. I spójrz, kim teraz jestem. Nikim więcej niż wyznacza mi moje imię. Ojciec ponoć chciał tym imieniem zakląć los, abym ja nie poszedł w jego ślady. On też przez wiele lat musiał tułać się po światach. Nigdzie nie zagrzał miejsca. Cały czas w drodze.
Shad westchnął ciężko i strzelił z bata, aby pogonić leniwego muła, który ciągnął jego niewielki wóz.

- Nie ma się co jednak smucić. Nie ma bowiem tego złego… jak mawiają światli mędrcy. Przez lata tułaczki wiele się nauczyłem, a jeszcze więcej zobaczyłem. Dzięki temu wiem, jak się zachować. Poznałem psychikę i sposób myślenia. Przez to wiem, jak do nich dotrzeć z moim towarem.
Gdy Sedperro wypowiedział słowo “towar” spod brezentu wyszła dziwna istota. Przypominała ona metalowe pudło z nogami, rękami i oczami. Istne dzieło jakiegoś szalonego konstruktora.
Pudełkowaty stwór w jednej dłoni trzymał mała okrągłą tarczę, a w drugiej trzy połyskujące fiolki.
- Nie teraz, nie teraz - zachrypiał Bardzo nikłego wzrostu starzec.
Pudełkowaty stwór podkulił metalowe skrzydełka, które znajdowały się na jego szczycie.
- Albo już zostać - powiedział spolegliwym tonem.
- Drogi Aerodonaxie, przedstawiam ci mojego przyjaciela i towarzysza tułaczki. Oto Kwadron DX-10245. W skrócie nazywam go Deks, ale on tego strasznie nie lubi.
Kwadron ukłonił się niczym dobrze wychowana panienka, po czym ponownie wpełzł pod brezent.
- Deks to mój pomocnik w handlu. Spotkałem go, gdy trafiłem zupełnie przypadkiem ten jedyny i prawdziwy Spelljammer.
Widząc niezbyt pewną minę gnoma, shad wyjaśnił:
- WIelu twierdzi, że to legenda i mit. Ja jednak widziałem go na własne oczy i byłem na jego pokładzie. Jeśli gigantycznych rozmiarów miasto można nazwać pokładem. Nikt nie wiem, jak i gdzie powstał, ale ponoć był pierwszym statkiem przemierzającym kosmiczną przestrzeń. NIe ma na nim żadnej załogi, bo Spelljammer żyje własnym życiem i sam decyduje o własnym losie. Powiem ci jedno, to piękna istota. Tak ją właśnie nazywam. Gdybym mógł, to chętnie to bym tam wrócił. Zapewne już go nigdy nie spotkam i nikt mi nie wierzy, że byłem na jego pokładzie. Mam nadzieję, że ty mi wierzysz.
Upierdliwiec ochoczo kiwnął głową, choć nie miał najmniejszego pojęcia o czym mówi przemiły shad.
- A ty dokąd zmierzasz?
- Do świątyni Reorxa. Jestem jego wybrańcem. On ma dla mnie ważną misję.
- Reorxa. Powiadasz. Hmmmm…. znam tego boga. Oczywiście nie osobiście - zażartował Sedperro i jego cała twarz zmieniła się w uśmiech - Z przyjemnością pomogę ci w tej szczytnej misji.

***

Cała załoga “Złotej Macki” ruszyła na poszukiwania gnoma. Jeżeli faktycznie ten mały Upierdliwiec miał być kluczem do uratowania Rixdalla, to mówiąc krótko mieli przechlapane.
Jules i Horacy uruchomili swoje wszystkie znajomości na Kciuku, aby dowiedzieć się gdzie podział ten mały cwaniaczek.
Niestety trop szybko się urywał. Widziano go ponoć w siedzibie „Złotych Sztychów” oraz gildii „Dłoń Reorxa”. I choć sprawdzili oba miejsca, to gnoma już tam dawno nie było.
Dopiero Kalem połączył fakty i rzucił przypuszczenie, że gnom mógł udać się Wingar.

Razem z Julesem, Horacym, cała załoga udała się w stronę wstęgowego mostu.
To był strzał w dziesiątkę.
Strażnicy przy moście od razu po podaniu opisu, rozpoznali gnoma. Grupa bez wahania ruszyła jego śladem.

***

Ogrom i majestat świątyni po prostu poraził Aerodonaxa. Gigantycze kamienne posągi, smukłe kolumny z zawiłym reliefem, srebrne czary z buzującym wewnątrz żywym ogniem.
To wszystko atakowała zmysły gnoma. Panujący wewnątrz świątyni chłód sprawił, że poczuł on gęsią skórkę na całym ciele.
W głównej nawie stał ponad pięciometrowy posąg bóstwa. Został on uchwycony w momencie, gdy swym młotem wykuwa świat. Stojące za nim srebrne czary, wypełnione ogniem sprawiały, że człowiek czuł się jak w boskiej kuźni.
Aerodonax stał jak oniemiały, ale w jego głowie szalała istna burza.

***

Gdy załoganci “Złotej Macki” dotarli do świątyni, gnom nadal stał niczym zaklęty przed posągiem bóstwa. Żadne machania rękami, żadne poszturchiwania, czy szczypania nie pomogły.
Wiekowy kapłan o długiej siwej brodzie, podszedł do grupy i ochrypłym głosem rzekł:
- Wasz przyjaciel przeżywa teraz wizję. Widziałem coś podobnego tylko raz w życiu, gdy Hergar “Stalowa Szczęka” Falagrimsson został wybrany na obrońcę wiary. Zaprawdę powiadam wam, że wasz przyjaciel dostąpił łaski. Reorx go wybrał i naznaczył, wielka to rzecz.
W tym momencie Aerodonax otworzył oczy i spojrzał powoli po otaczających go ludziach.

TomBurgle 26-01-2017 14:46

Samo wyjaśnienie giffa Uli akurat rozumiał. Tym czego nie rozumiał było dlaczego tylko jemu to przeszkadzało? Miał pytania, oj miał pytania. I zamierzał je zadać w ustronnym miejscu. Wszyscy powinni je mieć!. A że im więcej wiesz, tym więcej masz pytań...


Korzystając z okazji że jako jedyny nie jadł śniadania, Uli wstrzelił się w chwilę ciszy i króciutko - i, o dziwo, całkiem szczerze - podsumował swoje wojaże. Wspomniał 10 000 złotych monet znalezione na okręcie - i co za nie można kupić. Ogłosił że zawłaszczył księgi które znalazł w kajucie Valanda ( i mocno nalegał, by Kalem, jako "uzdolniony", choć je przejrzał). Przekazał zaporową cenę 1000 sztuk złota za mumifikację Valanda(bo skoro nie wiedzieli gdzie jest "ich" planeta, nie mógł tak po prostu leżeć) i przygotowania do pogrzebu z wszelkimi honorami w wskazanym miejscu którą zdołał wysondować Kciuku. Z przejęciem przekonywał Sentine do choć wypróbowania magicznej broni ze zbrojowni, obiecując pomoc w identyfikacji. Streścił swój nocny wypad do wnętrza asteroidy w poszukiwaniu psionicznych utensyliów - i dobrą chwilę rozwodził się nad tym co znalazł, a w szczególności nad Fletem Sfer
Flet sfer - to przedmiot pozwalający odkryć portale umożliwiające wejście do Kryształowej Sfery.
koszt - 10000 gp.


Zamilkł, kiedy do mesy zawitał Horacy. Tak jak pozostałym porwanym ufał niczym dziecko rodzicom, tak do niziołka z miejsca nabrał dystansu. Jules to co innego, Julesa chętnie widział by na pokładzie na stałe - a i tak potrzebowali bosmana.
- WIDZICIE? WIDZICIE? - metaliczny substytut sapania dobiegł spod blatu ze strony gdzie siedział Uli - NIKT NIE PYTAŁ, ZNOWU NIKT NIE PYTAŁ! - smoczy konstrukt na szczęście nie był obdarzony zbyt mocnym głosem


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:01.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172